Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2019, 21:28   #123
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 29 - Kolacja u Eve

2054.09.19 - wieczór, sb; deszcz; ciepło; Sioux Falls, mieszkanie Eve




Na czarnej masce Ghurki rozchlapywały się krople deszczu. Tak samo jak na szybach i dachu słychać było monotonne bębnienie. I cichy szum wycieraczek na przedniej szybie. Przez ten deszcz który przyszedł wraz z końcem dnia zrobiło się jakoś ciemniej. No ale może to po prostu sobotni dzień się skończył i zmierzch przeszedł w wieczór.

A koniec dnia okazał się całkiem ciepły i pogodny, nie tylko ze względu na pogodę. Po obiedzie u Travisa zostało zmywanie. I naczyń po obiedzie i żółtego buggy po off road. Ale atmosfera była całkiem przyjemna gdy pierwsze czyszczenie Lamia zaliczyła ze starym Edem a drugie ze Stevem.

A reszta dnia jakoś zeszła na niczym konkretnym ani specjalnym. Po prostu zeszła na gadaniu i przebywaniu ze sobą. Pod koniec dnia stary hippis pożegnał się i pojechał do siebie zapraszając dwójkę młodszych gości aby kiedyś wpadli i do niego z odwiedzinami. To niejako zwiastowało koniec wizyty by wieczór się zbliżał coraz bardziej a wraz z końcem dnia nadciągały chmury z których już w trakcie powrotu do miasta się rozpadało. Ale gdy żegnali się z kuternogą Travisem dopiero się chmurzyło. Travis też zapraszał do siebie tylko prosił by jakoś dać znać bo może akurat nie mieć żadnej fury na chodzie tak bez ostrzeżenia.

No a teraz, jak wracali do miasta, to się rozpadało. Krótki siedział za kierownicą w swoim luźnym, wakacyjnym stylu. Mundur wisiał na wieszaku na tylnym siedzeniu. Wjechali w końcu w miasto z końcówką wrześniowego dnia. Przejechali trochę ulic i zakrętów aż Lamia zaczęła rozpoznawać okolicę starego kina. Chociaż Krótki jakoś je ominął i nie przejechali blisko tego budynku. Ale gdy wyjechali na uliczkę ze starym magazynem w którym Evelyn Anderson prowadziła swoje studio fotograficzne Lamia bez trudu je rozpoznała. W ciągu pół miesiąca zdołała już rozpoznać i zapamiętać te kilka czy kilkanaście punktów i tras je łączących w tym mieście.

Gdy zjechali przed sam magazyn zastali Diane która akurat jarała szluga przy oknie. Uniosła ku nim rękę na powitanie co kierowca zrewanżował się tym samym. Indiańska gangerka musiała pewnie zawołać Eve bo jej jasna głowa pojawiła się zaraz obok w oknie.

- Czeeeść! - gospodyni zawołała do nich radośnie z górnego piętra machając do tego energicznie rączką i śmiejąc się od ucha do ucha. - Wchodźcie, już wam otwieram! - zachęciła ich słowem i gestem po czym zniknęła z okna pewnie by podejść do domofonu.

- O. Domofon? I działa? - Steve niosąc wieszak ze swoim mundurem zdziwił się gdy zobaczył przyciski domofonu. A raczej działającego domofonu.

- Wchodźcie, wchodźcie! - z głośniczka rozległ się trzask i radosny głos gospodyni.

- Cześć. Ale poczekaj. A da się ten garaż otworzyć? Wolałbym zostawić furę w środku jeśli się da. - Krótki szybko przejął inicjatywę i widocznie miał swoje własne priorytety. Okolica wyglądała tak sobie pod względem bezpieczeństwa zostawiania samochodu samopas na całą noc.

- Jasne! Tylko poczekaj, wezmę klucze. To Lamia pakuj się! - pytanie trochę chyba zaskoczyło blondynkę ale chyba nie widziała z tym zbyt wiele problemów. Bzyczek oznajmił otwarcie drzwi i Lamia ujrzała znajome, metalowe schody prowadzące do gołej, betonowej ściany i pojedyncze, obite blachą drzwi. Całość była romantyczna jak komunistyczny żelbet.

- Dobra to ty leć a ja zaparkuje brykę. - Steve cmoknął krótko w usta Lamii i zawrócił do swojej czarnej, kanciastej terenówki.

- Czeeeść Lamia! - w międzyczasie profesjonalna fotograf otworzyła te metalowe drzwi i wyszła na kratownicowa balustradę jaka łączyła te drzwi i schody. Więc jakoś spotkały się w połowie schodów.

- Jej tak dawno cię nie widziałam! - blondwlosa dziewczyna objęła i zachlannie pocałowała swoją ciemnowłosą dziewczynę. A ta mogła poczuć jej jeszcze mokre końcówki włosów i waniliowy zapach szamponu - Di przekazała ci wczoraj wiadomość ode mnie? Aa! I mam filmik na premierę! Wyrobiłam się! Ale dopiero dzisiaj. Dobra bo on tam czeka to lecę mu otworzyć. - wydawało się, że entuzjazm blondynki nakręca ją tak bardzo, że jej język i myśli przeskakiwały z tematu na temat. Na końcu niechętnie zostawiła Lamię i zeszła do końca schodów a potem na dole do jakiegoś bocznego wejścia które chyba prowadziło do głównej części magazynu.

- Dobrze, że już jesteście. Robiła się trochę męcząca. - w wejściu Lamia spotkała Indiankę. Była w dżinsowych szortach i bezrękawniku z wizerunkiem powieszonego pluszaka z napisem “I'm not your toy!”. - I jak randka? Dalej tylko kolega? - gangerka chyba miała szczery, złośliwy ubaw z tego “tylko kolegi” i nie omieszkała o to zahaczyć póki przez chwilę były same.

- Właśnie a bawimy się w ten cyrk? Bo Eve mówiła, że ma kostium służącej czy kelnerki i może się przebrać. Ale nie wiedziałyśmy co i jak wrócicie to nie chciałyśmy serwować terapii szokowej od progu. - motocyklista zapytała o coś jeszcze póki nie było pozostałej dwójki.

- To pewnie głodni jesteście? Siadajcie, zaraz coś podam. - podekscytowana gospodyni zawołała z progu ledwo wróciła z drugim gościem do części mieszkalnej magazynu.

- No ja bym mógł coś zjeść. - Steve zgodził się na tą propozycję bez oporu. Bo chociaż u Travisa najedli się co niemiara to jednak było to z pół dnia temu i rzeczywiście zakładki już nie były takie pełne jak wcześniej.

- To siadajcie, zaraz coś podam. - Eve wskazała na stół obwarowany sofą i fotelami a sama zniknęła w aneksie kuchennym.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline