Czas: 2075.01.12 sb g. 16:30
Miejsce: ambulatorium
Obsada: Aurora i Lisa
Aurora i Lisa
Młoda kobieta siedziała przy biurku. Podniosła głowę w kierunku kozetki zajmowanej przez drugą kobietę. Ale ta leżąca dalej spała. Ale już chyba niedługo. Wkrótce powinna się obudzić. Takie rokowania postawiła Mac od której Lisa przejęła dyżur w ambulatorium. I czytając podaną dawkę leku oraz opis postawionej przez Amerykankę diagnozy Niemka musiała się z nią zgodzić. Francuzka zajmująca kozetkę powinna się niedługo obudzić. No ale na razie jeszcze spała.
- Chcesz herbaty? - zapytała spiacej podnosząc się do pionu i podchodząc do kącika z czajnikiem i podobnym oporządzeniem. Nastawiła czajnik o zaczęła wybierać z szafki jakąś herbatę. A było z czego, okazało się, że Mac zgromadziła tutaj całą kolekcję.
- Uuuh… - ze strony kozetki doszło ciche sapnięcie i szelest pościeli. Lisa odwróciła głowę w tą stronę ale chyba śpiąca się wreszcie przebudziła. Zostawiła więc szafkę z herbatami i podeszła do kozetki.
- Auri? Żyjesz? - zapytała łagodnie kładąc koleżance dłoń na czole. Francuzka zamrugała oczami, przekręciła głowę ale wreszcie spojrzała ze zmęczonym ale przytomnym spojrzeniem.
- Żyję. Głowa mnie napierdziela. - jeknęła Aurora czując się jak przepuszczona przez maszynkę do mielenia.
- Poczekaj, zaraz zrobię ci kompres. - Niemka wstała z krawędzi kozetki i sięgnęła do szafki po odpowiednie gazy na ten kompres.
- Gdzie ja jestem? W ambulatorium? - wzrok i świadomość informatyczki wróciły do normy na tyle aby skojarzyć, że nie jest we własnej koji. Za to rozpoznała ambulatorium w którym zwykle rządziła Mac. No tak, Mac. Mac ją tutaj przyprowadziła. Przypomniała to sobie teraz.
- Tak, Mac cię tutaj przyprowadziła. No a teraz poprosiła mnie abym ją zastąpiła. - Lisa przygotowała kompres i wróciła z nim do kozetki. Położyła go na czole już całkiem rozbudzonej pacjentki. Potem sięgnęła po termometr do kieszeni. -
Nie ruszaj się na chwilę. Zmierzę ci temperaturę. - powiedziała i wycelowała czujnik w ucho dziewczyny. Na wyświetlaczu pojawiła się temperatura. Całkiem w normie na szczęście.
- Długo tu jestem? Jaki dzisiaj dzień? - Aurora dała się zbadać i zapytała o najważniejsze czyli co się działo gdy leżała jak dętka.
- Wciąż ten sam. Przespałaś kilka godzin. Jest popołudnie ale dzień wciąż ten sam. Wygląda na to, że wracasz nam do zdrowia. Dobrze, potrzebujemy cię. - Niemka uśmiechnęła się uspokajająco do leżącej Francuzki pokrzepiającym uśmiechem. Ta po chwili wahania odwzajemniła się czymś mniej więcej podobnym. Ale pod spodem czaiła się nutka niepokoju. Pamięć z dzisiejszego poranka wracała.
- A coś się stało? Dostanę coś do picia? - po chwili wahania uświadomiła sobie, że czuje pragnienie.
- Jasne. Właśnie robiłam herbatę. Mac ma tutaj całą baterię. Miałam właśnie spróbować kwiatowej z miodem. Napijesz się ze mną? - Lisa wstała z kozetki i wróciła do szafki pzed którą stała kilka chwil temu i nie dokończyła robić tej herbaty.
- Może być. Kto mnie zastąpił na dyżurze? - do Francuzki zaczynał wracać ten poszufladkowany i ograniczony czasem i przestrzenią świat w jakim tutaj żyli, kilometr pod powierzchnią wody, lodu i reszty Arktyki.
- Jonas. - Lisa zalała drugi kubek wrzątkiem i usłyszała cichy jęk koleżanki. No tak. Jonas. Ich istna fontanna radości i pogody ducha. Idalna aby prosić o pomoc w czymkolwiek. No ale rano akurat on się trafił Mac gdy zaczęła się cała heca więc właściwie nie mieli wyboru.
- Super. Na pewno się ucieszył. - Aurora podniosła się do pionu odbierając kubek z parującą zawartością.
- Jak zwykle. Ale nie przejmuj się tym. Mac już z nim o tym rozmawiała. No i mamy inne zmartwienia. Pracowity dzień dzisiaj. - Niemka przysunęła sobie taboret i usiadła obok kozetki aby nie krępować ruchów pacjentki.
- A co się stało? - druga z dziewczyn podmuchała parujący napar zerkając na koleżankę niepewna wieści jakie przyniesie.
- Coś się stało z łącznością. Chłopaki sprawdzili antenę i boję. Anteny są w porządku. Boja niekoniecznie ale na razie na górze jest sztorm to sobie darowali jej sprawdzanie. I coś się stało z konsoletą no ale to chyba tylko ty możesz nas uratować. Teraz Doug i Taras popłynęli po drona. James znów przeforsował i dwójka nie wróciła do bazy. Chłopaki właśnie jej szukają. - Lisa chciała w miarę lekkim tonem i jakoś mało inwazyjnie przekazać wieści z ostatnich paru godzin które informatyczka przespała. No ale co tu nie mówić przydałaby się. Każdy by się przydał. W tak małej społeczności każdy był w czymś ekspertem i chociaż część specjalizacji się pokrywała czy uzupełniała to jednak brak jednej osoby był zauważalnym ubytkiem. A z łącznością i komputerami no to bez Aurory za dużo by nie zdziałali.
- Dobrze, ja zaraz sprawdzę co z tą konsolą. - Aurora szybko odstawiła kubek na półkę jakby zaraz chciała wstać i pójść sprawdzić tą konsoletę.
- Spokojnie Auri. Nigdzie stąd nie wyjdziesz dopóki nie wypijesz tej herbaty. I obiecałam Mac dać znać jak się obudzisz. Chciała się upewnić czy jesteś cała. - Lisa chwyciła dopiero co puszczony przez koleżankę kubek i z powrotem wcisnęła jej w dłoń. Sama jeszcze nie była pewna czy wszystko u niej w porządku. Co prawda była doktorem medycyny ale jednak uważała się za naukowca i biologa a nie lekarza. Lekarzem pełną gębą to była Mac. I Lisa nawet wolała aby to ona zdiagnozowała stan Aurory chociaż wydawało się, że poza skołowaniem i osłabieniem co po takim zdarzeniu to chyba była w porządku. Słowa i gesty uspokoiły informatyczkę i nawet się trochę uśmiechnęła. Więc nie było tak źle.
- Zawaliłam co? Dałam ciała. - westchnęła nieco zmieniając pozycję i opierając się plecami o ścianę. Nie była pewna czy chce się widzieć z Mac. Mac przecież widziała ją rano, w centrum łączności i w ogóle… Nie chciała o tym myśleć ani rozmawiać.
- Auri co tam się stało? Z konsolą i w ogóle. - Lisa po chwili wahania jednak zdecydowała się zapytać koleżankę o poranne wydarzenia. Mac pewnie zrobiłaby to lepiej no ale jej teraz tutaj nie było. A jeśli ich łącznościowiec nie będzie skora do zwierzeń no cóż najwyżej pogada sobie z Mac.
- Oh… pewnie uznasz mnie za głupią… ale… a w ogóle to przyszła wiadomość, nie zdążyłam wam przekazać… - Francuzka splotła dłonie na kubku jakby chciała je sobie od niego ogrzać. Co było wątpliwe bo kubki były z termoizolacją przez co można było je trzymać jakby zawsze miały temperaturę otoczenia, nieważne co było w środku.
----
Wątek 1
Co wywołało kryzys Aurory? Efekt uboczny - ma kłopoty zdrowotne i jest poddawana eksperymentalnej terapii/lekom. Efektem ubocznym było przekształcenie nerwowej sytuacji w chwilową psychoze. W efekcie narozrabiała przy konsoli.
Rozstanie - jej związek na odległość nie wytrzymał próby czasu i rozstania i się właśnie rozpadł. Wpadła w złość i narozrabiała przy konsoli.
Sygnał - odebrała w słuchawkach sygnał nieznanego pochodzenia który ją chwilowo zamroczył. W amoku narozrabiała przy konsoli.
Wyrok - dostała wiadomość z zewnątrz która wskazuje, że to jej ostatnia zmiana na tej stacji. Agencja dowiedziała się o jej grzeszkach, nie spełnia warunków zdrowotnych, ktoś w firmie działa na jej niekorzyść itd. W każdym razie mocno ją to wkurzyło i sfrustrowało bo zakłada mocny szlaban na jej przyszłość. Wpadła w złość i narozrabiała przy konsoli.
Wątek 2
Jaka rano przyszła wiadomość? Alarmujące wyniki badań - przysłanie ekspertyz wcześniejszych próbek / badań. Są niepokojące. Baza na jakiś defekt, pobrane próbki wykazują dziwne właściwości itd.
Deadline - dołożenie nowych projektów do zrealizowania albo skrócenie obecnych badań. Przy i tak napiętym grafiku badań to po prostu koszmar.
Ostrzeżenie - ostrzeżenie o sztormie/wstrząsach sejsmicznych/deszczu meteorytów/upadku ciała niebieskiego. Potężniejszych niż zazwyczaj mogą wpłynąć na stabilność bazy.
Zamknięcie stacji - cięcia budżetowe ukreciły łeb temu najdroższemu eksperymentowi Agencji. A efektów w postaci nowych złóż nie ma. W ciągu roku stacja ma być zamknięta.
----
- Termin do głosowania do końca środy (do północy VII.24).