Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2019, 14:27   #343
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Może. Ale nie sądzę, że zasnę pod tym kurwim dachem - Prasert warknął, nalewając sobie znowu zimnej herbaty do filiżanki. Teraz był na siebie zły, że nie zaopatrzył się w kubek z prawdziwego zdarzenia, tylko w takie drobne naczynie dla angielskich dam i dżentelmenów. I tak czuł się jak idiota, pijąc z czegoś takiego. Jakby było coś nie tak w porządnych, tajskich szklankach. Z porządnego, tajskiego szkła. - Miałem do ciebie wcześniej jeszcze trochę pytań, ale już zapomniałem większość. Głównie chodziło o twoją rozmowę przez telefon przy vanie. Na przykład co to jest ten… Empilkir, o którym mówiłaś. Nie, Empleker - przypomniał sobie.
Nina usiadła mu ostrożnie na kolanach, tak by nie rozlać mu herbaty. Zaczęła głaskać go po ramionach.
- Impliker, to takie powiedzmy urządzenie, które otwiera portal. Zanurza się je w słonej wodzie, i ustawia w pobliżu jakichś drzwi. Dowolnych. Po kilku chwilach, kiedy przez nie przejdziesz, nie wyjdziesz wcale w pomieszczeniu do którego prowadzą, a do miejsca, dokąd zabierze cię Impliker. Ten nasz prowadzi do Ravenny. To taki nasz skrót na misjach, byśmy nie musieli ciągle latać samolotami. Tak jest dużo szybciej i daje nam to przewagę nad potencjalnymi innymi… Zagrożeniami misji - wytłumaczyła mu.
- Pamiętasz jeszcze jakieś? Chętnie odpowiem na wszystkie, by ci ułatwić zrozumienie chociaż tego - powiedziała i pocałowała go znów, tym razem w policzek. W międzyczasie przez salon przeszedł Han, z nieco mniejszą walizką, niż ta wcześniej, do której zabrano księgę. Najwyraźniej szedł po amulet, bo po kilku chwilach opuszczał salę i wyciągnął klucz z zamka. Ozdobne wrota zamknęły się, a on ruszył pracować dalej.
Prasert wciąż był lekko zły, ale topniał pod wpływem kobiety na jego kolanach. Jej pocałunki były takie przyjemne, łagodne i terapeutyczne. Mimowolnie zaciągnął się jej zapachem. Mimo wszystko jeszcze robił trochę srogie miny, żeby nie wiedziała, że aż tak łatwo potrafi go urobić.
- Taki Portal to brzmi bardzo ciekawie. I dziwnie. Mam na myśli… wszystkie rzeczy, które dzieją się wokół nas od kilku dni to czysty horror. Chodzi mi… jakby o gatunek… - zrobił bliżej nieokreślony gest ręką - ...filmu. Natomiast ten Impliker to czyste science-fiction. Chyba ten świat potrafi być dziwny na milion różnych sposób - powiedział i zamilkł, dumając. Podniósł filiżankę do ust, żeby napić się jeszcze trochę. - Tak, pamiętam coś jeszcze - powiedział po kilku dłuższych sekundach. Przymrużył powieki, starając sobie przypomnieć możliwie najlepiej. - Chyba wspomniałaś, że ktoś ma powiedzieć komuś, że jakaś kobieta… w sensie wymówiłaś imię, ale nie pamiętam, na pewno zachodnie… Że ma jakiś plan i idzie zgodnie z… no cóż, założeniami tego planu. Pamiętasz coś takiego? - zapytał ją.
Nina słuchała dalej, próbując udobruchać i uspokoić swojego partnera. Słysząc kolejne pytanie, uniosła lekko brwi i zajęło zaledwie kilka sekund, nim dała mu odpowiedź.
- Po pierwsze chodziło o kwestię księgi, a po drugie kontakt z tobą. Powiedzmy, że moja przełożona jest zainteresowana twoim tematem. Jednak, to nic złego, po prostu pytanie dotyczyło tego, czy nawiązaliśmy ponownie ze sobą kontakt - wyjaśniła mu szczerze Morozow. Najwyraźniej nie musiał się przy niej martwić o niedomówienia, bo najwidoczniej nie zamierzała niczego przed nim ukrywać.
- A kim ona jest? Ta twoja przełożona? W jakich jesteście relacjach? Często widzisz ją w pracy? I dlaczego jest tak zainteresowana mną? W ogóle… skąd pomysł, że mógłbym być w jakikolwiek sposób interesujący? Mam na myśli… dla przełożonej przełożonych… - zawiesił głos. - Przecież jeszcze do niedawna byłem zwykłym chłopcem Tajem, co to w straży królewskiej służył i nawet jeżeli wyróżniał się trochę, to w niezbyt konkretny sposób - Prasert przecież nie mógł powiedzieć, że jego jedyną zasługą był tytuł najbardziej przystojnego strażnika w dywizji. Zresztą nigdy by się tak nie nazwał otwarcie.
Nina zawahała się przed odpowiedzią.
- Moje relacje z nią są dobre. Szanujemy się. Ja ją, a ona mnie. Mamy co prawda różne, czasem odmienne poglądy, ale zwykle dogadujemy się co do podejmowanych decyzji. Pytasz czemu się tobą interesuje, bo jesteś Gwiazdą… Nie zrozum mnie źle, to nie tak, że chce cię wykorzystać, po prostu chce cię poznać i dowiedzieć się więcej o tobie, bowiem istnienie takich osób jak ty jest wyjątkowe nawet dla nas. To jest coś na zasadzie, lepiej mieć w kimś przyjaciela, niż wroga… No i tak jak ci mówiłam, ty też skorzystasz na takiej znajomości, bo będziesz mieć ochronę, dostaniesz trening i pieniądze i możliwość podróżowania. A ja już zadbam o to, byś mógł zostać ze mną… Bo chcesz zostać ze mną, tak? - zapytała, jakby nagle uświadomiła sobie, że może ten temat nie był aż tak jasny, jak przypuszczała, że był.
- Chcę zostać z tobą, ale też chcę wiedzieć, na co się piszę tą deklaracją… Nie wiem, gdzie mieszkasz, jak mieszkasz, jak wyglądałoby nasze życie, ile czasu spędzasz w pracy i co ja robiłbym w tym czasie… IBPI proponuje mi tę ochronę i trening, jeżeli zostanę detektywem? Czy wystarczy, jeśli będę… nazwijmy to wolnym strzelcem zaprzyjaźnionym z organizacją? - zapytał. - Poza tym… skąd wiecie o Gwiazdach? I jak wiele ich znacie? - Praserta to interesowało najbardziej. - Dużo ich jest na usługach IBPI? Czy jakąś poznam? Czy ta Dyrektor też jest Gwiazdą?
Privat przypomniał sobie, że Kirill wspominał coś o Amerykance. Chyba miała na imię właśnie Alicia? Raczej dobrze się o niej wypowiadał. Czy to możliwe, że mówił o szefowej Niny?
Morozow wysłuchała wszystkich jego pytań, po czym wzięła wdech.
- Po kolei… Co do mojego domu, mam dom w Moskwie i apartament w Ravennie. Podróżowanie nie jest wielkim problemem, ze względu na możliwości korzystania z portali. Jeśli zechcesz ze mną zostać, zamieszkamy razem w Ravennie. Teraz sprawa IBPI… Oferują ci trening i ochronę, jak zostaniesz detektywem i szczerze bycie, jak to ująłeś ‘wolnym strzelcem’ to raczej… No powiedzmy, że musiałabym o tym porozmawiać, bo zazwyczaj cywilom wymazuje się pamięć, ale oczywiście nie pozwolę na to w twoim przypadku - blondynka przytuliła się do niego i położyła mu głowę na ramieniu.
- Co do Gwiazd… Cóż, to długa i dziwna historia. Zupełnie poufna. Tak naprawdę o ich prawdziwości wie jak na razie tylko zaufane grono członków IBPI. Głównie ze względu na to, że nie chcemy szerzyć małego zamętu wśród zwykłych detektywów. Więcej na ten temat dowiesz się nieco później, nie chcę ci zawalać głowy… śmieciami. Znamy na pewno jedną Gwiazdę, a z danych, które zostały nam przekazane o istnieniu również innych. Przynajmniej dwóch, jaka jest dokładna liczba, tego nie jesteśmy pewni. Jedna z tych Gwiazd koordynuje obecnie działania grupy, z którą wcześniej nasza organizacja niezbyt się lubiła i właściwie nadal nie lubi, ale póki co zakopano topór wojenny. Nasza pani dyrektor nie jest gwiazdą… Choć, kilka osób bawi, że obie panie dzielą imię… - wyjaśniła mu tyle ile mogła...
- Rozumiem - odpowiedział Prasert. Tak mu się przynajmniej wydawało. Czuł jednak zmęczenie i obawiał się, że jutro Nina będzie musiała mu wszystko powtórzyć. Choć w sumie nie mówiła żadnych szczególnie zaskakujących, czy trudnych do zapamiętania informacji. Nachylił się, żeby pocałować ją krótko w usta. - Chyba pasowałoby, żebym jednak wstąpił do IBPI. Jeżeli mielibyśmy razem zostać w Ravennie, to nie chciałbym być twoim bezrobotnym utrzymankiem. Bo rozumiem, że otrzymujecie wynagrodzenie za takie śledztwa, jak to? - zapytał ją.
- Oczywiście, wspominałam już o tym chyba nawet… - odpowiedziała z lekkim uśmiechem Morozow.
Prasert zamilkł i utonął w rozważaniach. Czy byłby dobrym detektywem? Nie miał najmniejszego pojęcia, czy nie zginąłby na pierwszej misji. Z drugiej strony… w pewnym sensie… tę pierwszą miał już za sobą. I udało mu się przeżyć. Inna sprawa, że tylko i wyłącznie dzięki cofnięciu czasu. Na czym nie mógł polegać, bo to nie była jego moc. Z tym, że doświadczenie liczyło się w każdym zawodzie i bez wątpienia także w tym. Z biegiem czasu mógłby stać się lepszym detektywem, a przynajmniej taką miał nadzieję. A uzyskane w trakcie pracy umiejętności mogły okazać się bardzo przydatne długofalowo.
- Czy to już koniec? - zapytał Ninę. - Mam na myśli… tę posiadłość. Czy jeszcze coś mamy tu do zrobienia?
Nina podniosła głowę i pogłaskała Prasera po klatce piersiowej.
- Mamy jeszcze coś do zrobienia - oznajmiła spokojnym tonem.
Privat spojrzał na nią z zainteresowaniem.
- Wyspać się - dodała za moment i pocałowała go w policzek.
Prasert jednocześnie poczuł ochotę roześmiać się i przewrócić oczami.
- Jutro Warun zajmie się rozmową z Sunan, a my tymczasem wrócimy do Bangkoku. Rozwiążemy zagadkę ducha, który za tobą krąży i kamienia i wtedy będzie pora ruszyć do Ravenny. Jednak, ta posiadłość, no mimo, że nie wiemy dokładnie co się tu wydarzyło… To jej sprawa została rozwiązana. Przybyliśmy tu po tę księgę. Jeśli ci zależy, możemy spróbować się dowiedzieć dokładnej historii tego miejsca, ale to już za pomocą innych źródeł - zaproponowała blondynka.
- Sam nie wiem. Z jednej strony chciałbym doprowadzić sprawę do końca i dowiedzieć się możliwie najwięcej. Z drugiej… mam już dość tego domu. Na miejscu Sunan sprzedałbym go, nie wahając się ani przez chwilę. Inna sprawa, czy znajdzie kupca… - mężczyzna westchnął. - Nawet nie wiem, czy nie powinna reklamować go jako nawiedzony. Już prędzej zachęciłoby to jakiegoś poszukiwacza przygód do wprowadzenia się, niż wpłynęło w jakiś sposób negatywnie… Przecież normalne rodziny i tak nie chciałyby tutaj zamieszkać. Swoją drogą… myślę, że jest jedna rzecz, którą jeszcze będziemy musieli zrobić… - mruknął.
Nina parsknęła lekko w temacie potencjalnego kupca tego domu. Kiedy natomiast Prasert wspomniał o jeszcze jednej rzeczy do zrobienia, uniosła brew z zainteresowaniem.
- Tak? co takiego? - zapytała. Wyprostowała się i przeciągnęła, chyba z zamiarem wstania mu z kolan. W końcu nadchodziła pora na sen.
- Musimy zebrać te wszystkie okropne obrazy i je spalić - powiedział Privat. - Te kobiety nie zasługują na to, aby wisieć na ścianach przez wieczność w scenie własnej tragicznej śmierci. Może uwolnimy je w ten sposób i będą mogły wreszcie przejść dalej - Prasert lekko zwiesił głowę, wpatrując się w podłogę. Te tematy były naprawdę dobijające. Lekko zadrżał, uświadamiając sobie, że pewnie będzie musiał zobaczyć je jeszcze raz. Najbardziej przerażająca była świadomość, że przedstawiały faktyczne, prawdziwe zdarzenia, które naprawdę miały miejsce. Prasert właśnie dlatego uważał, że musieli je zniszczyć. Nawet jeżeli widać było na nich prawdziwy kunszt i talent malarski.
Kobieta nie wahała się tylko kiwnęła głową. Za chwilę wstała i stanęła przed nim.
- W takim razie zrobimy to gdy tylko słońce wstanie. Ustawię budzik na tuż przed wschodem. Uwolnimy je wraz z narodzinami nowego Słońca, żeby było bardziej symbolicznie - oznajmiła Morozow. Wyciągnęła do niego rękę, by ją chwycił i wstał. Mieli dobry plan, teraz jednak zasłużyli na odpoczynek. W końcu wywalczyli go dziś sobie. Blondynka wyglądała na zmęczoną, ale i bardzo spokojną. Tak jakby wcześniej była bardzo napięta tą kwestią związaną z księgą i teraz dopiero Privat zauważył jak bardzo się przejmowała, kiedy zmęczenie wpełzło na nią, w następstwie stresu.
- Tak. Jestem pewien, że od razu zasnę, jak tylko padnę na łóżko. A wcześniej bałem się, że właśnie wręcz przeciwnie, nie będę w stanie zasnąć w tym domu - pokręcił głową. - Zdaje się jednak, że moje ciało doszło do wniosku, że nie będzie się przejmować takimi prostymi, głupimi rzeczami jak emocje - Prasert zażartował. - Jest na to stanowczo zbyt zmęczone.
Szli korytarzem. Privat cieszył się, że nie idzie sam w tych ciemnościach. Za dnia posiadłość wydawała się jeszcze do przełknięcia, ale kiedy zapadał mrok… brak elektryczności zaczynał naprawdę doskwierać.
Zwłaszcza, że tym razem nie byli już upojeni alkoholem, a więc to będzie pierwszy wieczór i noc, spędzone tu świadomie. Nina szła przodem, świecąc telefonem. Skręcili do sypialni, aby zebrać rzeczy potrzebne do kąpieli, a w tym czasie rozległo się pukanie do drzwi.
- Tak? - rzuciła Morozow. Do środka zajrzał Alexiei.
- Zbieram się w takim razie. Przygotowaliśmy już Impliker z Guirenem - zerknął na Praserta i podszedł, żeby podać mu dłoń.
- Miło było cię poznać i mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy - pożegnał go tymi słowy, uścisnął dłoń Tajlandczyka, po czym ruszył do wyjścia.
- Tak, ja też… - Prasert uśmiechnął się do mężczyzny. W ogóle nie cieszył się z tego, że Alexiei ich opuszczał. To była jedna osoba mniej w razie jakichkolwiek kłopotów. Z drugiej strony świadomość, że księga i naszyjnik znajdą się daleko, daleko stąd była bardzo uspokajająca.
- Daj znać, gdy czegoś nowego dowiesz się w temacie tych przedmiotów już na miejscu - poprosiła Morozow, nim całkiem wyszedł. Mężczyzna kiwnął głową i wreszcie opuścił ich pokój. Nina pozbierała ręcznik, kosmetyczkę i jakiś czarny, przezroczysty materiał i czekała aż Prasert również będzie gotowy, by mogli udać się do łazienki razem. Kobieta najwyraźniej nie wyobrażała sobie tego już jakkolwiek inaczej.
Privat miał cichą nadzieję, że Nina zapomni o higienie i po prostu opadną na łóżko. Kompletnie stracił siły i nie miał ochoty na kąpiel. Jednak wolał o tym nie informować Morozow. Nie chciał, aby pomyślała, że jest brudasem. Prasert musiał przyznać, że przydałby mu się prysznic. Cały dzień był gorący, a on dodatkowo czołgał się po jakichś zakurzonych piwnicach, kryptach, pokojach nieotwieranych od wielu dekad… Na łydkach miał nawet szarą smużkę kurzu i pajęczyn.
- Szybko to zróbmy i chodźmy już spać - uśmiechnął się lekko do Niny. - Mam nadzieję, że nie zaplanowałaś sobie sesji z pięcioma odżywkami, maskami do włosów i jakimiś innymi cudami - zażartował.
- Oh, zmęczony po pierwszej misji? - zagadnęła kobieta, kiedy szli już w stronę łazienki. Morozow uśmiechnęła się lekko rozbawiona. Szli korytarzem, aż dotarli do odpowiednich drzwi. Blondynka chyba rzeczywiście nie miała zamiaru uprawiać zbyt długiej kąpieli, bo gdy tylko weszła do środka, zaczęła się rozbierać i już po chwili była w kabinie. Puściła wodę i zerknęła na niego przez ramię, czekając. Uśmiechnęła się łagodniej, zachęcająco.
Privat zdjął z siebie ubrania i mało elegancko rzucił je na podłogę. Jednak nawet o tym nie pomyślał i od razu wszedł pod prysznic. Woda była już ciepła. Kiedy zaczęła obmywać jego skórę, Prasert cicho jęknął z przyjemności. Wcześniej podchodził z małym entuzjazmem do kąpieli, ale kiedy już znalazł się pod parującym, ciepłym strumieniem, doszedł do wniosku, że tak właściwie wcale nie chce wychodzić. Gdyby tylko miał siłę w nogach, żeby stać tak długo, mógłby spędzić tutaj noc. Rosjanka odwróciła się do niego przodem i wypuściła nieco żelu na dłonie. Rozmydliła, tworząc pianę i za moment zaczęła go myć.
- Dobrze, że nie ma wanny. Nie wyszlibyśmy z niej do łóżka - zażartował, obejmując ją. Poczuł jej piersi na swojej klatce piersiowej. Zapomniał, co chciał powiedzieć i zamilkł. To było naprawdę miłe uczucie. Przesunął się do przodu, gdyż strumień padał mu na twarz. Po chwili docisnął Morozow do ściany i mocno pocałował.
Nina mruknęła, bowiem zderzyła się z chłodem i gorącem, jednak nie odepchnęła go od siebie. Uśmiechnęła się, ale kontynuowała pocałunek. Trwali w nim chwilę. Morozow ułożyła mu dłonie na karku, głaszcząc go. Wyraźnie nie przeszkadzało jej, że mieliby tu zostać odrobinę dłużej.
Prasert całował ją jeszcze chwilę, po czym odsunął się, ale tylko na kilka centymetrów. Uśmiechnął się do niej przepraszająco. Jego oczy były nieco przekrwione ze zmęczenia. Zaczęły go również piec. Mrugał, ale to niezbyt pomagało.
- Jutro rano, jak się porządnie wyśpimy… - Prasert zawiesił głos. - Teraz jestem stanowczo zbyt zmęczony - westchnął. Wyprostował się i przeciągnął. Położył dłonie Niny na swojej klatce piersiowej, żeby kontynuowała to, co jej przerwał.
- Mhmmm… Też jestem zmęczona - powiedziała i wróciła do mycia go. Tym razem była dużo bardziej dokładna niż wcześniej, może dlatego, że tym razem nie spieszyli się do niczego. Kiedy umyła jego, dopiero zabrała się za siebie. To trwało kilka minut. Wreszcie oboje byli czyści, a woda zniosła i zmyła z nich pianę, pył, pot i znój całego tego dnia. Wkrótce mogli wyjść. Czyści, ale teraz oboje wyraźnie czuli dużo większe zmęczenie, niż wcześniej. Blondynka wyszła pierwsza. Zaczęła się wycierać i założyła czarną, półprzezroczysta, prostą koszulę. Pod nią ubrała dół od bielizny. Za chwilę była gotowa, by iść spać. Zerknęła na niego, czekając aż i on się wytrze i coś na siebie założy. Ziewnęła, zasłaniając dłonią usta.
- Te ubrania zrobią się zaraz sztywne - spojrzał na brudną koszulkę. Spodenki były w zaskakująco dobrym stanie. Założył je na bokserki. - Pójdę półnagi - zdecydował, korzystając z dezodorantu. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. - Wyglądam jak trup. Muszę mieć naprawdę cudowną osobowość, skoro jeszcze mnie nie rzuciłaś - zażartował, patrząc na swoje przekrwione oczy.
Chyba kilka dni niekończącego się stresu, wysiłku i picia złożyły się na kupę. Był też blady jak ściana i miał głębokie cienie pod oczami. Wyjął z kubka swoją szczoteczkę i zaczął myć zęby. Od razu poczuł się nieco bardziej świeżo, choć nie miał siły zrobić tego tak dokładnie, jak zazwyczaj. Wnet wyszedł na korytarz.
- Ty musisz iść pierwsza, masz latarkę. A przynajmniej obok mnie. Nie ma mowy, żebym spacerował po tej rzeźni w kompletnych ciemnościach. To, że nie ma już księgi nie oznacza, że duchy opuściły posesję - powiedział z pewnym smutkiem.
- Mam nadzieję, że opuściły. Nie mam ochoty, by oglądały nagą klatę mojego chłopaka - zażartowała, ale wedle jego zalecenia, Nina poszła przodem. W świetle latarki, Prasert mógł dostrzec jej figurę zarysowaną w koszuli i nakreśloną otoczką z poświaty blasku. Szła poruszając lekko biodrami, co chyba miała w nawyku, jak wiele kobiet, choć nie wszystkie.
- Jutro rano to miejsce będzie już bezpieczne - obiecała mu, kiedy dochodzili do ich sypialni. Nina weszła przodem. Zgasiła latarkę i podeszła do stolika. Położyła wszystkie ubrania na blacie, a następnie wzięła telefon i ruszyła w jego słabym świetle do łóżka.
- Cudownie - Prasert odpowiedział, patrząc na jej kuszące ciało.
Położył się obok Niny i naciągnął na nich kołdrę. Przytulił się do niej od tyłu.
- Ładnie pachniesz - mruknął, wyczuwając woń płynu, którym obydwoje się myli. Pocałował ją w szyję. - Bardzo ładnie.
- Mm, tak jak i ty - odpowiedziała kobieta i przytuliła się do niego, układając przy nim wygodnie.
Zamknął oczy. Poczuł, że momentalnie jego świadomość zaczęła się zacierać. Przynajmniej materace były w tym domu niezwykle wygodne.
- Sunan kupiła nowe? Chyba nie śpimy na stuletnich sprężynach… - mruknął. Nina mogła domyślić się, o czym mówił, choć Prasert na to nie liczył. Po kilku sekundach zresztą zapomniał, że w ogóle się odezwał. Zasnął.
- Nie wiem… - było jedynym co dosłyszał przed snem. Ciemność go otuliła. Co więcej, tym razem była łaskawa i nie napastowała go snami, wizjami, ani odwiedzinami… spal leczniczym, regeneracyjnym snem.
 
Ombrose jest offline