Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2019, 15:29   #72
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Eidith obudziła się w swoim łóżku w katedrze centralnej. Powrót z wczorajszego lotu był mało interesujący. Bonnie załatała jej ramię, choć najpierw je otworzyła skalpelem, nie komentując, czy to potrzebne. Jakimś cudem nie było żadnych śladów. Dziura w twarzy łatała się bardzo wolno, ale teraz wilczyca czuła, że jej twarz jest cała.
Miała się dzisiaj stawić do nowego biskupa po zadanie, choć nie powiedziano kiedy, więc mogła póki co odpocząć. Doc miał ich serdecznie dość, choć technicznie nie odnieśli żadnej porażki, więc na zlecenia od niego chwilowo nie mogli liczyć.
Obecność pozwolił jej przespać kolejną noc, co zdarzało się coraz częściej. Zanim chociaż założyła majtki na tyłek wstawiła sobie w automacie kubek kawy. Gdy się przygotowywała, Eidith poszła się szybko odświeżyć. Jak już wyszła spod prysznica, na swoim małym terminalu odpaliła kanał z kreskówkami. Oglądała je póki nie skończyła się kawa w kubku.
- Damn this vampire can stop time? That’s sick. - Komentowała co widziała na ekranie, do jedynej istoty która mogła ją teraz usłyszeć. - Holy shit and his ghost is fast too. Can you do shit like that Fiend? - Zapytała w końcu, widząc jak kreskówkowy duch wampira zderzał się z zawrotną prędkością ze zjawą nastolatka w uniformie ucznia.

Eidith wstała z łóżka z uśmiechem na twarzy. Dłońmi zmierzyła swoje piersi. Małe. W tym wieku raczej nie urosną. Niech jej jednak będzie. Przeszła do szafy, z której powyrzucała ubrania na podłogę. Większość jej nie pasowała. Zbyt obcisłe, wojskowe, albo z logami zespołów muzycznych, które jej nie interesowały. Ostatecznie zdecydowała się na czarne jeansy i koszulę.
Korzystając z wolnego czasu, udała się do baru, w którym lubiła koczować jej załoga. Zgromadzenia wyglądały podobnie do poprzednich. S3X nie miała za co grać w karty, więc siedziała w koncie oglądając telewizję, mimo że telewizor zagłuszała muzyka z radia.
Eidith usiadła przy barze, zastanawiając się, co zamówić.
- Huuu… tost… tak tost! -Rzuciła w końcu wskazując palcem na menu. Czekając na swoje zamówienie omiotła pomieszczenie wzrokiem. Z jakiegoś powodu miała bardzo dobry humor, i czuła, że nic go nie może spierdolić.
Eidith obejrzała się po menu. - Co lubi Alice?
- Czystą wódkę. - odpowiedział barman.
- To wezmę whisky z lodem.
Słysząc tą wymianę, Alice posłała Eidith śmiertelne spojrzenie, na które kobieta odpowiedziała wystawiając język.
- Może jeszcze tosta do tego. - dodała.
Kiwała głową na boki w rytm muzyki którą słyszy, do tego machała nogami w przód i tył siedząc na stołku jak jakaś małolata. Cieszył ją fakt że Alice wybaczyła jej ostatnie pieszczoty które między nimi zaszły. W końcu byli watahą, siedzieli w tym gównie razem więc musieli się trzymać w grupie. - Alice chcesz zagryźć to whisky jakimś tostem? - Zapytała, zerkając na telewizor.
W telewizorze leciała jakaś kreskówka o wampirach.
Eidith w milczeniu wgryzła się w tost. Był chrupiący, ciepły, z dobrą wędliną, stopionym serem oraz lekko ostrym sosem.
- Za dużo na raz. - mruknęła pod nosem. Nie smakował jej.
Zapiła whisky. To wchodziło lepiej. Rozsiadła się w fotelu i zaczęła rozglądać po drużynie, zastanawiając się, komu zwrócić uwagę.
- Yo Sin… co ci się stało na ostatniej misji? - Rzuciła do zmiennokształtnego. Jakoś nie wyobrażała sobie, że gość który może się zamieniać w najróżniejsze potworności dał się tak łatwo zranić. - W ogóle ktoś pije kawę? Chyba zamówię… nom zamówię. - Rzuciła do barmana z delikatnym gestem ręki.
- Nah. On wygląda, jakby miał chuja w dupie. - odpowiedziała sobie pod nosem Eidith. Wstała z miejsca i udała się do S3X. Rzuciła jej na kolana talerz z nadgryzionym tostem. - Spróbuj. - zaproponowała, siadając obok. Toborczyca zaczęła ostrożnie badać niezidentyfikowany obiekt z każdej strony.
- Wtedy w laboratorium zaśpiewałaś jakąś nutę i nas to jakoś...ożywiło. Co to było? - spytała zielonoskórą.
Czekając na jakąkolwiek odpowiedź wilczyca spojrzała na cycki S3X. Bez żadnego ostrzeżenia chwyciła garścią za pierś i wcale nie zamierzała puścić.
S3X nie reagowała na molestowanie, choć dziewczyny przy stole nie były pod wrażeniem.
- Odpowiednie fale dźwiękowe potrafią wywoływać efekty na ludzkim ciele. - wyjaśniła zielonoskóra. - Profesor próbował mnie nauczyć jak sprawić, żeby ktoś się spuścił w gacie, ale nie mogliśmy znaleźć odpowiedniej częstotliwości dźwięku. - wyjaśniła, po czym wgryzła się w tost.
- Damn… ale cycki ci świetne przyczepił, jakby były prawdziwe. - Rzuciła kompletnie olewając dezaprobatę innych członków watahy. - Jak tost? - Spytała, puszczając pierś.
- Podoba mi się. Zasobność kaloryczna jest ograniczona, ale wrażenia smakowe są stymulujące.
Eidith zaśmiała się pod nosem, słysząc dobór słów.
- To spoko. Anyway. YO WATAHA! Od jakiego biskupa bierzemy misję? Vlad i mój mistrz mają przydziały. Ten koleś Vlad mi wygląda na niezłego zwyrola. Nie że ja nie jestem lepsza but still.
Z mistrzem dawno nie strzelałam do niczego. Uwielbiam tego gościa.
- skończyła wywód, odklejając się od piersi S3X.

- Beka. - Eidith wstała z kanapy i podeszła do stołu karciarzy, opierając się o niego dłońmi. - Wchodzę w następną. - zadecydowała, kładąc kredyty na stół. Danpa przytaknął skinieniem głowy.
Falco podeszła do Eidith. Pochyliła się i zaczęła głośno wąchać nosem.
- Myłam się, ale nie mam teraz perfum. - zażartowała Eidith.
-”Czy ja to naprawdę powiedziałam?” - Wilczyca zadała sobie pytanie, coś było nie tak ale nie była w stanie stwierdzić. Wszystko wyglądało normalnie… na ile można tak określić tą gromadę. Na pewno się jej zdawało.
- Jakie sumy tutaj przepierdalamy? - Zapytała patrząc po graczach.

Falco zatrzymała się na moment. Jej zmarszczony wyraz twarzy zdradzał, że próbowała wytężyć swoje szare komórki do działania. W końcu poddała się i zasunęła Eidith prawego sierpowego w ryj.
- Fuck...none of that. Have it back. - Powiedziała Obecność. Chwilę później Eidith zaczęła czuć swoje ciało na nowo. Miała obitą mordę i złamanego zęba. Do tego obiła sobie dupę przy lądowaniu na podłogę.
- Co się kurwa dzieje?! What the fuck Falco?! Dlaczego mi przyjebałaś? - Wilczyca wyglądała na równie ogłupiałą co wściekłą. -”Did you controlled my body you fucking fiend!?” - Rzuciła wściekle w myślach, podnosząc się do pionu. To że obecność może sobie na aż tyle pozwolić nie było dobrym znakiem.
Falco wzruszyła ramionami. - Nie byłaś sobą. Chyba. - stwierdziła.
"The corruption is blurring the line between us. I warned you, didn't I?"
-” You haven’t said shit bout losing control over my body you fucking freak. Fucking fuck shit cunt piss...fuck” - Brakło jej wyzwisk. Oparła się ręką o stół, drapiąc się po głowie.
- W pizdu… kurwa mać… - Drapała się dalej w tym samym miejscu. Jak ktoś się jej przyglądał widział jak miejsce gdzie ją “swędziało”, a dokładniej włosy zaczęły zachodzić szkarłatnym kolorem.. - Hold it together… hold it together… - powtarzała w kółko jak obłąkana.
Niezainteresowana drużyna dalej zajmowała się sobą. Ostatecznie nie rozdali Eidith kart przy nowej rundzie.
Białowłosa w końcu oderwała się od stołu i wyleciała z kantyny. Cały czas trzymała się za głowę, w miejscu gdzie wydrapała sobie ranę. Musiała się zobaczyć z Klausem, on na pewno jej coś doradzi.

***

Klaus znajdował się w swoim biurze. Początkowo sekretarka nie chciała wpuścić Eidith do środka, ale też nie chciała się z nią zadawać. Być może za mało jej płacą, w każdym razie ostatecznie otworzyła wilczycy drzwi. Jej mentor siedział za mahoniowym biurkiem, paląc fajkę i przerabiając jakieś dokumenty w dość pośpiesznym tempie. Prawdopodobnie zalegał w pracy, mimo, że miał niedługo wylecieć na misję.
- Witam. Wybacz, ale jestem nieco zajęty. - przeprosił Klaus, nie podnosząc głowy znad biurka. - Jeżeli chcesz zgłosić się na misję, na którą zapraszam, zbiórka jest na lotnisku, miało być w ogłoszeniu. - widać nie był pewien, czy wszystko zapisał.
- Nie.. było… Ale ja nie o tym. - Eidith postąpiła w przód by stanąć naprzeciwko Klausa i jego papierów. - Ta istota która mnie opętała… straciłam panowanie nad własnym ciałem. Twierdzi że linia między nami się zaciera przez korupcję. Mistrzu czy ja zniknę? Nie mogę zniknąć. Jest jeszcze tyle do zrobienia… - Chwyciła się za głowę.
- A czy on zniknie? - zapytał profesor, podnosząc głowę znad papierów. - Od małego jesteście razem w jednym ciele. Z biegiem działania korupcji prawdopodobnie zostaniecie czymś nowym. Bardziej złożonym. Sumą. Nie znikniesz. - biskup z troską wymalowaną na twarzy starał się uspokoić Eidith.
Twarz wilczycy rozpromieniała, gdy słyszała słowa Klausa.
- Wyściskałabym cię mistrzu, ale jestem ujebana w krwi. - Uśmiechnęła się durnie, po czy stanęła obok mentora zerkając na stos papierów.
- Widzę że mistrz ma dużo pracy. Może warto się wstrzymać z tym polowaniem? Załatwię zlecenie Vlada i wtedy do ciebie przyjdę. Tak to na spokojnie mistrz pozałatwia swoje sprawy.-
Skrzyżowała ręce pod piersiami.
- Nie ja ustalam terminy. - odpowiedział Klaus. - Musiałabyś się dogadać z papieżem. Możesz mi też po prostu wysłać trzy osoby. Raczej nic się nikomu nie stanie, to wyjątkowo prosta misja. - stwierdził. - Po prostu potrzeba w niej wiele rąk.
- I przegapić szansę na wycieczkę z mistrzem? Nigdy. W takim razie wyślę trzy osoby do Vlada. Muszę lecieć, się szykować, przejrzeć karabin, sprawdzić granaty, skalibrować maskę. Do zobaczenia na lotnisku mistrzu! - Krokiem rusałki na polu, opuściła pomieszczenie, po drodze do wyjścia puściła całusa do sekretarki.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline