Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2019, 20:02   #825
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Kto powiedział, że natarczywość nie działa? To w tym przypadki trzeba temu komuś pokazać jak kolejny plan Diritha pod tytułem: "wal, siecz, gryź dopóki się rusza" później niż prędzej zadziałał. Może była to zasługa zwodu ciałem bestii przeciwnika dzięki czemu szczęki Xenomorphusa ociekające przezroczystym, toksycznym śluzem dały radę wbić się w przeciwnika osłabiając go. Albo może była to zasługa zdecydowanie większej ilości ostrych rzeczy skierowana w stronę drowa takich jak trzy szczęki pełne ostrych kłów, przynajmniej cztery łapy z ostrymi szponami oraz ogon zakończony ostrym kolcem. Wszystko to przeciwko dwóm marnym sejmitarom, więc prędzej czy później coś musiało trafić. Albo złapać, po czym do listy można było doliczyć ścianę uprzednio zdemolowanego budynku.

Dalej nie trwało długo zanim przeciwnik w końcu dosłownie wyzionął ducha po uprzednim teatralnym wskazaniu oraz wyolbrzymieniu faktów oraz bezużytecznym groźbom, jeśli ktoś zamierzał poświęcić czas na ich odczytywanie. Czyli tutaj nie stało się nic wielkiego.
Przyszedł więc czas na potencjalną konfrontację z szwendającą się tutaj inną drużyną. Sądząc po tym, że nie wtrącali się do walki za bardzo drowa musieli nie lubić. I dobrze, jeden zero dla Diritha.

- Te... tchórzu w sukience... Czy zauważyłeś w jakim kierunku poleciała ta mgła po wsiąknięciu w ziemie?
Popatrzyli po sobie nawzajem. Jeden wskazał palcem w las, dwarf pokiwał potakująco głową. Mają na myśli tego stwora który lazł za wami. Czarne mgiełki z ciał wniknęły w ziemię jak woda po deszczu. Lekkie kopanie w ziemi nie daje żadnych efektów, nic podejrzanego nie widać.

- Wiecie gdzie tu może sie znajdować jakieś wejście pod ziemie? Albo lepiej jakaś osada czy leże chimer?
- Zejście pod ziemię? - dwarf poskrobał się po brodzie. - Nie znam w tym miejscu żadnej kopalni ani tuneli... Leże chimer...? Jesteś jedyną jaką tu dziś widzieliśmy. Kojarzysz jakieś leże chimer?
Ogoniasty pokręcił przecząco głową.

- Świetnie... - mruknął pod nosem podsumowując przydatność drugiej drużyny po czym nie zwracając za bardzo uwagi na nich zabrał się do dalszego zbierania informacji, czyli rozejrzenia się po okolicy. Jako pomoc w tej czynności miało posłużyć jakieś większe drzewo, na które wspiął się korzystając ze swojego standardowego tygrysołaczego uzbrojenia.

Nie przyniosło to jednak zbyt ciekawych rezultatów. Nic nowego nie było widać, żadnych znaków innych osad tym bardziej. Czyli bardzo możliwe, że osada elfów czy chimer została stworzona przez halucynacje kleryka. Oznaczało to więc, że trzeba będzie zabrać się za rozwiązanie tego problemu po swojemu. Kiti nie wyrażała żadnych sprzeciwów - bo jakby na prawdę miała coś przeciwko to w końcu by się odrodziła i coś powiedziała. Czas więc powrócić do miejsca walki i zobaczyć czy w końcu ciała się ulotniły.
Schodząc z drzewa Dirith zamierzał po prostu zjechać po korze w dół. Dzięki ostrym pazurom zostawił na drzewie głębokie ślady lub, jakby ujął to korojad, rany.

- Jak to nie wywabi korojadów, to faktycznie tu nie mieszkają...
Miało to na celu definitywne sprawdzenie czy w tym miejscu mieszkały elfy.
Jednakże zjeżdżając w dół tygrysołakowi podwinęły się łapy po czym po prostu runął w dół. Na szczęście daleko do ziemi nie miał, więc upadek przeżył oraz nie został nafaszerowany strzałami ani po drodze w dół ani jak się zbierał na łapy. Dowiedział się jednak, że coś jest z nim ni tak bo poza znajomym bólem pochodzącym od ran dało się odczuć większe niż zwykle pieczenie. Przeklinając sprawdził więc swoje rany. Nie wyglądały dobrze, wyraźnie sprawiały wrażenie gorszych niż standardowe rany cięte. Czyli został otruty. Nic tak na prawdę zaskakującego w walce z drowem. Niewiele robiąc sobie z tego faktu wrócił do wioski zastanawiając się, czy ciała jeszcze nie zniknęły.

Ciało drowa nie zniknęło. Tak samo jak wszystkie pozostałe ciała. Wyraźnie zastanawia to również towarzyszy drowa [byłych towarzyszy?] Przeszukujesz ciało. Z ciekawszych rzeczy znajdujesz mieszek z małą ilością złota [na kanapkę po drodze] oraz podejrzany amulet na szyi drowa pod jego broją.

https://www.deviantart.com/ganjamira...aron-589075377

Znajdujesz również mały słoiczek z przezroczystą gęstą pastą. Ok... chyba...
Spoglądasz na swoje rany. Bije od nich niepokojące ciepło i tkanki wokół ran trochę już napuchły i posiniały. Chyba... mamy... problem... Spoglądasz na ostrza sejmitarów Illiamdrilla. Ok chyba mamy problem...

Czyli było już pewne, że za wiele czasu tygrysołak nie miał. A znając drowy i ich trucizny nic przyjemnego go nie czekało. Za wiele opcji więc nie było. Druga grupa zdawała się nie mieć pojęcia dlaczego ciała jeszcze nie zniknęły, więc właściciele prawdopodobnie jeszcze się nie odrodzili. Rozwiązać to mogła rozmowa z Krukiem, albo Verionem... ale po co ciągle zawracać im głowę? Demony co prawda widzą więcej, jednak mimo wszystko pewności nie było, że będą wiedzieli co jest grane.
Można było poszukać tej zmory jaka chodziła za nimi wcześniej. Tylko jak wytropić coś, co nie pozostawia za sobą śladów włażąc w drzewa i wychodząc gdzieś indziej. Powodzenia.
Można było pogadać z Barbakiem... albo jednak nie bo był już nieobecny tak samo jak i zmora. Czyli prawdopodobne, że kolega zielonoskóry jest na jej tropie i może zajmować się tą sytuacją. Znając go nie będzie łatwo go wytropić.
Oczywiście można było wyjść z tego miejsca, pozbyć się trucizny, zebrać jakiś tchórzy w sukienkach do przeprowadzenia dochodzenia co się tutaj dzieje. Problem z tym rozwiązaniem był tego typu, że potrzeba było na to nieco czasu. Trucizna problemem nie była, jeśli połączenie Alfaspiryny i Betaspiryny jakiego użył do pozbycia się trucizny Silverstinga faktycznie działało na wszystkie trucizny. Jeśli Dirith dobrze pamiętał miał jeszcze ze cztery dawki.
Większy problem był ze znalezieniem odpowiednich tchórzy, którzy mogli znać się na podobnych zjawiskach. Nie wspominając o fakcie proszenia jakiegoś tchórza o pomoc...

Można jeszcze było spróbować pogadać z jakimś wieśniakiem. W końcu to jego okolica i powinien wiedzieć najlepiej co się znajduje w tym miejscu. Tygrysołak podszedł więc do okna jednego z nieuszkodzonych budynków i zaczął walić łapą w okiennice, która za długo nie wytrzymałaby natarcia dając Dirithowi otwartą drogę do znajdujących się w środku źródeł informacji.
- Gdzie jest najbliższa elfia osada, wejście pod ziemie, leże albo osada chimer, czy ludzie mają tu halucynacje widząc dziwniejsze niż zwykle stworzenia albo słysząc głosy, co się dzieje jak się tu zdycha!

Udaje ci się "porozmawiać" z wieśniakiem zza okna któregoś domu.
- N-najbliższa elfia osada...?! Nie mam bladego pojęcia, tu nie ma elfich miast! Wejście pod ziemię? Nie wiem, panie, my som prości lidzie, my uprawiamy ziemię, my nie górnicy, panie!... Co się dzieje jak się zdycha? Noooo... no to co wszędzie... To co wszędzie tutaj w piątym wymiarze... ino nie...?... dziwne głosy? halucynacje?... N-nie wiem panie, ale przysięgam, że przed chwilą widziałem jakiegoś czarnego ducha na skraju lasu i on coś szemrał! I te ciała... te ciała, co wyście... co tam leżą... tak dziwnie parowały, słowo daję, widziałem jak parowały na czarno! I teraz ino leżą i się nie ruszają...
- Też żem tego ducha widział - dodał starszy człowiek z tej chaty zerkając na ciebie przez okno. - Bo krążą plotki... ludzie powiadali, że tam w lesie coś strasznego się stało... ale różne rzeczy mówili, każdy to co innego godoł... czasem tam myśliwi szli do lasu ale nigdy nic nikomu się nie stało... Dopiero dzisiaj, przed chwilą panie, ten duch się pojawił i ta łuna na niebie! Myśmy tu wcześniej tego nie widzieli!

Czyli nic nowego.
Dlatego Dirith nakazał swojej bestii położenie się. Następnie wrzucił na jej grzbiet ciała wilczycy i jej bestii po czym jeśli było to możliwe przywiązał woreczek ze złotem do jednej z wypustek na grzbiecie za pomocą łańcuszka tego znalezionego amuletu. O ile było to możliwe za pomocą ostrych pazurów, dodatkowo będąc osłabianym działającą trucizną. Dalej Diritha zamierzał obrać możliwie szybki kurs aby dowiedzieć się co się dzieje jak się w tym miejscu umiera bo coś mu mówiło, że odrodzenie się od tak nie jest takie proste. O czym zdrajca oczywiście wiedział... ale mniejsza o to. Ważniejsze aby jeszcze wydać polecenie bestii żeby ta wyszła z miejsca nie zrzucając z pleców żadnego z ciał.
Nie było to czymś co Dirith lubił, jednakże inne wyjścia albo wymagały czasu na dochodzenie i zbieranie informacji, albo nie gwarantowały sukcesu. Dodatkowo Barbak zdawał się być na tropie czegoś w tym miejscu, więc możliwe, że nawet jeśli Dirith utknie po śmierci to w końcu ork coś zdziała i pomoże podczas gdy on zajmie się rozwiązywaniem tego problemu z drugiej strony... jeśli Barbak pracował nad problemami z odradzaniem się.
Tak czy inaczej do zrobienia pozostawało już tylko jedno. Odcięcie jednym sprawnym ciosem ogona głowy przeciwnikowi, tak aby w razie jakby stan ciała przy odradzaniu się miał jakieś znaczenie, rozkazanie bestii zadanie jednego szybkiego ciosu w potylicę aby sprawnie przejść do uruchomienia pułapki jaka czekała w tym miejscu po śmierci.
A co dalej? To już tylko zależało od tego co się działo, choć Dirith zamierzał działać ze swoją standardową agresją jaka prędzej czy później przebijała się przez wszelkie pułapki i przeciwników.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline