Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2019, 11:06   #257
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Z każdym oddalającym się krokiem Jarvisa, Kamala powoli rozluźniała się na materacu, pozwalając by jej myśli swobodnie wędrowały po głowie, niczym nie zmącone. Pustynny wąż wyślizgnął się z jej drobnej dłoni i ukrył się w ciemnościach kołdry, posykując przy tym ostrzegawczo. Gady z Rozgrzanych Piasków należały do spokojnych, lecz niesamowicie jadowitych, i z reguły same nie atakowały, jeśli nie potrzebowały pożywienia. Każde zwierze miało jednak swoje granice cierpliwości, tym bardziej, że zaliczały się do grupy samotników. Sundari było trochę żal stworzenia, które przypadkiem zostało wyrwane z ojczystej ziemi i znalazło się w miejscu, którego nie znało i nie rozumiało. W pewien sposób przypominało jej ono ją samą. Tawaif również trafiła do La Rasquelle z przypadku i nie potrafiła znaleźć dla siebie miejsca.
Pozwoliła więc by boa swobodnie prześlizgiwał się po jej ciele, aż w końcu nie nagrzał się dostatecznie, by móc zapaść w leniwą drzemkę. Do tego czasu bardka obserwowała, z fascynacją pięciolatka, małego smoczka, który zwiedzał pomieszczenie.

Pyrausta zakręciła się pod sufitem, sprawdzając wszystkie cztery górne kąty pokoju. Następnie wylądowała na dachu szafy i zwinnie niczym gekon, przeszła się po drzwiach w dół, wsadzając długi ryjek do dziurki od klucza. Czyżby niuchał co było w środku? A może i on szukał dla siebie jakiejś zacisznej kryjówki?
Chaaya była na tyle oczarowana stworkiem, że zaczynała żałować, iż Nveryioth nie przypomina jednego z nich. Ile by dała, by jej smok zamiast rogów, miał puchate czułka, niczym dorodna ciemka, albo te wąsy nad oczami, niczym brwi, które nadawały ich pyszczkom wyrazu ciągłego poirytowania.
Inną sprawą było, że być może to wielkość sprawiała, że tancerka była nimi tak zachwycona i gdyby zobaczyła osobnika wielkości swojego wierzchowca, mogłaby szybko stracić nim zainteresowanie.
Pomarzyć jednak można było, tym bardziej, że jej serce było ukojone po wczorajszym spotkaniu z rodziną. Po raz pierwszy od bardzo dawna, kurtyzana poczuła się wreszcie… spokojna. Tęsknota nadal tkwiła w jej sercu, ale poczucie winy zelżało na tyle, by wreszcie przestać gnębić się pytaniami, co by było gdyby.

Podczas kąpieli z białą pianą o dusznym, liliowym zapachu, kobieta niemal usnęła, rozleniwiona ciepłą wodą i zaspokojeniem seksualnym. Smoczek przeszperał cały stoliczek oraz lustro, z obydwu stron tafli szkła. Wsadził łapkę w puder, zostawiając swoje ślady na blacie. Ogonem strącił na ziemię kilka kartek, a chudym tyłkiem przewrócił flakonik z perfumami, które wyraźnie kręciły go w nosie bo będąc blisko nich, ciągle kichał. Dholianka rozpływała się nad (zamierzoną, lub nie) niezdarnością gada, co chwila cicho wzdychając i wydając tęskne: ayyaaa.
Gdyby choćby w 1/3 była tak zapatrzona w Starca jak jest zapatrzona w tego robaka, to Antyczny mógłby się łaskawie zastanowić, czy nie nagrodzić swojego naczynia jakąś drobnostką, ale, że nie była, to on nie czuł się nawet w najmniejszym stopniu zobligowany, by jej dogadzać tak jak to robił Miedzianogłowy - swoją drogą podróba a nie prawdziwy, potężny smok.

Kiedy chowaniec (który jeszcze nie wiedział, że owym chowańcem jest od niecałej godziny) spróbował zajrzeć pod kołdrę w poszukiwaniu dalekiego krewnego. Boa wyskoczył z ukrycia, niczym dorodna sprężynka, wzbudzając tymczasową panikę u skrzydlatego, który z bzyczeniem skrzydełek odleciał na krzesło. Wąż zasyczał gniewnie i spróbował capnąć ofiarę za ogon, ale był zbyt wolny i ostatecznie musiał obejść się smakiem.
Złotoskóra całe zdarzenie widziała w odbiciu lustra, w którym upinała fryzurę.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła… czasem lepiej ominąć tajemnice, które do cie kuszą - przestrzegła rozbawiona, odwracając się na chwilę do smoczka, by sprawdzić, czy aby na pewno nic mu nie było. Pyrausta jednak już zajęta była kolejnymi wojażami i nie bardzo przejmowała się łóżkowym fiaskiem.
Ferragus sarknął pod nosem, zastanawiając się gdzie były w kobiecej głowie te wszystkie złote rady, kiedy sięgała po przeklęty hełm generała. Był jednak wielkoduszny i nie puścił pary z pyska, bo dobrze wiedział, że tak słaba istota jak człowiek, mogłaby tego nie przetrzymać.

Po umalowaniu się, uczesaniu i starannym ubraniu, bardka wykorzystała chwilę, by móc poczytać o magicznych istotach, w nadziei, że znajdzie jakiś interesujący fragment o modliszko-smokach. Gula chował w sobie wszelkie zapisane teksty, jakie kiedykolwiek istniały w tym wymiarze, a jednak nie potrafił w pełni zaspokoić potrzeb Ady, która co i rusz miała palące pytanie o szczegół, którego trzeba było szukać w tysiącach słów, setek języków, milionów lat.
Ludzkie życie było zbyt krótkie, by mogło przyswoić wiedzę wszystkich, minionych istnień - nawet bogowie mieli z tym problemy, a byli przecież bogami!


Czarownik wrócił po około dwóch godzinach. Za to… wrócił z prezentami - masą smakołyków z ciasta, pokrytych słonym karmelem i lukrem. Wszystkie w kształcie kwiatów lub zwierzątek. Coś nad wyraz nietypowego z jego strony, lecz nie tak zaskakującego jak dwa zapakowane prezenty specjalnie dla Guli.
Pierwszym była mahoniowa skrzyneczka, zaopatrzona w kłódkę ze srebra, z zewnątrz nie wyróżniająca się niczym, w środku… ściany pokrywało pismo smocze, elfie i … nieznane Chaai, które widziała po raz pierwszy. Do tego jeszcze były srebrne i ozdobione klejnotami okucia na księgę, oraz srebrny kluczyk przyczepiony do srebrnej bransoletki.
“Patrz Staruszku! Słodycze! Słodyczeee!” ucieszyła się Deewani, rada ze słodkich ofiar jakie jej złożono. “Na co mamy ochotę? Na co, na co?” pytała kapryśna boginka, nie mogąc się doczekać posiłku.
~ Na rozwinięcie się tej sytuacji ~ ocenił Starzec, przyglądając się pozostałym prezentom.
- Co to jest? - spytała chłodno tawaif , przyglądając się nieprzychylnie skrzynce i okuciom. Podświadomie zakryła ciałem, księgę, która leżała… pod poduszką w łóżku. Zapewne nie raz czytana pod nieobecność magika.
Opór jaki stawiała przyniesionym nowościom, nie pasował do jej zmysłowego wizerunku. Miała starannie upiętą fryzurę, kobiecy makijaż o karminowych ustach, seksowną sukienkę oraz cały multum dodatków w kolorze czerwieni, od rękawiczek, po pończochy, pas i zapewne bieliznę, na butach kończąc.
- Sama mówiłaś, że księga była chroniona w skarbcu. To jest taki skarbczyk. Prywatny. Możesz w nim chować księgę przed złodziejami. Jest zamykany na kłódkę, którą można otworzyć tylko jednym kluczykiem… tym - wyjaśnił przywoływacz.
- Nie zgadzam się - przerwała mu oschle Dholianka. - Wyrzuć to.
- Dlaczego się nie zgadzasz? - zapytał jej ukochany zupełnie nie zdziwiony oporem bardki. - Przecież dzięki temu będzie bezpieczna. A dzięki okuciom chroniona przed uszkodzeniami.
- Bo nie i już! - zripostowała rozgniewana. - On jest mój i będę z nim robić to na co mam ochotę. Wywal to cholerstwo.
- Na pewno na to co ty masz ochotę? - zapytał podejrzliwie Jarvis, ale westchnął i dodał. - I będzie twój, tylko ty będziesz miała do skrzynki kluczyk i do księgi. Ja ci jej nie zamierzam zabierać.
- Wywal to! Wywal to cholerstwo za okno! - Chaaya była głucha na wszelkie argumenty. Z pewnością nie zamierzała Guli w taki sposób “chronić”.

Magikowi nie spodobało się zachowanie dziewczyny. Widać było, że tym razem mógłby spróbować postąpić wbrew jej woli i zmusić do zamknięcia księgi w skrzyni. Ostatecznie jednak… uległ jej.
- Spakuję i odniosę przy okazji. Wyrzucić tak po prostu nie zamierzam. Zbyt kosztowne to przedmioty. Zwrócę je później - zadecydował po chwili.
~ Mięczak ~ ocenił Starzec. ~ Ale większość samców ludzkich jest taka. Za miękcy dla swoich samic.
Tancerka odetchnęła z ulgą i aż przysiadła z tego wszystkiego na łóżku. Udało jej się… naprawdę jej się udało… ale czy na pewno? Czy czarownik czegoś nie próbował zrobić potajemnie? A jeśli zabierze jej księgę, gdy będzie spała?
Wystraszona wzięła wolumin w ręce i przytuliła do piersi. Popatrzyła błagalnie na mężczyznę, nie wiedząc jak go prosić, by nie zabierał jej Guli, tak jak zabrał jej magiczne pierścienie.
- On nie jest niebezpieczny, przysięgam. Jeśli znasz jego imię, nic ci nie zrobi… nie może też wpływać na otoczenie, to tylko pamięć… jego pamięć. - Nie rozumiała dlaczego to mówi, bo w zasadzie, gdy sięgnąć WŁASNĄ pamięcią… nigdy nie uczyła się na temat przeklętego woluminu. Czuła jednak, że się nie myli.
- Trzymałyśmy go w skarbcu, nie dlatego, że jest zły, a dlatego, by nie wpadł w ręce swojego brata. Jarvisie… błagam musisz mi uwierzyć.
- Je ci wierzę. - Westchnął ciężko przywoływacz i usiadł na krześle. - Nie jestem pewien czy ty wierzysz mnie.
Spojrzał posępnie na skrzynkę. - Skoro nie chcesz… to ją zwrócę. Jutro. - I uśmiechnął się czule do bardki. - Wyglądasz zachwycająco, wiesz? Prawdziwa pokusa w ludzkim ciele.
Speszył ją tymi słowy. Złotoskóra zwiesiła głowę rumieniąc się nad wyraz okazale, lecz jej oczy wyrażały smutek a nie zadowolenie. Kochanek nieświadomie wzbudził w niej poczucie winy i zmieszanie swoim nagłym atakiem gniewu. Musiał to zauważyć, bo pogłaskał ją po głowie.
- Muszę się do tej księgi przyzwyczaić Kamalo i dobrze wiesz, że pożądanie nie jest jedynym uczuciem jakie do ciebie żywię. Jest przecież miłość, czułość… zazdrość czasami i troska. Chcę być twoja opoką, chcę być pewien, że jesteś bezpieczna. Bez tej pewności, czuję się źle - wyjaśniał mag wodząc palcami po jej włosach. Sundari oparła policzek o jego biodro. Przez chwilę dawała się pocieszać, po czym odparła bardzo cichutko.
- A ja czuje się źle, gdy ty czujesz się źle… - Uniósłszy spojrzenie do góry, spytała. - Na pewno nie chcesz mi go zabrać? To tylko ochrona, jak ten czarny jedwab?
- Nie. Nie zabiorę. I trochę lepsza ochrona. Bo branosoletka, może znaleźć kłódkę jeśli… ktoś ci księgę ukradnie. A kłódki nikt nie zdejmie, ani nie otworzy. Poza tobą, bo ty masz kluczyk - wyjaśnił mężczyzna. - I tak, myślę, że to jednak lepsza ochrona niż jedwab, choć możesz trzymać księgę owiniętą nim.
- Jeśli ktoś jest na tyle głupi, by dotknąć tej księgi pomimo jedwabiu… to mi tego kogoś wcale nie żal i zasługuje na pożarcie - stwierdziła obojętnie kurtyzana, lecz w jej głosie narzeczony i tak wyczuł mieszankę ulgi i rezygnacji. - Pokaż mi te skrzynkę - burknęła.
- Jeśli ktoś zdecyduje się ukraść ci księgę Kamalo, to będzie wiedział o tej kwestii. I znał sposób na jej obejście - odparł czarownik podając mahoniową skrzynię tancerce. - Tu jest wielu… specjalistów od magii.
- Och tak… wielu wierzyło, że mogą użyć księgi… wierzyli w to do samego końca - Chaaya zaśmiała się złośliwie, ukazując przed Jarvisem swoją mroczniejszą stronę w której nie było współczucia dla, np. idiotów. - Ale on już im dał lekcję z magii. Da ją każdemu… - mruknęła dumnie, tuląc księgę jak ukochanego pupila. Następnie westchnęła i włożyła Gulę do skrzynki i zatrzasnęła wieczko, bez zbędnej refleksji.

Smoczy Jeździec pogłaskał kochankę po włosach. Po czym podał jej bransoletkę z kluczykiem.
- Lepiej być ostrożnym. Nadmierna pewność może zgubić. - Uśmiechnął się czule. - Księga jest twoja, tak jak bransoletka. I tylko twoja. Ty będziesz decydowała, kiedy jej użyjemy.
Tawaif zgodziła się na takie warunki i wsunęła artefakt pod łóżko. Nałożyła bransoletkę na przegub i uśmiechnęła się blado.
- Kupiłeś… akwarium dla Nadira? - spytała zmieniając temat i… wyciągając rękę po słodkie łakocie. Jej uśmiech natychmiast się powiększył.
- Zleciłem Godivie zakup. Nie weźmiemy akwarium na bagna. Ona się nim zaopiekuje. - Zadumał się przywoływacz głośno rozważając. - Godiva zostaje tutaj. Nadal ma nadzieję na listowną odpowiedź od kaligrafki. I jeszcze trochę czasu zanim jej kolejna “tragiczna miłość opuści “miasto. Zaczynam mieć wrażenie, że smoczyca lubi być nieszczęśliwie zakochana.
- Mhmpf… - mruknęła z wypchanymi policzkami bardka, spoglądając szelmowsko na rozmówcę. Zajadała się ciastkami, aż jej się uszy trzęsły. - Jefst f fofuszce… - wyjaśniła, wskazując skronią na jarvisowy jasiek. - Ufoczy ma fefyfek.
- Tak. I trochę kłopotliwy. - Wzruszył ramionami Jarvis przyglądając się ukochanej z uśmiechem. - Wyglądasz jak bardzo kuszący chomiczek.
W odpowiedzi dostał salwę perlistego śmiechu i lepkiego od lukru buziaka.
- Kocham cie. Bardzo - wyznała z przejęciem, nadal objadając się wypiekanymi kwiatkami. - Podobam ci się? Myślisz, że Axa się ucieszy?
- Tak. I będzie się ślinił jak pies do kości - odparł czarownik zerkając w jej dekolt, sięgnął dłonią niżej. Dotknął uda Chaai przez materiał sukni i cofnął pospiesznie palce wzdychając. - A ja… Kamalo… jeśli bym zrobił chociaż drobny kroczek dalej, to… zniszczyłbym ci fryzurę i rozrzucił całą twoją garderobę po pokoju.
- Po spotkaniu dobrze? Wiele czasu zajęło mi dobranie dodatków - poprosiła, podstawiając mu pod nos kawałek ciastka. - Powiedz aaa.
- Aaaa… - odparł jej wybranek dając się częstować ciastkiem. ~ Po spotkaniu, na pewno ulegnę pokusie Kamalo.
Sundari karmiła go bez słowa, całą uwagę skupiając na wąskich ustach Jarvisa. Była szczodra w tym co robiła. Poczęstowała mężczyznę kawałeczkiem każdego ciasta, tak, że wypróbował wszystkie ich smaki.
- Smakuje ci? - spytała czule, czując jak ognista kula piecze ją w mostku. Pożądanie chciało się wyrwać na wolność, no ale przecież… nie mogła na to pozwolić. Nie teraz.
- Bardzo. Ale przyniosłem by tobie smakowały - odparł mag nieświadom targających nią emocji.
- Jeśli tobie smakują to i mnie smakują - stwierdziła oględnie kurtyzana i wstała z łóżka, by nabrać nieco dystansu między ich ciałami. Podeszła do okna i przyglądała się miastu za szybą.
- Co powiedział Archiwista?
- Że ta ozdóbka podejrzana jest i że zajmie się nią. Cokolwiek by to miało znaczyć - wyjaśnił oględnie czarownik wodząc wzrokiem, który rozkosznie “palił niczym ogień” ciało narzeczonej. Widziała, że jest zachwycony jej strojem i makijażem, że jest piękna i godna pożądania. Jakże mogła nie być, tyle trudu wszak włożyła w przygotowania. Niemniej jej serce nie radowało się w tej chwili, bowiem z jakiegoś powodu zdenerwowała ją świadomość… a w zasadzie brak świadomości co się działo z pierścionkiem. Dziwne w sumie, dlaczego…
...choć Starzec dobrze wiedział dlaczego. To nie bardka się złościła, a Ranveer nie człowiek, najwyraźniej coś poszło nie po jego myśli. Niemniej daemon sam sobie nasrał do talerza i teraz niech sam się zastanawia jak to gówno przełknąć.
- Rozumiem… - rzekła sucho Dholianka, gdy nie było groźby iż jej głos zawiedzie. Mimowolnie jednak spojrzała w kierunku czarnej dziury pod łóżkiem, gdzie w ciemnościach ukrywała się szkatułka z księgą, na razie… bezpieczna.
- Chodźmy się spotkać z diablęciem - zaproponował czarownik uśmiechając się czule.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 22-08-2019 o 19:53.
sunellica jest offline