Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2019, 12:44   #8
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Marlo wkroczywszy do budynku, Ethan skierował swe kroki w kierunku głównej sali, skąd dobiegała go niemal ogłuszająca, przenikająca całe ciało muzyka. Na parkiecie ludzie tańczyli, korzystając z tego, że nie było jeszcze tłoczno. Sztuczna mgła mieszała się z dymem papierosów i cygar. Kolorowe reflektory podwieszone pod sufitem i neony na scenie i za barem mogły człowieka słabszego duchem przyprawić o epilepsję. Grupa śpiewająca i tańcząca na scenie składała się z pięciu mężczyzn, każdego w innym stroju: policjanta, strażaka, budowlańca, członka gangu motocyklowego i jeszcze jakiejś profesji, której Marlo nie był w stanie rozpoznać.
"Podpieram kolumnę na lewo od baru" - napisał w wiadomości tekstowej Elizabeth.
Grin rozejrzał się i zlokalizował swoją "sekretarkę". Teraz pozostawało się tam tylko przejść… To jednak okazało się nie takie łatwe. Ludzie go rozpoznawali, zaczepiali, prosili o autograf, możliwość zrobienia sobie z nim zdjęcia, wejściówkę do Sześcianu… Był też mężczyzna, który twierdził, że ma pomysł na niezwykle zyskowny interes i potrzebuje jedynie małej, maleńkiej inwestycji w wysokości, powiedzmy pół miliona dolarów. Była dziewczyna, która błagała, żeby załatwił jej scenę dla jej zespołu. Wreszcie brodaty, całkowicie pijany rosjanin, oświadczył mu łamaną angielszczyzną, że "sprawa została załatwiona i że jakby jeszcze kiedyś coś potrzebował, to on i Ivan są o dyspozycji", zanim został wyprowadzony przez dwóch sprawnych, milczących ochroniarzy.

Malo był w swoim żywiole czuł jak muzyka go wypełnie. Kochał to uczucie i… Kochał sławę. Może normalnego człowieka by ona męczyła ale nie jego. Nie odpuścił żadnej fotki ani autografu rozdając je na prawo i lewo jak i wejściówki. Był żywą chodzącą autoreklamą. Gościowi od interesu powiedział żeby podrzucił mu biznesplan do Sześcianu, dziewczynę zmierzył i jeśli była „dość ładna” dał jej numer i polecił zadzwonić jutro.
A gdy zahaczył go Rusek po prostu się gapił. Coś mu umknęło? Czy po prostu to kolejny świr jakich trochę już miał. No nic. Rozejrzał się w poszukiwaniu Elizabeth czując że chyba trochę popłynął a nie po to tu przyszedł. No... może, nie tylko po to. W końcu postanowił chwilowo nie tracić czasu na ludzi i przepchnął się do sekretarki używając “większej” siły.
- Co tam śliczna? Długo czekasz? - zapytał uśmiechając się do niej szeroko i ostentacyjnie nachylając się do niej oparł dłoń o kolumnę, całkowicie ignorując zamieszanie wokół jego osoby.

- Nie, proszę pana - odpowiedziała Elizabeth. - Wystarczająco by zgasić tylko jednego natręta, który miał się za niewiadomo kogo i próbował mnie zaprosić do "pokoju dla VIPów". Czemu zawdzięczam tę zmianę zdania w kwestii możliwości spotkania z panem? Bo spodziewam się, że nie chodzi o wcześniej wspomniane przeze mnie kwestie.

- No ciężko gościa winić że próbował szczęścia. - Powiedział Marlo wyobrażając sobie jak komicznie ten „podryw” musiał wyglądać. W końcu zniecierpliwiony machnął ręką.
- No ale do rzeczy śliczna. - Powiedział biorąc ją pod rękę i prowadząc w „bardziej ustronne miejsce”. Gdzie już nie każdy mógł wejść i było trochę bardziej “kameralnie”.
- Widzisz. Potrzebuję cię teraz bo możliwe że będziemy robić deal’a, może nawet dwa. Kojarzysz gościa od pornosów? Mercedes’a Cortez’a? No w każdym razie chce mu złożyć ofertę wykupu prawa do emisji jego filmów w mojej sieci hoteli. Rozumiesz mamy płatną kablówkę i chciałbym by wspierała. Hmn… „Rodzime produkcje.” I… Cóż właściwie to tak nieoficjalnie to mogę ci teraz powiedzieć że w sumie to zależy mi na dobrych „układach” z tym typem więc generalnie w wielu kwestiach można by mu pójść na rękę, ale nie chcę też na tym stracić, a… Zarobić. - Marlo przerwał by dać dziewczynie czas by przetrawić tego newsa a po chwili kontynuował.
- Drugi biznes jest taki że chcę w końcu wydać płytę dlatego trzeba by sporządzić umowę z Kentem Paul właścicielem studia nagraniowego by umożliwił mi nagranie i być może pomógł przy promocji. - podrapał się po głowie.
- I cóż mówiąc szczerze to właściwie to nie wiem co z tego da się dziś załatwić ale takie są hmn… „wstępne założenia” i chcę byś mogła byś z tym na bieżąco. - przypomniał sobie że w sumie i ona jemu coś chciała dziś przekazać.
- Zaraz a ty dzwoniłaś do mnie w jakiej sprawie?

- Proszę o wybaczenie, ale nie znam osób zajmująch się branżą pornograficzną. Moje doświadczenie w branży hotelowej i zarządzaniu przygotowały mnie jednak na wszelkie ewentualności. Jestem pewna, że będę w stanie doradzić oraz pomóc spisać dokumenty, które należycie zabezpieczą pańskie inwestycje - zapewniła. - Mój wcześniejszy telefon dotyczył spraw bieżących wymagających pańskiej uwagi. Potwierdzenie wcześniejszych nieoficjalnych ustaleń, podpisanie umów i innych dokumentów, wybór nowego szefa ochrony hotelu Szklana Wieża, zatwierdzenie harmonogramu spotkań z radą nadzorczą na najbliższy kwartał oraz przedstawienie ocen poszczególnych krótkofalowych strategii inwestycyjnych. Oczywiście, postarałam się wszystko skondensować do absolutnego minimum, żeby nie zaprzątać panu głowy zbędnymi detalami… Na chwilę obecną powinniśmy się jednak skupić na odnalezieniu dżentelmenów, o których wspomniał pan wcześniej. Pan Cortez i pan Paul mają się tutaj pojawić w najbliższym czasie, jak rozumiem?
Jakby na zawołanie rozległo się głośne pukanie do drzwi, które zaraz się otworzyły. Kimkolwiek był przybyły, nie zamierzał czekać na zaproszenie. Wyglądał przeciętnie: był mężczyzną na oko dwudziestoparoletnim, niezbyt przystojnym, średniego wzrostu i postury. Oczy miał szaroniebieskie i nieco zamglone, jakby pod wpływem narkotyków; ciemnoblond włosy postawione żelem na sztorc; czerwoną, hawajską koszulę wymiętą i rozhełstaną.
- To ten natręt - szepnęła Elizabeth krzyżując ręce na piersiach.
- Kogóż to moje oczy widzą! - odezwał się mężczyzna z mocnym, brytyjskim akcentem i radosną pewnością siebie osoby na solidnym rauszu, energicznie gestykulując. - Sam Ethan Grin, nie... sam Wielki Marlo zdecydował się wreszcie wstąpić w moje skromne progi! Nie, nie, nie! Nic nie mów! Nie chowam urazy! Wiem jak bardzo jesteś zajęty. Hotele, koncerty, fani, laleczki… - tu spojrzał na Maxwell, która stała nie dać poznać po sobie zdziwienia. - Och, gdybym wiedział, że jest twoja, niczego bym nie próbował. Ale nie martw się, i tak mnie spławiła. I to jak! Jak szefowa! Masz pod ręką prawdziwy skarb, chłopie! - uśmiechnął się szeroko, znów skupiając uwagę na Ethanie. - I nie martw się ani chwili! Dostałem wiadomość. Mam wszystko czego chciała szanowna Czarna Dama. Miałem wprawdzie nadzieję, że przyjdzie mi się z nią spotkać osobiście, ale powiem szczerze, że nagroda pocieszenia pod twoją postacią również całkowicie mnie satysfakcjonuje. Wreszcie będziemy mieli okazję bliżej się poznać. No bo tak, widzieliśmy się raz czy drugi, ale nigdy nie było okazji, żeby nawiązać prawdziwie braterskie więzi. A jesteśmy wszak w pewnym sensie rodziną! Czy to czujesz? Ja to czuję!
 
Rot jest offline