- Ano miałem tam iść, jeno kamraci chcieli najpierw do świątyni. Myślał by kto... - Zamiast kończyć myśl machnął tylko na resztę ręką i już zupełnie spokojnie podszedł parę kroków w stronę przywódcy wieśniaków. Zmienił ton na przyjazny, przynajmniej w jego rozumieniu, a kolce na jego głowie uniosły się nieco.
- Nadaar jestem, a ciebie jak zwą? Powiedz no mi o co z tą waszą wioskową wiedźmą - zielarką chodzi. Od lat tu mieszka, czy przybyła jakoś w okolicy kiedy to kłopoty zaczęły szlak nękać? Bo niby jej nie lubita, ale jednak nie pogoniliśta baby w świat. - Pomimo słusznego wzrostu wieśniaka, dragonborn i tak nad nim górował. Jednocześnie starał się przybrać przyjazny wyraz twarzy, który miał nadzieje, zostanie właściwie rozpoznany.