Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2019, 19:05   #196
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wyspa, noc.


Ucieczka z Ufo nie przyniosła już żadnych nowych (i przykrych) niespodzianek. Zapakowano się w jeepa i ruszono na pełnym gazie, byle jak najdalej od kosmicznego spodka, i cholernego, przeklętego robota. Ryo zemdlał w trakcie jazdy, jednak żył…

Stan Cooke pozostawał bez zmian, nadal była nieprzytomna, chociaż jej puls był jakby odrobinę mocniejszy.

Robot nie wyszedł na zewnątrz, był za duży by zmieścić się małym włazem, którym można było wchodzić i wychodzić ze statku...

~


Najemnicy zgotowali prawdziwą masakrę wybiegającym z jaskiń tubylcom. Grad kul różnego kalibru, a do tego i parę granatów, wprost rozszarpało kilkunastu z nich, oraz poraniło drugie tyle. Nikt więcej nie wystawił nogi poza jamy, można więc było więc wracać…


Wyspa, noc, obóz.


- A ty gdzie?? - Spytał Chelimo.
- Wynoszę się stąd - Odparł stojący przy quadzie Woods - A ty nie próbuj mnie powstrzymać! - “Zaopatrzeniowiec” uniósł swój karabin w górę, mierząc do oddalonego o pięć kroków Marco. Ten z kolei, swoją broń długą miał co prawda w dłoniach, ale wycelowaną w ziemię.
- Nie rób głupot - Odezwał się nieco łagodniejszym tonem Pionier - Sam tu zginiesz, a mamy zakaz prywatnych misji...
- Mam to w dupie! - Odwarknął Woods.
- Ale...
- Ja muszę! - Tym razem już Alan krzyknął.

Wtedy zbliżyła się do nich Sarah. Kobieta w prawej dłoni trzymała swój kowbojski kapelusz…
- Co tu się dzieje? - Spytała, przyglądając podejrzliwie Woodsowi.

Płomienie z ognisk oświetlały słabo twarze całej trójki, wywołując na nich co pewien czas dziwne cienie.
- Odjeżdżam! I nikt mnie nie powstrzyma! - Woods nadal celował w Chelimo, od czasu do czasu zerkając na Sarah.
- Nie sądzę - Odparła spokojnie kobieta, po czym wypuściła kapelusz z dłoni, który swobodnie opadł na ziemię. Elsworth miała w dłoni rewolwer, z którego wycelowała w Woodsa.
- Ty su... - Warknął Alan, i rozległ się strzał. Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty… szósty.

Cała kanonada.

Strzelali wszyscy troje.


~


Ciało Kimberlee wyglądało wstrząsająco. U prawej dłoni brakowało jej dwóch najmniejszych palców, wyrwanych, odciętych, lub odgryzionych… miała masę siniaków, zadrapań, śladów zębów, dwa miejsca, gdzie nawet miała nieco odgryzionego ciała. Powyrywane włosy, ślady wielu razów na twarzy. Krew na udach świadczyła z kolei najprawdopodobniej o gwałcie… i coś było z jej karkiem, z lewej strony coś wystawało przez napiętą skórę, jakby czegoś było tam za dużo, lub nie tak, jak powinno być.

Dorothy musiała wielokrotnie wychodzić z namiotu i zaczerpnąć powietrza, oraz zapalić, zapalić, zapalić… przy Kim siedział “Bear”, nie odstępując jej na krok. Zmęczony, brudny, nieco pokrwawiony. Wpatrywał się w nieprzytomną i cicho płakał…


~


Kurt Ellison "Zapałka" zginął jeszcze w jaskiniach. Dwie prymitywne strzały w torsie okazały się śmiertelne, zabijając go na miejscu.

Mei Lien zginęła zabita przez pozaziemskiego robota. Ryotaro stracił lewą rękę ratując Hanę.

Sarah Elsworth została zastrzelona przez Woodsa. Jedna kula w pierś, jedna prosto w czoło. Zginęła jeszcze nim jej ciało trzasnęło bezwładnie o ziemię. W kamizelce kuloodpornej Woodsa ugrzęzły 2 pociski rewolweru, oba nie przeszły. Ale oprócz nich, w torsie Alana tkwiły i dwie kule karabinowe. “Zaopatrzeniowca” zabił Chelimo.


~


- To wszystko twoja wina!! - Wrzeszczał David, pędząc przez obóz niczym furiat prosto do Douga. Ludzie byli zbyt zmęczeni i zbyt otępiali tym co zaszło, by zareagować od razu.

- To ty jej złamałeś kark skurwysynu!! - “Bear” był już prawie przy “Sośnie”. Ten drugi poderwał się z miejsca, zaciskając pięści. Był gotowy na walkę.

Ale nie na pistolet, wymierzony w jego tors.

Trzy strzały.

- Nieeeee!!!! - Wrzeszczał Major, biegnąc z karabinem w łapach.

- Majorze - Szepnął “Bear”, spoglądając na dowódcę obojętnym wzrokiem, i przykładając sobie pistolet do skroni.

Wystrzał.

Kolejne dwa ciała w obozie.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=WVW_6-VE-uU&list=LL3kNDnSt77Puy2umV-_HWbA&index=28[/MEDIA]

Kim wyglądała jakby spała. Jej twarz była jednak bardzo pobladła… i koc, którym była przykryta, miał dużą wypukłość w okolicy jej lewej piersi. Gdy odsłonięto koc, oczom obserwatora ukazał się okropny widok. Dziewczyna miała wbity prosto w serce wojskowy nóż aż do rękojeści. Akt miłosierdzia Davida dla całkowicie sparaliżowanej, zniszczonej psychicznie i fizycznie dziewczyny.

Major siedział na jakiejś skrzyni w kuchni polowej. Pił Whisky prosto z flaszki, palił, pocierał nerwowo głowę dłonią, wpatrywał się w ziemię. Po jego policzkach płynęły łzy.

Collins zaszył się w namiocie. Honzo siedział mocno ściskając karabin w dłoniach, tępo wpatrując się w dogasające ognisko.

Peter i van Straten grzebali ciała poza obozem. Wiele ciał. Myśliwy nie odzywał się ani słowem.

Chelimo trzymał się za kolana, i bujał w przód i tył.
- Ja chcę do domu, ja chcę do domu... - Powtarzał w kółko.

Ryo przeniósł się z namiotu ambulatoryjnego, do namiotu Hany. Nadal był strasznie blady i osłabiony, kroplówki do jakich był podłączony, powoli chyba jednak działały. Uśmiechnął się do pilotki.

Kaai ostrzył noże, rozglądając się dziwnym wzrokiem po obozie.

Dot na skraju załamania nerwowego zamknęła się w swoim namiocie. Z przeładowanym i odbezpieczonym pistoletem.

~

Wschodziło właśnie słońce.

O wiele mocniejsza niż kiedykolwiek do tej pory, krwista łuna rozświetliła wyspę.

Wyspę - koszmar.







.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline