09-08-2019, 10:08
|
#98 |
| Pub, Gdzieś w Anglii
To był koniec… koniec tej misji. Noemie czułą rozczarownie i żal. Choć dowiedzieli się wiele niestety nie uzyskali ani wszystkich informacji, ani nie odnaleźli pozostałych karnistrów. To była jej porażka. Była mimo wszystko ich dowódcą i to jej rozkazy miały wpływ na misję, jeśli nie uzyskali jakichś informacji to dlatego. Sącząc piwo z jednym z pubów wpatrywała się w szarugę za oknem. Ciągle miałą przed oczami Gabrielle i Johna. Zmasakrowanych po tym co stało się w Norwegii i we Francji. Czuła, że chce dowiedzieć się więcej.. Zbadać każdy szczegół tej sprawy. Zastukała smukłymi palcami w niemal opróżnioną szklankę.
Do tego to spotkanie z Woodsem. To był dobry agent, ale cholera tak bardzo ją irytowała… Agencja
Woods zapukał cicho do drzwi, po czym nie czekając na odpowiedź wszedł do środka. Pewnym krokiem przeszedł przez gabinet i położył na biurku teczkę pełną dokumentów. Na jej okładce był ręcznie wypisany jakiś numer.
- Akta młodej, o które prosiłaś - oznajmił głosem wypranym z uczuć. - Dziś rano zabrała swoje rzeczy - dodał. Przez chwilę stał bez ruchu, ale zaraz odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się jednak w połowie drugi i rzucił, patrząc w stronę wyjścia: - Podobno Hawthorne też odchodzi.
Noemie wskaząła mężczyźnie stertę papierów piętrzącą się po prawej stronie jej biurka. Na samym szczycie leżały akty Kena.
- Porażki są trudne. - Powiedziała spokojnie wymontowując coś dalej w kajecie. Na chwilę podniosła wzrok na Woodsa. - Rozumiem, że ty zostajesz?
- Jeśli mnie nigdzie nie przeniosą... - mężczyzna wzruszył ramionami. - Albo nie rozwiążą zespołu - dodał złośliwie.
Belgijka wskazała mu miejsce naprzeciwko siebie i uniosła stojący na biurku termos.
- Kawy? - Zaproponowała podwładnemu, nalewając nieco sobie do jednego ze stojących na stole kubków. Wyraźne ślady osadu świadczyły, że nie była to pierwsza kawa, która się w nim znalazła. -Zespół zawsze zawiązywany jest na misję.. Skończona misja.. Nie ma zespołu.
- To dlaczego wciąż masz biuro, podczas gdy ja ze swoim biurkiem gnieżdżę się w sali wspólnej, razem z piętnastoma innymi agentami? - spytał żartobliwie, choć niezbyt żartobliwym tonem. Możliwe, że nie miał takiego tonu.
-Bo na moim biurku czasem pojawiają się rzeczy, których inni nie powinni widzieć, a twoim nie.- Noemie nalała mężczyźnie kawy i zerknęła w stronę akt. - Ty odejdziesz… oni odeszli, a ja tu będę tak długo aż nie zarwę kulki.
Woods nie sięgnął po kawę. W zamian wpatrywał się w Belgijkę swoim nic nie mówiącym spojrzeniem. Dopiero po chwili złapał za kubek i uśmiechając się kpiąco znad jego krawędzi powiedział:
- Dobry agent wie jak tego uniknąć - po czym łyknął ciemnego napoju.
- Dlatego oboje jeszcze tu jesteśmy. - Noemie odchyliła się w fotelu, trzymając kubek w dłoniach.
Mężczyzna już miał odpowiedzieć, że chyba tylko dzięki jego postawie i ostrożności w działaniu na terenie Rzeszy, ale się powstrzymał. W spokoju popijał kawę i patrzył w oczy swojej szefowej, marząc jednocześnie o papierosie, których paczkę, co sobie właśnie uświadomił, zostawił w płaszczu.
-Pozostaje czekać na kolejną misję - Beligijka odstawiła pusty kubek. - Może tym razem trafisz na kogoś z kim będzie ci się dobrze współpracowało.
- Skąd wniosek, że z kimś współpracowało mi się źle?
Noemie przesunęła dłonią po swojej twarzy robiąc dziwny grymas. Po chwili jednak uśmiechnęła się.
-Wyglądasz jakbyś miał zaraz zwymiotować na mój widok, to chyba nie najlepiej świadczy o naszych relacjach i o tym jak ci się ze mną współpracowało.
- Nie bierz tego do siebie, ja tak reaguję na wszystkie kobiety w tym zawodzie… i większość mężczyzn - odłożył prawie pełny kubek z powrotem na biurko. - Wygląda na to, że się zasiedziałem. Proszę o wybaczenie - wstał, delikatnie skłonił głowę i ruszył w stronę drzwi.
- Nie biorę. - Belgijka odprowadziła mężczyznę wzrokiem. -Do zobaczenia niebawem, Woods.
- Do widzenia. Pub, Gdzieś w Anglii
Noemie dopiła piwo i wstała od stolika pozostawiając napiwek. Na biurku pozostała gazeta z informacjami dla siedzącego nieopodal agenta terenowego. Spokojnym krokiem podeszła do wieszaka i zdjęła z niego swój płaszcz by po chwili narzucić go i wyjść na ulicę.
Pogoda była typowa. Deszcz i mgła. Ta charakterystyczna cisza przerywana szumem wody. Otworzyła parasolkę i po chwili zniknęła we mgle. [MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/10/d1/1d/10d11d5094b67769c6ca978b1f2c5825.jpg[/MEDIA] |
| |