Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 14:26   #341
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Prasert przegryzł dolną wargę, żeby powstrzymać się od śmiechu. Praktycznie wszystko dobiegło końca, a przynajmniej taką miał nadzieję. I tu nagle jego siostra odkryła, że kupiła nawiedzony dom. Zdawałoby się po fakcie, kiedy nawiedzenie dobiegło końca. To było komiczne. Była tylko jedna bardziej śmieszna rzecz. Otóż… Prasert zaczął powoli podejrzewać, że zamknięcie księgi w walizce wcale nie położyło kres aktywności paranormalnej. Sam obraz zdawał się to poświadczać. Co znaczyło, że odkrycie Sunan wcale nie musiało być takie spóźnione.
- Zaraz oszaleję - Prasert mruknął z nieadekwatnym uśmiechem, podchodząc do dużego okna, które wychodziło na tył domu.
- Może chodźmy dalej… - zarządziła Morozow i podeszła do drzwi od kuchni. Sunan nieco zawahała się, ale zacisnęła dłonie w pięści i wyprostowała się, po czym pociągnęła Waruna za sobą. Nina poczekała chwilę na Praserta i ruszyli znów we czworo. Przeszli przez kuchnię i do tylnych drzwi, na ścieżkę wiodącą przez ogród do altany. Cykady hałasowały naokoło. Lekki wietrzyk poruszał roślinnością, szepcząc w jej liściach. Wieczór był spokojny i jakby łagodny. Temperatura zaczeła już też nieco opadać, choć nadal było bardzo ciepło.
Przeszli ścieżką dalej, minęli kurnik i ich oczom ukazała się szklarnia. Wszyscy wypatrywali szkarłatnego śladu na ziemi. Suttirat nawet częściej świecił w stronę ziemi, a nie przestrzeni przed nimi. Doszli pod same drzwi szklarni… Jednak zupełnie nic tam nie było. Zatrzymali się. Morozow podeszła bliżej i spróbowała otworzyć drzwi. Ponownie były otwarte. W środku było ciemno, ale kiedy wzięła latarkę od Waruna i poświeciła do środka, ponownie odkryli, że kompletnie niczego tu nie ma. Żadnych zmian. żadnego kota. Kompletnie nic. Szklarnia wyglądała dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy Prasert odwiedził ją wraz z Rosjanką celem pomiarów i naszkicowania posiadłości i ogrodów…
- O co tu biega…? - zapytał Suttirat spoglądając na blondynkę i Praserta. Nina milczała, wchodząc do środka i rozglądając się. Świeciła po ścianach i szybach, następnie na biurko i wazony pod nim. Na końcu na kapelusz poprzedniej właścicielki. Nic nie niosło ze sobą odpowiedzi. Cmoknęła niezadowolona.
- Nie mam pojęcia… - mruknęła.
Prasert spojrzał z niedowierzeniem na swoich kompanów.
- Wyglądacie na zawiedzionych…? - zapytał. - Chciałoby się wypatroszonego kota, co nie? - mruknął. Sam wszedł głębiej do środka. Przyszła mu do głowy myśl, że powoli robi się nieznośnie zrzędliwy. Na swoje usprawiedliwienie miał tylko zmęczenie, ale to chyba nie była dobra wymówka. Wszyscy pozostali również przeżyli ten sam, ciężki dzień, co on. Nie powinien się na nich wyżywać. - Ja się cieszę, że jest tu tak spokojnie - dodał nieco weselej, żeby ocieplić swoją wypowiedź. - Nie widać problemu, to może go nie ma? Czy możemy tak założyć? Proszę? I wrócić do salonu, zanim wystygnie nam pyszna herbata zaparzona przez szacownego Waruna? - zażartował. - Być może ten obraz zaczął świrować po usunięciu księgi i sam nie wie, jak ma się zachować. Oraz co pokazywać. Ale jako że nie ma szpitali psychiatrycznych dla nawiedzonych obrazów, to nie możemy go tam zostawić na leczenie z powodu postradania zmysłów. Ale jest pewne miejsce, w którym będzie mu bardzo dobrze. Mam na myśli to, w którym obecnie się znajduje. Po prostu nie patrzmy na niego, płótno się popisuje, bo może i chce zwrócić na siebie uwagę. Niektórzy lubią atencję, czyż nie? - wzruszył ramionami i mimowolnie zerknął krótko na Sunan. - W końcu nie czujesz żadnej złej energii, prawda? - zapytał Niny.
“Nie czujesz, nie czujesz, nie czujesz”, zaklinał ją w myślach.
Warun parsknął śmiechem na słowa Praserta o szpitalu psychiatrycznym dla obrazów, tymczasem Nina przeszła się po szklarni i zawróciła.
- Nie… Nic nie czuję. Tak jak wcześniej jeszcze miałam wrażenie, że coś tu jest, tak teraz kompletnie nic… Mam pomysł… A może sprawdzimy co jest z pozostałymi obrazami w domu? - zaproponowała. W końcu jeśli coś stało się z jednym, może i z pozostałymi?
- No dobra, to wracajmy… - rzuciła Sunan, jakby niepewna co ma o tym wszystkim myśleć.
- Czyli jednak wybieramy tę aktywną, pracowitą opcję - Prasert skinął głową. - Dobra, zmieniam się w detektywa - rzekł. - Zacznę sobie po cichu tworzyć wszystkie niewłaściwe i błędne teorie, jakie tylko istnieją - mruknął i przybrał skoncentrowany wyraz twarzy.
Wyszli na ciepły mrok. Prasert szedł w milczeniu obok Niny. Jego deklaracja była mocno przesadzona… Nie potrafił wymyślić nawet jednego, w miarę sensownego rozwiązania. Sądził, że istniała możliwość, że usunięcie księgi naprawdę “zepsuło” obraz obok kuchni. Jednak nie powinien na to liczyć. To była bardzo wygodna opcja, ale niekoniecznie prawdziwa. Na razie nie mieli pewności, że Duch zaginął, jednak coś mogło być na rzeczy, skoro Sunan go nie pamiętała. Z drugiej strony…
- Mam takie pytanie… - odwrócił się w stronę swojej siostry. - Możesz mi opowiedzieć wszystko, co pamiętasz? Odkąd przeprowadziłaś się tutaj. Krok po kroku. Godzina po godzinie, jeśli to nie będzie zbyt wyczerpujące. Bo widzisz… jeżeli nie pamiętasz kota, to wolałbym się upewnić, czy są jeszcze jakieś rzeczy, które ci umknęły. Albo które według ciebie wydarzyły się, ale tak naprawdę, przynajmniej w naszych oczach, nie miały miejsca. Może ten kot to tylko jedna z wielu rzeczy, które się nie zgadzają.
Sunan zastanowiła się, szli z powrotem do domu, a ona opowiadała spokojnie całą historię o tym, jak to pare dni temu przeniosła się tu. Jak następnie przyjechała do Bangkoku i poprosiła, żeby ją odwiedził. Opowiedziała, jak robiła sobie ciemnię, a także że był tu elektryk. W efekcie wyszło na to, że jedynym, czego nie pamiętała, był ten rudy, puchaty kocur. Jednak wszyscy pozostali go pamiętali, więc to nie mogło być normalne, że tylko ona nie mogła sobie go przypomnieć. Przecież nawet mówiła o nim z nimi wczoraj…
Dotarli do domu i weszli drzwiami kuchennymi. Ruszyli w stronę korytarza, a potem z powrotem do salonu. W pomieszczeniu był już Han i Alexiei. Obaj popijali herbatę, rozmawiając po rosyjsku. Spojrzeli na resztę i skinęli im głowami. Nina tymczasem ruszyła w stronę drugiego korytarza, prowadzącego do teatru. Chyba chciała odwiedzić tamten obraz kolejnej z pań - Flory. Zerknęła na Praserta i zmarszczyła lekko brwi.
- Wolisz odpocząć kochanie? - zapytała. Pomyślała zapewne, że mężczyzna był zbyt napięty tym wszystkim, w końcu dawał takie sygnały.
- Nie, przecież jestem tuż za tobą - mruknął Privat. Napił się herbaty, która już nieco ostygła. Następnie odłożył filiżankę. - Chciałem tylko przepłukać gardło. To działa dobrze na myślenie, każdy wie - powiedział tak, jak gdyby była to wielka oczywistość.
Następnie ruszył dalej za Niną.
- Potem pewnie przejdziemy się tamtymi schodami na pierwsze piętro - rzekł, zrównując się z nią krokiem. - Poszukamy tego przejścia w ścianie do ukrytej części sypialni Seuxa. To po drodze. Następnie przejdziemy do biblioteki, bo tam był kolejny obraz. W sumie jeszcze możemy po drodze rzucić okiem na naszego magika i Mercedes. Dobrze liczę, że natknęliśmy się na pięć jego obrazów? Dwa na parterze i trzy na pierwszym piętrze? Chyba nie namalował Sophie, prawda?
Nina zaczęła liczyć w pamięci obrazy, które widzieli…
- Szczerze, to nie pamiętam ile było tych obrazów. Były jeszcze te wszystkie szkice w biurze. Obrazu Sophie nie było, ale może w tych ukrytych pokojach jeszcze jakieś będą? - zaproponowała kobieta.
Dotarli do teatru. Snop światła z latarki rozświetlał im drogę między pustymi rzędami siedzeń do schodków na scenę, której deski zajęczały, gdy na nie weszli, a następnie dotarli do pomieszczenia za sceną. Na lewej ścianie widzieli poprzednio obraz Flory. Kiedy Morozow zbliżyła się w to miejsce i poświeciła na niego latarką, aż się zatrzymała.
Owszem, nadal siedziała na nim blondynka, jednak z jej nosa i kącika ust ściekała krew. jej oczy były sine i podkrążone, a zamiast szala, na jej szyi wisiał sznur. Delikatna skóra jej szyi była poznaczona blizną po duszeniu.
- Czyli… To nie tylko obraz koło kuchni się zmienił… - powiedziała napiętym tonem Nina. dłoń jej drgnęła, co spowodowało, że snop światła zadrżał.
- Nie czuję nic, ale myśl o tym, co tak naprawde pokazują teraz te obrazy, w jakiś sposób, bardzo mnie martwi… - powiedziała ciszej, jakby bała się zbudzić trupy tego domu.
- Ale ona przecież tak nie umarła. Nie została powieszona. To nie ma sensu… - Prasert zawiesił głos.
Obraz przeraził go, choć nie dawał tego po sobie poznać. Sam w sobie przedstawiał okropny widok, ale jeszcze te okoliczności… kompletny mrok wokół nich i tylko pojedyncza wiązka światła z latarki. Gdyby Privat był tutaj sam, bez chwili namysłu uciekałby z teatru. Ale oczywiście nie mógł przy swojej dziewczynie. Czuł ciarki na plecach, ale robił dobrą minę do złej gry. Podszedł nieco bliżej. Chyba tylko po to, żeby udowodnić swoją odwagę i męstwo. Jednocześnie czuł gulę podchodzącą mu do przełyku.
- Nic tu po nas - rzekł, podnosząc komórkę i robiąc zdjęcie. Szybko ją schował. Przyszło mu do głowy, że nie chciałby, aby jego telefon przypadkiem został nawiedzony. - Chodźmy na schody.
Morozow poczekała, aż wykona zdjęcie, po czym dopiero wtedy zabrała snop światła z obrazu.
- W porządku. Chodźmy - zarządziła, po czym ruszyli w stronę wyjścia, opuszczając teatr.

Ruszyli korytarzem w stronę jego końca. Następnie skręcili w prawo na schody, a następnie w drugą stronę. Szli powoli.
- Gdzie dokładnie ma być to przejście? - zapytała, jakby co najmniej Privat wiedział w którym dokładnie punkcie powinien go szukać. Świeciła po ścianie i stopniach. Czasami przenosiła snop na sufit. W pewnym momencie, Prasert zauważył jakąś nieregularność w powierzchni ściany w połowie schodów. Gdy wcześniej je oglądali, nie zauważyli jej…
- Nie wiem, może tu? - Privat zaproponował, przystając przy dziwnym znalezisku. - Patrz, tu jest coś nie tak - mruknął i przystawił rękę do ściany, chcąc ją lepiej zbadać. Może popchnąć, jeżeli to będzie tylko możliwe. - Szczerze mówiąc spodziewam się bardziej jakiejś wajchy czy znowu książki w regale. To chyba tylko niechlujność budowniczych - rzekł. Rzeczywiście nie miał większych nadziei, aby znaleźć w tym miejscu przejście do środka i badał je pro forma. Stawiał na to, że wejście do zamkniętej części sypialni Seuxa będzie znajdowało się gdzieś w tej odkrytej dla oczu śmiertelników.
Kiedy popchnął nierówność nieco mocniej, nagle coś się przesunęło i jego ręka wpadła głębiej. Okazało się, że to co uznał, za niechlujstwo budowniczych, mimo wszystko jednak było ukrytym przejściem, którego nie dało się jednak do końca zamaskować, a póki o którym się nie wiedziało, to nie można było przypuszczać, że tu jest.
- Wow… - skwitowała Nina i zajrzała do środka, świecąc tam latarką. Znajdował się tam korytarzyk, który po chwili zakręcał w prawo.
Gdy weszli wąskim przejściem do środka, okazało się, że są tam schodki w górę, zapewne na poziom normalnej sypialni Seuxa.
Morozow ruszyła pierwsza, oświetlając im przejście. Weszli na górę i znaleźli się w dziwnym, osobnym pomieszczeniu. Tak jakby właściwa sypialnia była kiedyś większa o tę przestrzeń, ale została ucięta z jakiegoś pokoju. Blondynka obeszła pomieszczenie. Były tu jakieś meble, oraz ozdoby na ścianach. Nie było tu jednak żadnych obrazów, poza jednym. Na samym środku ściany, wisiała rama, a w jej wnętrzu, za szybką znajdował się długi na łokieć, dziwny klucz. Rosjanka zatrzymała snop światła na tym obiekcie.
- Czy myślisz, że to to, o czym ja myślę? - zapytała, spoglądając na Praserta.
- Tak. Myślę, że to to, o czym ja myślę - Privat zgodził się z Niną. Uśmiechnął się wpierw do klucza, a potem do kobiety u jego boku. - Jackpot. Mamy to! - nieopatrznie krzyknął. Ale przecież nie włamywali się do posiadłości obcej osoby, która mogła ich wykryć na gorącym uczynku.
Choć… tak właściwie Tajlandczyk właśnie tak się czuł. Niczym złodziej w trakcie brudnej roboty. Nie był do końca pewny, czy to, co robili, było kompletnie moralne. Do tej pory nie zastanawiał się nad tym, ale bardzo brutalnie włamywali się w prywatną, intymną sferę ludzi, która na pewno nie była zarezerwowana dla zwiedzających. To, że już nie żyli, nie miało większego znaczenia. Jednak, jak Prasert sobie przypomniał, Sunan - kupując dom - miała prawo do poznania całej jego zawartości. Co więcej, nieczyste moce, przynajmniej do tej pory, wciąż rezydowały na terenie posesji i były rzeczywiście groźne. Tak długo, jak istniało choć podejrzenie niebezpieczeństwa, musieli działać. Podszedł do ramy. Chciał wziąć klucz. Czy był umocowany w jakiś specjalny sposób?
Kobieta jakoś nie przejmowała się faktem moralnej niewłaściwości tego, że robili co robili. Chyba po prostu przeszła z tym do porządku dziennego, poza tym, zapewne wychodziła z założenia, że Sunan była właścicielką, wraz z całym dobytkiem, a więc rzeczami poprzednich właścicieli…
Drogę do klucza odgradzała Prasertowi szybka przymocowana do obrazu. Musiał więc zdjąć cały ze ściany i odpiąć tylną ściankę, by następnie odsznurować przymocowany na niej klucz i móc go poprostu wziąć. Był zadziwiająco ciężki, ale nie na tyle, by Privat nie mógł sobie z nim poradzić jedną ręką…
- Chyba znalazłam wejście do sypialni… - zauważyła Nina. Najwyraźniej, w międzyczasie gdy świeciła mu w trakcie zdejmowania obrazu, jej wzrok błądził gdzie indziej. Rzeczywiście, na jednej ze ścian było przejście, nieco podobne do tego, którym tu weszli. Wystarczyło popchnąć płaskie drzwiczki...
- Sprawdźmy je - mruknął Prasert. Ruszył w stronę drzwi, pozostawiając ramę i szybę na ziemi. Wtem zastygł w bezruchu. - Ta rama… zobacz ją nieco dokładniej, dobrze? Skoro masz latarkę. Może jest pokryta jakimiś wiążącymi runami, jak na przykład na tej waszej walizce? Wolałbym nie uwalniać kolejnego demona - westchnął.
Dziwnie ciężki klucz wydał mu się nagle jeszcze cięższy. Choć zdawał sobie sprawę, że to nie było obiektywne odczucie i nie miało nic wspólnego z prawdą. Ruszył w stronę wejścia do sypialni i pchnął je, chcąc wyjść na światło księżyca. Tam chciał przyjrzeć się dokładniej kluczowi. Wciąż nie był pewny, czy miał on jedynie czysto praktyczną funkcję otwierania drzwi, czy może posiadał właściwości jakiegoś artefaktu.
Otwarcie przejścia tym razem było zdecydowanie cięższe, bo coś stanęło mu na drodze. Musiał przyłożyć więcej siły do tego pchnięcia, ale za moment usłyszał łoskot a drzwi ustąpiły. Znalazł się w sypialni pana domu. Tymczasem na ziemi u jego stóp leżał tył jego obrazu. Wydedukował więc, że przejście było ukryte zaraz za nim. Za chwilę poczuł na ramieniu dłoń Niny.
- Wszystko w porządku, nie ma żadnych symboli na obramowaniu. Po prostu ktoś tu tak zmyślnie ten klucz umieścił, to wszystko - wyjaśniła i zerknęła pod nogi na obraz.
- Może darujmy sobie podnoszenie i oglądanie tego.
Prasert stłumił śmiech, patrząc na zwalone dzieło sztuki. Biedny pan domu nie został potraktowany przez nich z szczególnym nabożeństwem. Jednak szkoda mu było samego płótna. Trzeba było przyznać, że Seux potrafił malować. Niektóre jego obrazy nawet ruszały się! Niewielu artystów mogło pochwalić się aż tak wielkim kunsztem.
- Chodźmy do pokoju Mercedes, a potem na dół, zobaczyć te ozdobne wrota - zaproponowała Nina. Prasertowi wydawało się, że słyszał nutkę ekscytacji w jej głosie.
- Nie. To znaczy tak. Ale idziemy przez bibliotekę. Tam też jest obraz. A tak w ogóle… - Prasert zawiesił głos. - Chyba musimy go podnieść. Być może teraz pokazuje coś innego. Nie bądźmy niechlujni - mruknął, podając klucz swojej dziewczynie. Schylił się, aby odwiesić płótno na ścianę.
Musiał podać klucz Ninie. Był długi, wykonany z ciemnego srebrnego metalu. Lekko przeżarła go już czerń, zapewne ze starości, ale nadal był piękny. Miał bardzo interesujące zdobienie na swym końcu, które było wielkości zaciśniętej pięści Morozow. Kobieta miała z nim odrobinę więcej kłopotu niż on, ale w dwóch rękach utrzymała.
Kiedy Privat postawił obraz Seuxa, o mały włos znowu nie puścił go na ziemię i nie odskoczył z krzykiem.
Dostrzegł zwęgloną i zniekształconą postać. Tymczasem to co najbardziej przerażało, to jej oczy. Były złote, przerażająco przeszywające. Miały poprzeczne źrenice jak kozy i zdawały się niemal żywe, choć jedynie narysowane. To co było na obrazie, zdawało się być… Wręcz jedynie ubrane w skórę mężczyzny, który był panem tego domu, a ta właściwa postać była na tyle nieznośna, że przepalała się przez ciało na wierzch…
- Boże… - sapnęła Rosjanka i odsunęła snop latarki od tego monstrum.
Prasertowi zrobiło się jednocześnie gorąco i zimno, choć wydawało się to paradoksalne. Już kolejny raz tego dnia czuł dreszcze. Spoglądał prosto w szatańskie oczy Seuxa. Z jakiegoś chorego, nieznośnego powodu nie mógł odwrócić od nich wzroku. Mężczyzna zahipnotyzował go. Privat odniósł wrażenie, że dusi się. Nie mógł zaczerpnąć powietrza nawet po otwarciu ust.
“Uspokój się”, nakazał sobie i udało mu się zamknąć oczy. Odwrócił się bokiem do obrazu, wciąż lekko drżąc. Jednak odzyskał kontrolę nad sobą. Taką miał przynajmniej nadzieję.
- Idziemy do biblio… - zaczął, ale przerwał. Przeklął przed nosem i wyjął telefon. Odwrócił się i szybko zrobił zdjęcie, po czym ruszył w stronę korytarza. - Do biblioteki - wreszcie dokończył. - Chyba że wolisz zostać z tym przystojniakiem - mruknął pod nosem.
Nina dała mu spokojnie dokończyć myśl, którą zaczął wypowiadać. Chwyciła go za dłoń i pociągnęła w stronę drzwi.
- Zdecydowanie mam lepszy gust - powiedziała i zerknęła na obraz po raz ostatni przez ramię. Skrzywiła się i odwróciła.
- Chodźmy - oznajmiła i oboje opuścili pomieszczenie. Przeszli kilka metrów i znaleźli się obok drzwi sypialni Mercedes.
- A jej obraz? - zapytała. Prasert odniósł wrażenie, że miała wątpliwości co do proponowania, by zajrzeć i do tej sypialni.
- A tak, cholera, zapomniałem - Privat westchnął. Spojrzał na drzwi, jakby nie były kilkoma zbitymi deskami, lecz jadowitą, podstępną kobrą, która tylko czai się, żeby go zaatakować. Nie marnotrawił więcej czasu i chwycił za klamkę. Należało wejść do środka i zmierzyć się z kolejną szokującą podobizną. Bez względu na to, jak bardzo Prasert wolałby tego nie uniknąć. A i tak miał świadomość, że jeszcze kolejny obraz w bibliotece na nich czekał. - Cholera, co tym razem? - rzucił w przestrzeń, wchodząc do środka z wciąż szybko bijącym sercem.
 
Ombrose jest offline