Opadła wyczerpana na kanapie, jak tylko odłożyła Adama. W głowie się jej kręciło jak po niezłych dragach, a nudności i ból brzucha na przemian próbowały wywołać u niej reakcje żołądkowe. Z trudem skupiała się na zagrożeniu. Wycelowanej w ich stronę lufie. Nawet jeżeli byłaby w pełni sił to nie była pewna, że powstrzymała by Sprzęgło. Pozytywem było tylko to, że Kosanowski zmył się albo ukrył. Może to się im później przydać, o ile pokaże jaja. Do tego czasu byli na łasce mordercy. Ten miał jednak inne plany.
Z niedowierzaniem wysłuchała jego propozycji. Wiele rzeczy słyszało się na mieście o porwaniach ludzi i eksperymentach, ale zwykle okazywało się to czczymi mrzonkami. A tutaj bezpośrednio stawali w samym środku tego wiru. Jakaś trzecia siła chciała skorzystać na zamieszaniu wywołanym przez Zagórskiego. A teraz mieli być zrekrutowani do zabawy w polowanie na ludzi? To się nie mieściło w jej głowie. Siedziała nisko pochylona, próbując odzyskać jakąkolwiek kontrolę nad ciałem. Mimowolnie zwracała też uwagę na cienie w pomieszczeniu, które nagle mogą okazać się sojusznikami.
Adam zgodził się na propozycję. Pewnie ze strachu. Dużo innego wyboru nie mieli, przynajmniej nie w tej sytuacji, a ta była ciągle dynamiczna.
- Nie wiem – odpowiedziała z trudem przełykając ślinę. – Teraz jedyne o czym marzę to żeby coś zjeść bo zaraz zemdleje. Adam, czy zostało tutaj coś do zjedzenia?
Spojrzała mordercy prosto w oczy.
- Czy będę miała okazję chociaż na "ostatni" posiłek? - dodała z ironicznym uśmiechem.