Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2019, 21:45   #38
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Gdy rozbili już obóz i wszystko zmierzało swoim naturalnym rytmem Jace czekał na odpowiedni moment ukradkiem obserwując Laurę. Wreszcie udało mu się zastać ją w sytuacji sam na sam gdy szła po chrust.
- Lauro, znajdziecie dla mnie chwilkę? Przyniosłem prezent na przeprosiny. - uśmiechnął się nieśmiale.
- Naprawdę uważasz mnie za tak pustą co za błyskotkę sprzeda lojalność wobec swojego dożywotniego towarzysza? - Zadając to pytanie Laura uniosła jedną brew. Nie krzyczała i nie zdradzała oznak żeby jego prośba czy w ogóle kontakt z nią na nowo ją zburzył. Raczej wydawałą się znurzona tym kontaktem.
- Nie mam prezentu dla ciebie. - odpowiedział chłopak nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu. Wyciągnął zwinięty dość spory, szeroki liść języczka pomarańczowego, w środku którego kryło się całkiem sporo wszelkiego rodzaju nietoperzych przysmaków jakie udało mu się złapać po drodze. - To prezent dla twojego chowańca. -
Laura popatrzyła najpierw na robaki potem na Jace. Była szczerze zdziwiona takim gestem. - To przekupstwo ...które całkowicie się uda. - Przyznała. - Później mu dam, teraz śpi i nie chce by jego przemowa znowu cię zdenerwowała...Choć można pewnie wykorzystać tą chwilę. Bo też coś chodziło mi ostatnio po głowie.- Wzięła oddech by poukładać myśli.- Na czym my właściwie stoimy Jace?
- To się nie uda jeśli ty mu to dasz. - powiedział po chwili milczenia, ale oddał liść dziewczynie. - Ja… nie wiem, chciałbym powiedzieć, że nie zdążyłem postawić barier ale szczerze nie wiem co się stało. Chyba przez… nastawienie twojego chowańca założyłem złe intencje. Zaskoczył mnie, ale to się już więcej nie powtórzy, nie dam mu się tak łatwo sprowokować. - odpowiedział na pierwszą, łatwiejszą część. Ten gest kupił mu trochę czasu na próbę znalezienia odpowiedzi na pytanie, które sam sobie zadawał. Westchnął. Ubiegła go.
- Nie wiem czy to dobry moment, ale sam chciałem zapytać o to samo. Czuję się dość zagubiony w tym wszystkim. - odpowiedział szczerze. Ukrył zakłopotanie spuszczając wzrok i drapiąc się po szyi.
- Starałam się parę razy być ci podporą ...niestety zawsze kończyło się to kłótnią czy jasnym pokazaniem mi że mam się trzymać z dala od twoich spraw. Widzę to trochę jaką moją porażkę, ale nie będę … jakby to ująć... - Zastanowiła się chwile szukając neutralnych niezłośliwych słów. - Bycie twoją jednorazową przygodą nie jest aż tak drażniące bym robiła ci problemy … przynajmniej specjalnie.
- Tego się nie spodziewałem - Jace nawet nie starał się ukryć zaskoczenia. Jego umysł pracował na maksymalnych obrotach szukając najlepszego scenariusza do tej rozmowy. Czuł się rozbity takim stwierdzeniem, brakiem… uczucia, którego szukał w wypowiedzianym zdaniu. Walki o uczucie.
- Nigdy nie byłaś dla mnie jednorazową przygodą. - odpowiedział. - Może nie jestem typem, który umie dzielić się swoimi problemami? Nauczyłem się radzić samemu i trudno… wierz mi trudno przychodzi poprosić kogoś o pomoc. Szczególnie z własnymi problemami.

Spojrzał na wiedźmę. - Widzę, że coś jest nie tak, mamy inne oczekiwania, inną naturę… Nie wiem co jest, czy było między nami, ale nigdy nie myślałem w kategoriach jednorazowej przygody. -
- Ja się wtedy nie zastanawiałam nad tym. Było cudownie i to się liczyło. - Laura lekko uśmiechnęła się na wspomnienie ich przygody na wzgórzu. - Niemniej masz rację jesteśmy zbyt różni by oczekiwać od siebie wielkiego romantyzmu. Zwłaszcza teraz ze wszystkim co się dzieje. - Uśmiechnęła się i stanęła na palcach by pocałować go w policzek, przyjacielsko. - Nie wiem czy już się zorientowałeś ale napewno masz jeszcze kogoś komu na tobie bardzo zależy...a przynajmniej traci głowę jak jesteś w niebezpieczeństwie. - Powiedziała już w drwiącym uśmiechem. Jej maską małej paskudy która woli mieszać.
Jace wtulił się w dziewczynę ukrywając przed nią łzy, które zamgliły wzrok i pociekły po policzkach. Wciągnął głośno powietrze uspokajając się.
- Jasne. - wyszeptał przez ściśnięte gardło i odszedł w kierunku drzew szczelnie okrywając się płaszczem.
Laurę zaskoczyła ta reakcja. Sama była beznadziejna w kontaktach natury 'romantycznej' czy 'przyjaznej'. Nie wiedziała co ma zrobić. W pierwszej chwili chciała go zatrzymać, ale szybko zrezygnowała z tego. W końcu nie chciała go zadusić jej troską czy matkowaniem. I wydawało jej się że cokolwiek zrobi nie pomoże a pogorszy sprawę. Odeszła w stronę reszty dając psionkowi chwile by odetchnąć. Gdy wrócił, większość już była w śpiworach. Przemknął się do swojego nie chcąc rozmawiać z kimkolwiek kto przygotowywał się do pierwszej warty.

 
psionik jest offline