Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2019, 18:17   #255
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Gdy odpoczywali razem po całej tej zabawie, wtuleni w siebie nawzajem i rozkoszujący się milczącą bliskością, ktoś zakłócił im tą sielankę. Drzwi wejściowe wydobyły siebie ciche ‘puk puk’ i odezwał się zza nich młody, dziewczęcy głos.
- Jakiś młodzik czeka na was w jadalni. Przybył przed chwilą i zaprasza na śniadanie. Przedstawił się jako Angelo.
Po tych słowach było słychać kroki oddalającej się służki.
Kurtyzana popatrzyła pytająco na ukochanego, nie bardzo chcąc się zbierać z legowiska. Wtuliła się ciaśniej w męskie ramiona i cichutko powiedziała.
- Nie pokazałam ci księgi, a Starzec mi powiedział, że najlepiej jakbyśmy oddali ją Miedzianemu.
- Jeszcze zdążysz mi pokazać. Angelo w końcu zamówił nam śniadanie - mruknął jej czarownik cmokając ją w czółko. - Jeśli jednak chcesz pokazać mi teraz, to możemy trochę kazać mu czekać.
- Nie jamun… on może poczekać - rzekła posłusznie, acz niechętnie, bardka, po czym się zreflektowała. - Księga, ona może poczekać… choć ma płeć mężczyzny, ale to później.
Poklepawszy czule policzek magika, kobieta przeniosła się do pozycji pół siedzącej i popatrzyła na drzwi. - Czyli musimy zejść? - westchnęła ciężko, mamrocząc pod nosem retoryczne pytania. - No to chodźmy… im szybciej zjemy, tym szybciej tu wrócimy.
- W końcu tak - odparł Jarvis czymś zafrapowany. Usiadł i westchnął cicho. - Księga mająca płeć, to brzmi… jak kłopoty.
- Nie, nie… jest bardzo miły… jeśli znasz jego imię. Ucieszył się na mój powrót wiesz? Naprawdę, czułam jak się raduje gdy dotykałam jego okładki. Na pewno i ciebie polubi.
Chaaya nie brzmiała zbyt przekonująco. Mówiła bardziej jak człowiek, który przeszedł pranie mózgu, niźli ktoś przekonany o dobroci tematu rozmowy.
- Jeśli… na dziewięć kręgów... - westchnął wyraźnie zmartwiony chłopak. - Nic dziwnego, że Starzec to doradza.
Po czym uśmiechnął się wesoło do tancerki. - Ale chyba nie znam jego imienia, więc może nie powinienem. Możemy poradzić poradzić później Miedzianego w tej kwestii.
Dholianka w tym czasie zabrała się za zakładanie wczorajszych ubrań.
- Poznasz je… nie pozwolę, by ktoś zrobił ci krzywdę, a Starzec jest zazdrosny i zły. Bo spytałam się o coś księgi i ona odpowiedziała co innego co mówił Starzec, przez co ten wyszedł na głupka.
~ Bo ta księga nie mówi prawdy. Tylko to co chcesz usłyszeć. Paskudny lizus ~ odparł gniewnie smok.
Jarvis również zabrał się za ubieranie, zerkając, od czasu do czasu, na kochankę.
- Dobrze moja śliczna. Przyjrzymy się księdze.
Starał się brzmieć na przekonanego, ale wyszło to mu kiepsko. Tym razem to dziewczyna uśmiechnęła się wesoło, nie słysząc lub nie chcąc słyszeć w jego głosie niepewności.
Gula był miły i uczynny (choć czasem ponury i gburowaty no ale nikt nie jest ideałem) kiedy znało się jego imię, więc nie trzeba się było zbyt przejmować.
~ On się nigdy nie myli ~ zripostowała gadowi w myślach, zacinając się w sobie. O n a wiedziała lepiej i udowodni wszystkim, że ma rację.
~ On ma swoje plany, a ty jesteś częścią nich ~ odburknął Starzec obrażony i dodał. ~ Na swoje szczęście masz mnie. A i ten twój kochanek też zna się nieco na naturze planów i ich mieszkańców, skoro rozpoznał prawdę.
Jego naczynie się obruszyło i aż pacnęło dłonią powietrze obok siebie.
~ Bzdury pleciesz! Zobaczysz, że Jarvis się z nim dogada i pozwoli mi go zachować! Zobaczysz!
~ Bo jest ludzkim samcem. Omamisz go gołym biustem i sarnimi oczkami i zgodzi się na wszystko. JA natomiast tak łatwo nie dam się oplątać. Ale my smoki jesteśmy doskonali. Nie to co wy… ludzie. ~ rozsierdzony Ferragus odbił w kierunku wyższości swojej rasy nad inne.
“Srutu-tutu” odpysknęła wielce elokwentnie Deewani. “Ja też jestem smokiem! To znaczy… będę… kiedyś.”

Kamala ściągnęła usta i wstała, gotowa do wyjścia. Była nieco pochmurna, bo czerwonołuski napsuł jej trochę krwi, że nawet przyjemna obolałość w miejsach intymnych, nie poprawiała jej nastroju.
Przywoływacz również skończył się ubierać i uśmiechnął się do niej podchodząc i pytając, oraz podając dłoń.
- Możemy iść?
- Tak, tak moż… - zaczęła obojętnie Sundari, po czym przypomniała sobie o swojej skazie. Podbiegła więc do lustra i spróbowała zatuszować łuskę na czole, lecz puder nie chciał jej się trzymać.
Zdenerwowana Dholianka tupnęła nogą i kategorycznie odparła.
- N i g d z i e n i e i d ę.
- Co? - zapytał zaskoczony mężczyzna, przyglądając się czujnie ukochanej i jej obliczu. - Czemu?
Złotoskóra nie odpowiedziała, tylko naburmuszona skrzyżowała ręce na piersi i ostentacyjnie odwróciła się od drzwi. Mag westchnął i podszedł do niej.
- Wyglądasz ślicznie Kamalo - zapewnił ciepło, kładąc dłonie na ramionach kurtyzany i cmoknął czule jej szyję. - Zachwycisz wszystkich. Nie masz powodu by ukrywać swoje piękno.
Dziewczyna nadepnęła mu na stopę. Cóż się dziwić, stąpał po cienkim lodzie, więc prędzej czy później musiał się się przemoczyć.
- Nie z a k r y w a m swojego piękna, nie jestem głupia, ale ten smoczy pypeć mnie irytuje! Nawet nie moge go przypudrować! A jak ktoś pomyśli, że nie jestem czystej krwi człowiekiem? JA! Tawaif?! Nie idę! Już zdecydowałam. Zostanę tu na zawsze, trudno, ale nie przyniosę wstydu rodzinie.
~ Smoki są znacznie szlachetniejszymi istotami niż ludzie! Domieszka smoczej krwi czyniłaby kimś więcej… i jest powodem do dumy, a nie wstydu ~ odparł rozsierdzony Starzec, gdy Jarvis rozmyślał nad różnymi możliwościami.
~ Nie jestem żadną kozą co ma nosić rogi, tak samo nie jestem padalcem by mieć na sobie łuski! ~ zripostowała bojowa Chaaya, która podejście do innych ras miała podobne co prawdziwa Laboni. Nieludzie nadają się świetnie na sługi i niewolników, lecz bogowie brońcie by się z nimi krzyżować… i tyle.
- Możemy zamaskować iluzją. Na razie założę ci mój kapelusz i zmienisz go w jakąś tiarę, lub opaskę która ukryje to znamię. A potem… w La Rasquelle magia kosmetyczna nie jest aż tak znowu droga - zaproponował czarownik.
- Bzdura! Z pewnością nie założe twojego śmierdzącego kapelusza. Chcesz go nosić w porządku, taka u was panuje moda, ale ja ci powiem, że ten rondel nadaje się jedynie na doniczkę. - Bardka ruszyła w kółeczko dookoła kochanka, wydeptując rytm swojego gniewu.
- I że co mam robić? Bo nie dosłyszałam? Mam się ukrywać pod jakąś magią?! Jestem na to za piękna i za droga by iść do jakiegoś białolicego szarlatana. Mam swój honor! I… i dumę! I… i… co ja jestem jakiś tchórz czy co?
- Kapelusz jest tym czym zechcesz… służy do zmiany wyglądu stroju - przypomniał jej jeździec Godivy i spojrzał na nią zamyślony. - Jesteś za dumna by iść ukryć pod magią swój mały klejnocik, ale nie dość by się do końca życia ukrywać w komnacie?
Złośnica otworzyła i zamknęła usta jak rybka wyrzucona na brzeg, zaraz jednak spurpurowaiła na twarzy, a oczy roziskrzyły się gniewem.
- Ja to robię w trosce o honor mojej rodziny - burknęła, przyspieszając kroku swoich korowodów.
- No to obronisz swój honor ukrywając łuskę pod kolorową chustą, a potem magią, aż znajdziemy sposób na zamaskowanie. Tyle, że ja nie znam się na makijażu i byś musiała mi pomóc znaleźć specyfik, który mógłby rozwiązać nasz mały problem - zasugerował przywoływacz wzdychając ciężko.
Kamalasundari zatoczyła kolejne kółeczko wokół rozmówcy, po czym odsunęła sobie krzesło i zasiadła przed lustrem, zadzierając dumnie nosa.
- Nie-e - stwierdziła butnie.

“Ihihi patrz Staruszku, kłócą się, kłócą” zagadnęła smoka Deewani wyraźnie zadowolona. Na chwilę odłączyła się od oryginału i zleciała do kontemplującego gada, lądując mu na pysku, tak, że przytulała swoją buźkę w miejsce między jego ślepiami.
~ O głupoty. Ona tu utknie i już nigdy nie opuścisz tego pokoju ~ przypomniał jej Ferragus.
“Jak to na zawsze?” zdziwiła się chłopczyca. “A ty mnie nigdzie nie zabierzesz?”
~ Wpadnę w czarną rozpacz i nie będę miał siły woli, by wpuścić kogokolwiek we wspomnienia ~ załamał się biedny antyczny smok, łgając nieprzeciętnie.
“C-co?” Maskę zamurowało. Łyknęła wszystko bez mrugnięcia okiem. Po chwili dziewczynka zniknęła wracając do sióstr, by zawalczyć o dobre samopoczucie swojego pupilka.

- Dlaczego nie? - zapytał czarownik opierając dłonie na jej ramionach i nachylając się ku niej, cmoknął jej ucho. - To tylko rubinowy punkcik na twoim czole. Dałoby się go jakoś zamaskować. Z daleka nawet nie wygląda jak łuska, tylko jak klejnocik.
Kurtyzana dotknęła łuski na czole, pocierając ją palcem. Zafrapowała się mocno, iskając delikatną skórę, aż się zaczerwieniła.
- Axamander zobaczy…
No tak, a więc chodziło o innego mężczyznę?
- Powiedział, że na nasze spotkanie mam się ubrać ryzykownie… co to w ogóle znaczy? Mam przyjść nago czy jak? Nie ważne… wiem na pewno, że chusta nie wchodzi w rachubę, bez chusty też… Będzie zadawać pytania, albo robić aluzje, że mamy ze sobą coś wspólnego. Nic nie mamy i nic nigdy nie będziemy mieć wspólnego. - Napuszyła się z pewnością bardzo groźnie, ale w odbiciu lustra przypominała raczej kuropatwę.
Niemniej bystre oczka Chaai dostrzegły w lustrze coś więcej. Zimne spojrzenie drapieżnika, gniewne zerkanie zza okularów. Zazdrość. Jarvis nosem wyczuwał konkurencję i czuł zagrożenie.
Nie potrafił tego dobrze zamaskować, ale był o swoją narzeczoną zazdrosny.
- Wyzywająco… oznacza dekolt odsłaniający piersi, gorset podkreślający talię, rozcięcie sukni odsłaniające udo. Koronkowe pończoszki i rękawiczki. Strój który wabi ku ciału i rozpala myśli. - Niemniej wyjaśnił swojej kochance czego diablik od niej oczekuje.

Słuchając odpowiedzi w kobiecie zaszła nagła zmiana. Uspokoiła się nieco, a wzrok jej się wyostrzył, tak jak wtedy, gdy intensywnie nad czymś myślała - był to wzrok wirtuoza, który zaczyna dostrzegać sploty i twórcze obrazy.
- Ach… tylko tyle, no tak. To… nie takie trudne - mruknęła spolegliwie, nawijając kosmyk włosów na palec. - Mogę założyć zieloną sukienkę… i gorset, o… i pas z podwiązkami, koniecznie czerwone pończochy by pasowały do podszycia… wtedy ta łuska mogłaby być swoistym… makijażem… nie bardziej biżuterią. W porządku… chyba mam pomysł. To co… idziemy?
- Obym zdołał potem utrzymać dłonie przy tobie wystarczająco długo - mruknął jej do ucha magik cmokając je.


Para zeszła na dół. On nieco zazdrosny, a ona cała w skowronkach, jak zwykle leciutka jak obłoczek i rozszczebiotana jak skowronek. Problem cętki na czole jakby całkowicie wyparował.
Co od razu poprawiało humor przywoływaczowi, nawet jeśli powodem radości był rywal. Nie potrafił być ponury, przy jej uśmiechu.
Złotoskóra usiadła przy stole witając się z chłopcem. Była wielce rada z jego dobrego wyglądu, widać było, że mu się powodzi, a i z pewnością jak dorośnie, stanie się wielce przystojnym kawalerem. Sundari zapytała co u Beatrycze, po czym wypatrzyła tajemniczy pakuneczek, zastanawiając się co się w nim kryje.

“Na pewno prezent dla mnie” stwierdziła podekscytowana Deewani.
“Durna!” obruszyła się Seesha. “To na pewno prezent dla mnie!”
“Obie jesteście głupie, to na pewno smoczek dla mnie” skrytykowała siostry Ada.

- Wpierw chciałbym rzec, że śniadanie jest na mnie - odparł z dumą młodzik. - Dostaję tyle kieszonkowego, że mnie na to stać. A jestem wszak winien wam za tamten raz. Siostra się pilnie uczy u niejakiej Cienistej Burzy, terminuje też u gnoma i dużo czyta. Bo zarówno wynalazca podrzuca jej tomy, jak i Dziadziunio.
~ Dziadziunio… a to się dostało Miedzianemu. Boki zrywać. ~ Zarechotał szyderczo Starzec. ~ Ale tak to jest, gdy się pobłaża pisklakom.
“Staruszek jest zazdrosny? Czy mam do Staruszka mówić baba?” spytała Odważna maska, czując potrzebę wspierania kruchego i biednego jaszczurka na dnie duszy.
~ Oczywiście, że nie! Jestem Starzec! Najpotężniejszy czerwony smok, jaki istniał ~ odparł butnie Ferragus. ~ Nie potrzebuje poklepywania po łebku, jak jakiś metaliczny.
“Nie prawda. Gula obalił twoją tezę” odparła Deewani bez cienia drwiny w głosie. Skrzydlaty był jej i tylko jej i była z niego baaardzo dumna, pomimo, iż trafił jej się nieco głupawy i pierdołowaty staruszek.

- O samej Cienistej Burzy za wiele nie wiem. Nosi maskę, jak w wielu w kryjówce. I jest tajemnicza. I… - Angelo westchnął. - ...Beatrycze niemal ją małpuje w zachowaniu.
- A ty? - zapytał czarownik.
- A ja studiuję u notariusza. Czyli jestem jego chłopcem na posyłki. Przynoszę i odnoszę dokumenty. Poznaję prawo od praktycznej strony. A poza tym mam wielu nauczycieli. Szermierki, etykiety, fechtunku, akrobatyki… - Kolejne słowa wypowiedział ciszej lekko zawstydzony. - ...otwierania zamków i fałszowania dokumentów.

“Jaki on sssłodki” ozwała się Umrao i z jakiegoś powodu brzmiała bardzo… baaardzo niepokojąco. Groźnie… Drapieżnie. “Już ja bym uczyniła z niego dumnego mężczyznę… och haaaiii…” Westchnęła w lubieżnym uniesieniu i jak na złość… zainteresowała się swoją koleżanką gadającą ze smokiem.
“Co tam robicie kochani? Rączki macie na kocyku?”
~ Co ty sobie wyobrażasz. Zapominasz, że ja jestem smokiem, a ona młodziutką dziewczynką. Jeśli miałbym szukać samicy, to statecznej, potężnej i z dużym legowiskiem. Bo zapewniłbym jej sporo jaj ~ zraniona niedawno duma sprawiała, że Ferragus przesadzał z podkreślaniem swojej męskości.

Chaaya pokiwała głową, nie za wiele się odzywając. Jej ręka zawędrowała pod stołem na strategiczne miejsce wybranka i ścisnęła je z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Ta to była zmienna… gorzej niż pogoda w górach. Jarvis spojrzał na nią uśmiechając się drapieżnie, po czym przybrał bardzo obojętną minę… rzucając swojej kochance wyzwanie, pomimo tego, że był na wielce straconej pozycji.
- Czyli… nieźle wam się tam wiedzie? - zapytał uprzejmie.
- Tak. Mamy nawet kilka godzin dla siebie. Co trzeci dzień - odparł z uśmiechem Angelo i dodał. - Tyle, że Beatrycze majstruje wtedy przy mechanicznych zagadkach swojego mistrza lub opracowuje pułapki… takie, jak to ona je nazywała? Humanitarne.

To… nie było zbyt mądre posunięcie ze strony antycznego. Wzbudził w namiętnej masce zainteresowanie, które zaczynało przeradzać się w niezdrowe podniecenie.
“Już nie bądź taki pruderyjny… nie jeden chciałby przelecieć tą… młodziutką dziewicę i to jeszcze na takie sposoby, że wy smoki sobie tego nawet nie potraficie wyobrazić.”
Zbliżała się… Umrao była coraz bliżej. Była rozgrzana i ciekawska.
“Ale masz rację kochaniutki… potrzeba ci dorodnej samiczki z dużym, pełnym biustem i szerokim tyłkiem. Jestem na twoje rozkazy, jestem doświadczona i wiem, że spełnie twoje zwierzęce zapędy mości, wielki i wspaniały sssmoku.”
“Umri… weź się zmyj co? Ble… niedobrze mi od tych twoich prątków czy co tam rozsiewasz. Staruszek jest mój. Nie złapie się w twoją sieć! Prawda? Prawda?” Chłopczyca schowała się przed siostrą, za swojego ulubieńca. Cóż. Nawet Odwaga musiała ustąpić przed Pasją.
~ Ja jestem smokiem biuściasta dziewuszko. SMOKIEM. Potężną czerwoną bestią. W której piersiach płonie ogień! Żar smoczej pasji to coś, przy czym ludzkie umizgi są tylko cieniem pożądania. Gdy jesteśmy w rui skały podskakują. Ba nawet w ludzkiej postaci, smoki są straszliwymi kochankami. ~ Starzec w swojej tyradzie nie zauważył, że ostatnie zdanie można zrozumieć na dwa przeciwstawne sposoby. ~ Nie wytrzymałabyś długo takiej fali pożądania.
Puszył się dalej pokazując maskom ponownie, że na kobietach nie zna się w ogóle. I łatwo go podpuścić.

Tymczasem Dholianka ścisnęła parę razy swój słodki skarb, po czym nie odrywając spojrzenia od paplającego chłopca rozpięła powoli, guzik za guzkikiem, spodnie przywoływacza, po czym wsunęła paluszki, by dalej drażnić lwa w kryjówce.
- Mhmm… - Potakiwał czarownik czując dłoń obejmującą jego męskość, która była coraz mniej elastyczna.
- A ja jestem już zaufanym Dziadziunia. I właściwie zlecił mi pierwszą tajną misję. - Angelo poklepał czule pakunek. - Ale o tym po posiłku. Czas jeść! Zamawiajcie co chcecie. Mam przygotowaną kieskę na ten cel.
Po czym przywołał służkę, by ta odebrała zamówienia.
Tawaif się nie cofnęła, wyznając zasadę, że “niewinny nie ucieka”. Jakiekolwiek zabieranie ręki z “kolan” lubego, można było opacznie odebrać, więc przyozdabiając twarz w nieco wyzywający, wilczy uśmieszek. Zamówiła nieco smażonych kiełbasek i jajek na twardo, po czym zwróciła się do młodzika.
- Ach misje! Uwielbiam misje, zawsze są takie ekscytujące i pełne niespodzianek. Pamiętam jak dziś swoje pierrwsze zadanie jakie zleciła mi moja nauczycielka. To były czasy… A powiedz odwiedziłeś ty Sroki? Czy nie zapuszczałeś się na tereny doków?

“Podssskakują kamienie… Chodź Ssstarcze, pójdziemy gdzieś w odosobnione miejsssce. Tylko ty i ja…”
Dłonie maski były rozpalone i niewygodnie ciepłe. Kiedy muskały w dwuznaczny sposób róg smoka, czuł dziwną wilgoć… tak jakby w powietrzu? Mała Deewani skitrała się jeszcze głębiej pod jego łapami, jakby sie bała odkryci,a bądź poparzenia. Jej instynkt podpowiadał, że trzeba wiać.
~ Niby po co. Ja jestem wielkim smokiem, ty mięciutkim dziewczęciem. Czym ty mogłabyś skusić tak potężną bestię? ~ Napuszył gad czując się niepewnie pod dotykiem Umrao. ~ Smoki kąsają podczas rui, czasem do krwi. Jesteśmy dzikie bestie nawet w miłości… nie miękkie jak ludzie. Trzymaj się swoich ludzkich kochanków.
“Och mój czerrrwoniutki… żyjemy w świecie fantazji. Mogę być ci smokiem lub smoczycą, ty mi mężczyzną lub kobietą… psem jeśli chcesz, koniem… nie brzydzę się brudnej roboty. Zaopiekuje się tobą…” przekonywała rozpalona namiętność, liżąc lubieżnie poroże skrzydlatego. “Będziemy mogli poszaleć… tylko ty… i ja… i nieograniczone możliwości sensualne.”
Łobuzica zaczynała kopać pod sobą dołek, jakby chciała się przekopać na drugą stronę jaźni i uciec jak najdalej.

Szczęściem dla Jarvisa, Chaaya przejęła rozmowę, bo i ciężko mu było myśleć, gdy palce kochanki tańcowały po wrażliwym fragmencie jego ciała. Angelo zaś uśmiechnął się nieco i rzekł.
- Byłem u Tili i powiedziałem im tyle ile mogłem. Przyjęli to… - Młodzik zamilkł, by dodać dyplomatycznie. - ...dobrze. Zaoferowałem się, że nadal będę ich uczył. Nie tak często co prawda, ale zawsze to coś. Szkoda. że nie mogłem ich wziąć ze sobą, ale znajdę sposób by im pomóc w przyszłości. Dziadziunio nie powinien mieć nic przeciw.

Inny smok miał za to dużo przeciw. Bardzo dużo i zapewne zapragnąłby wykopać podobną dziurę w umyśle bardki, ale ego nie pozwalało mu skapitulować.
~ Ale wiesz… smoki jedynie w okresie rui kopulują. A teraz tego okresu nie mamy. Musimy poczekać ~ próbował się wymigać.
“To znaczy… że w reszcie roku jesteś… imp...impotentem?” ostatnie słowa, Umrao szepnęła jakby wypowiadała nazwę jakiejś wyjątkowo przykrej i krępującej choroby.
“Jakiś ty musisz być biedny i wyposzczony… mój ty biedaczku…” Westchnęła współczująco wtulając swój biust w pysk gada, polerując nim jego łuski. Lubość z jaką to robiła, przekładała się wprost proporcjonalnie na przyrodzenie maga. Tawaif nie hamowała się w niczym. Drażniła swoją bestyjkę do kresu sił i nie pozwalała tak łatwo się poddać.

- Natomiast co do mojej misji, to dotyczy was. Dziadziunio ma dla was propozycję i prośbę zarazem. - dodał Angelo cicho i “tajemniczo” i rozejrzał się dookoła starając się dostrzec potencjalnych ciekawskich. Wyglądał przy tym bardzo podejrzanie.
Smoczy Jeździec jednak tego nie zauważył, skupiony na jedzeniu i kontroli oddechu, by głosem nie zdradzić efektów polerowania przez kurtyzanę jego “rogu”.
- Aćha… chłopcze, jeśli to ma być tajemnica to nie strzelaj wzrokiem na boki, bo od razu widać, że coś knujesz - skarciła ucznika Kamala, nabijając kiełbaskę na widelec i z szerokim uśmiechem odgryzła jej kęs. Jej ząbki stuknęły głośno o siebie, a sama panna z demonicznym wyrazem popatrzyła na kochanka. Zdając sobie sprawę za co teraz go trzymała… można się było przerazić.
Jarvis jednak nie wydawał się przerażony, tylko spoglądał na bardkę wzrokiem pełnym żaru, pełnym obietnic i gróźb zawsze lubieżnych.
- No tak. Jeszcze wiele muszę się nauczyć - odparł speszony młodzian. - Opowiem wam po posiłku.
Sundari skupiła się więc na jedzeniu, co na szczęście dla mężczyzny skutkowało spowolnieniem zabawy dłonią. Najwyraźniej chciała finał zachować dla siebie, gdy będą sami w alkowie. Odczekała chwilę, aż jego zapał nieco opadnie i ponownie zabierała się do zabawy. Tylko ostrożnie, byleby nie przesadzić.

W głowie złotoskórej pojawiły się lubieżne wizje i jęki. Jarvis pokazywał ukochanej jak i w jakich pozycjach zamierza ją ukarać. Co tylko dorzucało drwa do ognia.
~ Imp... Impo… Impotent?! Dobre sobie ~ burknął oburzony gad, którego kruche ego zostało nakłute. ~ Wiedz moja droga, że smoki nie bywają impotentami. Jesteśmy bardzo sprawne cały rok… czego dowodem są te wszystkie mieszańce półkrwi. Miedziany najwyraźniej nie zaniechał cielesnych rozrywek. Po prostu my nie bawimy się w te całe romanse tylko podczas rui przechodzimy od razu do rzeczy. I nie kochamy… znaczy emocjonalnie…. samica jest po to aby mi ulec i poddać się mojej maczudze. A potem… niech leci złożyć jaja.
Ferragus wyjaśniał wielce dotknięty tajemnice smoczych relacji.
“No to co mnie straszysz?! Myslałam, że ci w ogóle nie staje… tak jak Nveryiothowi. W takim razie jak u ciebie wszystko działa, no to na co jeszcze czekamy? Romansować to ty se możesz z Jodhą, mnie te sprawy nie interesują. Liczy się tylko twój kutas i to co możesz z nim zrobić. Chodź. Nie marnujmy czasu!” zaordynowała gotowa do akcji maska, której nikt nie chciał się sprzeciwić. Nawet wspomnienie Laboni.
A co się zaś jej tyczy to… ta biadoliła gdzieś w bezpiecznej sferze myśli innych emanacji.
“Ta kobieta od zawsze będzie moim koszmarem. Piętnem. Jedną, wielką pomyłką wychowawczą…”
~ Nie jestem w nastroju. Mam plany do opracowania. Intrygę do przygotowania. Nie mam czasu na błahe rozrywki ~ burknął smok, którego wizje wysyłane przez czarownika nagle zaczęły niepokoić.
“A co ty, do wszystkich diabłów, baba jesteś?!” obruszyła się rozeźlona panna, która miała dość proszenia się o laskę. “Nie teraz kochanie, bo mnie głowa boli?! A do czorta z tobą stary zgredzie! Nawet się zabawić nie można!” fuknęła Umrao, a jej agresja spowodowana niewyżyciem, zaczęła wrzeć i kipieć w całej tancerce.
~ Dobraa… mogę poświęcić ci chwilkę swojego czasu, byś mogła poznać czym jest smoczy kochanek. Ale krótko ~ syknął poirytowany smok. ~ Mój czas jest cenny.
Poza tym… i tak potrzebował ją połknąć, by związać ze sobą, otworzył więc paszczę.
~ Wskakuj ~ zażądał, ale spotkał się z mało przychylnym odzewem.
“Łaski bez łachmaniarzu, znajdę sobie lepszego od ciebie, co nie będzie mi kręcił nosem jak Laboni podczas cioty!”
Maska jak się szybko pojawiła to i tak szybko zniknęła. Tylko Deewani została w swoim małym schronie, cicho się śmiejąc ze Starca.
“Ale ci pocisnęęęła… o jaaaa… nie była tak zła od… od kiedy się dowiedziała, że Ranveer nas zdradza. Ho ho…”
~ Zdecydowanie ma o sobie za duże mniemanie ~ mruknął Antyczny, lecząc słowami swoje ego. ~ To ja łaskawie poświęcam jej uwagę i zgadzam się na jej kaprys. Myśli, że może pomachać mi biustem przed nosem i padnę na cztery łapy jak piesek? Jestem czerwonym smokiem, a nie jednym z ludzkich gachów, których mogłaby sobie od tak okręcić wokół palca.
“Tak, tak Starrruszku.” Chłopczyca słuchała go tylko jednym uchem. “Wydaje ci się, że wiesz jak wygląda piekło… ale właśnie uniknąłeś zaruchania na śmierć. Biedny Jarvis… albo Axamander… coś czuje, że jeden z nich dzisiaj definitywnie i ostatecznie polegnie.”
~ Myślałem, że oni to lubią. Ludzie czerpią z tej fizycznej aktywności strasznie dużo przyjemności. Nie wiem czemu ~ odparł filozoficznie Ferragus mimowolnie zdradzając niewielkie doświadczenie w tych sprawach.

Tymczasem posiłek się zakończył i Angelo mógł przejść do sedna sprawy.
- Dziadziunio dowiedział się, że zostałaś wybrana przez niejakiego Axamandera do pomocy przy jego wyprawie. Bardzo mu zależy na tym, by ktoś tam reprezentował jego interesy. A to oznacza, że chce stamtąd wydobyć “Księgę zagadek Hed”. Wszystkie trzy egzemplarze. A jak się nie da to zniszczyć je. Żeby nie wpadły w nieodpowiednie ręce - wyjaśnił cicho.
Dholianka na zmianę, raz rozpalała czarownika, raz pozwalała mu ochłonąć w nieustającej bolączce niespełnienia, wyraźnie będąc przy tym nieobecną. Jej spojrzenie było ciężkie, nieco rozmyte, wilgotne jak nasiąknięty deszczem mech. Oddech zaś dobitny i pełny, unosił jej piersi raz w górę raz w dół, niczym wzburzone, morskie fale.
- A czy ten twój Dziadziunio wspominał coś o zapłacie? Nie chcę być niemiła… ale sam mółgby się pofatygować po te książki. Nie ma daleko…
- Wiedza, skarby, pieniądze lub przysługa. Wybór zapłaty należy do was - odparł chłopiec i podrapał się po czole. - Hojnie zostaniecie wynagrodzeni bez względu na to którą wybierzecie.
- Raczej JA wybiorę - sprostowała bardka. - To mnie zwerbowano, to moja misja… Jarvisowi nic do tego.
- Tak - zgodził się potulnie mag. Nic dziwnego zresztą, w jej palcach była jego buława.
- Dziadziunio obiecał, że da wam coś przydatnego i cennego… jedną z tych nagród. I… - Pogłaskał delikatnie klatkę z której wydobył się cichy pisk. - Dał mi do przekazania wam posłańca, którego wyślecie z raportem na temat wykonanego zadania, jak już je zrealizujecie.
- Och, och, och! Daj mi go, daj! - Rozemocjonowała się tawaif wyciągając obie ręce w kierunku pakunku. Przywoływacz nie miał złudzeń, że kobieta właśnie straciła nim zainteresowanie.
Nie wiedział czy się tym martwić, czy cieszyć. Niemniej radosna mina kochanki i jej entuzjazm rozgrzewał jego serce.
Pomógł więc Angelo postawić na stole klatkę z pyraustą. Kamala przyciągnęła smoczka do siebie i ostrożnie uniosła klatkę, tuląc ją do piersi.
- Czy to wszystko? - Nawet jeśli nie, to Sundari już i tak wstała. - Dam znać twojemu Panu jak poszła wyprawa, dziękuję za śniadanie, było pyszne… ale sprawy wzywają - odparła na odchodnym, słodko cmokając w kierunku gadzinki o robaczkowych skrzydełkach.
Ta przyglądała się paciorkowatymi oczkami, podlatując czasem do prętów. Przywoływacz tymczasem pośpiesznie porządkował garderobę, żegnając się z młodzikiem.
A następnie pospiesznie ruszył za narzeczoną.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline