Zbliżające się zagrożenie zjednoczyło wieśniaków we wspólnych działaniach. Nikt nie uciekał, nie krzewił wątpliwości. Wszyscy postanowili trzymać się razem. Na pewno pomógł widok wysuwających się na przód kolumny bohaterów. W końcu mieli oni za zadanie ochraniać karawanę a wszystko na to wskazywało, że mają zamiar się z tego obowiązku wywiązać. Na widok rycerza w pełnej zbroi na dzielnym rumaku kilku co odważniejszych chłopów wystąpiło z szeregu. Tak jak szlachcic z dalekich stron mieli zamiar bronić swoich rodzin i nędznego dobytku. Pozostali bohaterowie również szykowali się do starcia, raczej nie wierząc w możliwość pokojowego spotkania z czwórką ogrów.
A wspomniane humanoidy wkrótce pojawiły się na horyzoncie. Niemal trzymetrowej wysokości zwały mięśni szaroburej barwy nosiły na sobie o dziwo w miarę pasujące do siebie kolorystyką szmaty. Zatrzymały się one na widok karawany tak ze dwie długości strzału z łuku od ludzkiej zbieraniny i zaczęli między sobą dyskutować. Musiały te ogry mieć kiedy styczność z ludźmi, bo po krótkiej naradzie między sobą wystąpił największy z nich i trzymając wysoko w łapie coś co miało chyba przypominać białą flagę, a mieniło się jedynie wszystkimi odcieniami flegmy, ruszył do przodu. Z daleka już ryknął w zniekształconym staroświatowym.
- Ludzie nie zabijać Gluka. Gluk chcieć pogadać. - czym wywołał nie małe poruszenie w szeregach wieśniaków. Pomysł dogadania się z niedoszłymi agresorami nie wydawał się już tak odległy.
Z bliska ogr zdawał się być jeszcze większy i szpetniejszy. Szarobure ciało pokryte krótką szczeciną tu i ówdzie znaczył nierówne blizny. Wielkie brzuszysko osłaniały prymitywnie połączone różnorakie płytki i metalowi części innych pancerzy. Za broń służyła mu wielka dwuręczna maczuga. Stwór bacznie rozglądał się po otaczających go ludziach głodnym wzrokiem.
Nie czekając na propozycje ogra z tłumu wystąpił nieznacznie Ernst.
- Szukacie może pracy? - spytał głośno. - Bo my poszukujemy dzielnych wojowników, którym niestraszne są jakiekolwiek niebezpieczeństwa. -
Stwór przez chwilę się zastanawiał po czym odrzekł ze szczerbatym uśmiechem.
- Gluk i chłopaki pracować dla pan. My być dobre wojowniki. Ale my chcieć paru różowych w zapłata. Nic nie jeść od samego rana. - Po ostatnim zdaniu wskazał na grupę wieśniaków za plecami maga. Wyglądało na to, że łatwo się nie dogadają z pozbawionymi skrupułów stworami.