Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2019, 22:17   #27
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
– Na co? – Zapytał zaskoczony żołnierz.

– Co ona gada? – Zapytał jakiś wieśniak.

– Powiesić go – Wszyscy zaczęli nacierać, tłum był już zniecierpliwiony i zbyt znudzony by dłużej czekać. Kilku chłopów chwyciło za linę a jakieś dłonie przytrzymały ciebie. Ciało goblina uniosło się w górę, zaś strażnik był zbyt zaskoczony by zareagować.

Nagle jednak goblin spadł na ziemię, a chłopi ciągnący za linę, którzy najwyraźniej nazbyt się do tego przyłożyli się powywracali.

Tłum zamarł.

W pniu drzewa tkwił nóż.

– Nie wolno przerywać egzekucji! – Zawołał wojak, który dopiero teraz odzyskał głos,

Jakiś nadgorliwy chłop pobiegł do Evi, która rzuciła nożem, ale nim do niej dopadł, z ciemności wyskoczyła drobna kobietka i kopnięciem powaliła go na ziemię.

– Kapłanka ze Świątyni Toriela powołując się na cesarski dekret postawiła własną wolność by zbadać winę tej dwójki! – Wrzasnęła bardka. – A wy! WY! Nie znający prawa ani ludzkiego ani boskiego nie okazaliście szacunku – Wskazała palcem na tłum. – Ale wzgardziliście prawem miłościwie nam panującego i miłosierdziem boskim!

Chłopstwo zadrżało i zaczęło się wycofywać. Łapy które przycisnęły cię do ziemi, nagle się cofnęły.

Strażnik podrapał się po łbie, nie znał przepisów, był tylko zwykłym wieśniakiem, którego ubrano w kolczugę.

– Biegnij po kapitana! – Powiedziała Morrisana korzystając z jego konsternacji i tym samym oszczędzając wam czas, który byłby konieczny nim wojak sam by na to wpadł. Chłopi za to zaczęli czmychać do swoich chat… z jakiegoś powodu słowa bardki przeraziły ich bardziej niż to kim byłaś.

Podnosiłam się z ziemi i zaczęłam otrzepywać piach ze swojego pancerza. Nienajlepiej się to zaczęło, ale przynajmniej efekt był zadowalający.
Korzystając z zamieszania podeszłam do goblinów. Sięgnęłam do swojego plecaka i wyciągnęłam z niego koc podałam go by się okryli. Przyklęknęłam

- Dlaczego was oskarżyli? - zapytałam goblinią kobietę. - Opowiedz po kolei jak to było.

– Dziękuję! Dziękuję! Czcigodna kapłanko! – Kobieta padła i zaczęła całować twoje buty. Mężczyzna zdjął już z siebie sznur, ale wciąż miał opuchnięte gardło.

– Jestem lekarzem… – Powiedział ochrypłym głosem.

W tym czasie podeszła do ciebie Morrisana.

Nim jednak zdążył powiedzieć coś więcej, znów zrobił się harmider. Ku wam w obstawie dziesięciu zbrojnych szedł tutejszy kapitan. Wyglądał na wściekłego.

Zaskoczył mnie wyuczony przez goblina zawód. Tym bardziej dziwiło mnie czemu miałoby służyć mi zatrucie studni. Zemsta może? Ale skąd by wiedzieli że to chciał zrobić?
Wyprostowałam się i skierowałam w kierunku zbliżających się do nas tłumu. Szykowała nam się tu niezła awantura, a ja właśnie ją zaczęłam. Oby było warto, bo jak nie, to będzie to tylko najszczęśliwszy dzień w życiu Dariela.

– CO TO DO KU… MA ZNACZYĆ! – Zaryczał kapitan na cały głos. – Był ubrany w nocną koszulę i tylko po hełmie można było rozpoznać jaki stopień zajmuje. – Powiesić gobliny i tą co przerwała egzekucję, resztę wtrącić do lochu – Zarządził i odwrócił się na pięcie by odejść.

Żołnierze już ruszyli w waszą stronę, ale na drodze stanął im Wilczy kieł. Sama jego aparycja i postawa wystarczyły by wojacy się zatrzymali i cofnęli o krok.

– Powołujemy się na Cesarskie rozporządzenie numer 75, podpunkt 12! – Zawołała Morrisana.

– A ty to kto? – Warknął kapitan spod wąsa.

– Kapłanka Morrisana Trey, Kapelan X dywizji piechoty królewskiej, potem cesarskiej w randze kapitana, w stanie spoczynku – Powiedziała stanowczym głosem, pozbawionym tej łagodności, którą znałaś.

Mężczyzna zamarł, a potem odwrócił się powoli.

– I chcecie się mieszać w sprawę dwójki trucicieli, kapitanie? Ryzykujecie swoją opinią.

– Jak wspomnieliście kapitanie, to moja opinia i ja biorę odpowiedzialność za całą akcję.

– Dobrze zatem! – Powiedział niemal wesoło. – Macie jednak czas tylko do poranku kapitanie! Jak tylko się wyśpię z chęcią zobaczę nie dwie egzekucje a trzy! – Zawołał. – Bo osoba, która rzuciła ten nóż, też jutro zatańczy na sznurze.

– Nie ma problemu – Powiedziała Evi, szturchając go ramieniem. – Dla Pana z przyjemnością zatańczę nawet na ostrzu noża… – Rzuciła przejeżdżając mu sztyletem przed twarzą i poszła dalej.

Mężczyzna rzucił jakimś przekleństwem ale uspokoił się.

– Dobrze… droga wolna… ale gobliny ten czas spędzą w areszcie, a wam nie wolno z nimi gadać – Rzucił stanowczo. – W innym wypadku rozkażę was aresztować za grożenie oficerowi, stawienie oporu straży – Spojrzał na orka, – Wzbudzanie zamieszek, – Tu posłał wrogie spojrzenie tobie. – I pobicie… – Powiedział patrząc na szeroko uśmiechniętą niziołkę. Najwyraźniej strażnik zdał mu dość dokładną relację. – A z lochu chyba nie zdołacie udowodnić ich niewinności.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline