Leonor przede wszystkim zajęła się dziewczyną i to nie poprzez inwigilację i rozpytywanie, ale przez dostarczenie jej jedzenia, ciepłego okrycia i słów otuchy. Dopytała też, czy nie jest ranna i czy czegoś jej nie trzeba.
Potem przekazała jej podstawowe informacje, które posiadali. Głośno, te, że są na wrogim terenie i stale w dużym niebezpieczeństwie. Nieco ciszej, że ma zabawnego kruka, który potrafi przestępywać z nogi na nogę w rytm muzyki (czasem) oraz spłoszyć konie. Tym samym tonem poprosiła o opowieść, co takiego wydarzyło się, gdy ptaszysko wpadło do więźniarki. To tylko wtedy, gdy dziewczyna będzie mieć ochotę na rozmowę, bo szczerze mówiąc okrutnie w tym przypadku zżerała ją ciekawość.
A zupełnie cicho dodała, że żołnierz z którym była więziona i jej, i krukowi się nie podoba.
W rozmowie zaś pomiędzy Ostatnimi dodała swoje trzy grosze.
- Rudger usypiał dziewczynę. Pomagał więc wrogom, co jest dowodem na to, że nie koniecznie był więźniem przebywając w więźniarce. Do tego uciekł bez wahania z miejsca wypadku. Jest więc podejrzany o zdradę i jeśli nie przedstawi nic na swoją obronę, w warunkach polowych, gdzie nie możemy trzymać więźnia bez porzucenia rozkazów, należy mu się w pełni stryczek.
Nie chciała dodawać, że zabrał jej rapier, ale to była zbrodnia równie wielka co zdrada stanu. W zasadzie to nawet gorsza.
Potem wróciła do Rudgera i wybrała sobie linę, na której zaczęła wiązać pętlę. Uśmiechnęła się też z obłędem w oczach i zapytała:
- Masz coś na swoją obronę może? Co?