Fobos popatrzył na tych, którzy jeszcze tu stali -On pyta kim wy jesteście... Jego nazywją Fobos- Mówił cały czas kołysząc się, jakby stanie sprawiało mu trudność. Usiłował też się kłaniać, co razem wyglądało dziwnie. Podszedł do owiec, i mężczyzny który się nimi opiekował -On widzi, że ty też nie podróżujesz sam.... Tak.... Ale twoi przyjaciele nie każą ci cierpieć... Dobrzy przyjaciele....Tak... Fobos też by chciał takich przyjaciół... Moi przyjaciele są źli...- Fobos złapał się za głowę, i upadł na ziemię... -On przeprasza....- Widać było, że zwija się z bólu -On nie chciał tego powiedzieć... Wy jesteście dobrzy, to on jest zły.. On przeprasza...- Powoli dochodził do siebie. Siadł, zaczął szukać kostura na którym ciągle się wspierał. Podszedł do drzewa, i usiadł opierając się o nie. Oddychał szybko. -On chciał powiedzieć, że jego przyjaciele nie są bezinteresowni-
Usłyszeliście jeszcze jak mówił: -Kim oni są?- Zdawało się jakby kogoś pytał, ale nie mówił do nikogo z was
Ostatnio edytowane przez picollo : 31-07-2007 o 10:48.
|