Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2019, 00:19   #117
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 28 - To tylko kolega z wojska

2054.09.19 - ranek, sb; pogodnie; gorąc; Sioux Falls, mieszkanie Betty



Poranek okazał się być dla odmiany pogodny i gorący. Słoneczko za oknami ładnie świeciło jakby od wieków w okolicy nie padał żaden śnieg, grad czy choćby deszcz. Znów było gorąco i sucho mimo wczesnej pory. A przecież w środku dnia powinno być jeszcze goręcej. Ale w mieszkaniu Betty i tak od rana było gorąco. Chociaż z całkiem innego powodu. W końcu wszystkie domowniczki wiedziały dlaczego. Lamia miała randkę! Znaczy ten… jechała na lody z kolegą z wojska… Nie wiadomo dlaczego ale chyba wszystkie domowniczki to strasznie bawiło. Ale też czuła od nich solidną dawkę solidnego wsparcia czy wręcz kibicowania. Jakby to ich kumpela, przyjaciółka czy siostra jechała na swoją pierwszą randkę z nowym chłopakiem. A jeszcze tyle było do zrobienia! Właściwie to od wczoraj było ciągle coś do zrobienia…

---


Wczoraj, w podziemiach starego kina, gdy został tylko damski skład imprezy miały czas sobie jeszcze raz pogadać i poprzeżywać właśnie zakończoną przygodę. Nawet już mniej ważne było kto tu jest stroną dominującą a kto dominowaną. Cała czwórka bawiła się świetnie. Betty zaś była wręcz zachwycona i nowym miejscem, i nowymi koleżankami, no i rolą swoją Księżniczki. - Oh, Księżniczko, byłaś cudowna! Zarządzałaś tam jak prawdziwa Księżniczka! - kasztanowłosa okularnica nie ukrywała, że jest wręcz dumna ze swojej faworyty więc widocznie udało jej się spełnić oczekiwania swojej królowej.

Jeszcze mogły sobie pogadać w drodze powrotnej do gabinetu Olgi gdzie gospodyni już zbyt wiele czasu nie miała bo wieczór się zaczynał na całego. A wraz z wieczorem zaczynały się klubowe godziny szczytu. - Ale zapraszam na następne wizyty. A przy weekendach zwykle te pomieszczenia na dole są pełne gości więc gdybyście miały ochotę skorzystać to też zapraszamy, po bardzo przystępnej cenie. No a jak uprzedzicie, że będziecie może uda mi się przygotować tą leniwą szmatę by znów nas obsługiwała. - Olga również wydawała się być rozleniwiona i uszczęśliwiona tą wizytą więc zapraszała na kolejne. No ale w końcu musiały się rozstać gdy szefowa ochrony znów była potrzebna była stać na straży prawa i porządku swojego zamku.

---


Po wizycie w starym kinie, jako, że wieczór był jeszcze całkiem młody postanowiły pojechać do “Honolulu”. Tym razem aby zamówić pokoje na niedzielę. Z tym okazało się, że jak się ma odpowiednio dużo talonów to nie ma żadnych problemów. Można było przebierać w piętrach i pokojach. W końcu większość głównego budynku tego klubu to był dawny hotel więc pokoi było mnóstwo. Co więcej, jako, że był wieczór i to piątkowy a więc już weekendowy to spotkały Sonię.

- O! Cześć! - rudowłosa kelnerka była tak zaskoczona jak ucieszona gdy napatoczyła się przy barze na Lamię. Przy okazji Betty i ona się poznały nawzajem. I gdy Sonia się dowiedziała po co przyszły sama zadeklarowała się zaprowadzić ich do pokojów. Miały przy okazji możliwość aby pogadać po drodze. Okazało się, że rudowłosa przewodniczka o zgrabnych kształtach to całkiem dobry pomysł. Poza tym, że była całkiem przyjemna dla oka to jeszcze po prostu poprowadziła ich do tego czy tamtego pokoju bo rzeczywiście hotel był jak za dawnych, amerykańskich czasów. Czyli spory. I klatki schodowe, piętra, korytarze, drzwi, pokoje no naprawdę można było sporo szukać tego co potrzeba albo i zabłądzić. No a tak Sonia ich poprowadziła więc dwójce gości zostało tylko wybierać który pokój na tak a który na nie.

Jak tłumaczyła rudowłosa kelnerka pokazywała im te co były wolne no i z tych większych jak na tyle osób a do tego jeszcze te podwójne, połączone wspólnymi drzwiami. Zwiedziły tak ze cztery zestawy takich podwójnych pokoi na trzech piętrach. Mniej więcej było to samo w każdym. Po dwa podwójne łóżka, mała toaleta z kabiną prysznicową która częściowo działała. Czyli na niższych piętrach elektryczne pompy zamontowane w piwnicach miały jeszcze na tyle mocy aby puścić cienki strumień wody w kranie albo głowicy prysznica. Chociaż jak ostrzegła Sonia, zwłaszcza wieczorami, zawsze tej wody było za mało. Więc realne było mniej więcej prysznic na jeden, może dwa razy. Dla reszty zostawała klasyczna miska z wodą. Można było jeszcze zamówić balię z wodą ale to trzeba było zejść do piwnic gdzie nawet sauna była jeśli ktoś by chciał. Więc Sonia w roli przewodniczki i gospodyni okazała się darem z niebios i dzięki niej uwinęły się chyba w niecałą godzinę z wybraniem i zamówieniem tych pokojów.

- A coś jeszcze byście chciały na ten niedzielny wieczór? Przygotować coś? - zapytała rudowłosa gdy już pokój był wybrany a ona zapisała coś w swoim notesiku i gotowa była jeszcze coś zapisać gdyby było trzeba.

---


Dlatego gdy wróciły z “Honolulu” do domu to była już ciemna noc i późny wieczór zaczynał przechodzić w czarną noc. W mieszkaniu zastały jeszcze Amelię na chodzie. Ale blondynka chodziła spać raczej wcześniej niż później więc chyba tylko czekała na nie aby upewnić się, że wrócą, i wrócą całe. Gdy się upewniła, pogadały chwilę jak było u Olgi ale dziewczyna z grubym opatrunkiem na połowie twarzy pożegnała się grzecznie i poszła do swojej sypialni.

Przy okazji okazało się, że do domu wróciła Madi ale gdy Lamia uchyliła drzwi do swojej sypialni okazało się, że masażystka śpi już w najlepsze. Za to na noc do Eve wróciła Di więc gdy szykowały się spać to właściwie zostały na nogach we dwie z Betty.

- Księżniczko a może oddamy tamtą sypialnie Madi a ty przeniesiesz się do mnie? Jeśli masz ochotę oczywiście. - Betty zaproponowała gdy się rozbierały i szykowały spać razem. Brzmiało jakby Królowa uznała swoją faworytę za Księżniczkę pełnej krwi na tyle by razem dzielić łoże i rządzić wspólnie królestwem.

---


No ale to też było wczoraj. A dzisiaj zaczęło się od wygodnej pobudki na jeszcze wygodniejszym, królewskim łożu, w królewskiej sypialni u królewskiego boku. A potem było śniadanie. A na śniadaniu wreszcie się spotkały w komplecie. Betty, Lamia, Amelia i Madi.

- No to jak było wczoraj? - Madi zagaiła podczas spotkania zerkając ciekawie na gospodynię i jej ulubienicę po czym wgryzła się w grzankę. Amelia też była ciekawa więcej detali niż zdążyły sobie przekazać wczoraj.

- Dziewczyny mówiły, że była jakaś nowa dziewczyna. Chyba kelnerka. Tak? - Amelia pospieszyła aby pochwalić się tym co zdołała wyłapać wczoraj wieczorem. Ale popatrzyła tak niepewnie, że pewnie nie chciałaby się o to kłócić.

- O. Nowa dziewczyna? Kelnerka? A jaka? Może znam. Znam tam trochę osób z obsługi. - ta wiadomość jednocześnie i zaskoczyła i jeszcze bardziej zaciekawiła masażystkę. Popatrzyła wyczekująco na dwie kobiety po drugiej stronie stołu.

---


No ale śniadanie też minęło. O tyle dobrze, że był weekend więc ani Betty ani Madi nie musiały się spieszyć do pracy więc można było zjeść na spokojnie. A po śniadaniu zaczął się ten cały ambaras. 11-sta o której miał przyjechać Steve zdawała się zbliżać wielkimi krokami. A tu tyle do zrobienia! Kąpiel, włosy, makijaż, malowanie, ubieranie, wybieranie ubrania… Akumulator!

- No dobrze Księżniczko już się tym nie kłopocz. Z dziewczynami po niego pojedziemy. - Betty uspokoiła Lamię i płynnie zarządziła resztą babińca więc nikt nie stawiał oporu. Potem jeszcze przyjechała Diane która i była ciekawa tej całej hecy z randką i znów się nudziła gdy Eve “ciągle siedzi przed laptopem”. Ale po cichu przekazała Lamii słowa od fotograf, że film na jutro będzie. Jeszcze miała tylko muzykę i efekty dźwiękowe dorobić. I parę poprawek. - Ah, i jeszcze to ci miałam przekazać bo normalnie ona na ten wieczór to aż nóżkami przebiera, przecieka i w ogóle… - Indianka machnęła ręką mówiąc obojętnie i trochę ironicznie o mękach oczekiwania i rozstania jakie tam u siebie przeżywała Eve. I zaraz potem niespodziewanie wpiła się ustami w usta Lamii w mokrym, głębokim pocałunku i tak na nią napierała aż Mazzi poczuła ścianę za plecami. - No właśnie coś takiego jeszcze jęczała aby ci przekazać. - wyszczerzyła się czarnowłosa gangerka puszczając wreszcie Lamię.

No a potem znów ten rwetes z przygotowaniami. Bo Lamia jechała “na lody” z Krótkim a dziewczyny szykowały tego grilla na dachu. Zwłaszcza jak do drzwi zapukała Val i okazało się, że przyniosła całą torbę kiełbas, żeberek i innych łakoci do pieczenia na grillu. - Wiesz Księżniczko, jakby coś wam nie poszło na mieście to tutaj wpadajcie śmiało. Jakbyś miała gdzieś siedzieć sama z nosem na kwintę to też się nie szczyp. Tutaj zawsze jest dla ciebie miejsce. - Betty pogłaskała ją po policzku dając jej znać, że nawet jeśli ma inne plany na tą sobotę to zawsze może tutaj wrócić w każdej chwili bez względu na to co się stanie. W mieszkaniu panował całkiem radosny chaos i rwetes zaczynając od kuchni gdzie dziewczyny szykowały te dania na grilla, po jakieś zakamarki mieszkania skąd okularnica wyciągała składane krzesła no i samego grilla aż po Lamię która chyba wreszcie znalazła sobie odpowiednią kreację. Ranek już zaczynał się kończyć i przechodzić w południe gdy z balkony doszedł ich przenikliwy gwizd który przykuł uwagę pewnie nie tylko dziewczyn w mieszkaniu ale i reszty ulicy. Diane.

- Przyjechał! - obwieściła zaglądając przez framugę do wnętrza mieszkania i szczerząc się petem ze złośliwej radochy. Przez moment wydawało się, że wszystkie kobiece kształty na moment zamarły a potem skierowały się na Lamię. A jeszcze chwilę potem Val, Madi i Amelia wyrwały na balkon aby zobaczyć co tylko się da przez co w przejściu na balkon zrobił się radosny, piszczący kocioł bo Di miała fanaberię im to maksymalnie utrudnić. I gdy w końcu ją przepchały na dole już Krótkiego nie widziały.

- Tym przyjechał. No kurde a jednak trep. - mruknęła Diane wydmuchując dym i wskazując petem na kanciastą, czarną, terenówkę jakiej nie było jeszcze z kwadrans temu. No ale już bez kierowcy.





No i jeszcze chwila nim usłyszały pukanie do drzwi. Trzy szybki, zdecydowane stuknięcia. Wszystkie głowy zwróciły się ku Betty i Lamii jakby zaraz miał wejść przez te drzwi św. Mikołaj z prezentami. Albo miało coś tam wybuchnąć. - Księżniczko, myślę, że to do ciebie. Czyń honory domu. - okularnica oddała pierwszeństwo swojej faworycie i zwróciła się do reszty dziewczyn. - A wy nie macie co do roboty? Mam wam znaleźć jakieś zajęcie? - zapytała zupełnie jak w szpitalu zbyt krnąbrnych pacjentów. Dziewczyny z oporami ale udały, że wracają swoich zajęć chociaż nawet mając je za plecami Lamia czuła jak zżera je babska ciekawość.

No i jeszcze ruch zamków, klamka no i drzwi stanęły otworem. A tam czekał na nią bukiet kwiatów. Jakieś takie małe, drobne jak jakieś dzikuny z pola. I świeże jakby najpóźniej rano ktoś je ściął. - A wiesz, rosną takie przy jednostce to tak pomyślałem, że wy laski na to lecicie to ten… No masz, to dla ciebie. - facet stojący w progu uśmiechnął się niezbyt mądrze ale z jakąś taką naturalnie rozbrajającą nonszalancją i wyciągnął ten kolorowy bukiet przed siebie aby jej go wręczyć.





No i ten facet… Stojąca w w progu kobieta widziała już go w zakurzonym i zabłoconym mundurze polowym z kompletnym, bojowym wyposażeniem. W hawajskiej koszuli w luźnych szortach i klapkach. I też w klapkach ale w różowej koszulce która kiedyś była biała i niebieskim szlafroku. I w ogóle bez niczego. No ale jednak ciemnozielony, galowy mundur pełnego kapitana, plakietka “MAYERS” nad prawą kieszenią, pagony z dwiema kapitańskimi belkami i czapka trzymana klasycznie pod pachą… Nawet dziewczyny co niby miały nie podglądać i znaleźć sobie zajęcie to chyba zamurowało na ten widok.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline