Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2019, 10:14   #203
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Joe potrząsnął wściekle głową, niczym jakiś pies. Podobnie jak one, i on rozchlapał dookoła wodę tym zabiegiem. Co z uwagi na wciąż tryskające zraszacze na niewiele się zdało. Jednak nie wody Joe pragnął się pozbyć, a koszmarnych omamów. Co tu się działo?

Nie rozumiał tego. Nie był nawet pewien, czy chce rozumieć.

Obrócił się na pięcie i podążył trasą jaką wydawało się, że Leila próbuje go poprowadzić. Nie wiedział gdzie był, dawno stracił orientację, niby wszystko było jak powinno, a jednak nic się nie zgadzało w tym dziwnym miejscu...

Wody przybywało w niezwykłym tempie. Do tego brnął pod wciąż nasilający się nurt. Jakby coś umyślnie chciało go spowolnić. Jakby jakaś świadomość z nim walczyła.
Joe czuł jak jego mięśnie z trudem przeciwstawiają się wodzie, rozchlapując, sięgającą mu obecnie do kolan, mroźną toń. Poruszał się równymi, silnymi krokami. Tak, by najlepiej przedrzeć się przez wodę i przeciwstawić nadal tryskającym spryskiwaczom.
Większość lamp przestała działać. Kilka skrzyło iskrami, wywołanymi na skutek jakiegoś spięcia. Kilka mrugało jeszcze, jakby tylko z przekory. Większość była jednak martwa, pogrążając szpital w ciemnościach.
Coś z tyłu, w mroku uderzyło o ścianę. Usłyszał głośny łomot. Potem donośny zwierzęcy warkot. To jego przeciwnik odnalazł jego trop.
Plusk rozchlapywanej z ogromną siłą wody zmroził Joe krew w żyłach. Obejrzał się za siebie, lecz nie był w stanie wiele dostrzec. Mrok i gęste opady z zraszaczy skrywały jakąś dużą czarną sylwetkę, rozpierającą wodę na boki z niesamowitą siłą, powodując dwa wodne pióropusze uderzające twardo o ściany korytarza.
Joe przyśpieszył. - Musi umknąć! - Potwór był jeszcze daleko. Lecz zbliżał się szybko. Gdzie uciekać?!
Joe parł na przód. By spowolnić przeciwnika, przesuwał stojące na korytarzu wózki i łóżka na środek przejścia.
Nie trwało długo, gdy usłyszał pierwsze uderzenie o pozostawioną przeszkodę. - Cholera, był już tak blisko?
Joe obejrzał się za siebie. Zobaczył tylko wyrzucony w powietrze powyginani stelaż łóżka i masę rozchlapanej wody. - Kurwa! - wrzasnął i spróbował jeszcze przyśpieszyć. Nie udało się. Prąd wody był za silny. Czuł jak grzęźnie, mimo ogromnego wysiłku, nie był w stanie poruszać się szybciej.

Skręcił za zakręt, poślizgnął się i wyłożył jak długi. Woda wdarła mu się do nosa i ust. Wstał niezwłocznie, prychając i plując. I... zdębiał.
Korytarz kończył się jakieś 3 metry dalej. Na jego końcu były schodki prowadzące do ciężkich drzwi, nad którymi wisiał napis "Zbrojownia - nieupoważnionym wstęp surowo wzbroniony". Lampa alarmowa kręciła się nad drzwiami, rzucając wściekle czerwone światło dookoła.
Kolejny trzask przebijanej blokady zza pleców spowodował, że Joe poderwał się na nogi i rzucił do przodu.
Dopadł schodków gdy zza rogu wypadło goniące go monstrum. Potworny ryk wstrząsnął powałą.
Joe rozpaczliwie pognał po schodkach. Poślizgnął się i prawie by upadł, lecz w ostatniej chwili pochwycił się poręczy i bardziej siłą woli niż mięśni, rzucił się wyżej.
Z całego rozpędu wskoczył w uchylone drzwi. Coś od tyłu szarpnęło nim, rozdzierając ubranie i znacząc plecy krwawymi szramami. Joe zawył, lecz przecisnął się przez szparę w drzwiach.

Wewnątrz, natychmiast naparł na drzwi by je zamknąć. Usłyszał pazury drapiące o metal. Monstrum nacisnęło swym ciężarem. Joe stęknął. Wiedział, że jeśli przepuści stwora, umrze. Boleśnie i żałośnie. Musiał zamknąć te drzwi.
Przez długie sekundy Joe przeciwstawiał siłę swych mięśni stworowi. Przegrywał.
Lecz stwór był niecierpliwy. Czuł krew. Odsunął się na kilkadziesiąt cali od drzwi by uderzyć na nie z całej siły. Joe stęknął. Utrzymał jednak wrota.
Stwór odstąpił ponownie. Joe wykorzystał tę chwilę i zatrzasnął drzwi, blokując zamek.

- Powinny wytrzymać - ocenił.
Dopiero teraz odetchnął i rozejrzał się dookoła.
Jak daleko spojrzeć ciągnęły się regały uginające się od różnej broni i amunicji. Joe aż zaniemówił.
Skąd w szpitalu taka ilość broni?
Uśmiechnął się. Czuł się, jakby dziś była wigilia, Wielkanoc i urodziny na raz!

Dla bezpieczeństwa , przeciągnął i przewalił kilka regałów, blokując dodatkowo drzwi.

Potem dopadł do sprzętu i natychmiast zaczął się dozbrajać.
Pancerz, hełm. Taktyczna uprząż. Ciężkie wojskowe buty. Taktyczne noże w pochwach na łydkach i przy pasie.
Super szybkie pistolety maszynowe w każdą dłoń. Celowniki laserowe. Ciężkie pociski z mikro ładunkiem wybuchowym. zapasowe magazynki. Dużo magazynków!
Znalazł nawet dwa miecze, które mógł przytroczyć do pleców.
Z wrednym uśmiechem obrócił się w stronę drzwi. Stwór nadal w nie tłukł. Było widać, jak pancerna blacha powoli wgina się do środka. Tynk dookoła futryny był popękany i miejscami odpadał. Górne zawiasy wychodziły już ze ściany.
Czarne pazury pojawiały się raz za razem w powstałych prześwitach.
 
Ehran jest offline