Szary Czarodziej w żadnym przypadku nie liczył, że kopalnia może być połączona z osadą, czy odległą twierdzą. Zakładał jedynie, że jest jakieś jeszcze wyjście w względnie dobrym kierunku.
- Dobre było by i przejście kawałka drogi tunelami, zmniejszyło by to szansę wypatrzenia przez patrol Granicznych. Ale w takim razie rzeczywiście zmierzajmy do osady cała grupą. Mam nadzieję, że Wasi pobratymcy nie uznają, że w imię neutralności należy nas przegnać. – Loftus miał pewne obawy, Detlef i Galeb na pewno znajdą tam azyl. Ale co z resztą… Jeśli ich przyjmą, to równie dobrze mogą przyjąć Granicznych, a Ci mogli schronić się w tej osadzie przy okazji ostatniej nawałnicy.
Zresztą mieli jeszcze spor innych zmartwień na głowie, w tym choćby sprawę kruka, Leo, wiru i tej cholernej przełęczy. Loftus Ritter najchętniej przeklinał by długo i siarczyście, ale nie mógł tego zrobić. Większości Ostatnich twardo upierało się przy realizacji zadania, a Gustaw choć wcześniej robił wszystko żeby opóźniać ich marsz, zyskać na czasie i dotrzeć do przełęczy jako ostatnia grupa, chyba dął się im przekonać. Szary Czarodziej nie był strategiem, ale jak dla niego to dowództwo w żadnym wypadku nie liczyło na powodzenie takiej akcji. Wysłać grupki straceńców, niech wraz z niedobitkami po wcześniejszej bitwie odwrócą uwagę wroga. Niech ten wzmocni swoje tyły, odeśle część sił, a będzie można go zaatakować regularnymi siłami w całkiem innym miejscu. Ostatnie noce rozważał odłączenie od oddziału pod byle pretekstem, za przyzwoleniem Gustawa. Ale jakoś nie mógł się na to zdecydować. Nadal wolał i był skłonny wolnej chwili dzielić się swoimi przemyśleniami, choć nie liczył już na to, że kogoś przeliczył.
Z tych posępnych rozważań wyrwały go groźby jego kompanów skierowane w stronę oficera oraz klepnięcie Gustawa. Szlag by to facet był zbyt ważny i całkowicie poza ich zasięgiem, a ci beztrosko mu grozili. Nie da się od tak powiesić szlachcica, a ten w dodatku miał jakieś wpływy, skoro w takim wieku pełnił tak ważną funkcję. Parę osób się o niego upomni, sypnie złotem i wykorzysta swoje wpływy. Jeśli dojdzie do jakieś eskalacji, a potem ktoś kiedyś o tym wspomni, choćby Kadetka, nawet jeśli von Rudger był winny zdrady, to Ostatnich czekać będzie długa i bolesna śmierć. Będą błagali o stryczek…
Loftus czekał więc na reakcję oficera na groźby akolitki Myrmidii. Czy raczej fałszywej lub opętanej akolitki, bo wątpił że to co czyni jest zgodne z przykazaniami tej religii. Przynajmniej na tyle na ile się orientował, bo sam nie był zbyt wierzący a o cudzoziemskim bóstwie wiedział niewiele.
Gdyby jednak jego towarzysze rzeczywiście mieli zamiar powiesić, czy okaleczyć szlachcica miał zamiar się wtrącić. Jeśli podjął współpracę z Gustawem to mógł zamilczeć. Wtrącać się nie mógł, bo tylko pokazałby mężczyźnie, że w oddziale panuje większy chaos i lepiej próbować uciekać niż z kimkolwiek rozmawiać.
Gdyby jednak von Rudger nie zamierzał w żaden sposób współpracować, to w drodze do krasnoludzkej osady. Mag miał zamiar zagadać do oficera. Zaszczepić w nim ziarno innej możliwości, innej niż stryczek, czy współpracę z Gustawę do którego maślane oczy robiła Kadetka.
- Domyślacie się zapewne, że jestem magistrem. Wiecie zapewne po części czym zajmuje się Kolegium Cienia. Zgodnie z prawem członkowie kolegium są zobowiązani wspierać działania armii, ale mamy pewną niezależność. Rozumiecie zapewne panie von Rudger co to oznacza. Przemyślcie to oficerze i dajcie znać gdybyście chcieli się z podzielić się informacjami, które zainteresowałyby Kapitułę Cienia.