| Po pierwszej nocy spędzonej w Middenheim spotkaliście się wszyscy w głównej sali gospody. Najpierw na dole pojawiła się Cassandra, za nią Erika, Rudiger i Konrad. Ostatni dotarł Gerwazy, który przeciągając się i ziewając uświadomił pozostałych, że noc na sianku nie była chyba aż tak wygodna. Prawda jednak była inna - młody adept sztuk magicznych bił się z własnymi myślami do późnych godzin nocnych i długo nie mógł zasnąć. Zamówiliście śniadanie, na które składała się kasza ze skwarkami, mleko oraz chleb i umilaliście sobie poranny posiłek rozmową.
Kończyliście właśnie śniadanie, gdy drzwi karczmy otworzyły się i do środka weszło pięciu strażników miejskich w biało-niebieskich barwach Middenheim. Mieli na sobie emaliowane napierśniki, a przy pasach wisiały im pałki i miecze. Dwóch z nich dzierżyło w dłoniach halabardy. Rozejrzeli się najpierw po głównej sali, w której z rana zebrało się całkiem sporo gości, a potem podeszli do gospodarza. Po krótkiej wymianie zdań, znaleźli się przy zajmowanym przez was stoliku. - Witamy w Middenheim - powiedział dobrze zbudowany, brodaty strażnik, który wyglądał na ich dowódcę. Silił się na przyjazny ton, jednak niezbyt mu to wyszło. W dodatku jego towarzysze ustawili się tak, aby z każdej strony uniemożliwić wam drogę ewentualnego oddalenia się od stołu. - Nasz komendant chciałby zamienić z państwem kilka słów odnośnie ikony, którą zanieśliście wczoraj do świątyni Sigmara. To nie potrwa długo. Zapraszam z nami. - Strażnik wskazał dłonią wyjście z karczmy.
Nie chcieli zdradzić wam szczegółów sprawy, twierdząc, że wszystkiego dowiecie się na miejscu. Nie wyglądało na to, byście mieli jakieś kłopoty, a że wszczynanie burd z władzami dzień po przybyciu do miasta nie wchodziło w rachubę, dokończyliście śniadanie i wyszliście w obstawie strażników miejskich na chłodne, poranne powietrze. Pomimo dość wczesnej pory, ulice Middenheim pełne były spieszących gdzieś mieszkańców i uchodźców, którzy widząc eskortujących was mundurowych potulnie schodzili z drogi. Przeszliście obok Pomnika Zarazy, potem główną ulicą Dzielnicy Kupieckiej i po kilku minutach znaleźliście się w Dzielnicy Południowej, gdzie strażnicy poprowadzili was kilkoma wąskimi uliczkami do celu waszej wycieczki.
Budynek straży miejskiej był piętrową kamienicą, przy drzwiach której wartę pełniło dwóch strażników. W środku panował spory tłok - ludzie przyszli załatwiać swoje sprawy, kilku strażników prowadziło w kierunku schodów biegnących na dół trzech wrzeszczących typów o twarzach morderców. Wraz ze swoją eskortą udaliście się na piętro, gdzie było nieco luźniej i zostaliście zaprowadzeni pod drzwi na końcu korytarza. Brodaty strażnik wszedł do pokoju i po chwili z niego wyszedł, zapraszając was do środka.
Gabinet komendanta był całkiem spory, choć poza biurkiem, komodą, kilkoma krzesłami do przyjmowania petentów i wielką mapą Middenheim wiszącą na ścianie, nie było w nim nic więcej. Za biurkiem zawalonym jakimiś dokumentami siedział dobrze zbudowany, wysoki mężczyzna w biało-niebieskim mundurze. Liczył sobie z pewnością ponad pięćdziesiąt lat, jednak trzymał się świetnie, jak na swoje lata. Miał idealnie ułożone włosy, a przystrzyżona starannie i zadbana broda nadawała mu powagi. Oderwał się od pisania i spojrzał na was, lekko marszcząc brwi. - Dziękuję za przybycie – powiedział szorstkim, męskim głosem, gdy strażnik wyszedł i zamknął za sobą drzwi. – Nazywam się Ulrich Schutzmann. Jestem komendantem straży i zastępcą grafa do spraw bezpieczeństwa miasta pod nieobecność naszego pana. Wczoraj przynieśliście do świątyni Sigmara pewien przedmiot i oddaliście go ojcu Mortenowi, prawda?
Nie czekając na odpowiedź, komendant przejechał językiem po kciuku i szybko przejrzał jakieś dokumenty leżące przed nim. - Według tej notatki służbowej, niecałe dwie godziny temu znaleziono ciało duchownego Mortena poznaczone śladami mordu. Wzmiankowany przedmiot, czyli ikona przedstawiająca Sigmara zniknął, a według zeznań innych kapłanów, wy byliście ostatnimi, którzy widzieli denata przy życiu. Ostatnimi nieznajomymi, precyzując. Nie było was trudno znaleźć, biorąc pod uwagę, że podróżujecie z tą małą. - Skinął głową na Cassandrę. - Ojczulkowie zapamiętali ją bardzo dokładnie ze względu na urodę. Macie mi coś do powiedzenia na temat śmierci Mortena? - Przejechał wzrokiem po twarzy każdego z was.
Na razie nie padły żadne oskarżenia, Schutzmann najwyraźniej chciał najpierw wybadać grunt. |