Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2019, 00:21   #375
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Cytat:
Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg,
na wieki będzie trwało:
do tego nic dodać nie można
ani od tego coś odjąć.
A Bóg tak działa, by się Go bali.
Księga Koheleta, rozdział 3, wers 14
Środa, 3 sierpnia Roku Pańskiego 1250. Płock


Trójka Inkwizytorów wróciła przed świtem do Płocka. Nie omawiali jeszcze z nikim tego co miało miejsce w lesie. Potrzebowali czasu na przemyślenia. Zielarka Marzanna, czy też Benezja jak mówił o niej Marek była przełomem. Oto mieli kolejny dowód na to, że wokół Płocka zło rozpełzło się co najmniej tak jakby ktoś otworzył bramy piekieł.

Ale choć nie zadali Pajęczarce żadnych pytań, to wrócili z odpowiedziami. Z odpowiedziami, które rzucały nowe światło na wizję aniołów i demonów. Musieli się spotkać i to omówić. Poza tym było jeszcze tyle miejsc w których Gunter miał sygnały o eskalacji złych mocy. To że nie wspominał nigdy o Benezji wydało się tym bardziej dziwne.

Było już długo po południu gdy do miasta wjechał orszak składający się z kolejnej grupy inkwizytorów. Plotki rozchodziły się niesamowicie szybko. Toteż Eberhard i jego świta szybko otrzymali wskazówki na temat tego jak dostać się do domu Dohna. Usłyszeli też, że Inkwizycja kupca zabiła i dobra jego przejęła. Te kilka zdań wystarczyło, żeby zbudować w jednej grupie wyobrażenie drugiej grupy.

Wraz z Inkwizytorami do miasta przyjechało ośmiu zbrojnych. Sześciu ludzi księcia, krzyżowiec Hochburg i Dobromir, samozwańczy łowca potworów. Znakomita większość natychmiast trafiła pod opiekę sióstr zakonnych i jedynego lokalnego lekarza.

Bogumysł, choć nadal blady niczym żona Lota zmieniona w słup soli postanowił ruszyć na spotkanie Płockiej Inkwizycji.

W końcu nastąpiła zwyczajowa wymiana uprzejmości. Uwagę zwracała przede wszystkim siostra Klara. Niewidoma zakonnica trzymająca się kurczowo zakonnika o szlacheckim wyglądzie. Siostra Anna wiedziała, że na ziemiach krakowskich była dziewczyna szczególnie obdarzona przez Pana. I Anna była pewna, że to właśnie ta kobieta. Niewidoma i z okaleczonymi stopami.

Eberhard przedstawił listy uwierzytelniające jego osobę. Fyodor doskonale znał postać Eberharda ze Starhenbergu. Uczony, autor licznych traktatów o światach równoległych. Twórca teorii o tym, że nasz świat od świata demonów oddziela ledwie cieniutki welon, a nie jak myślą pobożne owieczki, siedem kręgów piekieł. Fyodor czytał pobieżnie jego dzieła, gdyż ów uczony nigdy nie skupiał się na wampirach. A to one zajmowały głównie czas Reznova.

Jednak Walter Weismuth przywitał się ze swoim dawnym znajomym bardzo serdecznie. I to on, choć nadal ranny wziął na siebie ciężar rozpoczęcia. Faktem było, że gdyby nie dom Dohna, to nigdy nie pomieściłby się w kapitularzu przy zakonie Dominikanów. Teraz wielki stół był prawdziwym darem niebios.

Zasiedli przy nim jedynie prawdziwi inkwizytorzy, reprezentanci pięciu znamienitych zakonów. Siostry Anna i Klara z zakonu św. Jana. Walter Weismuth i Hugin, Biedni Rycerze Krzyża Męki Pańskiej z Akki, Bogumysł, Fyodor i Eberhard z Czerwonego Zakonu św. Teodozjusza. Co do tych ludzi nie można było mieć wątpliwości. Wyglądali na trzon Inkwizycji. Jednak przy stole było jeszcze kilka osób. Ksiądz Witold, o którego pochodzeniu nie było wiadomo zbyt wiele. Był przewodnikiem Klary i mimo przyjętych święceń nosił broń na widoku. Gerge, o którym wiadomo było tyle, że przybył chronić Annę. I Francisca Rembertini. Wenecjanka, o której nie było wiadomo kompletnie nic i trudno było się dopatrzyć skomplikowanych nici łączących jej osobę z pozostałymi zebranymi.

Weismuth zapoznał się ze wszyskimi listami polecającymi zaraz po modlitwie. Chwilę milczał, po czym zaczął po łacinie:
- Zdaje się, że urośliśmy na tyle mocno, że musimy pomyśleć o jakimś łańcuchu dowodzenia. Nie sądzę, żeby udało nam się podjąć decyzje jednogłośnie. Tyle tylko, że mamy tutaj kilka spornych kwestii.
Sięgnął po pierwszy list.
- Siostra Anna szkolona w klasztorze w Amberly, a następnie w klasztorze w Fuldzie, wedle listu polecającego ma stanąć na naszym czele. To nie jest zły pomysł. Zwłaszcza, że Fulda ma dobre kontakty z naszym rodzimym biskupem Gunterem.
Sięgnął po kolejny list.
- Mistrz Bogumysł - Wesimuth użył zwrotu jakim osoba spoza zakonu Teodozjan winna zwracać się do czerwonych braci. Choć od kilku setek lat nie stosowano tej formuły - ma tu listy od księcia, które mówią, że w jego osobiste ręce oddaje on dziesięciu wojów. Co czyni go najlepiej postawionym spośród nas.
- Mistrz Eberhard - tu uśmiechnął się szczerze, choć listu nie ruszył - Jego nie trzeba nikomu przedstawiać. Próżno szukać wśród nas kogoś z większym doświadczeniem w tropieniu demonów.
Obaj mężczyźni się znali. Nie było wątpliwości co do tego. Weismuth chciał tym krótkim pokazem delikatnie wepchnąć swojego kolegę na czoło ich instytucji.
- Raczcie wybaczyć Walterze - przemówił Gerge, którego chyba nikt się nie spodziewał. Widać było, że siedzenie przy stole go męczy, tak jak i Bogumysła. Choć źródło ran obu mężczyzn było zgoła inne.
- Czyż Mistrz Eberhard nie jest wybitnym teoretykiem? Czyż nie spędził lat na pisaniu swych traktatów? Jakże więc ma prowadzić nas do walki ze Złem? Tymczasem wizje siostry Anny pochodzą wprost od Pana.

Słowa Gergego zawisły w sali. Wszystko wskazywało na to, że wybór nie bezie łatwy.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline