Robin widziała zamieszanie i zbierający się tłum. Uznała jednak, że ważniejsi dla niej są kompani, którzy jak się okazało nie wrócili jeszcze do Kreutzhofen. Było to dziwne, wszak mieli sporą przewagę, no i przecież nie mijała ich po drodze. Uznała, że musi znaleźć ich, bądź ich ciała. Reingard zaoferował swoją pomoc i wspólnie wyruszyli. Był już wieczór, ale każda chwila według Haube się liczyła.
***
Była noc, minęli pola należące do Richtofenów i Mullerów i podążali już szlakiem przez las od dłuższego czasu. W pewnym momencie z lasu wybiegła łania z jelonkiem. Wyskoczyli z lasu, łania zatrzymała się na moment na szlaku, odwróciła głowę dopiero teraz zauważywszy dwójkę ludzi i...
- Uciekajmy! Prędko!- krzyknęła do malucha, po czym zaczęli czmychać w las.
- Zaczekaj! - krzyknęła Robin naraz do Reingarda i łani. A właściwie, do druidki. Przynajmniej tak przypuszczała. A chociaż Druidzi i Łowcy niekoniecznie pałali do siebie sympatią, szacunek do lasu był wspólnym gruntem, na którym czasem dało się spotkać. Nawet jeśli ten szacunek różnie okazywały. Opuściła łuk i nie trzymała strzały na cięciwie.
- Nie mamy złych zamiarów. Przed czym uciekacie? - zapytała.
Łania jednak nie miała zamiaru się zatrzymywać. Razem z jelonkiem ruszyły dalej między drzewa.
- Rozmawiasz ze zwierzętami? - zaskoczony Reinhard spojrzał na dziewczynę.
- Pierwszy raz - odparowała odruchowo, ale po chwili się zastanowiła -
chwila, czy to znaczy że dla Ciebie to nie była zrozumiała mowa? W lasach wokół Kreutzhofen żyją druidzi, myślałam, że to jedna z nich. Może przygotujmy broń, nie jestem pewna kim były i nie wiem przed czym uciekały, ale dla kilku stworzeń nie ma różnicy, czy obiadem będzie łania, druid, czy łowczyni i strażnik - i zrobiła co powiedziała.
- Nie, ja słyszałem zwierzę - spojrzał na kobietę z uwagą. - Może zmęczenie ci się udzieliło? Wiem, że zależało ci, by wyruszyć dziś, ale może wróćmy, wypoczniemy i ruszamy z rana - zaproponował mężczyzna.
- To bardzo dobry pomysł… - zawahała się. Ale w sumie i tak się kiedyś dowie -
ale nie jestem aż tak zmęczona, za to bardzo ciekawa. I czasem trochę narwana. Aha, i widzę po ciemku - dodała. Ale pozwoliła jemu zdecydować czy ruszą dalej, czy zawrócą. Nie zamierzała bowiem tropić łani. Druidów nie ma sensu, a straszenie łani z młodym było zbrodnią dla młodej łowczyni.
Reinhard widać chwilę zastanawiał się, co odpowiedzieć i nie zdążył tego zrobić, gdyż gdzieś z oddali usłyszeli odgłos. Mężczyzna jedynie ryk zwierzęcia, łowczyni jednak ponownie go zrozumiała…
- Słyszysz moją mowę? Rozumiesz mnie?
Nie widziała jednak swojej “rozmówczyni”, ta schowała się za zaroślami.
- Na to wygląda - niepewnie odpowiedziała Robin, ponownie opuszczając broń i nie mówiąc łani/druidce że “na słuch” też można strzelić i trafić -
ale mój towarzysz nie. Rein, spokojnie… Możliwe, że jednak nie zwariowałam - powiedziała do Reinharda na tyle głośno, by łania słyszała i wiedziała, że to nie próba jakiegoś podstępu, a potem kontynuowała
- Możemy Ci jakoś pomóc, ła… jak właściwie mam się do Ciebie zwracać? - Pomoc mi niepotrzebna - usłyszała łowczyni.
- Zatrzymałam się z ciekawości. Nie powinnaś mnie rozumieć - było dość oczywiste dla osoby, która pierwszy raz prowadziła konwersację ze zwierzęciem
- a jednak usłyszałaś… Od dawna masz dar?
- Dar? - zapytała skonfundowana Robin
- to mój pierwszy raz, kiedy rozumiem co mówi zwierzę. Myślałam że jesteś druidką albo coś…
- Ciekawe… - podsumowała “łania”.
- Odnajdę cię, teraz nie pora... - dodała tajemniczo...
- Do zobaczenia. Dziękuję. Chyba… - Robin nie wiedziała co powiedzieć. Spojrzała na Reingarda i zapytała:
- Co o tym sądzisz?
- O tym,... że rozmawiasz ze zwierzętami? - zapytał niepewnie. Kiwnęła głową potwierdzając, równie niepewna, co on powie.
- Nie wiem czemu, ale… wierzę ci… Masz w sobie coś, co wzbudza we mnie zaufanie. Nie rozumiem tego, ale ufam ci - spojrzał jej głęboko w oczy. Co działo się dalej... Świadków nie było, a plotek powtarzać nie wypada. Dość rzec, że kiedy w końcu ruszyli dalej, oboje byli raczej zadowoleni.
Alternatywna wersja rozmowy:
- Słyszysz moją mowę? Rozumiesz mnie? - zapytała Łania.
- Nie! - twardo ucięła Robin. Nie była przecież szalona.
- Z kim rozmawiasz? - zapytał zdziwiony Reinhard.
- Z nikim! Zwierzęta nie mówią. Nie mają przecież odpowiedniej budowy gardła i jamy ustnej, nie mają też myślenia... myślenia...
- Abstrakcyjnego? - podpowiedziała łania.
- Właśnie, myślenia abstrakcyjnego - potwierdziła Robin.
- Ha, czyli rozumiesz ją! - rzekł Reinhard.
- Nie, nie rozumiem - upierała się przy swoim Robin.
- Rozumiesz, rozumiesz. Wiesz, bo to dar - kusił człowiek.
- Nie, nie - łuczniczka trwała przy swojej linii obrony.
- Tak , tak? - chytrze zasugerował zbrojny.
- Nie, nie - nie dała się podejść. Nie było to takie trudne. Usta już same układały się do odpowiednich słów.
- Okłamujesz mnie - rzekł smutno Reingard - a myślałem, że jesteśmy sobie bliscy - dodał. - Myślisz, że wzbudzając w Tobie poczucie winy skłonię Cie do przyznania się do rozumienia mowy zwierząt? - zapytał.
- Nie, nie - odpowiedziała Robin, która znalazłszy skuteczne słowa postanowiła się ich trzymać. Nie była szalona. Każdy w końcu potrafi nie rozmawiać ze zwierzętami, kiedy te nie rozmawiają z nimi. Ale tylko naprawdę zdrowi na umyśle nie rozmawiają ze zwierzętami nawet kiedy te rozmawiają z nimi.