Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2019, 08:47   #28
Gerwazy
 
Reputacja: 1 Gerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputacjęGerwazy ma wspaniałą reputację
*** Dieter ***

- Do Entesanga! - odkrzyknął pierwszy.
- By ratował bidulę! - dodał drugi.

Gdy Dieter do nich podbiegł, poznał ranną dziewczynę. Była to Brit Stoltenberg, młoda, miejscowa, ślicznotka, z którą miał okazję rozmawiać jeszcze przedwczoraj. Dziewczyna miała odsłoniętą szyję, a na niej widoczne były dwie niewielkie ranki.

- Dacie radę ją donieść czy wam pomóc? Jak trzeba to ruszę przodem powiadomić medyka. - bez wahania zaoferował swoją pomoc. W końcu szkoda by było takiej ślicznotki.

- Doniesiemy! Leć po medyka - usłyszał w odpowiedzi.

Tak też Dieter zrobił. Wtedy też poznał pierwszy raz miejscowego doktora. Gdy wnieśli dziewczynę, doktor wszystkich wyprosił. Była tam dobre kilkanaście minut, w czasie których na zewnątrz zaczęli się już zbierać ludzie z cepami, widłami i innymi narzędziami ogrodniczymi. Wśród tłumu dało się słyszeć już opinie, iż trzeba przygotować stos, że dla dziewczyny nie ma już ratunku, że nie ma już odwrotu. Wołali też, że trzeba znaleźć tego potwora niż złapie on pozostałych. Histeria wzmacniała się z każdą minutą, aż doktor otworzył drzwi i pozwolił wejść trójce, która przyprowadziła dziewczynę, wejść. Brit była już przytomna, ale wciąż mocno osłabiona. Doktor stwierdził, że rany ominęły tętnice o jakiś centymetr i nie są główną przyczyną stanu dziewczyny. Uważał, że młódka straciła przytomność przez uderzenie w tył głowy, gdzie tuż za prawym uchem, miała wielkiego guza.

- No panowie, to tyle jeśli chodzi o waszego krwiopijcę. Teraz idźcie na zewnątrz tłumaczyć ludziom, że szczapy i podpałka już niepotrzebne. Rzeknijcie ino, gdzie żeście dziewkę znaleźli?- zapytał zainteresowany sprawą Dieter.
Mężczyźni opisali miejsce znalezienia Soltenberg, a sami wyszli na zewnątrz przekazując słowa doktora. I choć udało im się stłumić temat samej Brit do tego, by tylko była bacznie obserwowana, to na to wszystko włączył się Trottel. I mimo, że wcześniej szukał ludzi do polowania na wilkołaki, teraz chcąc wykorzystać sytuację przemianował owo polowanie na 'polowanie na wampiry'. I to potwór, i to, pewnie uznał, a ogólne zamieszanie, histeria, a przez to i wzmożona agresja, spowodowały, iż unał że warto to wszystko wykorzystać i pozbyć się problemu, nękającego według niego, miasteczko. Wieczorem ludzie mieli się tu zebrać i wyruszyć by polować na złe stwory.

I w taki oto sposób z niewielkiego nieporozumienia wynikły wielkie łowy na potwory. Dieterowi aż śmiać się chciało z głupoty i naiwności wieśniaków. Chociaż musiał przyznać, że kapitan Trottel sprytnie wykorzystał sytuację. Ciekawe tylko czy nadal zapłaci tyleż koron ile przyobiecał w ogłoszeniu, oczywiście jeśli “potwora” udało by się żywcem złapać. Mężczyzna miał zamiar wybrać się na polowanie, oczywiście o ile pracodawca mu pozwoli. Zresztą jak pół wsi ruszy do lasu, to i w karczmie tylko przeciąg będzie urzędował.

Tymczasem ruszył w stronę opisanego przez tragarzy miejsca. Uderzenie pałą w łeb charakterystyczne jest raczej dla jakiego zbója niż potwora. Młodzieniec był ciekaw czy uda mu się znaleźć jakieś ślady.

*** Galden ***

Całą sytuację z drugiego brzegu rzeki obserwował Galden. Zmierzał właśnie spod Żeglarza w kierunku warsztatu, gdy wydarzyła się cała scena. Mruczał pod nosem skubiąc wąsa i starając się zrozumieć, o co chodzi. Zrozumiał tyle, że ludzie chcą zabić jakiegoś wampira. Kolejna doczesna plotka, jak podsumowałby to Pabo - mruknął do siebie. Ale nie mając nic innego do roboty, postanowił wieczorem zobaczyć, co się wydarzy.
 
Gerwazy jest offline