- A cóż to, macie mnie za jakiegoś kultystę? - Zote był bardziej niż wściekły. Liny w końcu puściły i wojownik opadł na ziemię z wielkim hukiem. Jak jednak przystało na ludzi jego pokroju, wyszedł z tego bez szwanku. - Niechaj będzie. Czy jesteście ślepi czy może zagubiliście się w snach tego miejsca, udowodnię wam moją miastową przynależność jako barbarzyńca. Joe, ty naćpany kretynie, za rozpoczęcie na mnie nagonki, odeślę cię do Jasności jutro o dwunastej. Chyba że dasz mi bardzo dobry powód, aby było inaczej. - Odwrócił się do reszty zgromadzenia. - Ranią mnie wasze głosy, ale ponieważ solidnie namąciłem, rozumiem je. Jeszcze raz pragnę was wszystkich przeprosić. Nawet ciebie, Talar, ale zważaj kogo nazywasz chujem. - Teraz z kolei zwrócił się do galarety. - Skąd pomysł, że królik mącił? Jak dla mnie mówił jasno i sądząc po siedmiu osobach głosujących za jego słowami nie tylko dla mnie. Zwłaszcza, że byłaś jedną z nich.