Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2019, 23:03   #50
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Zevran i Kaelon ruszyli w stronę portu. Nie zwracali na siebie szczególnej uwagi, ale nie zachowywali się też jak zbiedzy. Ot, przypadkowi ludzie.
Piwny Rycerz wziął ze sobą kluczową dla całej misji szkatułkę, ale zdawał sobie sprawę z tego, że piraci od razu by ją rozpoznali. Połknięcie przedmiotu jest najlepszą formą jego ukrycia, ale mimo iż z uwagi rozmiary szkatułki Zevran nie mógł tego zrobić, to i tak znalazła się ona w jego brzuchu... To iluzja Tanyra, która zmieniła wygląd rycerza w kupca o dość dużym obwodzie w pasie, odegrała tu kluczową rolę. Dzięki niej Zevran trzymał przemycany przedmiot przyciśnięty do swojego własnego brzucha i klaty, a wyglądało to tak jakby opasły kupiec po prostu trzymał się za swój bandzioch. Szkatułki nie było widać.
Wraz z przemienionym w młodzieńca elfem, ustalili kim są i co robili w Amaraziliji. Krótka ale wiarygodna historia, aby w razie zatrzymania i pytań być przygotowanym.

Pośród innych statków w porcie, dość szybko zobaczyli Marię Osete i marynarzy Cabrery krzątających się wokoło, rozładowujących towary i ogólnie pracujących w pocie czoła. Piratów jednak jakoś nie było widać, a już na pewno nie w ilości opisanej przez pryszczatego młodzieńca. Ot kilkunastu ludzi, niekoniecznie nawet pochodzących z Mielizny, siedziało przed trapem prowadzącym na ich statek.

Zgodnie z planem Zevran i Kaelon szli dalej. Gdy minęli ostatnie sklepy, oczom ich ukazał się niemały tłumek piratów, którzy w dość przemyślany sposób usadowili się za ostatnimi budynkami, za skrzyniami, workami i innymi towarami i ogólnie gdzie tylko się dało, a tych najmniej podejrzanych oddelegowali do pilnowania samego wejścia na pokład Marii. Cóż to byłaby za zasadzka, gdyby wszyscy oni stali na widoku?... Dwustu ich raczej nie było, ale stu można by się doliczyć. Niektórych nawet rozpoznali. Choćby piękną blondynkę, która w otoczeniu kilku swoich kolegów trzymała syna Cabrery jako zakładnika - Brodie siedział na krześle, elegancko w cieniu, a panna siedziała mu na kolanach i razem zajadali owoce. Chłopak wydawał się dobrze bawić i zupełnie nie przejmować się tym, że kobieta nieustannie trzyma w dłoni sztylet, którym niewinnie kroiła tylko owoce.

Oczywiście Zevran i Kaelon mijali wszystkich z obojętnością. Nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy wśród piratów zabrzmiały głosy oznajmiające stan gotowości bojowej.


* * *


Tanyr, Sher i Novio zostali w tyle. Towarzyszyli im Kealon i trzymający szkatułkę Zevran, ale ci dwaj byli tam tylko iluzją. Cała piątka, powoli i bez przekonania szła w stronę portu, trzymając się prowadzącej tam alei. W sumie na widoku, ale bez specjalnego wystawiania się na pokaz - tak w sam raz.

Czarodziej i Khajiit nie widzieli tych dwustu piratów, o których była mowa. Właściwie w ogóle nie było widać żadnych piratów. Owszem, ludzi w porcie i przy statkach nie brakowało, ale mogli pochodzić z dowolnej innej załogi.

Trzymając się jednak planu, trzymali się w miarę na widoku, obserwując postępy swych kolegów daleko na przedzie. Brzuchaty kupiec i jego służący, bez przeszkód doszli pod wejście na pokład i tam dopiero zmuszeni byli się zatrzymać. Przy wejściu krzątało się kilku ludzi, którzy dość żwawo zainteresowali się nowo przybyłymi - przyglądając im się, wstając lub odwracając się w ich stronę. Piwny rycerz i elf musieli sobie jednak poradzić sami.


* * *


Zevran i Kealon dobrze wiedzieli co się święci, ale nie mogli nic z tą wiedzą zrobić - musieli zachować swoją przykrywkę i postarać się wejść na pokład ze szkatułką. Słyszeli jak piraci podnieśli alarm gdy ich dostrzegli, ale musieli zachować się wobec tego obojętnie.
- Stać! Nie ruszać się! - powiedział stanowczo mężczyzna w żółtej chuście, na tyle głośno aby słyszano go w panującym dookoła gwarze.
- Moja grupa, idziemy pod osłoną budynków! Obstawa Carmen i wejścia zostaje! - padły rozkazy. - Niech podejdą! Nie patrzcie na nich! Skupcie się... na tych dwóch tutaj! - polecił.
"Dostrzegli ich", tam, w głębi Trzymizi.
W ten oto sposób, krzątający się przy trapie Marii ludzie udawali że zainteresowali się Zevranem i Kaelonem. Kto tu odwracał uwagę od kogo? Udawanie jednak mogło się szybko przerodzić w prawdziwą kontrolę, prowadzącą nawet do przeszukiwania.

Obecność Amisa na pokładzie, oraz stojącego obok niego marynarza z czerwonymi kropkami na twarzy, świadczyły że ustalony przez nich plan wejścia pod przykrywką iluzji został przekazany bez trudu.
- Ahoj kapitanie Cabrera! Można wejść na pokład!? - krzyknął Zevran, starając się mówić nieco niżej, aby brzmieć inaczej niż zwykle.
- A witam witam! Zapraszam oczywiście! - odpowiedział zaraz Amis.

Mając pozwolenie kapitana, ruszyli przed siebie i nic nie mogło ich zatrzymać. Nawet ten pirat, który stał bezpośrednio przy trapie, sam z siebie ustąpił im z drogi. Wszystko wyglądało tak normalnie, że nikt nie podejrzewał iluzji - zwłaszcza że oczekiwane cele pojawiły się w zasięgu wzroku, zupełnie gdzie indziej.
Zevran i Kealon weszli na pokład, wnosząc ze sobą szkatułkę. Oczywiście od razu odczuli wielką ulgę i mogli już na spokojnie porozmawiać z Amisem.


* * *


Tanyr i Sher widzieli, że reszta drużyny jakoś wybrnęła z trudnej sytuacji i weszli na pokład. Mieli szczęście, czy talent, że im się to udało?
Jednak pilnujących wejścia było najwyżej tuzin. Nie widać było ani domniemanych dwustu piratów, ani syna Cabrery wziętego na zakładnika... Przynajmniej fortel się udał i przesyłka trafiła na statek.
- Przeszli... Co teraz? Ruszamy na północ? Nie będziemy odwracać ich uwagi przez parę godzin - zagadał Sher.
Tanyr wiedział, że jego iluzja nie utrzyma się tak długo, zaś do wypłynięcia istotnie mieli jeszcze sporo czasu.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 27-07-2019 o 16:05.
Mekow jest offline