Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2019, 07:34   #95
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Woods pożegnał się z nowymi znajomymi i zapewnił, że jeszcze zajrzy do tego lokalu. Na przykład jutro koło trzeciej. Po wszystkim przespacerował się jeszcze wzdłuż portu, chcąc jak najlepiej poznać okolicę, a następnie skierował się do hotelu, gdzie w swoim pokoju został do nocy.

Następnego dnia zaserwował sobie kolejny spacer, wybierając jednak inną trasę od poprzedniej. Szedł niezbyt spiesznie, często rozglądał się na boki, lecz z równym zaangażowaniem co port, podziwiał też budynki stojące naprzeciw. Przysiadł też w jakiejś knajpce na piwo, a wreszcie skierował się do umówionego na kolejne "spotkanie" lokalu.

Znów przyszedł pierwszy, znów zamówił kawę i zapalił papierosa, i znów nie zostawił pudełka zapałek na stoliku. Nadal nie miał niczego do zameldowania, a z tego co planował zrobić, nie zamierzał się spowiadać. Prócz dumy kierowała nim w tym przypadku zimna kalkulacja. Posunięcie było dość ryzykowne i jeśli źle to rozegra, skończy się to zapewne w najgorszy sposób, a wówczas najlepiej będzie jeśli śledczy nie dowiedzą się, że w jakimś lokalu spotkał się z Belgijką i Szwajcarem na pogaduchy.

Po opuszczeniu Zur Oldenburger Grenze skierował swoje kroki na dworzec, gdzie zamierzał znów spotkać znajomych z poprzedniego dnia. Oczywiście ucieszył się na ich widok, od razu postawił obu kolejkę i podjął nowe tematy tym samym wesołym tonem co wczoraj. W rzeczywistości wyczekiwał jednak dogodnego momentu, by zaatakować, a ten zdarzył się po jakiejś godzinie, gdy Eric udał się do baru po kolejne piwa. Woods, udając że jest już lekko podchmielony, powiadomił Eugene'a o konieczności skorzystania z toalety, choć użył o wiele prymitywniejszych i wulgarnych określeń, co wywołało salwę śmiechu obu starszych panów.

Wstał od stolika i nieco chwiejnym krokiem ruszył do pokoiku dla dżentelmenów. Przechodząc koło baru poklepał przyjaźnie, czekającego na napełnienie kufli, Erica po plecach. Nachylił się też do niego i szepnął, tak by tylko młodzian mógł usłyszeć:

- Chyba będę mógł pomóc twoim bliskim - rzucił całkowicie trzeźwym tonem. - Chcesz wiedzieć więcej, przyjdź o dwudziestej do Alter Palast przy Bismarckstrasse - podał nazwę lokalu, który zapamiętał ze swoich przechadzek jako miejsce dobre na spotkanie trójki agentów. - I ani słowa Eugene'owi, nie chcę go w to mieszać - bez słowa wyjaśnienia udał się do toalety.

Gdy z niej wyszedł znów był wesołym, lekko pijanym Fabio Scharem, który wkrótce pożegnał się z dwójką Alzatczyków i wyszedł. Postanowił coś zjeść, a potem z wolna zaczął się kierować na Bismarckstrasse, układając sobie w głowie co powie Ericowi.

Zacznie od przeprosin za tą całą konspirację, ale chciał by to co powie zostało tylko między nimi dwoma. Zapewni też, że bardzo polubił młodzieńca i dlatego chciałby mu pomóc. Zamierzał go postraszyć wizją wznowienia działań wojennych, podczas których Alzacja, bez względu na to która strona zaatakuje, stanie się terytorium przyfrontowym, a być może nawet front się przez nią przetoczy niczym ciężki walec, niszcząc wszystko na swojej drodze. Kilka zasłyszanych, bardzo obrazowych historyjek z poprzedniej wojny powinno wywrzeć odpowiedni efekt. Oczywiście nie omieszka zaznaczyć, że armia niemiecka nie jest bandą barbarzyńców, tak po prostu zachowują się wszystkie wojska świata. A kto wie jaki będzie stosunek francuskiej do ludzi, którzy dwadzieścia lat wcześniej byli obywatelami niemieckimi?

Po odmalowaniu pesymistycznej wizję przyszłości, Woods wreszcie podsunąłby rozwiązanie. Jego firma mogłaby zapewnić jego żonie i dziecku miejsce zamieszkania z dala od granicy, a także transport do tegoż. Gdyby chciał, zapewne udałoby się nawet zorganizować ich przejazd do Niemiec przez Belgię, albo Szwajcarię, choć to ostatnie z serca odradza, bo mogłoby spowodować serię niewygodnych pytań ze strony organów ścigania. Lepiej poczekać z tym do końca wojny.

A wszystko za spełnienie jednej, drobnej prośby, na razie niewypowiedzianej...
 
Col Frost jest offline