Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2019, 23:48   #512
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Gobelina Epickiego eposu początek



Mały stary goblin nigdy sobie nie wyobrażał w najśmielszych marzeniach, że stanie przed tak mocarną istotą jak bóstwo. Wszechstwórca poświęcił mu zaledwie niewielką cząstkę swej uwagi jednak boski płomień, który poprzez ten kontakt został rozpalony w lichej istotce miał na niego niesamowity wpływy.
Ciepło boskiego płomienia wpierw rozlało się w mózgu Gobelina nie ugotowało mu jednakże czaszki, lecz wypełniło ją wiedzą, choć część z tych rzeczy domyślał się to muśnięcie boskiego jestestwa pozwoliło mu zyskać pewność porządkując szczątkowe informacje. Zielonoskóry bard zrozumiał, że Lamshu i goblinie bóstwa nie darzą go szacunkiem, że jest dla nich w najlepszym wypadku jednorazowym narzędziem. Nowe bóstwo obiecywało jemu i całemu rodowi zielonych rewolucje! Gobelin został oświecony dokładnie w indywidualistycznych tendencjach bladych ras oraz stosunkach między nimi jakże odmiennych od bezlitosnej władzy silniejszego i nieustającego poświęcenia dla stada…

Zostawmy jednak na chwilę filozoficzny zgiełk pod czerepem siwego barda, który trwał jeszcze długo gdyż boski węgielek przesunął swe ciepło w stronę gardła i języka poprawiając jego znajomość i wymowę wspólnego, aby lepiej mógł stanowić pomost pomiędzy swymi pobratymcami a bladymi tykami innych ras. Język płomienia polizał również wiecznie skurczony z głodu żołądek Gobelina uśmierzając nieco niezaspokojony głód będący przekleństwem jego rasy utrudniającym pokojowe współistnienie i podążanie ku wyższym celom.
Ostatecznie boski dotyk rozlał się po całym ciele Gobelina wypełniając go niesamowitym poczuciem miłości i spełnienia opieczętowując całe jego jestestwo mocą Wszechstwórcy pozostawiono go z nakazem służby jego Walkirii. Wrażenie to było jednak tak dojmujące, że przez długi czas stary goblin pozostawał w szoku próbując poukładać ognistą burzę emocji, jaka szalała w nim po tym doświadczeniu.
Obserwował wydarzenia, dookoła aby potem je przeanalizować w danym momencie czuł się jednak jak niemy widz przedstawienia lub jeden z tych bezwolnych szkieletów, który tempo wykonywał proste czynności bez własnej inicjatywy podążał śladem płomiennokiej kierując się wolą Stworzyciela.

Grzmot pochylił się nagle i złapał zielonkawe coś za kark, unosząc go do góry jak najdalej od swojej twarzy, jakby to była pielucha Lodowego Trolla
-, Co zrobić z tym pokurczem?
- Nie wiem, skąd go wytrzasnęliście? - Zapytał Kłos, który gubił się w tym, który goblin jest, kim.
- Pałętało się tutaj wśród trupów
- odpowiedział olbrzym potrząsając nieporadnym, zielonoskórym? - Cholera go wie, czemu.
- Daj mu oddychać, to może powie? - Wzruszył ramionami rzemieślnik.
Learune przysłuchiwała się rozmowie nie wtrącając się.
Grzmot zerknął na kowala a potem na goblina. Puścił go i mocniej chwycił za stylisko topora.
- Gadaj pokurczu, co tutaj robiłeś?

Lew Axim obrzucił trzymanego przez Grzmota goblina spojrzeniem. Ten jednak nie przykuł jego wzroku, Być może najemnik nie był zainteresowany losem kolejnego goblina, a być może był zbyt zaaferowany swoimi ranami i brakującą łapą.
Z kolei Draug, dotychczas podążający za Jarnarem, podszedł do barbarzyńcy.
- Kojarzę tego małego - odezwał się łotrzyk, głaszcząc w zamyśleniu podbródek. - To on aktywował pułapkę w świątyni mrocznej kapłanki i to on próbował ją uzdrowić - dodał z namysłem. - Ciekawe, że podążył za nami. Najwidoczniej został nawrócony przez Walkirię - dodał mężczyzna, przyglądając się bliżej zielonemu. - Potrafisz mówić? Jak ci na imię?
Przerażony goblin pisnął falsetem, gdy podniesiono go za chabety w pierwszym odruchu zrobił to, co robił zawsze, gdy zwracano na niego nieprzychylną uwagę zaczął naprędce wymyślać wierszyk, który jego zdaniem mógł się spodobać słuchaczom:


Wszechojcze
Potężny Płomieniu
Proszę cię daj mi się ogrzać
W twym ciepła nadzieniu
Skryć się w płomienia cieniu

Daj rozbłysnąć memu skrytemu marzeniu
Dzięki blasku twej potęgi.

Jeżeli prawdą jest, że i o nas dbasz
Niechaj spłynie na moich plemieńców
To samo, co na Agaku
Oświeceniu

Daj stadu memu jak u ludziów
Dużo ciepłu i jedzeniu

A będom śpiew z pysków
pełnych twoi imieniu!

Wyrecytował zaskakująco czystym wspólnym następnie wyraźnie wystraszony dodał:

- Mości panowie i Jaśniepanie dotknął mnie nasz wielki, Wszechojciec płomień powiedział mi “- Będziesz służył Walkirii Wszechstwórcy. Ty najmniej znaczący nawet wśród własnego ludu zaświadczysz światu o sprawach najwyższych.” - Zacytował z iście aktorskim zacięciem naśladując tubalny głos, ale szybko zepsuł ten efekt rozglądając się z przestrachem żeby sprawdzić czy kogoś przekonał.
- No, ale OgnistoOka Pani Walkiria była zajęta wielkim zwierzakiem toć Gobelin nie mógł przeszkadzać toć to nie wypada wielkim głowę zawracać. Władca WIELKIEGO OGNIA rozpalił wiele rzeczy w skromnej głowie Gobelina! Wiele spraw o ludzkich stadach i plemionach do starej głowy Gobelina zostało świętym płomieniem wypalone to i milczenie żem zachował a śluzę Walkirii nie przeszkadzając dopóty, jakiej okazji bym nie znalazł coby pomóc… Toć zająłem się sobą koncypując jak tu wyjaśnić goblinom czemuż to warto służyć WSZECHOJCU i współtworzyć z ludziokami i innościami nie zielonymi stado a ludziom jaśnić, że ni muszą nas weszystkich ubijać - Wyjaśniał wyraźnie przerażonym tonem pod koniec wypowiedzi zaczął się trząść a na czoło wystąpiły mu krople żółtego potu.
Grzmot skrzywił się słysząc potok skrzekliwej mowy goblina. Nie zmieniając miny spojrzał najpierw na Drauga, a potem na Sybill
- Chcemy to, to zabierać ze sobą?
- Jaśniepan Walkirio płomiennoka Nasz Wszechojciec kazał wam służyć, jestem stary goblin znam sprytne legendy i pieśni. Będę sławić waszą chwałę pośród zielonego jak i bladego ludu… Jeszcze zanim płomień świętego ogniska mnie oświecił zawsze lubiłem kulturę bladych gdzie każda jednostka jest ważna i płaczecie za sobą zawsze podobał mi się wasz ten dostatek i ładne obrazki na tkaninach! Sam nauczyłem się waszego języka, choć było to zakazane! Jam sprytny, głupi goblin nie dożywa starości! Mam WIELKIE pomyślą jak przekonać do naszej sprawy zielono - szare plemiona! - Zapewniał kapłankę służalczym tonem wyuczonym latami praktyki.
Przyglądający się Gobelinowi wielki lew oblizał się bezwstydnie. Jego spojrzenie dawało do zrozumienia, że bestia nie jadła od dawna a goblin, choć mały i łykowaty, zapewniłby wystarczającą przekąskę.
- Mieliśmy już jedną, bardkę - odezwał się z melancholią Draug, wspominając, Atheris. Być może urocza elfka skradła kiedyś łotrzykowi serce. - Ktoś, kto potrafi tylko śpiewać i recytować wiersze nie przetrwa z nami jednej misji - dodał człowiek, taksując zielonego uważnym wzrokiem.
- Mam miecz i łuk! Twoje szczęście mości Panie, że skupiłem się na pomocy Mistrzyni Raheli, która w swej dobroci nie złożyła mnie w ofierze tylko oszukała tego przebrzydłego gobliniego króla i pozwoliła mi sobie służyć! Gdybym zamiast bronić mojej dobrodziejki, która była czystego serca nawet przed oczyszczającym płomieniem Wszechojca nie dostałbyś się do wajchy i pewnie teraz byśmy nie rozmawiali! Potrafię również czarować! Tworzyć smar, hałasy odwracające uwagę lub czytać coś ze zwoju! Moja muzyka również przyda się na polu walki choćby po to, aby rozproszyć uwagę przeciwnika! Przydam się też na polu bitwy właśnie po to aby rozproszyć wrogów aby wasi potężni wojownicy zyskali ku nim dostęp - Odrzekł tym razem wyraźnie dobierając słowa widocznie bardzo dumny ze swych skromnych talentów. Po chwili przypomniał sobie gdzie jest, znów się zatrząsł spojrzawszy na lwa - A wasz dziwny, piaskowo żółty, mieczozębny konio-pies nie powinien mnie jeść, bo i tak już ranny a dostałby luźnych kiszek od mojego starego mięsa tak!TAK! - Zaskrzeczał nerwowym gestem głaszcząc psią sierść na swej skórzanej zbroi.
- Fakt, ostatnie, czego nam trzeba, to lew ze sraczką w tym momencie. Kolejny goblin chyba nie zaszkodzi, chociaż to nie moje poletko. - Rzucił Kłos.
- Jeśli się nawróci tak jak inni, to może z nami wracać - zdecydowała w końcu Walkiria do wszystkich zebranych. - Pozostałe, gobliny, które wcześniej do nas dołączyły, pomogą mu - dodała i spojrzała na zielonoskórego barda. - Przyjmij, Wszechstwórca jako jedynego boga - powiedziała do niego.
- Już to zrobiłem Walkirio Wszechstwórcy. Gdy przywołałaś święty płomień, aby oczyścić biedną kapłankę Rhell z mroku blask Wszechojca odnalazł również mnie! Ukazał mi prawdę o zakłamaniu mych dawnych bóstw i nakazał abym ci służył i dawał świadectwo twym czynom. Pragnę zmienić los, goblinów aby nauczył się żyć w zgodzie z bladymi rasami na ich podobieństwo - Odrzekł tonem pełnym szacunku i uwielbienia, jaki często można spotkać u neofitów, których wciąż grzał blask świeżo odnalezionej wiary nadającej nowy sens ich życiu.
Grzmot zmielił w ustach przekleństwo i pokręcił głową z niedowierzaniem. Odszedł dalej przeszukiwać pomieszczenia.

Sybill zbliżyła się do goblina na wyciągnięcie ręki.
- W takim razie przyjmij znak Wszechstwórcy i noś go z dumą - wyciągnęła ku niemu zaciśniętą dłoń, na której palcu miała sygnet z symbolem płomienia. Przyłożyła mu go do czoła i wtedy poczuł pieczenie w miejscu gdzie symbol stykał się z jego czołem. Po tym jak Walkiria zabrała dłoń z pierścieniem, otwarła ją i przyłożyła do piekącego miejsca. Dotyk wybrańca boga wnet uśmierzył ból. - Teraz jesteś z nami - powiedziała i lekko się uśmiechnęła do goblina.

W oczach starego Goblina pojawiły się łzy wzruszenia spuścił skromnie wzrok pod dotykiem przedstawicielki świętego ognia jak na dobrego barda przystało wiedział, bowiem że czasami milczenie wyraża więcej niż tysiąc słów. Powiedział już wystarczająco wiele, więc skupił się na obserwacji, aby lepiej móc dać potem świadectwo temu, co tu zaszło zgodnie z wolą, Wszechstwórcy.
 
Brilchan jest offline