Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2019, 17:06   #823
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Ciężko było wbić pazury i kły w tak szybki i zwinny cel, i to cel w zbroi. Ale jak to mówią, dla elfów nie ma rzeczy niemożliwych. A mroczne elfy zdają się przodować w tej kategorii. Ważnym elementem strategii był Xenomorphus który wytaszczył truchło bestii drowa niczym pies upolowanego zająca. Bezkolizyjne unikanie jednocześnie szponów, kłów tygrysołaka oraz paszczy i ogona Xenomorphusa okazało się zbyt trudnym zadaniem dla jednego drowa. A zbroja okazała się zbyt słaba by wytrzymać ucisk szczęk z kwasem. Kiedy Illiamdrill krzyknął z bólu raniony w lewy bok, pojawiła się pierwsza szansa. Wreszcie się udało. Pazury trafiły na coś miękkiego i wbiły się nie zamierzając puścić. Illiamdrill otworzył szeroko oczy w niedowierzaniu kiedy łapy tygrysołaka podniosły go w górę jak kukłę treningową, by z wściekłością gruchnąć jego plecami o na wpół zawaloną ścianę budynku. Stara dobra technika, tłucz, szarp i gryź tak długo, aż się znudzi. Illiamdrill znalazł się w pułapce bez wyjścia, w gradzie ciosów gdzie sejmitary i finezyjne cięcia na nic się nie zdały.
Widać było błysk pewnej satysfakcji w oczach dwarfa i ogoniastego, kiedy Illiamdrill nie powstrzymał krzyku bólu. Leżąc na ziemi próbował kompulsywnie się podnieść, ale ból szarpnął jego ciałem i sprowadził go z powrotem do pozycji leżącej. Dysząc i krzywiąc twarz, ale jednak milcząc w swym cierpieniu, posłał szybkie spojrzenie bezczynnie przyglądającym się towarzyszom, i zdawało się, że ich brak reakcji bardziej go uspokoił i rozbawił niż wkurzył. Sapiąc głośno, uśmiechnął się spluwając krwią i podniósł się chwiejnie na łokciu patrząc Dirithowi w oczy.
- Dos llaar phu' dubo ulu elgg zil nind telanth…- wysapał cicho, z pewnym podziwem i satysfakcją.
Z jękiem bólu i wściekłości musiał położyć się na boku, policzkiem na trawie, ale nadal patrzył w oczy przeciwnika.
- Qee… dos… zhal'la lor… whol… xxizz…– wysapał z rozbawieniem.
Było dość oczywiste, że nie pozbiera się z takimi ranami, ale z uwagi na Piąty Wymiar, nie było tej całej dramaturgii związanej z umieraniem - choć dwarf i ogoniasty niemal z zabawną ciekawością przyglądali się rannemu drowowi, czekając co dalej się wydarzy. Drowowi nie spieszyło się do umierania i zdawał się analizować całą walkę i błędy jakie w niej popełnił, patrząc w oczy Diritha jakby chciał powiedzieć: „ale zdajesz sobie sprawę, że ja jeszcze wrócę…?” Jednocześnie, drow nie sprawiał wrażenia kogoś załamanego całą sytuacją, ot, zdarzyło się małe bubu, wstać, otrzepać się i iść dalej. Zabawne było tylko to, jak starał się nie jęczeć i nie stękać z bólu, desperacko próbując przybrać pozycję leżącą, w której nie doskwierałyby mu tak bardzo złamane żebra. Wreszcie jego dyszenie, drgawki i inne ruchy ustały, a wokół jego ciała zabrała się szarawa mgiełka, coraz ciemniejsza, czarna. Wniknęła w ziemię bez śladu. Zerknąłeś odruchowo na resztę towarzystwa. Stali nadal tam gdzie stali, teraz już patrząc na ciebie. Nie wyglądali na żądnych zemsty wiernych kompanów. Ot, takie tam bubu się zdarzyło, ups. Byli o wiele bardziej zaniepokojeni lśniącą poświatą na niebie i czarnymi mgłami pojawiającymi się wokół ciał.
- No to się porobiło do wuja pana… – skwitował w końcu dwarf przerywając awkrward silence. – Ja się tam w te wasze drowie porachunki mieszać nie zamierzam… - machnął z dezaprobatą ręką. – Mamy tu coś do załatwienia… - spojrzał na kompanów.
- Tak… - mruknął w końcu od niechcenia ogoniasty.
- No, to by było na tyle, czas na nas… - dwarf jeszcze raz spojrzał na drowa, upewniając się, że nadal leży gdzie leżał i nadal się nie rusza i nie oddycha.
Zbierali się do drogi, ot tak, jakby nigdy nic. Zerknąłeś za Kiti. Nadal leżała tam gdzie leżała i nadal nie oddychała. Barbak z kolei zniknął bez śladu [jak coś tak wielkiego może tak po prostu zniknąć?!]. Tak samo zresztą jak ta cienista kreatura, co lazła za wami przez las [przypadek?...]. Zostałeś sam, ranny, z Xenomorphusem, również rannym. Smutno tak jakoś.
https://www.youtube.com/watch?v=JScB_qjJwOI
No i bez kleryka pojawił się trywialny problem cholernego bólu od świeżych ran i krwi cieknącej tu i ówdzie.
* Naprawdę jesteś tak trudny do zabicia jak mówią…
*Lepiej… skombinuj sobie… zastępczego… medyka…
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline