Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2019, 22:27   #112
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Bury z piskiem opon zatrzymał się na obszernym parkingu nieopodal stadionu. Wszystko, co działo się wokół było istnym szaleństwem. Łącznie z jego zachowaniem. Jechał w stronę największych zagrożeń niczym ćma zmierzająca wprost w płomienie. Jakiś obserwator mógłby uznać, iż Witold z uporem godnym lepszej sprawy dąży do samozagłady - tak się jednak nie stało. Przynajmniej na razie. Jak do tej pory ochroniarzowi udało się ominąć niemal wszystkie pociski - brakowało co prawda tylnej szyby, ale "pożyczony" samochód nadal był sprawny.

Oparł ręce na kierownicy, spoglądając w stronę rozsmarowanych po parkingu zwłok. W zasadzie przestał się zastanawiać już nad każdą taką osobliwością - wydarzyło się ich po prostu zbyt wiele. Poza tym niebezpieczeństwa czyhały dosłownie na każdym kroku. Niemrawo uśmiechnął się sam do siebie. Wszelkie procedury chronienia VIPa w ostatnich latach wbijały mu do głowy, aby razem z osobą chronioną jak najszybciej opuścić strefę zagrożenia. Teraz kiedy nie miał żadnego VIP-a, zachowywał się kompletnie na odwrót. Od bardzo dawna nie czuł tego ekscytującego uczucia... Wrażenia ciągłego zagrożenia, dzięki któremu czuł się prawdziwie żywy. Dokładnie to samo uczucie, które wywoływało stres pourazowy i sprawiało, że po niecałym roku można było zostać wrakiem człowieka.

W dawnych wiekach wojna była zupełnie inna. To prawda, że zdarzały się zasadzki, ale z grubsza wiadomo była kiedy jest bitwa, a kiedy można po prostu odłożyć rynsztunek i złapać oddech. Współcześnie nie było o tym mowy. Niezależnie od tego czy byłeś w bazie czy na patrolu. Czy właśnie piłeś czy srałeś - coś mogło cię dopaść. Być może była to kula snajpera... Być może mina? A może ten uśmiechnięty mały chłopak, któremu kiedyś podarowałeś puszkę Coca-Coli, tym razem biegnie w waszą stronę obwiązany ładunkiem wybuchowym...?

Witold otrząsnął się z rozmyślań. Znowu czuł, że odpływa! Dlaczego ciągle mu się to zdarzało od czasu tych cholernych wydarzeń na placu?!
- Aaa jebać to... - uznał, że ta kwestia może poczekać, kiedy na horyzoncie pojawił się statek kosmiczny. Tak, UFO. Jebane UFO! Witold nigdy za specjalnie nie podniecał się teoriami dotyczącymi kosmitów, ale tym razem mógł zobaczyć dowód na własne oczy. Nie było to kolejne nagranie wykonane żelazkiem czy kalkulatorem. Mógł sobie oglądać UFO w jakości HD!

Kątem oka zauważył ludzi biegnących w stronę samochodu. Prawdopodobnie rozsądnym wyjściem byłoby zablokować drzwi - chociaż w zasadzie nie było takiej potrzeby. Robił to machinalnie za każdym razem, kiedy jeździł samochodem. Wpuszczanie spanikowanych ludzi nie należało przecież do bezpiecznych zachowań. Bury odpalił samochód, po czym... Odblokował drzwi.
- Zapnijcie pasy, pochylcie głowy - rzucił sucho Witold, po czym z piskiem opon wystartował na wstecznym, kiedy pasażerowie zamknęli drzwi. Wykorzystywał tyle mocy, ile fabryka dała. W efektowny sposób obrócił samochód w drugą stronę, po czym gwałtownie ruszył naprzód. Nie był żadnym ekspertem od zjawisk paranormalnych, ale instynkt podpowiadał, żeby unikać osobliwego promienia światła...
 
Bardiel jest offline