Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2019, 18:00   #197
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Zadziwiające jak kiedy już człowiek myśli, że nic gorszego nie może się stać nagle wszechświat udowadnia ci że może. Nie dość że stracili nowego sprzymierzeńca, Miyazaki stracił rękę. Zoolożka i zaopatrzeniowiec wdali się w pojedynek na broń i oboje zginęli od kul.
Dr. Miles była ledwo żywa i sparaliżowana, Zapałka zginął tam. No i murzynowi odwaliło i zabił Sierżanta Sosnowskiego, siebie i Kimberly. Hana od początku wiedziała, że z nim było coś nie tak.
A do tego wszystko wskazywało że ich nocne działania nie przyniosły żadnego skutkui T jest w takim samym żałosnym stanie. A oni po prostu wydłużyli w czasie jej umierania.
Czego się nie spodziewała że Major się po prostu całkowicie im rozleci. Grupa która na początku wydawała się jako mocny oddział przy której przeżycie wydawało się proste. Teraz ta sama grupa była w rozsypce, psychicznej i fizycznej, nie mieli planu, nie mieli ludzi,nie mieli zaufania.
Hana była zmęczona po nieprzespanej nocy i właściwie po wszystkim. Jedyną pociechą jaką miała to że jej jednoręki naukowiec nadal żył. Pilotka czuła się trochę jak w wymarłym obozie. Tragedie tragediami ale ludzie potrzebowali jeść. Wstawiła na fajerki garnek i zrobiła z tego co znalazła zupę pomidorową. Zjadła trochę sama i chciała zanieść porcję Ryo ale postanowiła najpierw zajrzeć do Collinsa.
- Benjamin? To ja Hana, dobrze się czujesz? - Zapytała zamkniętego namiotu czekając na odpowiedź. - Zrobiłam coś do jedzenia, wyjdziesz czy wolisz by ci przynieść?
Przez długą chwilę Hana nie słyszała z namiotu nic, i nic, i w końcu… chrapanie.
“Przynajmniej żyje.” Pomyślała i cichaczem oddaliła się zahaczając jeszcze o parę osób mówiąc, że jeśli zgłodnieją to w kuchni jest gotowe jedzenie.

Właściwie to niemal każdy odmówił, jedynie przecząco kiwając głową, nawet się nie siląc na odpowiedź. Kaai, Honzo, z Chelimo to się nawet dogadać nie szło… van Straten jedynie odpowiedział "nie, dziękuję", po czym nadal kopał groby...Hana nie bawiła się już w propozycję przeniesienia czegokolwiek komukolwiek a po prostu mówiła gdzie mogą znaleźć jedzenie.


W końcu trafiła do swojego namiotu. Drzemiący naukowiec wydawał się bardzo spokojny, choć główną przyczyną była zapewne podłączona do niego kroplówka. Pilotka pocałowała azjatę w czoło potem w policzek i na koniec w usta. Zbliżyła usta do jego ucha i zapytała cicho. - Potrzebujesz jeszcze poleżeć? Jak jesteś głodny przyniosłam coś do jedzenia.
- Nie, dzięki… nie jestem głodny, poleżę trochę, może się zdrzemnę - Odparł Ryo leżący na plecach. Kucającą przy nim Hanę, przy swoim prawym boku, pogładził dłonią po kolanach - Zostaniesz?
- Oczywiście, w końcu to mój namiot. - Powiedziała uśmiechając się do niego, o po chwili leżała wyciągnięta koło niego. Jej dłoń delikatnie wplotła się w jego. - Te chuki co nas wcześniej obudziły to Bear… zastrzelił Sosnowskiego i zabił też Miles. - Każde słowo wypowiadała spokojnie, nie chciała by Ryota miał szok z nagłej straty towarzyszy ale też nie chciała go denerwować. - Chwilowo nikt nie podejmuje żadnych decyzji.

Ryo zacisnął swoją dłoń na dłoni Hany… chyba trochę za mocno. Spojrzał kobiecie przerażony prosto w oczy.
- Gdzie… gdzie on teraz jest? - Wydusił z siebie ze strachem.
- Szzzz….- Uspokajała go Hana, głaszcząc delikatnie po twarzy. - ...sam też się zastrzelił.
- O Boże… - Azjata wbił wzrok w sufit namiotu, ale chyba się odrobinę uspokoił, uścisk bowiem zelżał - Wszyscy zaczynają tu wariować? Musimy stąd uciekać, opuścić wyspę. Ta wyspa… ona zmienia wszystkich w krwiożercze bestie?
- Wydostaniemy się. Tylko że najpierw musimy odpocząć. Zwłaszcza ty. - Powiedziała i lekko przenosząc swoją dłoń z jego policzka na szyje i nieśmiało na jego “wybrakowaną” rękę. - Uratowałeś mnie tam.

Gdy dłoń Hany znalazła się w okolicach kikuta mężczyzny, ten się wzdrygnął. Zrobił naprawdę głęboki oddech, po czy wpatrując się nadal w sufit, niemal wyrecytował:
- Utrata kończyny, bez obfitego krwawienia, wywołuje szok i stany depresyjne. Ból jest niesamowity, często również, jeszcze wiele lat później, pojawiają się tak zwane bóle fantomowe… - Nagle odchrząknął, po czym spojrzał Azjatce w twarz. Wysilił się na uśmiech… po chwili uśmiechał się już zwyczajnie, ciepło, miło.
- Przepraszam. Zrobiłem to… bo cię kocham - Wypalił prosto z mostu.
- Podobno takie poświęcenie dla drugiej osoby jest oznaką najbardziej szlachetnych wyższych uczuć. Zwierzęta nie są do tego zdolne. Jesteś moim bohaterem, nie zostawię cię. Będę przy tobie tak długo jak tego zechcesz….też się w tobie zakochałam. - W oczach pilotki mimo uśmiechu na twarzy zalśniły łzy. Była wzruszona a to proste wyznanie całkowicie ją rozbroiło. Wtuliła się w jego ciało chowając twarz tuląc ją do jego szyi. Pocałował ją gdzieś w głowę, we włosy, a prawą ręką objął w pasie, po chwili nawet nieco gładząc jej plecy.
- Chciałbym, żebyśmy się razem zestarzeli - Szepnął, po czym się krótko zaśmiał - A z ręką… w dzisiejszych czasach, jak się ma fundusze i plecy, to istnieją super nowoczesne protezy, funkcjonujące niemal jak prawdziwa ręka. Będzie dobrze… - Znowu ją pocałował w głowę.
- Jesteś niesamowicie silny. - W słowach Hany słychać było podziw. Ona by tak nie umiała, być w takiej sytuacji, bólu ...i jeszcze pocieszać kogoś i robić plany na przyszłość. - Chętnie skończę z tobą jako siwa staruszka z gromadką wnuków. - Tym razem pocałowała go w usta, czule.
 
Obca jest offline