Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2019, 19:05   #71
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- Its back… my old frenemy is back… - Wycedziła gdy pozostała część gęby wilczycy wykrzywiła się w czymś co pewnie miało być uśmiechem. - “Where have you been?” -
Dorzuciła w myślach starając się postawić do pionu. Zawsze miała mieszane uczucia co do swojej klątwy, jednak nieraz obecność ratowała jej dupę tak jak teraz. - Tak Panie Doc. To moja klątwa… czy też jak niektórzy mówią iskra. Będzie ok… i think. - Dotknęła ręką wijących się macek. - Drużyna zwracać uwagę na zachowanie ryb. W miarę możliwości będziemy ich unikać tych jebanych robotów. - najgorsze było to że maska wilczycy straciła już swoją funkcjonalność. Sprawdziła chociaż czy chip zapisujący nagrania jest cały. Był on ważna kartą przetargową o Bonnie.
Doc pokręcił głową i rzucił lusterko w ręce Eidith. - Przynajmniej następnym razem nie upewniaj się własną mordą. - zasugerował z westchnieniem. Falco spojrzała na wilczyce krzyżując ręce. Chyba była obwiniana o skradzenie pomysłu. Chyba, bo przecież Falco nie mogła mówić.
- This fucking pebble is making us merge. I’m not sure if I like it. Your dumb ass is a nice ride, but I don’t want to be a part of it this close. You can keep your fetishes to yourself.
Eidith obejrzała się dokładnie w lusterku. Nie do końca było jej do twarzy z obecnością na wierzchu.
- “Well enjoy your stay.” - Rzuciła w myślach, po czym wyjęła z maski chip z nagraniem, który na szczęście był cały. Schowała go do wewnętrznej kieszeni kurtki, po czym złapała za swój karabin. Latarka jeszcze działała więc nie będą łazić na oślep. Trochę niepokoił ją stan Yse, nie prędko będzie mogła walczyć. - Idziemy dalej i się nie zatrzymujemy. Reszta tych puszek już pewnie wie, gdzie jesteśmy. - Zarządziła, wracając na oryginalną trasę, bacznie zważając na zachowanie ryb. Znów miała swoje zdolności więc opuszczenie tego miejsca powinno być łatwiejsze.
Biegnąc wzdłuż korytarza, drużyna minęła wiele obszernych pomieszczeń. Były one kwadratowe, z niską podłogą i wysokim sufitem. Wewnątrz przywiązane do ścian znajdowały się różne jednostki Toborów. Musiały one być groźniejsze od reszty albo przeprowadzane na nich eksperymenty były bardziej niebezpieczne.
Dobiegając do końca drogi ewakuacyjnej, drużyna musiała zatrzymać się naprzeciw podobnego, obszernego pomieszczenia. Sufit był na wyciągnięcie ręką, podłoga znacznie niżej. Z bocznych ścian i dna wystawały dziesiątki czarnych kolców. Na końcu przejścia znajdowały się drzwi windy. Doc skrzywił się.
- To wygląda komicznie. - stwierdził. - Pewnie zabezpieczenie, gdyby jakiś obiekt wydarł się z pomieszczenia i dążył na powierzchnię, tylko jak badacze korzystają z tego wyjścia?
- Yse patrz nam na tyły czy któreś z tych kurewstw się nie uwolni i nie wskoczy nam na plecy. Daj znać, a nie walcz. Ja i Falco zobaczymy po ścianach czy są jakieś przełączniki, czy czytniki. - Zarządziła Eidith, świecąc po ścianach. Dotarło do niej, że nawet jak znajdzie jakiś czytnik to nie ma w pobliżu naukowca, który by oferował swoją pomoc. Ostatecznie może “przenieść” każdego po kolei macką obecności.
Na ścianach nic nie było.
Wilczyca głośno wciągnęła powietrze nosem.
- FU- zaraz. - Eidith wyglądała jakby się na moment zawiesiła, jednak pytała o coś swoją klątwę.
-’Can you reach with tentacle to the doors? We can make a makeshift rope bridge.” -
“Forget it. It’s too far. I could pull you in if you want to leave all the others behind, but I’ve got no way to pull them in.”
- ” While i have no love for filthy eggheads, i can't leave my puppies here.” - Odpowiedziała lokatorowi umysłu, po czym przemówiła na głos:
- Fucking turd tits. Musimy poszukać jakiegoś pokoju ochrony, muszą tam mieć jakieś procedury ewakuacji. Nawet jebane warzywniaki mają takie rzeczy. - Zakomunikowała, po czym odwróciła się do reszty.
- Panie Doc, jest pan w stanie opatrzyć Yse? Wiem, że proszę o wiele ale to dla dobra naszej ewakuacji. - W barze był w stanie elegancko zamknąć mordę Falco, to może i w tych warunkach da radę połatać kosmitkę. Eidith macała się jeszcze po tej ciemnej stronie twarzy i rzuciła w powietrze. - Am i gonna stay like this? -
"For now. I'm not even going to try fixing this while you're still surrounded".
Doc obejrzał Yse z góry na dół. - Te kilka ran, które otrzymała, same się zagoiły, a raczej stopiły. - wzruszył ramionami.
- Jestem po prostu zmęczona. - wyjaśniła Yse. - Za cholerę nie powinnam zionąć tak mocno za jednym zamachem, ale nie widziałam innej opcji.
- Jeżeli chcesz korzystać z tego wyjścia, mogę tu zostać i je zabezpieczyć, gdy wy szukacie mapy. - zaproponował Doc.
W sumie nie powinna wilczycy dziwić postawa Doca, to w końcu Biskup, na pewno poradzi sobie z paroma robotami. - Dobrze, ale jeszcze przed wyjściem proszę o pozwolenie zdjęcia knebla z ust Falco. W większe kłopoty już nie wpadniemy przez nią. - Kończąc zdanie, skierowała broń w stronę korytarza z którego przybyli, świecąc czy aby jakieś cholerstwo się nie zbliżyło.
- Nie chce mi się. - odparł krótko Doc. - Jak będzie grzeczna, to oddam jej mowę, gdy się rozejdziemy. - postanowił.
- Ok then. Yse zostań tutaj i odpocznij chwilę. Ja z Falco poszukamy tej zajebanej mapy i protokołów. - Oznajmiła wilczyca, kierując się tam skąd przybyli. Tym razem każde dziwne zachowanie ryb będzie traktowała jako zagrożenie i ma zamiar używać wcześniej otrzymanego lusterka, by zaglądać za róg. Drugi raz nie da się w buzie postrzelić. Eidith szukała drogowskazów typu “ochrona” czy “pokój ochrony”. No chyba, że jej się poszczęści i znajdzie jakiegoś żywego naukowca.
Para nie miała wyboru oprócz biegania na oślep. Nie minęło długo, nim musieli opuścić względnie bezpieczne skrzydło laboratorium, a poza nim regularnie potykali się o ślady walki i martwe, często spalone ciała. Na korytarzach panowała już względna cisza, więc ci którzy pozostali, muszą ich właśnie szukać.
Zatrzymując się z lusterkiem przy jednym z narożników, Eidith spostrzegła trójkę Toborów w oddali. Dwie mocno rozebrane maszyny kroczyły w towarzystwie trzeciej, opancerzonej i uzbrojonej w porządne działa. Albo niektóre Tobory były przetrzymywane w dobrym stanie, albo wykorzystywały znajdujący się w laboratorium ekwipunek do ulepszeń.
Wilczyca, gdy już zbadała sytuację, miała w zamiarze wystrzelić granat w najciężej uzbrojoną maszynę i szybko schować się za ten sam róg, by obejrzeć efekt przy pomocy lusterka. Widząc marny stan dwóch pozostałych maszyn, może rozsypią się od tego jednego strzału.
Widząc nadlatujący granat, dwie słabsze maszyny rzuciły się na niego swoim ciałem. Eksplozja podrzuciła ich ciała do góry. Wstała tylko jedna. Zaczęła koślawo kuśtykać w stronę zakrętu, na tyle zawzięcie, że nawet pospiesznie. Wyraźnie była jednak ranna. Z kolei uzbrojony żołnierz zaczął pędem biec w stronę, z której strzelała wilczyca.
Poświęcenie tych maszyn było poza pojmowaniem wilczycy, najgorszym było że ta najbardziej uzbrojona pędziła w jej stronę. -” Its your time to shine. Smash this heavily armed shit when it comes out of the corner.” - rzuciła w myślach czając się za rogiem. Widząc stan mniej uzbrojonej maszyny była niemal pewna że pierwsza dobiegnie to uzbrojona. Jak tylko przekroczy róg korytarza przywita ją obecność w swojej pełnej krasie.
Uzbrojona maszyna wyszła zza rogu, natychmiast kierując się i celując w stronę wilczycy. Cień nie reagował, a w broniach maszyny zaczynało pojawiać się światło nagrzewanego silnika generatora plazmy. Wtedy, z cienia kobiety wyskoczyły dwie czarne macki zatykające wyloty, co spowodowało eksplozję broni w lufach, niszcząc Tobora. Wyskakujący krótko po nim podniszczony robot spotkał się ze sfrustrowaną Falco, która naskoczyła na niego i posyłając ich dwóch na ziemię, zaczęła okładać pięściami.
"I do what I want. Keep that in mind." obecność ostrzegła Eidith w myślach.
Wyglądając zza rogu, kobieta zobaczyła, że w miejscu eksplozji jej granatu pojawiły się niewielkie pęknięcia na wierzchniej warstwie szyby. Korytarze były wytrzymałe i odporne na ataki z zewnątrz, ale prawdopodobnie dużo słabsze względem uszkodzeń uzyskanych od wnętrza. Korzystanie z broni wybuchowych może być niebezpieczne.
Pęknięcia faktycznie były niepokojące, musiała zaniechać używania granatnika.
“Don’t be like that, there is no “I” in duo.” Rzuciła w myślach, zbliżając się do Falco. Obserwowała krótką chwilę, jak łeb maszyny odbija się od podłogi tylko po to by znów spotkać się z pięścią kobiety.
“This isn’t right. Machines don’t feel pain, or fear. I can’t hurt them… I can’t make them suffer. There is no joy in this.” Połowa twarzy Wilczycy jakby posmutniała. “Man… i need someone to shoot. Snap their neck, strangle them, cut open like fish. Beat them senseless with stock of my rifle.” Kontynuowała wywód tylko do jednej istoty która, ją słuchała. “Ey Fiend… What was your first kill?” Zapytała w końcu, rozglądając się dookoła za jakimiś drogowskazami. “You never forget your first time.”
"You do when you don't care about it." - odpowiedziała obecność. - "See, here's the difference between us. I'm the monster. You're the psycho."
Gdy Falco podniosła się z resztek maszyny, dwójka mogła ruszyć dalej. W końcu, czystym szczęściem, trafili na skrzyżowanie, którego szukali. Jedna ze stron prowadziła na korytarz z napisem "Ochrona", druga, miała napis "Pomieszczenia socialne"
“Thats so fucking cool.” Skomentowała Eidith odpowiedź zmory, po czym zbliżyła się do drzwi ochrony. Oparła się o ścianę obok i samą ręką usiłowała pchnąć drzwi. Nie wiedziała co może być w środku więc zachowywała ostrożność. Kiwnęła ręką na Falco by zrobiła to samo tylko z drugiej strony drzwi.
Drzwi otworzyły się na podłużny korytarz pełen kałuży krwi i popękanych ścian. Na jego końcu znajdowały się trzy pomieszczenia: szatnia, nadzór, oraz zbrojownia. To ostatnie zamknięte było przez metalowe drzwi, które dwóch uzbrojonych toborów próbowało przetopić wiązkami laserowymi. Towarzyszyły im trzy kościste warianty, uzbrojone w pistolety.
Eidith postanowiłą poczekać aż maszyny uporają się z drzwiami, wtedy to wyładuje w nie cały magazynek, wyściubiając zaledwie lufę i połowę czarnej gęby. Może w środku jest sprzęt który mógłby im pomóc się stąd wydostać?
Seria Eidith powaliła dwa szkielety i uszkodziła ramię jednego z uzbrojonych robotów. Sekundy po tym, jak kobieta schowała się, żeby zmienić magazynek, z korytarza zaczęły wylatywać wiązki laserowe w ogniu zaporowym.
Wilczyca natychmiast padła na ziemię tuż przy drzwiach i wystawiła w kącie drzwi jedynie lufę, by ponownie ostrzelać maszyny tym razem jednak na oślep. Ogień zaporowy nie pozwalał jej na porządne obranie celu. Zaczęła tuż czuć adrenalinę, dawno nie czuła świstających pocisków koło ucha. Spowodowało to na jej twarzy mimowolny uśmiech, a czarna część z wijącymi się mackami wyszczerzyła się jeszcze szerzej.
Ciężko było powiedzieć czy wilczyca trafiła w ten sposób cokolwiek. Gdy chodziło o atakowanie uzbrojonych modeli toborów, trafienie w byle co nie wystarczało, aby przebić blachy. Gdy Eidith przeładowywała drugi magazynek, przeciwnicy również przestali strzelać. Falco zerknęła, co się dzieje, po czym przytuliła się plecami do ściany w wyraźnej panice, wymachując rękoma w stronę dziury. Wilczyca też zajrzała. Z takim ostrzeżeniem musiała się dowiedzieć, o co chodzi. Wyrzutnia plazmowa. Kaliber godny działaniom przeciwczołgowym. Przeżyły z "zombie" modeli toborów musiał wygmerać je ze zbrojowni podczas ognia zaporowego. Teraz czekał, aż generator się nagrzeje, celując prosto w stronę wejścia. Wilczyca nie była pewna czy i ile kul zostało w magazynkach uzbrojonych żołnierzy ale tak czy siak, musiała coś wymyślić. Pomieszczenia bywały dość zabezpieczone, aby znieść tę zabawkę, jednak same korytarze dalej stanowiły jakieś wzmocnione szkło.
Eidith pamiętała, jak maszyny reagują na granaty, więc postanowiła szybko wykonać pewną dywersję. Zza osłony rzuciła pocisk do granatnika, który jedynie miał na ułamek sekundy odwrócić uwagę maszyn, gdy Wilczyca przestawiając karabin na pojedyncze strzały, szykowała się do jednego strzału prosto w łeb maszyny trzymającej działo plazmowe.
Ku zdziwieniu Eidith, uzbrojony w działo plazmowe szkielet robota rzucił swoją broń na podłogę, po czym skoczył ciałem na nieaktywny granat. Ta decyzja zdziwiła nawet jego uzbrojonych partnerów. Jeden z nich odstrzelił głowę wadliwego tobora, w jakiś sposób wyrażając zażenowanie, mimo braku twarzy czy innych elementów odpowiedzialnych za mimikę. Korzystając z zamieszania, wilczyca mogła wychylić się i dwoma celnymi strzałami wyłączyć pozostałe maszyny.

Wygrana była tym razem czysta. Para zdobyła z niej działo plazmowe, które z uwagi na wagę podniosła Falco. W zbrojowni znajdowało się nieco granatów, magazynków i standardowe bronie. Karabiny tego samego typu, z którego korzystały roboty. Były tu też tarcze balistyczne. Eidith nie była w stanie korzystać z nich używając dwuręcznego karabinu. Zauważyła jednak, że uzbrojone wersje maszyn zakładały te tarcze na głowy. Dlatego nie wyglądały na tak zużyte, jak ich oszpeceni partnerzy. Oznaczało to też, że ich tył głowy powinien być odsłonięty.
- Know your fucking place TRASH! - Eidith splunęła na jedną z maszyn. - Fucking robots. - Dodała opierając karabin na ramieniu, nie czując żadnej radości z rozwalenia tych puszek, pomaszerowała w stronę drzwi z napisem “Nadzór”.
Niewielki pokój wypełniony był monitorami nadzorującymi kamery w jednej-czwartej rejonu stacji. Przeglądając obrazy, Eidith spostrzegła przedziwne maszyny zwisające z pomieszczenia socjalnego straży, który był obok niej. Na ścianie znajdowała się też mapa. Pokój socjalny naukowców znajdował się w odnodze, którą ominęła i był wypełniony martwymi ludźmi. Większość korytarzy była zalana krwią. Znajdujące się gdzieniegdzie grupy toborów poruszały się w sposób losowy, przeglądając wszystkie pomieszczenia po drodze. Niewiele laboratoriów dawało radę utrzymać się przy życiu, strzelając do próbujących się wedrzeć maszyn.
Sposród wind, jedyną aktywną była ta, przy której czekali Doc i Yse. Pozostałe były odcięte od zasilania za sprawą dużej grupy toborów oblegających generatory. Ich odbicie bez naruszania aparatury było możliwe, ale zdecydowanie trudne.
Na sam koniec, przeskakując ostatni raz między kamerami, wilczyca zobaczyła nienaruszonego Toborczyka biegającego po pobliskich korytarzach. Wydawał się dążyć do pokoju socjalnego, zatrzymując się przy każdym skrzyżowaniu.
- Zaryzykuje stwierdzenie, że ten ludek ma jakiś interes z tym dziwacznym złomem w socjalnym. Falco poszukaj jakichś dokumentów na temat procedur ewakuacji, ewentualnie przycisk. Tylko go nie włączaj jak coś. Ja zobaczę co ta kurwa kombinuje. - Z tymi słowami wilczyca zaczaiła się za rogiem na maszynę, do ostatniego momentu obserwując, co kombinuje. W przypadku przedwczesnego wykrycia przez robota, lub też odwalane “hokus-pokus” na kuriozalnej maszynerii, Inkwizytorka go podziurawi. Eidith brała też pod uwagę, że ta pojedyncza jednostka mogła “Ożywić” stertę, czemu też miała zamiar zapobiec.
Chwilę zajęło, nim widziana w ekranach toborczyca zjawiła się na korytarzu prowadzącym do ochrony. Nie zauważyła siedzącą za drzwiami nadzoru Eidith i skierowała się prosto do pomieszczenia socjalnego straży. Widząc niewielkie maszyny na suficie, zaczęła strzelać do nich z prawdopodobnie skradzionego pistoletu. Metalowe, pająkopodobne stworzenia zaczęły lądować na suficie, krwawiąc zieloną cieczą.
Eidith trochę zdurniała widząc Toborkę. Nie miała pojęcia dlaczego wyglądała jak przekąska, ani dlaczego strzelała do swoich. Obserwowała dalej jak eliminowała maszyny, lecz na wszelki wypadek wycelowała jej w głowę. Trwając tak chwilę odezwała się w końcu.
- Dwa pytania. Dlaczego walisz do swoich? Kto przyczepia do maszyn takie zajebiste cycki? -
Tobor uniosła dłonie do góry. - Są tak zniszczeni, że nie wiedzą, co robią. Do martwych strzelać żadna zbrodnia. - broniła się. - Dyrektor tego laboratorium. - dodała na drugie pytanie.
- Człowiek kultury widzę. Znaczy był póki go na pół nie rozerwał robot. Jedyna działająca winda jest otoczona kolcami. Wiesz jak je wyłączyć? - Zapytała nie spuszając toborki z muszki.
- Dopiero się dowiedziałam jak ją znaleźć. - skinęła głową na mapę w pomieszczeniu. - Może naukowcy wiedzą? - zaproponowała.
Eidith z poważnej miny powoli przechodziła na rozbawioną, można było to wywnioskować po drgającej górnej wardze.
- Kurwa… Tego nie grali. Bratobójcza seks lalka w podwodnym laboratorium. Hah… - Opuściła broń. - Tak się składa że ja i moja… grupa, też się chcemy stąd wydostać. Jestem Eidith. W pokoju ochrony jest Falco. Tępa jak łyżka. Szukaliśmy sposobu na otwarcie tej zajebanej windy. Możesz dołączyć. - Przemówiła białowłosa.
- Chętnie. Nazwano mnie S3X. Zostałam złożona przez tutejszych naukowców z części innych Toborów. - wyjaśniła. - Widziałam kilku naukowców zabunkrowanych w kuchni. - zaproponowała. Wcześniej Eidith widziała też kilka innych ugrupowań, nieco dalej niż kuchnia, jednak pod mniejszym oblężeniem niż naukowcy w jadalni. Kwestią było, jak bardzo im się śpieszy.
- HAH “S3X” kurwa too good. - Zarechotała wilczyca. - Idziemy do jadalni. Pierdolniemy bajeranckie pozy i powiemy że jestesmy z grupy ratunkowej. - Podyktowała Eidith, po czym krzyknęła na Falco.
- EY YO FALCO! Nie zgadniesz co znalazłam. Dawaj tu -
Falco podeszła zaciekawiona. Na widok S3X wyrzuciła trzymane dokumenty na ziemię i skoczyła, wyprowadzając prawy sierpowy w twarz kobiety, która prawie się przywitała. Zielonoskóra wylądowała na ziemi z miną kogoś, kto ma serdecznie dość życia, a nie jest pewny do kogo się w tej sprawie dopierdolić.
- PRRRR Falco! Nie psuj jej będzie mi… nam potrzebna. Pokaż te papiery. - Powiedziała unosząc Toborkę za kołnierz do góry. Ma wiele planów związanych z lalką więc nie chciała jej uszkodzić.
Dokumenty były serią raportów o wykroczeniach na stacji. Wydawały się one bez znaczenia. Większość dotyczyła szczania na deski, kradzieży papieru z toalet bądź jedzenia z lodówek, uszkodzeń automatów, poślizgnięć, wypadków przy chemikaliach oraz nieprzestrzegania zasad BHP przy obsłudze maszyn. Jeden z nich mówił o Januszu Podolskim, który próbował dostać się do windy działu sanitarnego (przy której czeka teraz Doc) boso, określając skutek jako złamanie karku przy zderzeniu z ziemią.
- Ey… dział sanitarny. Tam jest wyjście? Tam moi właśnie czekają. Also ruszamy do tych jajogłowych w kuchni. Zarządziła Eidith sprawdzając ile pocisków ma w magazynku.
Drużyna przytaknęła skinieniem głowy. S3X była zdolna wybaczyć agresję Falco, biorąc pod uwagę wcześniejsze ostrzeżenie co do jej intelektu, oraz ogólną sytuację, w jakiej się znajdowali.
Kuchnia, o której wcześniej wspominała S3X, znajdowała się w części socjalnej. Zabarykadowani za serią stołów i ciężkich żelaznych szaf kuchennych naukowcy starali się przepędzić atakujące ich maszyny, strzelając z karabinów energetycznych. Niestety naukowców było tylko czterech, a oddział robotów składał się z ośmiu zombie, sześciu uzbrojonych maszyn i jednego, który był do tej pory najmniej uszkodzonym okazem, nie licząc samej S3X. Ten ostatni zdawał się wydawać polecenia reszcie. Wyglądało na to, że starał się wypróżnić magazynki zabunkrowanych naukowców, prowokując ich do ataków.
Przypominając sobie wcześniejszą strategię Eidith, Falco wyskoczyła na korytarz, wykonując przedziwną pozę, prezentującą jej muskulaturę i biust. Chciała chyba też wykrzyczeć hasło, ale jednak miała zaszyte usta, dzięki czemu maszyny jej póki co nie zwróciły na nią uwagi.
Z uśmiechem politowania spojrzała na S3X, w niemym komentarzu co wyprawia Falco. Eidith mogła tylko sobie być winna za jej postępowanie. Odezwała sie w końcu do toborki
-[i] Kasuje dowódcę, ty sie postaraj ustrzelić jakiegoś zbrojnego. Nie mają pancerza z tyłu głowy W dwa ognie ich rozjebiemy. Falco nie daj się postrzelić, ale wszystko co próbuje do nas lecieć wręcz jest twoje.[i]- wydała polecenie, a sama wilczyca zza oslony wycelowala w dowódcę.
Eidith wyskoczyła zza rogu i wydała celny strzał w twarz 'dowódcy'. Uderzenie pocisku rzuciło jego ciałem na bok. Zakrył dłonią ranę i skoczył za narożnik. Cokolwiek miał w głowie nie musiało być niezbędne do życia.
S3X wyszła powoli zza rogu i zaczęła strzelać, niestety roboty przestawiły się na tyle szybko, że nie miała dostępu do ich słabych stron. Strzelając, zaczęła śpiewać.

'Cause another and another comin' up out of the gutter
Till I'm drowning in an ocean of entitled motherfuckers
And they're pushin' all my buttons
But they never seem to wonder why
Another and another, ask each other


W tonie i rytmie jej głosu znajdowało się coś nietypowego. Eidith czuła się żywsza, jej strzały stawały się szybsze i dokładniejsze. Toborczyca miała w sobie niespodziewanie pomocne funkcjonalności. Dobrze się złożyło, ponieważ oddział, któremu się przeciwstawili, okazał się dużo bardziej agresywny niż wilczyca się spodziewała. Wcześniej trzech stanowiło zagrożenie. Sześciu strzelających przez zasłonę ośmiu szarżujących zombie, to było znacznie więcej niż byli w stanie przezwyciężyć ot, tak. Nie minęło długo, nim Falco zaczęła siłować się z nadciągającymi golasami, rzucając nimi o podłogę i wyrywając ich kończyny, tylko po to, aby wstali lub próbowali naprawić się resztkami swoich kompanów. Eidith i S3X cofali się powolnymi krokami, przeładowując i wysyłając strzały. Wszyscy otrzymywali rany. Bok i noga toborczycy niedługo dymiły od oparzeń, Eidith otrzymała dziurę w prawym ramieniu, a później pod łokciem tej samej ręki. Na szczęście strzelała tą drugą.
Nie było pewności czy drużynie się powiedzie. W pewnym momencie obecność zaczęła pomagać, lecz jej zasięg był ograniczony. Szczęśliwie sami naukowcy zebrali w sobie resztki odwagi i wyskoczyli za plecy zajętych oddziałem ratunkowym robotów, odstrzeliwując im głowy.
Wilczyca opuściła poranioną rękę i rzuciła na prędce do Toborki i Falco.
- Nie pozwólcie uciec dowódcy szybko! - Odwróciła wzrok do jajogłowych, powstrzymując chęć wybicia ich. - Mili państwo przybył ratunek. Jednak pozostaje kwestia windy otoczonej kolcami. Ręka do góry kto umie to obejść. - Patrzyła na każdego naukowca po kolei. Niesamowicie gardziła ich profesją, ale to nie był czas na wyżywanie się za dawny koszmar.
Niedługo po tym, jak Falco i S3X ruszyli w głąb korytarza, dowódca robotów wyskoczył zza niego, rzucając się na plecy naukowców, którzy opuścili defensywną pozycję, aby wspomóc potyczkę Eidith. Falco była jednak szybsza, złapała tobora za ramiona i powaliła go na ziemię, a nowa towarzyszka drużyny odstrzeliła mu głowę.
- To atrapa. Pułapka psychologiczna. - wyjaśnił jeden z jajogłowych. - Wystarczy po prostu przejść. Proszę, eskortujcie nas tam.
- Hol up… jak to kurwa atrapa? Przecież na własne oczy te kolce widziałam. - Wilczyca była widocznie skonfundowana. - Tak czy inaczej to w tą stronę. Póki jesteście z nami i macie amunicje nic wam nie będzie. - Zapewniła Eidith, gestem ręki zapraszając do przemieszczenia się daleko stąd.’
Po krótkim i względnie bezpiecznym spacerze, nie licząc zastrzelenia kilku pozbawionych szans zombie po drodze, drużyna dotarła do miejsca zbiórki.
- To ferrofluid. - tłumaczył jeden z naukowców, gdy podeszli do przejścia. - Reaguje z żelazem w podłodze, tworząc kolce, jeżeli jednak spróbujemy przejść, te zaczną zbierać się pod stopą z uwagi na metalowe obicia w podeszwie. - wyjawił, wchodząc w przepaść. Tak jak obiecał, kolce efektywnie zmieniły się w most pod jego stopami.
- Oczywiście nie zadziała to, jeżeli jesteśmy nadzy, bądź w inny sposób pozbawieni metalu w stopach. - wyjaśnił inny naukowiec dla pewności, gdy wszyscy ruszyli wężykiem.
Doc przyjrzał się Eidith, Falco i S3X. Wzruszył ramionami. Wyjął spod laboratoryjnego fartucha pistolet i wycelował zielonoskórej w głowę.
- YO Panie Doc stop! - Wilczyca wyskoczyła przed Toborkę. - Bez niej byśmy tu nie wrócili. Zabieram ją. Na moją odpowiedzialność. - Zapewniła. - Sexy nic nie odjebie i będzie grzeczna. Prawda? - Spojrzała na Toborkę wzrokiem nie cierpiącym sprzeciwu.
- PRAWDA?! - Wrzasnęła po chwili.
- Nie jestem Toborem. - odpowiedziała zielonoskóra. - Zostałam stworzona tutaj, na miejscu, z części toborów. - wyjaśniła. Doc zastanowił się chwilę. Zmróżył oczy, łapiąc cel między oczami kobiety. Zmierzył ją od stóp do głów, po czym podniósł broń i odwrócił się. - Ta. Tobory mają małe. - zgodził się.
Wilczyca wyszeptała do ucha zielonoskórej.
- Tihii mówił o cyckach. - Zaraz po tym wilczyca klasnęła w dłonie, zapominając że jedna jej ręka nie działa za dobrze więc syknęła z bólu.
- Dobra ferajna spierdalamy stąd. Musze jeszcze jedną sprawę na tej skurwiałej planecie załatwić. - Zakomunikowała z gestem windowego chłoptasia zaprosiła wszystkich.
Na górze drużyna zastała siłę wojskową planety organizującą jednostkę ratunkową. Doc wytłumaczył im, że nie ma czego zbierać i najlepiej, jakby wysadzili całe laboratorium, zanim zacznie się dochodzenie. Inaczej ryzykują przeciek danych.
Bonnie czekała wraz z oddziałami. Instrukcja dyrektora placówki dotarła do policji, zanim doszło do incydentu, więc dziewczyna była cała i zdrowa.
- Jeżeli coś wam tu zostało, macie dwie godziny za nim odlecę. - poinformował Doc.
-”Like hell im seeing your lazy ass piloting ship by yourself”. - Rzuciła w myślach, jednak widok Bonnie ją znacznie uspokoił. Już miała w planach by zesłali jej pancerz wspomagany, ale na szczęście obędzie się bez tego. - Zajebiście było nie? Wracajmy… potrzebuje się napić kawy. - przemówiła wilczyca, macając się po tej “obecnościowej” części twarzy.
-”I really want to be pretty again. Can you fix this? Pretty please with cherry on top.” - Rzuciła w myślach.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar

Ostatnio edytowane przez Fiath : 17-08-2019 o 15:30.
Fiath jest offline