Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2019, 22:33   #131
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=twU7FJAie44[/MEDIA]
Jeżeli istniał sposób na natychmiastową poprawę nastroju panny Holden, był nim poczęstunek. Albo obiad lub przegryzka. Nic więc dziwnego, że z początku nie zauważała jak wokoło nagle zrobił się ruch. Stołu podjechały pod ściany domów, a na placu wokół ogniska zaczęły tańczyć pierwsze osoby. Skądś pojawiły się instrumenty, w tle mignęła rozradowana twarz Lee, zaś Ves z Alexem siedzieli przy stole. Ganger palił trawę, dziewczyna pochłaniała metodycznie kolejne porcje suszonych owoców i zapijała piwem.

- Prawie jak w domu, co? - mruknęła w pewnej chwili, wskazując na początek imprezy wokół ognia - Tylko zamiast radia z fury mają gitary i skrzypce. Brakuje też ćwieków i skórzanych kurtek, ale to pewnie przez gorący klimat.

- No. W tej skorupie to ugotować się można. - Alex przytaknął biorąc pytanie Ves jak najbardziej poważnie. Ale chyba bawił się nieźle. Najadł się, napił, teraz jarał i też ciekawe zerkał na tańczące ciała. Zwłaszcza te w kolorowych koszulkach i sukienkach. - Trochę festyn. Wolę mocniejsze uderzenie. Ale może być. - tak, chyba Runner był w całkiem niezłym nastroju a nawet jakby się całkiem dobrze bawił.
- No trochę wieś… ale też ma to swój urok. - klepnęła Foxa w kolano, wskazując głową na parkiet - Chcesz to leć, widzę jak się na nie gapisz. Ja mam jeszcze tutaj coś do roboty - tym razem wskazała miskę pełną suszonych owoców - Poza tym lepiej ci bez skorupy. Najlepiej ci bez niczego.

- I będziesz się śmiać? Mowy nie ma. Szamaj i zasuwaj tam razem ze mną. - Alex posłał Vesnie ironicznie spojrzenie jakby przejrzał jakiś jej niecny podstęp. No albo znów tak się zgrywał jak zaciągnął się kolejnym machem szluga. - Myślisz, że to z nimi mamy się tentegować w tą nocną imprezę u nich? - zapytał z zaciekawieniem. No właściwie to chyba rzeczywiście zeszła się na tą wieczorną imprezę większość tubylczej populacji. A spora część żeńskiej populacji właśnie tańczyła, śpiewała, klaskała albo grała na klepisku podwórka. W tym wieczornym świetle pochodni niektórzy przedstawiciele obu płci wydawali się nawet całkiem niczego sobie. Zwłaszcza ci co tańczyli.

- Oj daj spokój, nie będę się śmiać - Ves obiecała całkiem poważnie, głaszcząc zarośnięty policzek gangera - Przecież wiadomo że za co się weźmiesz, jesteś w tym najlepszy. Poza tym… chciałabym zobaczyć jak wywijasz na parkiecie, dawno tego nie robiłeś - oparła się o niego - Zobacz tamtą przy ogniu, tę wysoką blondi. Niezłe cycki.. albo tamta czarnula pod ścianą, ta w zielonej kiecce. Fajna dupa i zobacz jakie ma nogi.

- No. Całkiem niezłe. Mógłbym się z nimi potentegować nawet bardzo chętnie. Ta w tej czerwonej też fajna. W te żółte kwiaty. - wskazał na jeszcze jedną tańczącą dziewczynę której spod ciemnych włosów niezbyt było widać twarz w tej chwili bo tańczyła do nich tyłem. Ale od tyłu te żółte, duże kwiaty na jej obitych czerwienią krągłościach prezentowały się bardzo apetycznie. - Albo tamta z tym kwiatem we włosach. - dorzucił ganger wskazując na inną dziewczynę jaka tańczyła dość skromnie, raczej tak się bujała do rytmu wspierając tańczących śpiewaniem i klaskaniem. Ale za to miała bardzo ładny i rozbawiony uśmiech.
- Dobra, to dam ci jeden kawałek ale potem widzę cię przy sobie. - Alex napatrzył i najarał się wystarczająco i dał się namówić Vesnie. Wstał, skiepował, dopił z kubka co tam miał i pocałował jeszcze Vesnę po czym zaczął obchodzić rząd stołów aby dołączyć do zabawy na klepisku.

Panna Holden za to została na miejscu, pochłaniając odruchowo coraz to nowe kawałki suszonych słodkości i mimo uśmiechu na twarzy nastrój miała dość melancholijny. Ona siedziała na wygodnej ławie, zastawionej smakołykami, we w miarę bezpiecznej osadzie. Żując banana patrzyła w niebo i wiedziała doskonale, że nie tak daleko od niej pod tym samym niebem znajduje się pewien szarmancki kowboj o złotym sercu. Technik liczyła po cichu, że nic mu nie jest, że dżungla go nie przetrawiła i wciąż pozostawał równie żywy co niecały tydzień temu, gdy wciągał ją w zaułek Nice City. Miała gorącą nadzieję, że wciąż uśmiecha się tak samo czarująco i nic nie zamknęło mu tych pięknych, ciemnych oczu których spojrzenie wywoływało ciarki na całym ciele.

Kawałek się skończył, widziała jak Alex kreci się wokół uśmiechniętej Mulatki, bajerując ją na całego. Podniosła się więc powoli, odsuwając wspomnienie Patricka i tanecznym krokiem zaszła parkę od tyłu, stając kobiecie za plecami. Szybko w trójkę złapali wspólny rytm, bawiąc się na całego póki mogli jeszcze ustać w pionie, a i później w poziomie znaleźli sobie całkiem niezłe zajęcie.


Ze wszystkich opatrzonych rano ran, te na Morgan wyglądały najgorzej. Wciąż krwawiły, zupełnie jakby dziewczyna cierpiała na hemofilię. Panna Holden pytała o to jej ojca, ale ten tylko pokręcił przecząco głową. Pozostało więc naszprycować dziewczynę antybiotykami, ułożyć w pozycji poziomej i pozwolić odpoczywać.Rany Marcusa i Pazura też nie wyglądały za wesoło, a Ves już widziała, jak na razie białe bandaże szybko zmienią kolor na brudny brąz, ledwo wejdą na mokradła. Po ciężkiej nocy Vesna ziewała w rękaw, marząc o tym, aby napić się kawy… dużo kawy. Prześladowała ją wizja całego morza kawy…

- Masz uważać, nie wychylać się i nie kozaczyć - burczała Alexowi, kompletując medyczną torbę - Weź dodatkowe ammo i obiecaj że będziesz uważać.

- Jasne, nie dygaj, nic mi nie będzie. - Runner pokiwał głową i właśnie bez pośpiechu składał swój karabinek za którym niedawno tak latał po całym Nice City aby go zdobyć. Teraz go już kończył czyścić i z wprawą składał z powrotem. A, że znów było gorąco nawet o tak wczesnej i mglistej porze to siedział w samych bokserkach i podkoszulku. Nawet butów nie chciało mu się zakładać więc siedział boso.

- Cześć. - podeszła do nich ciemnowłosa Lee machając przyjaźnie na powitanie rączką. Alex podniósł na nią wzrok i skinął jej na przywitanie. - To będziecie szli do tej dżungli? Potrzeba wam coś? - dziewczyna chyba była tym przejęta i martwiła się o swoich nowych znajomych.

- Cześć Lee - technik odmachała jej na powitanie i już miała powiedzieć, że niczego im nie potrzeba prócz szczęścia tak ze dwa kanistry. Ale nagle zbystrzała - Zajmiesz się tą małą rudą jak nas nie będzie? Ma na imię Morgan, oberwała i wciąż rany nie chcą się jej goić. Miej na nią oko, dobre? Niech ci pomoże się pakować albo coś…po prostu miej na nią oko, proszę.

- Aaa… ta dziewczynka z tym psem… - Lee skinęła kasztanowłosą głową gdy skojarzyła o kogo pyta Vesna. - Jasne, nie ma sprawy. Mogę ją nawet zabrać do siebie póki nie wrócicie. U nas nikt jej nic nie zrobi, nie bójcie się. No chyba, że próbowałaby coś zwędzić albo coś takiego. Ale jak nie to będzie dobrze. - młoda dziewczyna uśmiechnęła się i chyba od ręki znalazła rozwiązanie które wydało jej się naturalne. - Przyniosłam wam brązowe żołędzie. -wyciągnęła do przodu papierową torbę którą dotąd trzymała w dłoni.

- A po co? - zapytał Alex wkładając jedną część karabinka w kolejną ale zerkał z zaciekawieniem na papierową torbę.
- Do oczyszczania wody. Najlepiej działa jak się zagotuje we wrzątku. Trochę gorzkie się wtedy wszystko robi. Ale można użyć i do wody do przemywania ran. Wyciągają zarazki więc potem trzeba je wyrzucić. - tłumaczyła tubylcza zielarka podając Vesnie torbie. Torba zaś pełna była żołędzi. Mniej więcej jak tych od standardowego dębu tylko trochę smuklejsze i ciemniejsze. Wymieniły jeszcze parę uwag, objęć i pocałunków, nim w końcu para z Det niechętnym krokiem poszła do bryki zanim van Urke nie zaczął ich wołać po całej wsi.


 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline