Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2019, 20:39   #18
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Nowi członkowie wyprawy oraz wierzchowce i reszta przygotowanych na polecenie Wezyra pomocy robiły na eladrince niemałe wrażenie. Najbardziej zaskoczył ją widok mężczyzny, który został jej przydzielony do pomocy w przygotowaniu się do drogi. Nie spodziewała się go tutaj. Chciała przywitać się z nim i porozmawiać, podobnie jak z resztą nieznanych jej jeszcze nowych towarzyszy, jednak priorytetem wydawała jej się rozmowa z Yasumrae, której nie widziała od czasu zabrania jej do celi.
Cześć Yasu! Jak się czujesz? – spytała troskliwie.
Przepraszam, że nie przyszłam cię odwiedzić, ale nie zezwolono mi na to. – wytłumaczyła się.
Kiya stała nieco na uboczu, jakby onieśmielona, przypatrując się z zaciekawieniem jednemu z Ganta. Wcześniej jakoś nie miała okazji ich widzieć z bliska, a teraz nie tylko mogła patrzeć, ale też niebawem miała na jednym jechać. Kapłanka Bastet przyszła ubrana zupełnie inaczej niż ostatnio. Krzykliwa czerwień szat ustąpiła obnażonej zbroi skórzanej, robionej zapewne na zamówienie i zdobionej roślinnymi motywami.

Poza nią, Yasumrae nie miała za dużo na sobie, wychodząc z założenia że futro jest jej okryciem. Jedynym śladem ubrań był biały jęzor materiału który wylewał się spod zbroi i zwisał pomiędzy długimi nogami tabaxi tak z przodu jak i z tyłu, osłaniając kobiece wdzięki. Zdobiony był w idące brzegami materiału złote hafty w eleganckich i dostojnych kocich motywach. Talię zamykał bogato wykończony złoty pas o dość solidnej budowie na którego środku znajdowała się mała tarcza z kocim pyszczkiem. Z niej zwisał kolejny nieco krótszy języczek pokryty przez symbolikę Bastet.

Kocie ucho nastroszyło się, zaalarmowane głosem przyjaciółki i zwróciło w jej kierunku, a zaraz potem Yasumrae spojrzała na nią. W zasadzie wdzięczna była jej za to że zadała swoje pytanie w taki sposób by nie mówić że spędziła tą noc “w lochu”. Nie wszyscy zebrani tutaj musieli przecież o tym wiedzieć.
- Hej.. - Tabaxi przywitała się z Andraste, ale przez moment spojrzała w stronę Nadala, po czym dodała, przechylając nieco głowę na bok. - Wyobrażam sobie lepsze miejsca w jakich chciałabym się znaleźć, ale plus jest taki że po kilku drinkach nie wydurniłam się na waszej imprezie. Miałam też problem z pewnym osobnikiem, ale kapitan gwardii rozbił mu nos i… jestem tutaj.. - Uniosła dłonie i wzruszyła ramionami. - ..Nie wiedząc do końca czy jestem świadoma tego na co się piszę. Miło mi że próbowałaś. - Uśmiechnęła się do niej, ale tylko na moment bo wydawała się mniej podekscytowana niż bardka, a bardziej niespokojna.
- Będzie dobrze - powiedziała bardka, kładąc dłoń na ramieniu tabaxi, chcąc dodać jej otuchy.
- Damy radę, a cała wyprawa zakończy się powodzeniem, a wiesz czemu? Bo to my na nią idziemy - uśmiechnęła się szczerze do przyjaciółki.
Kotka odpowiedziała pociesznym, szczerym uśmiechem i przytuliła Andraste mocno, krótko tuląc swą skroń i kocie ucho do jej elfiego ucha. Po chwili wypuściła Eladrinkę z objęć.
- Ale ty masz siły, w tych drobnych, kocich łapkach - bardka skomentowała nieco żartobliwie, a nieco na serio.
- Uhh.. przepraszam, nie przesadziłam? - Zakłopotana tabaxi odgarnęła włosy i podrapała się za uchem w jakimś grymasie zawstydzenia bo faktycznie się zapomniała, a przecież nie chciała skrzywdzić przyjaciółki.
- Nic mi nie jest, zaskoczyłam się tylko, w sumie teraz wypadałoby poznać się z nowymi towarzyszami, w końcu spędzimy z nimi najbliższe kilka dni… jak nie tygodni. - stwierdziła po czym skierowała swoje kroki w kierunku elfa. Dawno nie miała okazji rozmawiać z żadnym ze swoich “kuzynów”, dlatego postanowiła, że zapoznanie się z nową częścią drużyny zacznie właśnie od niego.
- Witaj, ty będziesz naszym przewodnikiem? - spytała grzecznym tonem dygając lekko przed mężczyzną.
- Panno Ravalar - Roshan przywitał elfkę oszczędnym dworskim ukłonem. - Miło znów panienkę widzieć.
- Witaj Roshanie, mnie również miło cię widzieć, choć powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że wyruszysz z nami. - uśmiechnęła się pogodnie do chłopaka.
- Wybacz mi mój pośpiech ostatnim razem, ale byłam z kimś umówiona. Nawet nie zdążyłam ci podziękować za udzielone mi rady i pomoc w przygotowaniu się do podróży. Może w ramach rekompensaty, po powrocie postawie ci wino?
- Jeśli czas nam na to pozwoli - odparł Roshan z lekkim uśmiechem. - Podziękowania za rady i pomoc są zbędne, panno Ravalar, wszyscy służymy ku chwale Jego Sułtańskiej Światłości.
Proszę cię, mów mi po imieniu. Nie jesteśmy w pałacu, żeby bawić się w oficjalne zwroty. – poprosiła z uśmiechem.
Twarz elfiego zwiadowcy na moment przeszył grymas. Najwyraźniej nie podobało mu się, że uwaga została zwrócona w inną stronę niż na niego. Szybko jednak uśmiechnął się i podjął rozmowę jakby nic się nie stało. Skłonił się, lecz niezbyt nisko.
Witam piękne Panie. W rzeczy samej, będę waszym przewodnikiem w tej wyprawie i śmiem dodać, że nie mogłyście trafić pod lepszą opiekę. Zapewniam, że z moją pomocą bezpiecznie dotrzemy do Dunatat, szybciej niż którakolwiek z was mogłaby przypuszczać. Możecie mi mówić Nylian.
Miło cię poznać Nylianie. Ja zwę się Andraste Ravalar. Wybacz mi proszę moje rozproszenie, ale ekscytuję się tą wyprawą, a tyle tu nowych twarzy, że chciałoby się porozmawiać dosłownie ze wszystkimi na raz. – dziewczyna, której uwaga ponownie została przyciągnięta przez elfa, spojrzała na niego przepraszająco.
Miło spotkać swojego. Ostatnio nieczęsto mam okazję spotkać jakiegoś elfa, a o eladrinach nie wspomnę, chyba jestem jedyna w całym tym kraju.
Twarz Nyliana wyrażała lekkie zdezorientowanie, zupełnie jakby szukał w głowie znaczenia danego słowa.
Eladrinach? Wybacz mi proszę Andraste, ale ta nazwa jest mi obca. Czy jest to jakieś odległe królestwo?
O ile zdziwienie na twarzach ludzi nigdy nie dziwiło bardki gdy opowiadała o swym pochodzeniu, to zdziwienie elfa wydawało jej się trochę niespodziewane.
Em… Jakby ci to… tak jakby należę do… odmiany? Tak… odmiany elfów pochodzących z jakby innego wymiaru… Nie pochodzę z tego planu materialnego. Jak widzę tutejsze elfy już za bardzo nie zdają sobie z tego sprawy, ale mój świat to także wasze korzenie. – próbowała jakoś zgrabnie to wytłumaczyć.
Chociaż wydawało się to mało prawdopodobne, zdziwienie elfa jeszcze bardziej wzrosło.
Z innego wymiaru? Niespotykane… Podróże między planami to magia zagubiona. Najwięksi poszukiwacze przygód mogą uznać się za szczęśliwców, jeśli choć raz uda im się taka podróż. Powiedz mi proszę, jak wspaniałe są pustynie w twym świecie? Jakie jest ukształtowanie terenu? Jakie stworzenia tam mieszkają?
Ilość pytań zadawanych przez zwiadowcę przytłoczyła nieco bardkę.
Całego nie zwiedziłam, jednak okolice skąd pochodzę dalekie są pustyni. Góruje tam gęsta i obfita zieleń. Bliżej temu do puszczy. Co do stworzeń to jest ich wiele, jak i tutaj. No ale np. satyry czy leShay'e, takie albinotyczne elfy, które ode mnie i ciebie odróżnia to… że zasadniczo są nieśmiertelne, ale jest ich naprawdę mało. W całym życiu spotkałam może ze dwa. Jeśli chodzi o samą podróż to dostałam się tu przypadkiem. Niechcący weszłam w miejsce gdzie te dwa światy się łączą i przeniosło mnie tutaj. - opowiadała dalej, co jakiś czas uciekając wzrokiem w kierunku gnomiego maga rozproszona jego zachowaniem, które w jej mniemaniu było co najmniej dziwne.
Gdy tylko rozmowa przeszła na temat inny niż związany z pustynią, elf widocznie stracił nią zainteresowanie. Uprzejmie poczekał jednak aż Andraste skończy mówić i zwrócił się w stronę Tabaxi.
Piękna pani rad jestem, że twoja obecność zaszczyci tę wyprawę. Dodatkowy zapas szczęścia zawsze jest mile widziany, chociaż z uwagi na fakt, że jestem tu z wami nie będzie ono potrzebne.
Bardka widząc, że elf nie jest zbyt zaabsorbowany w rozmowę z nią postanowiła poznać innych członków wyprawy.
Przeproszę was na chwilę… – zwróciła się do elfa, zostawiając go samego z tabaxi.
Stojąca do tej pory cichutko tabaxi, obserwowała dziwnie zachowującego się Orryna. Gnom mamrotał coś pod nosem, mieszał jakieś nieznane składniki, rysował na piasku symbole i nawet rzucał nawet czymś jak solą w powietrze. Nagle jej gadatliwa “siostrzeczka” poszła zostawiając ją z elfem, a i on zwrócił się do niej. Gnomie harce musiały poczekać, choć były nieco niepokojące. Yasumrae delikatnie, z wdziękiem uchyliła sylwetkę, trzymając swój złoty symbol Bastet przy piersi. Głaskała go lekko dłonią jakby w trosce, bojąc się by znów go nie stracić, ale też czując lepiej gdy był już przy niej.
- Witaj Nylian, mi na imię Yasumrae. - Otaksowała mężczyznę wzrokiem swoich pionowych źrenic.- Jesteś bardzo pewny siebie, ale sądząc po tym co słyszałam o poprzednich wyprawach, aż za bardzo. Pochodzisz z tych rejonów? - Posłała mężczyźnie sympatyczną minę przeplataną z zaciekawieniem.
- Heh, gdyby wcześniej korzystano z moich usług zapewniam cię, że z pewnością liczba zgonów byłaby mniejsza. Dlaczego nikt się ze mną nie kontaktował wcześniej - nie mam pojęcia. Od dwustu lat podróżuję po tych ziemiach, Dobra Pani. Cała Makarydia jest moim domem.
- Z tego co wiem, to z czym mamy się mierzyć nie występuje w tych rejonach naturalnie. A co do domu.. zabrzmiało to trochę smutno, choć może niepotrzebnie. Podróżujesz zazwyczaj sam? Zawsze lubiłam was - elfy, a dodatkowa para uszu na pewno się przyda. - postukała po swoim uszku wesoło i patrzyła na mężczyznę z uwagą.
- Uwierz mi Pani, że niejedno już widziałem. Podróżowanie w pojedynkę byłoby zbyt mało ekscytującym zadaniem. Moją rolą jest doprowadzić klientów cało do miejsca ich podróży, więc rzadko podróżuję sam. I muszę powiedzieć, że równie rzadko sam docieram do wyznaczonego mi celu. A ty Pani? Często w swym życiu podróżowałaś?
Kocica wydała krótkie cmoknięcie z ust i westchnęła.
- Niestety tak, ale nie z własnej woli a zmuszały mnie do tego okoliczności. Przybyłam z dalekiego południa gdzie ludzka cywilizacja nie dominuje dzikiej okolicy. W przeciwieństwie do niektórych nie szukam ekscytacji w tym ryzykownym przedsięwzięciu. Jest dużo mniej niebezpiecznych rozrywek, które potrafią podnieść adrenalinę niż to co planujemy, mimo to postaram się pomóc.
Przewodnik spojrzał na kapłankę wzrokiem pełnym aprobaty.
- To zaiste godne podziwu, że mimo braku chęci i pełna wątpliwości, zechcesz użyczyć innym swej pomocy. Nie musisz się jednak bać. Mając mnie przy boku, możecie się czuć jakbyście już byli u celu.
- Czy nie właśnie tym jest kapłaństwo? Poza tym muszę pilnować by Andraste dożyła do kolejnej stronicy tej opowieści. To moja przyjaciółka. - Tabaxi zignorowała powtarzane bez końca przechwałki mężczyzny, ale zdziwiło ją nieco to jak z nią rozmawia. Poczuła się trochę niczym na targu. - Wiadomo już gdzie będzie pierwszy postój? I jak jeździć na tych jaszczurach.. nigdy wcześniej tego nie robiłam.
- Dziś będziemy podróżować traktem w górę rzeki. Zatrzymamy się na odpoczynek przed południem, gdy upał będzie największy. O ganta się nie martw. Te wyglądają na dobrze wyszkolone i z pewnością spokojnie będą podążać za sobą. Teraz jednak zechciej mi wybaczyć - muszę sprawdzić resztę ekwipunku - rzekł kłaniając się nisko, na co odpowiedziało mu grzeczne skinięcie kobiety. Jego wzrok umknął na chwilę w kierunku długich nóg tabaxi, gdy ta wywinęła ogonem, odwracając się i idąc w kierunku grupki obok.

Bardka kierując kroki w kierunku mężczyzny, który według tego jak zwracał się do niego Nadal, zwał się Akram.
Witaj. – zaczęła uprzejmym tonem.
Pomyślałam, że skoro czeka nas dłuższa wspólna wyprawa, to warto byłoby się poznać.
Zwę się Andraste Ravalar, a jakie jest twoje miano zacny wojowniku?
– spytała.
Wysoki mężczyzna odwrócił się w jej stronę i od razu przywitał rozbrajającym uśmiechem. Ujął delikatnie jej dłoń i podniósł do ust.
Witaj Andraste Ravalar. Bardzo miło mi cię poznać, a jeszcze milej wiedzieć, że będę miał przyjemność towarzyszyć ci w podróży. Nazywam się Akram Kain, ale spokojnie możesz mówić mi Akram. Jestem do twoich usług – dodał puszczając wesoło do bardki oko.
Od razu czuję się bezpieczniej z myślą, że tak wspaniały żołnierz, będzie z nami. Jesteś jednym z ludzi Nadala? – spytała, chcąc sprawiać wrażenie, że śmiałe zachowanie mężczyzny jej nie rusza. Przynajmniej nie kiedy w pobliżu znajdował się Rashad.
Jeśli o mnie chodzi, to wolałbym jednak, by jakiekolwiek niebezpieczeństwo nas omijało z daleka – odpowiedział z uśmiechem – Jeśli chodzi o twe drugie pytanie, to nie jestem żołnierzem. Można mnie nazwać raczej wolnym strzelcem, haha. Z Nadalem znam się od dzieciństwa.
Oo, to skąd pomysł na udział w tej wyprawie? – spytała zaintrygowana.
Khusebek mnie poprosił i obiecał spore wynagrodzenie. No i sama perspektywa przygody już jest wystarczającym powodem. A ciebie co przekonało do udziału w tym przedsięwzięciu Andraste Ravalar?
Dziewczyna wskazała na przerzucony przez ramię futerał ze skrzypcami.
Miasto jest nudne… a ja szukam inspiracji. – wyjaśniła krótko.
Grasz na nich? Wspaniałe! W takim razie nie mogę się doczekać wieczoru. Mam nadzieję, że uraczysz nas jakąś melodią.
Jeszcze się wam zbrzydnie moje granie. – zażartowała. – Po twojej entuzjastycznej reakcji wnioskuję, że lubisz muzykę. Dobrze mi się wydaje?
A znasz kogoś, kto nie lubi? Zwłaszcza w wykonaniu tak ślicznej skrzypaczki. Na pustyni każda chwila rozrywki jest mile widziana. Może nawet zagracie w duecie z Nadalem?
Nadal gra?! – spytała zaszokowana, jakby usłyszała coś co jest kompletnie niemożliwe.
Nieczęsto, ale zdarza mu się – powiedział po czym nachylił się, by szepnąć do ucha elfki – Zwłaszcza gdy trochę wypije.
Ludzie po alkoholu robią różne rzeczy… – dziewczyna skrzywiła się lekko przypominając sobie liścik Adina i to w jakim stanie zastała swoje mieszkanie po jego "wizycie" gdy wróciła następnego ranka.
Tak czy inaczej liczę na jakiś wieczorny występ przy ognisku. Łatwiej będzie nam się wszystkim lepiej poznać, gdy humor będzie dopisywał.
Możesz na mnie liczyć. Dobrze… nie będę ci już przeszkadzać w przygotowaniach. – powiedziała, po czym skłoniła się lekko i poszła do innych towarzyszy. Rozglądając się po zebranych, zauważyła samotnie stojącego Farshida i ruszyła w jego kierunku.

*

 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 06-08-2019 o 20:43.
BloodyMarry jest offline