Jakoś tak Pan Rudger działał Olegowi na nerwy. Może dlatego, że żądał i rozkazywał, a Oleg nie przypomniał sobie żeby usłyszał choć dziękuję za odbicie z niewoli. - Prawdę mówisz Krasnoludzie. - Odpowiedział Detlefowi. - Ludzkie władze w swej nadętości i przeświadczeniu o niemal boskiej nieomylności z pewnością zignorowaliby nas bez wyraźnych dowodów podanych na tacy. Aaale. To jednak mądre krasnoludy i co, jak co, nie obraź się ino, ale ciebie i twoje zdanie mogą mieć w rzyci, ale szacownego kowala Galeba? Jak są tacy mądrzy to przynajmniej rozważą, że możemy mówić prawdę i mieć do tego rację.
Oleg odwrócił się nieco i spojrzał na spętanego mężczyznę.
- Jeśli jednak to miałby być problem to biednego jeńca może spotkać przykry wypadek. W końcu został porwany przez Granicznych. Bogowie wiedzą co może go spotkać, ale nie można wykluczyć, że porwania nie przeżyje. - Zaczynał mówić coraz głośniej tak, by jeniec mógł usłyszeć. - Gdyby się przyznał do zdrady i okazał chęć współpracy może by przeżył, a tak to jest nam tylko balastem i cóż... Prawda jest taka. Albo on albo my.
Frietz mówił i przemieszczał się wolnym krokiem - Jak mówiłem mnie za jedno sierżant, szlachcic, dziwka czy żebrak. Umierają tak samo.
Gdy skończył mówić stał już obok Leonory i wpatrywał się w jeńca. |