Lało coraz bardziej. Nad zamkiem huczała burza. Wolfgang aż czuł dreszcze za każdym razem gdy niebo przecinała wstęga błyskawicy. Od ilości Azyru aż kręciło mu się w głowie. A teraz nadarzała się okazja, aby wykorzystać pełny potencjał nawałnicy szalejącej wokoło. Pstryknął palcami, po których ku zdziwieniu wszystkich (w tym i jego) przeskoczyły iskierki.
- Odsuńcie się – rozkazał i postąpił krok w tył. W jego dłoni pojawił się kolejny kamerton. Znak, że planował użyć zaklęcia błyskawicy. Odczekał chwilę, zbierając Wiatr Magii. A potem w oślepiającym błysku uwolnił go, kierując na furtkę do stróżówki. Drzwi były mocne, solidnie okute i jedna błyskawica nie wystarczyła aby je rozbić. Okucia pogięły się i popękały, a drewno dymiło, jednak drzwi nadal broniły wejścia. Ze środka słychać było krzyki zaniepokojonych strażników. – No to jeszcze raz – Wolfgang znów wypowiedział zaklęcie i piorun z nieba zagrał unisono z błyskawicą wylatującą z ręki maga. Rozżarzone odłamki z sykiem rozsypały się po mokrym bruku. Chmura dymu spowiła wejście do bramy i trudno było orzec, czy drzwi tam nadal są czy nie.
Wolfgang przygotował się do trzeciego strzału, który jednak nie nastąpił. Zdołał wypowiedzieć początek zaklęcia, zachwiał się i upadł na bruk. Tuż poniżej jego obojczyka wystawał bełt. Na pierwszej kondygnacji bramy znajdował się rząd otworów strzelniczych. Do jednego z nich, takiego przez który widać było czarującego magistra podszedł strażnik i zdołał trafić maga z kuszy.
- Trzech na górę! Reszta barykadować wejście! – rozkazywał ktoś z wnętrza.