Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2019, 17:01   #511
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Esmond, tak jak wcześniej, zajął miejsce za barem. Miał co prawda zamiar ruszyć z Aximem i Walikirią, ale ta ostatnia nie życzyła sobie jego obecności, można więc było zająć się czymś innym. Na przykład zadbać o uporządkowanie pokojów, których lokatorzy już nie wrócą. Wypił łyk wina ku pamięci tych, co już nie wrócą, a potem zabrał się za obserwowanie tego, co się dzieje w karczmie.

Learune wiedziała, że musi udać złożyć raport i spotkać się z Mistshieldem. Powoli zakręciła winem w swym kielichu spoglądając na kręcących się po karczmie towarzyszy. Fakt, że w końcu miała na sobie jedynie tunikę, a u pasa krótki miecz sprawiał, że czuła się lekko i swobodnie. Po kilku tygodniach w uzbrojeniu, obarczona taką ilością ekwipunku jaką tylko była w stanie unieść, była to zaprawdę przyjemna odmiana. Rozważała czy wielkim lenistwem jest, że pozwalała sobie na ten odpoczynek.
Kłos z kolei siedział przy jednym ze stolików i kreślił coś szybko, z wolna popijając piwo. Po chwili rozejrzał się i zwęził oczy, gdy jego wzrok padł na Laerune. Hmpfnął pod nosem i przeniósł się do jej stolika, chowając papiery i starając się nie rozlać piwa.
- Miałabyś coś przeciwko gdybym… obejrzał twój nowy miecz i ten zdobyczny pancerz w wolnym czasie? - Powiedział wprost i zastanowił się nad tym co powiedział i zaśmiał się, z lekkim zażenowaniem wplatając palce w brodę. - To chyba nie było zbyt uprzejme. - Dodał i upił mały łyk.
Elfka pokręciła przecząco głową, upijając po chwili nieco wina.
- Nie mam nic przeciwko… tylko po co? - Spojrzała nieco niepewnie na Kłosa.
Kłos spojrzał na elfkę z niezrozumieniem.
- To oczywiste, żeby poznać ich strukturę, wykonanie, materiał, schemat wykonania. Wyglądają porządnie na pierwszy rzut oka, nawet lepiej, zawsze warto się zapoznać z takimi efektami wcześniej, zwłaszcza, gdybym musiał je kiedyś naprawić, albo przekuć. - Powiedział Raileyn.
- Och… to oczywiście. Czy mogłabym cie wobec tego prosić o ich naostrzenie? Te walki dały się mej broni we znaki. - Learune westchnęła ciężko. - By trzeba było mieczem przerąbywac się przez drzwi… to nie siekiera.
- Pewnie, zajrzyj do mojego wozu w wolnej chwili i zajmę się nimi wtedy od razu, chyba, że będę akurat coś kuł. - Powiedział z uśmiechem.

Balkazar, stojący przy barze, przysłuchiwał się wymianie zdań. Ruszył nagle w kierunku wyjścia jakby sobie o czymś przypomniał. Chwilę później do karczmy wparowała charakterystyczna sylwetka zakapturzonego alchemika. O tyle o ile w środku nie wywoływał już żadnego poruszenia, to jego twarz, a w szczególności wężowe oczy, zwracały wiele uwagi na ulicach miasta. Uwagi której wolał nie przyciągać. Wypatrzył w tłumie Kłosa i skierował się do niego zdecydowanym krokiem.
- Dz-dzień dobry. P-pani Laerune, Raileyn - rzucił na powitanie i wyciągnął z kieszeni płaszcza ciężki mieszek. Postawił go na stole przed kowalem z ciężkim tąpnięciem złota. - Z-za miecz - wyjaśnił krótko - D-dobrze się spisał - dodał i zrzucił z ramion plecak, stawiając go na ziemi, obok stołu. Wspomniane ostrze wystawało ze środka, widać alchemik nie miał zamiaru już z niego korzystać, bowiem jego miejsce u pasa zajmowało o wiele krótsze, ale równie morderczo wyglądające ostrze. Mandragora przysunął sobie krzesło i klapnął na nie, dając znać obsłudze żeby przynieśli piwo. - P-planujecie dalej p-pracować z walkirią?
- Zależy kiedy, trzeba odpocząć, sprawdzić co dobrego tak naprawdę ze sobą przynieśliśmy, jak będzie się zmieniać sytuacja. Ubytek smoka i króla goblinów to całkiem niezłe rezultaty jak na jeden wypad… chociaż jak to na wojnie, niestety ponieśliśmy niepowetowane straty. - Zasępił się rzemieślnik i upił spory łyk piwa.
Mandragora pokiwał głową, ciężko było planować coś więcej nie wiedząc jeszcze nic o zbliżających się zadaniach.
- Ja w-wiem tylko że n-nie chcę wracać z-za alembik. P-powiesić się można d-destylując d-duperele dla bogaczy całymi dniami. Już w-wolę ryzykować życiem - przedstawił swoje stanowisko i spojrzał na drowkę -A t-ty pani?
- Każda kolejna potyczka doskonali nas i umacnia - Powiedziała Learune przyglądając się z zaciekawieniem alchemikowi. - Już dawno temu zdecydowałam się na drogę miecza, czy to pod dowództwem Walkirii czy kogoś innego.
Alchemik pokiwał głową, rozumiał potrzebę samodoskonalenia się, choć droga drowki niekoniecznie mu odpowiadała. Dla niego ciało było ograniczone i doskonalenie go “normalnymi” metodami było zbyt czasochłonne.
- R-rozumiem. Dla mnie d-doskonalenie się jest zbyt w-wolne, nasze c-ciała i umysły nie osiągną t-tego co milenia ewolucji. Ale można im z tym p-pomóc. - powiedział, mając na myśli swoje mutageny.

Ork wrócił do karczmy i bezceremonialnie przysiadł się jednocześnie kładąc koronę króla goblinów na blacie. Odczekał aż właśnie przemawiająca osoba skończy wypowiedź po czym wtrącił się.
- Ktoś z was potrafi mi coś więcej o tym powiedzieć? - zapytał wskazując swoją wielką dłonią na leżący przedmiot.
Alchemik wziął koronę w dłonie, przyjrzał się jej uważnie i podał dalej rzemieślnikowi.
- Ja raczej na m-miksturach, może s-spróbuj s-spytać Esmonda? Jeśli jest m-magiczna?
Kłos również przyjrzał się dokładnie koronie, na chwilę rozbawiło go, że wszystkie rządzące głowy, dążyły do tego, żeby spoczęło na nich coś mniej więcej okrągłego i misternego.
- Ja tam lubię kuć i prowadzić warsztat, ale niektóre cenne materiały można znaleźć tylko daleko od domu - Powiedział rzemieślnik, próbując wywnioskować cokolwiek na temat korony.
Mandragora nie miał do czynienia z koronami zbytnio więc trudno mu ją zidentyfikować. Kłos po obejrzeniu korony potrafił stwierdzić, że jest wykonana z brązu i był to kiedyś hełm, który starannie przerobiono na koronę wyginając i przetapiając jego elementy. Przedmiot sam z siebie może być wart 20 zł. Potrzebny jest mag by zidentyfikować potencjalne magiczne korzyści, które mogą płynąć z noszenia korony.
- Był to hełm, z brązu, się nawet postarali, kilkadziesiąt sztuk złota za samą nią dostaniesz, ale czy cokolwiek więcej potrafi, nie mam pojęcia- Stwierdził rzemieślnik odkładając trofeum z goblina.
- Obejrzę to - powiedział Esmond, do tej pory spędzający czas za barem i nie wtrącający się do rozmów. Przysiadł się i wziął koronę do ręki. Przez dłuższą chwilę się jej przyglądał, po czym powiedział:
- Jeśli zechcesz to sprzedać, to dostaniesz całą górkę złota. Jest tu parę ciekawych zaklęć. Jeżeli lubisz biegać w takim garnku na głowie, to kilka rzeczy mile cię zaskoczy. Na przykład lepsza obrona, większe szanse na uniknięcie ataków z zaskoczenia. No i sojusznicze gobliny będą miały większe szanse na obronę. Dobre, jeśli obejmiesz dowództwo na garścią goblinów.
Balkazar zadowolony pokiwał głową na wynik oględzin. Nie miał zamiaru w niej paradować po mieście, wśród ludzi, ale na pewno od tej pory będzie zabierał koronę ze sobą na wyprawy.

Esmond zaczął badać koronę, trochę to trwało bo wyczuł kilka zaklęć w przedmiocie
- Błogosławiona korona króla goblinów (II) +1 obrony
czary pasywne:
- Instynktowny unik – Masz większa szansę uniknąć ataków z zaskoczenia lub ataków niewidzialnego wroga +1 obrony przeciwko nim
- Zmysł niebezpieczeństwa - dziwne przeczucie ostrzega cię przed atakami niewidzialnych istot oraz flankującymi przeciwnikami - tracą premię do ataku
- Wyczucie pułapek +1 do obrony przed atakami pułapek
- Oddanie - sojusznicze gobliny wokół postaci zyskują +1 obrony, +1 do przerzutów obrony


Drzwi do karczmy otworzyły się z hukiem. Próg przekroczył olbrzymi Grzmot, już z lekką zbroją na ramieniu i kilkoma strużkami krwi, wypływającymi z małej ranki, która przy dobrych chęciach mogłaby uchodzić za kiepskiej jakości tatuaż. Przeczesał pomieszczenie wzrokiem i uśmiechnął się szeroko. Ruszył najpierw do baru, by po chwili wrócić z naręczem kufli. Postawił je na środku stołu, po czym zwalił się na podstawione krzesło, zrzucając skórznie na ziemie
- Dobrze się sprawiliście, jak na gołowąsów - zaczął. - Zwłaszcza ta czarna! Trzeba opić ten sukces i kolejną udaną wyprawę!
Learune nie znała się na nietypowych przedmiotach więc w ciszy dopiła kielich wina przyglądając się swym towarzyszom. Zaprawdę… ciekawa to była zbieranina. Pozwoliła myślom odpłynąć w kierunku ostatnich walk, przypominając sobie talenta swych towarzyszy. Z zamyślenia wyrwał ją huk kufli. Powoli podniosła pytający wzrok na Grzmota. Jaka czarna? O kogo mogło mu chodzić?
- Może nie wszyscy byli całkiem gołowąsami, albo mieliśmy nieco szczęścia. - Rzucił Kłos.
Mandragora zawtórował mu kiwając głową.
- D-dużo szczęścia. I mam n-nadzieję że dalej będziemy je m-mieli.
- O! - Uśmiechnął się na słowa alchemika Grzmot. - Jeden chociaż dobrze prawi. Wszyscyście gołowąsy dopóki nie walczyliście pod Walkirią. Potem nic nie będzie już straszne. Ale teraz, trzeba wypić za tych co nie podołali.
Przesuwał poszczególne kufle do siedzących przy stole.
- Dla Ciebie też, czarna. Może i wywijasz wykałaczką, ale potrafisz nią zadać nieliche szkody.
Drowka uniosła jedną brew. Więc to było do niej? Sięgnęła po kufel z piwem podejrzanie spoglądając na Grzmota.
- Dziękuję - Mruknęła cicho, czekając aż ktoś wzniesie toast za poległych.
- Za tych, co tam zostali - Esmond uniósł kufel - i piją teraz, po Tamtej Stronie, lepsze trunki.
Laerune upiła spory łyk. Tak bardzo wolała wino, nie powiedziała jednak tego głośno.
- Jak to wygląda teraz? Co robiliście zazwyczaj po takiej wyprawie - Spojrzała jak na bardziej doświadczonych towarzyszy.
- Czekaliśmy, aż Arnsun wróci z kolejnymi rewelacjami i celem w jakim powinniśmy się udać. Zwykle długo to nie trwało - Balkazar wyraźnie zażartował i nie poskąpił sarkazmu.
- A w międzyczasie leczyliśmy się, uzupełnialiśmy ekwipunek i oddawaliśmy się rozrywkom... jeśli czasu starczyło na to ostatnie - żartobliwym tonem dokończył Esmond.
- Rozrywka to ten moment teraz coś mi się zdaje. Potem pewnie będzie można mnie znaleźć w moim warsztacie na kołach - powiedział zamyślony rzemieślnik, dopijając piwo. Drowka przytaknęła.
- Z chęcią bym z kimś potrenowała… jesteście dobrymi wojownikami, chętnie podszkolę swoje umiejętności - upiła znaczny łyk piwa ciesząc że znajdzie czas na swoje sprawunki.
- To akurat nie moja domena - stwierdził Esmond - więc w tej dziedzinie na mnie nie licz.
- A więc prosto z walki i od razu do treningu? - wyszczerzył się Grzmot. - Zaczynasz mi się coraz bardziej podobać, dziewczyno. Warto jednak najpierw zregenerować siły. Odreagować. Jeżeli chcesz jutro mogę sprawdzić co potrafisz.
- Zaś co do Ciebie, czarowniku. Wiesz może co to jest?
Olbrzym wyciągnął z plecaka dwie flaszki znalezione na wyprawie, których oznaczenia były dla niego prawdziwą zagadką.
- Butelki... - Esmond obejrzał zawartość flaszek pod światło - to zazwyczaj alchemia, a nie magia. Ale mogę się temu przyjrzeć w jakimś bezpieczniejszym miejscu. Niektórzy pakują do flaszek nie trunki, a znacznie bardziej niebezpieczne rzeczy... a ja dosyć polubiłem tę gospodę.
- Jak uważasz, Ty jesteś specjalistą. Teraz jednak nie czas na troski czy pracę. Zabawmy się!
Gwizdnął przeciągle chcąc zwrócić uwagę barmanki, domagając się kolejnej porcji kufli. Learune uśmiechnęła się. Nie czuła by potrzebowała odpoczynku. Miała na to czas jadąc w siodle.
- Wobec tego jutro - mruknęła pozwalając ustawić przed sobą kolejny kufel. Esmond zaś poszedł na chwilę do baru, po czym wrócił do stolika z czarką wina. Mandragora starał się nie wtrącać za bardzo w rozmowę, ale pytanie o mikstury wyraźnie go pobudziło, jakby nie patrzeć była to jego dziedzina.
- M-mogę? Znam się na tym. Trochę - powiedział wyciągając rękę w kierunku mikstur Grzmota.
Esmond bez słowa przesunął flaszki w stronę alchemika.
- No, tak między nami, zdaje się, że możemy całkiem sporo wiedzy wnieść nad kuflem piwa - Zaśmiał się Kłos.
- Wiedzy! Opowieści! Wspomnień! I tego co mężczyźni uwielbiają najbardziej, czyli PRZECHWAŁEK! - ryknął olbrzym i roześmiał się w głos. - W moich stronach kufel piwa jest idealnym towarzyszem i zachętą do opowiadania. Na pewno coś tam macie do gadania, na młodzików nie wyglądacie.
Balkazar zabrawszy koronę ze stołu nie wyglądał na przepełnionego entuzjazmem z powodu rozwoju sytuacji. Dopił swoje piwo i wykorzystując to najwyraźniej jako pretekst oddalił się do baru. Wrócił po chwili z uzupełnionym kuflem i usiadł co prawda przy tej samej ławie, ale nieco dalej od grupy, nadal w zasięgu głosu. Przysłuchiwał się nie biorąc aktywnego udziału. Z kolei Kłos podniósł się, zbierając do wyjścia.
- Będę zapewne w swoim warsztacie. Pora się doprowadzić do porządku, śmierdzę jak stary cap - powiedział odstawiając pusty kufel i ruszył ku wyjściu.
Mandragora kiwnął tylko Kłosowi głową, był zbyt zajęty oglądaniem mikstur Grzmota. Dokładnie je obejrzał, ulał z każdej z nich po jednej kropli płynu, obwąchał je, szukając wskazówki do czego mogły służyć.

Napój z kory +2 do twardości skóry na 5 tur.
Napój siły muła +2 siły na 5 tur



- Chyba niewiele usłyszysz opowieści - Learune uśmiechnęła się do Grzmota. - Chyba że sam coś opowiesz. Ja chętnie posłucham.
- Eh południowcy - skwitował odejście Kłosa od stołu powątpiewającym uśmiechem. - Nie potraficie się dobrze bawić. Dobrze że chociaż dobrze się bijecie, to się do czegoś nadajecie.
Przesunął się bliżej do drowki i przyjrzał się jej badawczo.
- A jaka to historia by cię interesowała? Chwalebne wspomnienia wypraw łupieżczych? Historie potyczek z bestiami północy? Opowieści o przedwiecznych bohaterach, którzy stąpnięciem potrafili rozszczepić nawet Matkę Ziemię? Moje plemię pełne jest takich opowieści, przekazywanych z ust do ust przez najlepszych ze skaldów. Chociaż bez muzyki nie wywrą aż takiego wrażenia…
- Przyznam, że jako, że jestem tu nowa chętnie bym usłyszał co takiego wojownika sprowadziło pod skrzydła Walkirii - Laerune uśmiechnęła się do mężczyzny nie zważając na resztę towarzystwa.
- Ha, powody mojej wyprawy na południe są trzy! Pierwszy!
Uniósł wysoko kufel i osuszył go do dna.
- Drugi!
Wyszarpnął monetę z sakiewki i grzmotnął nią o blat
- Oraz trzeci!
Uśmiechnął się do drowki i wskazał na jej klatkę piersiową.
- Zaś czemu dołączyłem do drużyny Walkiri to odpowiedź jest prosta. Zawróciła mnie z przed Hali Przodków i ożywiła na Arenie, gdzie następnie wspólnymi siłami powstrzymaliśmy morderczego Minotaura.
Alchemik oderwał się w końcu od mikstur i przesunął je w stronę olbrzyma.
- Ta uczyni t-twoją skórę twardą jak k-kora dębu - przerwał rozmowę elfki i Grzmota, wskazując przy tym pierwszą flaszkę - Ta na kilka chwil da ci s-siłę byka - wyjaśnił wskazując drugą - Są niezgorszej j-jakości.
Grzmot spojrzał spode łba na alchemika, a potem na podsunięte mikstury.
- Dzięki. Postaram się zapamiętać. Na czym to ja skończyłem…?
Mandragora podniósł się od stołu, wyraźnie przeszkadzał barbarzyńcy w podbojach, a sam też nie miał nic do dodania. Skinął głową konwersującej parze po czym opuścił karczmę, naciągając na głowę kaptur.

Drowka zaśmiała się.
- Opowiadałeś mi czemu tu przybyłeś - Laerune dopiła piwo i podsunęła pusty kufel w stronę Grzmota. - Miało to coś wspólnego z moim dekoltem…. Zawróciła cię sprzed hali Przodków… co to znaczy?
- Nie tylko z twoim. Kobiety północy zaczęły mnie już nudzić. Trzeba szukać nowych wyzwań - olbrzym gwizdnął przeciągle, zwracając na siebie uwagę karczmarza i podnosząc w górę odwrócone kufle. Wkrótce powinni im przynieść kolejne. - Zaś co do samej Walkirii. Zostałem pochwycony podczas jednej z misji w mieście. Wytłukłem sam ponad dwa tuziny zielonoskórych pokurczów, ale w końcu zmogli mnie swoją liczebnością i pojmali. Walczyłem na arenie ku ich uciesze, a gdy odmówiłem zabijania współbraci nasłali na mnie Minotaura, który dzięki plugawemu szczęści pokonał mnie i pozbawił życia. Gdy stałem już u wrót Hali Przodków, usłyszałem jednak głos, który kazał mi zawrócić. To była właśnie Walkiria. Obudziłem się pełen sił, z nowymi towarzyszami dookoła przeciwko temu samemu przeciwnikowi. Od tego czasu towarzyszę jej wiernie w spełnieniu świętej misji.
- Nie dziwię ci się - Learune przyjrzała się barbarzyńcy. - Może nie powinnam.. ale jak było po drugiej stronie?
- Nudniej niż tutaj - odburknął uderzając palcem w blat stołu. - Ale też… inaczej. Nie mam wielu wspomnień z tamtych chwil. Wszystkie są zamglone, niczym po pijackim rauszu.
- Pytam bo moja siostra jest już po tamtej stronie - Laerune napiła się świeżo przyniesionego piwa. - Mam nadzieję, że mimo wszystko jest jej tam lepiej niż tutaj.
- Jeżeli była równie wielkim wojownikiem albo równie honorową osobą to zapewne pije razem z innymi boski miód. Chyba że twoi bogowie działają inaczej - odparł Grzmot i wyciągnął ku niej kufel. - Chwała wszystkim poległym.
Laerune także uniosła kielich w toaście i wypiła spory łyk.
- Była dla mnie wzorem. Więc mam nadzieje, ze jest tak jak mówisz - Uśmiechnęła się do mężczyzny. - Wolę miód od piwa, więc brzmi jak dobre miejsce.
- Wszystko co łagodzi dusze i daje odpocząć głowie jest dobre - spojrzał na mętną zawartość kubka. - Ale chyba trzeba będzie zaraz przejść na coś mocniejszego, jeżeli chce jeszcze wykorzystać ten wieczór.
- Ja planuję dziś jedynie odpoczynek, więc z chęcią potowarzyszę ci także przy mocniejszym trunku - Drowka odstawiła swój kufel. - Szczególnie jeśli opowiesz o tym minotaurze.. nigdy nie mierzyłam się z czymś takim.
Grzmot odchylił się i beknął przeciągle.
- Chętnie opowiem, chociaż nie jest to najciekawsza z historii. Piłaś kiedyś wodę ognistą z północy?
- Nie...nie miałam takiej okazji - Laerune spojrzała na mężczyznę nieco podejrzliwie. - Co to?
- Alkohol, przy którym wino jest słabe jak woda - wtrącił Esmond. - Nie mamy na składzie - uprzedził.
- Wy może nie, mi powinna zostać gdzieś jeszcze butelka w zapasach - odparł barbarzyńca. - Trzeba będzie pomyśleć o sporządzeniu większych zapasów.
- Wierzę, że w miejscu gdzie tylu jest wojaków, ktoś może sprzedawać tego typu trunki - Laerune uśmiechnęła się do obu mężczyzn.
- Im mocniejsze trunki, tym więcej potem jest do sprzątania - Esmond pokręcił głową. - Niektórzy, można by rzec, nie znają umiaru. A potem się dziwią, że bolą ich głowy i mają puste kieszenie.
- Umiar jest dla słabeuszy! Trzeba każdego dnia poznawać swoje limity, by następnego móc je przekraczać - dodał “filozoficznie” olbrzym. - A woda ognista z północy to nie byle jaki alkohol. Jego sekret przekazywany jest od plemienia do plemienia, więc można powiedzieć, że rzadko spotkasz dwie takie same butelki.
- Chętnie nieco spróbuję - Learune uśmiechnęła się do Grzmota, po czym mrugnęła do Esmonda. - Jak rozumiem najlepiej w jakimś pokoju, co byśmy tu nie nabałaganili?
- Czy tu, czy tam, i tak będziecie musieli po sobie posprzątać - odparł mag z poważną na pozór miną. - Pokój ma tę zaletę, że bliżej jest do łóżka.
- Mi to wszystko jedno byleby zabawa była
- uśmiechnął się szeroko i klepnął Esmonda po ramieniu. Osuszył do końca kolejny kufel. - Co na to powiesz, czaromiocie?
Laerune spokojnie zaczekała na decyzję obu mężczyzn, ani to nie był jej alkohol, ani jej lokal. Nie do końca też była pewna na ile mocna może być ta woda.
- Cóż, jako że trunku wiele nie ma to chodźmy na górę do kwater. Nie ma co się rozdrabniać.
Laerune wzięła swój kufel.
- Pożyczam - Machnęła naczyniem do Esmonda.
- A ja po prostu biorę - dodał Grzmot, również wstając. - Idziesz z nami?
- Bawcie się dobrze
- Esmond nie miał zamiaru sprawdzać mocy wody ognistej. - Ja tu jestem bardziej potrzebny. Jeśli potrzebny ci będzie pokój - zwrócił się do Laerune - to powiedz.
- Myślałam, że mogę skorzystać z tego, z którego korzystałam przed wyprawą… zostawiłam tam pancerz
- Drowka zawahała się. W sumie nie pytała czy jej rzeczy mogą tam leżeć. - Mogę go zabrać.
- Raczej nikt się tam nie wprowadził, ale gdybyś tam znalazła jakiegoś intruza, to wywal go na zbity pysk.
- Dobry trunek, dobre towarzystwo i dobra zabawa. Na co jeszcze czekamy? - zapytał Grzmot wchodząc po schodach. - Oby faktycznie ktoś był w tym pokoju.
- Może źle pamiętam, ale wspominałeś, że nie trenujemy dziś bo musisz odpocząć - Drowka ruszyła po schodach za olbrzymem.
- Trening, treningiem ale sprać kogoś po pysku jestem gotów w każdej chwili!
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 24-08-2019 o 03:10.
Noraku jest offline