Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2019, 23:48   #29
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Kłamstwem by było, gdyby rzec, że Eugeniusza nie ścięła trwoga na wieść o jeźdźcach. Co prawda nie wyczuł od Heńka alkoholu, jednak nadal mężczyzna mógł bredzić. Mieszkowi za to uwierzył, zapominając przy tym, że rozkazał młodzieńcowi nie ruszać się z miejsca.

Jeźdźcy. Napad? Łupieżcy? Stary wielebny był świadkiem ogromnego kataklizmu, jaki zniszczył miasto, ale jeszcze nigdy nie przeżył najazdu grabieżców. Był świadom, z czym to się miało wiązać. Kradzież kosztowności i zapasów jedzenia oraz trzody, podpalenie chat, gwałty i mordy. Coś, o czym kiedyś pisał w Klasztorze Górskiego Płomienia, spisując kroniki splądrowanych wiosek w czasie wojny.

Panika zaczęła udzielać się i jemu. Bał się, oczywiście, że się bał. To była naturalna reakcja każdej żywej istoty. Jednak w chwilach trwogi Eugeniusz nawykł oddawać swój los w ręce Stwórcy. Gorliwie wierzył, że cokolwiek by się nie działo, jest to przewidziane w boskich planach. On został wybrany na pasterza tych owiec i był za nie odpowiedzialny. Wiedział, że kiedy przyjdzie moment, stanie w ich obronie a sił doda mu sam stwórca.

Wielebny szybko przeanalizował sytuację. Jeśli to byli grabieżcy, świątynia będzie ich pierwszym celem, ponieważ to tutaj trzymano kosztowności, a przynajmniej trzymano, zanim nie rozkradli je osadnicy. Choć świątynia była zbudowana na modłę małej twierdzy, jej stan pozostawał wiele do życzenia. Wrota nie odeprą najeźdźcy w nieskończoność, a w najgorszym wypadku ten mógł zwyczajnie podpalić strzechę razem ze wszystkimi zebranymi wiernymi.

Nie, siedzenie tutaj i czekanie na cud nie było rozwiązaniem. Oczywiście Eugeniusz wierzył w cuda, jednak był świadom tego, że Stwórca często oczekiwał, by ludzie sami sobie pomogli. Wszak obdarzył ich wolną wolą. I taka polityka najbardziej odpowiadała wielebnemu.

- Mówisz, że stal aż błyszczy? Wojna się już zakończyła, więc nie mogą to być wojska Sargonii, a zbójcy nie dbają o to, by ich rynsztunek błyszczał - odezwał się głośno wielebny, odzyskując trzeźwość osądu. - Mówże, kogo żeś widział, chłopcze. Czy to nie byli rycerze? Może panowie Remy przybyli ustalić porządek na dworze? - Eugeniusz rozmyślał na głos.

- Nie będę narażał nikogo z was, dlatego pójdę sam pomówić z przybyszami. Należy spróbować pertraktacji - dodał po chwili namysłu. - Panie Grolsch, rozumiem, że obawiacie się o swój ród, jednak nie odmówię, jeśli zechcecie mi mimo wszystko towarzyszyć. Wasz dom jest najstarszy i największy, cieszycie się autorytetem, który może pomóc w rozmowach - wielebny zwrócił się do Horsta.

Następnie pokuśtykał do Heńka i położył mu stanowczo rękę na ramieniu.
- Opanuj się, synu! Odwagi! Stwórca nie przyjmie w swe progi tchórza! Odstąp - warknął mu do ucha.

Kolejno obejrzał się na Mieszka.
- Chłopcze, zbierz wszystkich przy palenisku. Każdy, kto będzie czuł na sobie żar ognia zostanie oszczędzony! - zawołał do młodego sługi. Kłamstwo było perfidne, ale wielebnemu zależało na opanowaniu paniki.

Z czy bez Horsta, Eugeniusz miał zamiar wyjść na spotkanie przybyszy.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline