| Zostawiając rozmawiający ze sobą w najlepsze elfi duet, Shahib ruszył w stronę reszty najemników, stąpając ciężko nogami i wzbijając tym samym tumany kurzu. Z dłońmi splecionymi za plecami i sztywny jak struna zatrzymał się przed grupą.
- Mój panie, mój panie - skłonił się przed szlachcicami, gdy ci zaszczycili go w końcu spojrzeniem. Gnoma i tabaxi powitał równie oficjalnie. - Moja pani, mistrzu Hemanostramusie. Jego Wspaniałość, Czcigodny Wielki Wezyr, wyznaczył mnie jako przedstawiciela sułtańskiego dworu podczas tej ważnej wyprawy. Roshan Shahib, na usługi państwa.
Pół-elf słowa adresował niby do grupy, ale wzrok miał wbity gdzieś w ziemię i ciemne spojrzenie uciekało w drugą stronę, gdy tylko przypadkowo napotkało oczy któregoś z najemników. “Urzędnik” przestąpił z nogi na nogę i odchrząknął nerwowo, dalej skacząc spojrzeniem wte i wewte.
- Znaczy się….ty tu dowodzisz? - Orryn zapytał ciekawie patrząc na półelfa, choć ton jego głosu wyrażał wątpliwość. Soczewki okularów gnoma błysnęły, kiedy taksował wyglądającego na bardzo zestresowanego i niepewnego osobnika - Jesteś pewien, że dasz radę Shahibie? Szukasz butów, czy może zgubiłeś coś jeszcze innego? - zachichotał pod nosem czarodziej, wciąż zajęty wypisywaniem na piasku symboli, notowaniem czegoś na długasnym zwoju i patrzącym co jakiś czas przez dwoje okulary, to na Nadala, to na stojącą nieopodal tabaxi.
- N-n-nie - Roshan z trudem napotkał gnomie spojrzenie. - Jestem jedynie sułtańskim urzędnikiem, żaden ze mnie dowódca, mistrzu Hemanostramusie.
Orryn mrugnął tylko okiem zza swoich grubych okularów, jakby droczył się jedynie z Roshanem.
-Witaj Panie, ja jestem Rashad Al-Maalthir, pewnie o mnie słyszaleś, a mojej rodznie już na pewno - Rashad skinął głową i przeszył urzędnika taktsującym spojrzeniem - śmiem twierdzić, że Wielki Wezyr nie posłałby z nami na tę wyprawę zwykłego urzędnika, pewnie masz talenty jeżeli nie w wojaczce to w sztukach magicznych.
- Nie mi osądzać decyzje Jego Wspaniałości, mój panie - odpowiedź Roshana była krótka. - Jestem jedynie lojalnym sługą.
- Tak, zaiste nie ma nic ważniejszego dla władcy ponad lojalność - uśmiechnął się Rashad przebiegle. - Ten urzędnik był najwyraźniej szczwanym lisem, który lubił trzymać karty przy sobie….
- Ja oczywiście jestem gotów oddać życie za naszego Sułtana, który udzielił mi i mojej rodzinie schronienia, gdy zostaliśmy przez nikczemnych wrogów wygnani z naszej ojczyzny…- dodał.
- Mi zaś się nie uśmiecha oddawać życia za kogokolwiek. Jednak nie zamierzam rezygnować z udziału z jakiejkolwiek wyprawy jedynie dlatego, że jest niebezpieczna - parsknął gnom na wspomnienie o poświęceniu - poważny badacz musi pozostać żywy i niespecjalnie mnie obchodzi, czy całą drogę będziemy wyśpiewywać peany na cześć tego czy innego notabla czy spędzimy czas bardziej....konstruktywnie - Orryn dokończył rytuał, którym dotychczas był zajęty i zwinął swoje notatki, najwyraźniej zadowolony z badań.
W końcu kapłanka postawiła swoje długie łapki między nimi, choć wyraźnie zmierzała w stronę Orryna. Z Rashadem i Roshanem powitała się przelotnie, grzecznym skinieniem głowy, ale zaraz spojrzała w stronę niskiego ludzika przy którym jej wzrost robił wrażenie jakby kot zwracał się do myszy. Spojrzała na boki po reszcie mężczyzn, po czym trochę onieśmielona podrapała się za długim uchem.
- Panie Orrynie, wszystko w porządku? - Tabaxi zapytała troskliwie, podchodząc jeszcze bliżej i zerkając co za znaki nakreślił gnom próbując zrozumieć naturę ich magii.
- Mistrz Orryn jest nieco ekscentryczny, ale jego badania i zdolność spojrzenie przez piaski czasu mogą być w naszej misji nieocenione.- wtrącił Rashad uśmiechając się kącikami ust.
- Tak samo jak mam nadzieję, że twoja, Pani, obecność, przyniesie nam pomyślny los i błogosławieństwo twojej bogini… cieszę się, że sprawy ułożyły się dobrze po ostatnim spotkaniu… - dodał ściszonym głosem.
- Dziękuję Rashadzie. Twój magiczny rapier również się przyda. Tak jak magiczny pas i zaklęte pazurki naszej nowej towarzyszki, która musiała spędzić nieco czasu w samotności w lochach sułtana - Orryn uśmiechnął się patrząc znacząco na wspomniane przedmioty - w jak najlepszym pani Yasumrae, w jak najlepszym. Ufam, że wilgoć lochów nie zaszkodziła zanadto? W przeciwieństwie do Makarydyjczyków….nie ufam szczęściu, stąd badania, przygotowania, plany… - wzruszył ramionami jakby mówił rzeczy oczywiste dla wszystkich - Natura artefaktu jest jednak połączona z bóstwem. Liczę na pomoc w tej materii. Rzetelną pomoc - popatrzył spokojnie w kocie oczy kapłanki.
Białe wąsiki tabaxi uniosły się w mieszance zaskoczenia i oburzenia tak paplącym wszystko językiem gnoma jak i tym że przejrzał ją na wylot. Dziewczyna ujęła swoje pazurki w dłoni jakby chciała je osłonić przed jakąś niewidzialną siłą. Po czym, gdy kończył mówić obeszła gnoma i próbowała zasłonić jego usta dłonią, by uciszyć go na moment. Gnom jednak cofnął się na moment, chrząknął pod nosem jedną z tajemnych sylab smoczego języka i pojawił się z głośnym trzaśnięciem kilka stóp za jej plecami. - Wolnego...nieco szacunku dla siwych włosów - mruknął kręcąc głową.
Jej dłoń zgarnęła powietrze, ale że nie była zupełnie zielona w sprawach magii domyśliła się kilku możliwości tego co właśnie zaszło. Obróciła się i zobaczyła mężczyznę za sobą.
-Jesteś bezczelny… ale nie rób tego więcej i nie dotykaj mnie swoją magią. - zmieszana Kocica poczuła się skrępowana, jakby była naga. Nie zamierzała dzielić się z nikimim informacjami o tak prywatnych sprawach jakie zaczął wygadywać gnom. Pogroziła zakończonym pazurem palcem niczym mama dziecku. Po chwili z wzgardą otrzepała swoje ubranie jakby zrzucając z niego jego czary. - To nie do końca były lochy i miałam stamtąd cudowny widok.
Turkus jej oczu zatrzymał się na małym człowieczku, gdy wpatrywała się w niego zza nieco przymrużonych powiek, poirytowana że nie udało jej się postawić na swoim.
- Ja też liczę na wiele rzeczy, ale nie zawsze się one spełniają. Zobaczymy czy kaprysem Bastet będzie spełnianie życzeń małych ludzi. - koci nosek fuknął frywolnie wypuszczając powietrze.
- No i masz, bakałarzu za swoją naukę. Małych ludzi… - prychnął Orryn zdegustowany epitetem kapłanki- Słyszysz Rashadzie? Całe dziesięć minut poświęcone na rytuał, który rzuciłem aby poznać możliwości grupy i skonstruować odpowiednią taktykę na wypadek pułapki, zasadzki i jeszcze bogowie wiedzą czego, a ta pannica boczy się...ech, zresztą nieważne. “Mały człowiek”! Do porządnego gnoma, też coś! Spotkamy się później wojowniku. Dam znać, co wiem i jaki mam pomysł na przyszłe walki - mrucząc, fukając pod nosem i kręcąc niezadowolony głową Orryn odszedł nieco dalej, ponownie wyciągając swoje notatki, pióro i kreśląc coś, choć humor drastycznie mu się pogorszył.
-Naszej słodkiej kocicy najwyraźniej brakuje wiele w kwestii okazywania szacunku innym, czy to wiekowym mistrzom magii czy dostojnikom…. ale skoro Wielki Wezyr zaufał jej co do udziału w wyprawie, kimże jestem by to kwestionować ?
Rozumiem że jesteśmy w stanie odłożyć animozje na bok i współpracować na tak ważnej wyprawie? Chcemy chyba wszyscy wrócić z niej żywi i zwycięscy? - spojrzał znacząco na rozmówców.
Orryn podniósł głowę znad kartelusza, w którym wciąż coś liczył i zapisywał
- Co?...animozje?...a tak...to bzdura, nie zawracajmy sobie tym głowy więcej. Choć lepiej popatrz co wymyśliłem i skoryguj mnie. Moje stare oczy nie są już takie, jak kiedyś… - mruknął i machnął zachęcająco ręką, pokazując Rashadowi skomplikowane wyliczenia, procenty i różne dziwne koncepty dotyczące walki. Przypominało to nieco podręcznik, gdyby było pisane składniej. Najwyraźniej gnom również rękę miał nie pierwszej młodości.
Kapłanka oddaliła się też już w gorszym nastroju, mimo że się trochę odgryzła. Ta rozmowa potoczyła się niezręcznie i raczej na lepsze wszystkim wyjdzie ostudzenie emocji. Pewne było jednak jedno. Ich zbieranina była pełna różnych charakterów więc o konflikty było łatwo.
-Hm, całkiem to sensowne, choć momentami nieco za bardzo….skomplikowane - odparł Rashad dyplomatycznie, drapiąc się po głowie i próbując zrozumieć skomplikowane wyliczenia i niewyraźne zapiski gnomiego czarodzieja.
- Może najlepiej będzie Mistrzu, jak zostawisz taktykę takim jak czy Akram a skupisz się na odnalezieniu poszukiwanego przez nas artefaktu…
- Obawiam się, że jeśli nikt inny o tym nie pomyśli, wyprawa się nie uda, Rashadzie - wzruszył ramionami - wolałbym widzieć, jak inni przykładają się do swoich zadań. Tymczasem jest tu istny festiwal grzecznych słówek, masek uprzejmości i kłamstw tak wysublimowanych, że od tego mogą rozboleć zęby. Czy to ochroni nas przed wrogiem, kiedy przyjdzie czas? Czy raczej wiedza, jak wykorzystać magiczne zdolności naszych towarzyszy? I odrobina profesjonalizmu? Tu chodzi też o moją skórę, i wolałbym nie pozostawiać jej losu w rękach...hmm...pachołka wezyra. Akram. Kimże on jest? - pokręcił głową z nieukrywanym smutkiem i troską - Nie, Rashadzie. Myślę, że trzeba będzie pracować ciężko samemu
Gnom jak powiedział, tak zrobił. Starannie przygotowywał się do wyjazdu. Sprawdził, czy jego muł posiada odpowiedni zapas paszy i wody w jednej z beczek, a sam sprawdził również poziom wina w drugiej beczułce. Jeszcze raz, metodycznie, krok po kroku sprawdził stan ingrediencji magicznych, ziół do przywoływania chowańca, umocował starannie tubus z notatkami i zapisanymi zaklęciami. Potem spokojnie popatrzył w niebo, jakby szukając w chmurach odpowiedzi na nurtujące go pytania. Potem zaczął czarować, kreśląc delikatne runy w powietrzu, przesycając otoczenie mocą. Pancerz, który miał zabezpieczyć gnoma przed obrażeniami powodował lekkie falowanie powietrza dokoła niego, a niesiony wiatrem piasek, wzniecał od czasu do czasu niewielkie wyładowania, kiedy ochrona zatrzymywała te nieznaczne próby inwazji. Następnie gnom wysłał swoją sowę wysoko w powietrze, zamierzając co jakiś czas zerkać poprzez jego zmysły. Zaklęcie związania umożliwiało czarodziejowi niemal stałą obserwację otoczenia dokoła karawany i choć wiedział, że elfi łowca najpewniej dobrze ich poprowadzi, zamierzał zerkać w te strony, w które nie będzie patrzyć elfie oko.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Ostatnio edytowane przez Asmodian : 09-08-2019 o 09:28.
Powód: formatowanie
|