Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2019, 13:07   #347
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Prasert nie spodziewał się tego.
- Jeśli cię boli tam, to chyba nie powinienem dotykać… - rzekł powoli i niepewnie.
Odblokował telefon. Sprawdził w kontaktach i na szczęście telefon do Kirilla był zapisany. Zastanowił się i doszedł do wniosku, że może on będzie wiedział, co zrobić. Chyba był większym specjalistą od Gwiazd, niż Alexiei i Han. Z drugiej strony skąd mógł wiedzieć, co właśnie się wydarzyło? Sam Privat nie rozumiał. Chyba zmutował pająka oraz kwiatka, ale co zrobił z Niną? Morozow pewnie już nigdy nie poprosi go, żeby wziął ją mocno. W jego przypadku znaczyło to zupełnie co innego.
Po chwili wahania wsunął w nią palce. Nina nie musiała go długo przekonywać. Drugą dłonią natomiast wybrał numer do Kaverina.
Morozow zajęczała, wyraźnie zachwycona i aż pchnęła biodrami w jego stronę. Chyba chciała więcej, niż tylko tyle. Tymczasem Kirill odebrał po drugim sygnale.
- Czy coś się stało? - zapytał, co zdawało się być jego zwyczajnym sposobem witania ludzi przez telefon. A może to był sposób zarezerwowany wyłącznie dla Gwiazd? Prasert nie wiedział.
Prasert nie wiedział również, co odpowiedzieć. Zamilkł. Na tyle długo, że Kirill mógłby zacząć zastanawiać się, czy to nie głuchy telefon. Nagle wybuchnął głośnym i gorzkim śmiechem. Nieco rozpaczliwym i desperackim. Wsunął palce głębiej w Ninę, po czym zaczął ją nimi penetrować. Bo najwyraźniej tego pragnęła. Serce Privata biło szybko, ale nie tyle z pożądania, co z powoli narastającego przerażenia.
Kaverin milczał i słuchał.
- Rozumiem, że coś się stało. Czy masz dość kontaktu z rzeczywistością, by zadecydować, że potrzebujesz cofnięcia czasu? - zapytał tylko. Najwyraźniej uznał, że coś mogło opętać Praserta. Nina tymczasem dawała się chętnie, zaciskając mięśnie na jego palcach, w pewnym momencie, po którymś pchnięciu… Prasert wyczuł palcami coś lekko chropowatego.
- O chuj… - szepnął Privat.
Poczuł pot spływający po skroni. To był swoisty koszmar. Horror, który nie byłby wysoko oceniony na internetowym serwisie filmowym. W sumie… coś takiego można byłoby spotkać we wschodniej produkcji. Jak bardzo to pasowało.
- Nie wiem. Dzwonię do ciebie… bo chyba… to znaczy na pewno użyłem mocy. Ale nie wiem, co… erm… co takiego zrobiłem…
Spróbował wymacać tę chropowatą rzecz. Czy był w stanie ją usunąć na zewnątrz? Czy była duża? To ona ją bolała. Poza tym myślał, co więcej mógłby powiedzieć Kirillowi, ale nie mógł wpaść ani na jedno słowo. Już i tak to, co powiedział, wydawało mu się popisem oratorskim.
- To powiedz po kolei… Możemy spróbać to przeanalizować. Pamiętasz wszystko? - zapytał Kirill. W jego tonie nie było współczucia, zmartwienia, czy irytacji. Wyprane z emocji słowa były o tyle dobre, że nie wzbudzały nadmiernych emocji w Privacie.
Przedmiot w ciele Niny był natomiast pokryty substancją i choć jego powierzchnia była chropowata, to mięśnie podnieconej kobiety zdawały się go wysuwać z jej ciała. Kiedy przestał ją stymulować, a jedynie badał to owe coś, wyczuł, że przestało się wysuwać.
A więc Prasert zaczął ją ponownie stymulować. Przymknął na moment oczy, jakby był bardzo zmęczony, po czym otworzył je. Widok przed jego oczami… doszedł do wniosku, że będzie mu się śnił do końca życia. Wypalał się na jego siatkówce.
- Pamiętam… Nie wiem, jak ci mam o tym opowiedzieć. To… nie jest coś z tych rzeczy, które się opowiada. To trzeba byłoby zobaczyć. Choć nie chciałbym, żebyś widział - dodał szybko.
Westchnął. Już sam zaczął się irytować tą niemożnością opisania sytuacji.
- Uprawiałem seks z moją dziewczyną… i nagle wszedłem w Imago… Wybuchła energia, roztrzaskałem szybę, zmutowałem kwiatka i pająka, a po tym… e… narysowałem wzory na jej ciele… - doszedł do wniosku, że nie będzie mówić, czym dokładnie. - I to był najwyraźniej jakiś rytuał. Teraz leży przytomna, ale nie do końca… - zagryzł wargę.
- To znaczy? Sprecyzuj… Co jej jest? Twoja gwiazda odpowiada za życie, więc może w Imago wpłynąłeś na wszystko w pewnym zasięgu wokół siebie, więc trafiło i pająka i twoją dziewczynę - powiedział i zdawał się zastanawiać.
- Uhm… tak właśnie było, to akurat nie jest zagadką. Tylko nie wiem jak wpłynąłem na jej życie. Boję się, że zrobiłem jej ogromną krzywdę… bo to tak właśnie wygląda… - zawiesił głos, nie przestając masturbować kobiety.
- Ile czasu minęło? Może zdołałbym to cofnąć, jeśli potrzebujesz… Ale to zależy od ciebie… - powiedział. Tymczasem, kiedy Privat stymulował Ninę jeszcze kilka chwil, kobieta jęknęła, dochodząc, a z jej ciała wyszło jajo. Sporego rozmiaru, odrobinę większe niż strusie. Nina była spocona, a ślady na jej skórze połyskiwały lekko. Jajo miało jakby łuskowatą, chropowata powierzchnię i to właśnie to wyczuł palcami. Brzuch Morozow od razu nieco zmalał.
Prasert rzucił telefon na bok i chwycił jajo obydwoma dłońmi. Przystawił go do policzka… nawet nie wiedząc, czemu to robił. A następnie dotknął go uchem, jakby chcąc usłyszeć, czy w środku znajdowało się coś… I czy to coś wydawało jakieś dźwięki. Kompletnie zapomniał o Kaverinie. O Ninie prawie też. Jego serce biło szybko.
“Zostałem… rodzicem? Prawie?”, niepewność w jego myślach była alarmująca. Jego umysł przypominał teraz obracający się dziecięcy bączek.
Kiedy przytknął policzek do jaja, było bardzo śliskie od substancji, która wspomagała wcześniej Ninę przy wydostaniu go. Było gorące i usłyszał bicie serca, a także już po chwili chrobot. Powierzchnia jaja delikatnie poruszyła się, ale zaraz znów zastygła. Przyszło mu do głowy, że potrzebowało więcej ciepła i jego bliskości.
Prasert podwinął koszulkę, ułożył jajo na brzuchu, po czym zakrył je materiałem. Przypomniał sobie o telefonie. Podniósł go.
- Moja dziewczyna właśnie urodziła piękne, niebieskie jajo… - rzekł. - Choć prawidłowy termin… to chyba zniosła.. - zawiesił głos. - Cholera - mruknął pod nosem.
Zamrugał kilka razy oczami.
- Nina, słyszysz mnie? Obudź się - chwycił ją za rękę.
Kobieta posapywała, ale zaraz podniosła się. Prasert zauważył, że substancja na jej twarzy zaczeła się rozpływać i parować. Na jej policzkach zostały niebieskie ślady. Zamrugała oczami. Ich białka pozostawały niebieskie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Potrzebuje ciepła… Potrzebuje więcej ciepła. Przytul się do mnie - zaprosiła go i wyciągnęła ręce.
- Twoje oczy… - szepnął Prasert.
- Uspokój się. Nie jesteście zagrożeni, może w takim razie obserwuj sytuację? To ma związek z mocą twojej Gwiazdy, ale może to nie jest złe. W końcu to życie - powiedział Kaverin, tak jakby to sobie próbował to wytłumaczyć.
- Rak to też życie i żywe komórki w twoim ciele - Privat prawie że warknął. - Jednak… - zawiesił głos.
- Punkt dla ciebie… - skomentował cicho Kaverin.
Ciężko Prasertowi było formułować myśli. Głównie dlatego, bo nie wiedział, co miał myśleć.
- Chcę chronić to jajo - mruknął, uzmysławiając sobie, że to akurat było w pełni prawdą. - Nie wiem czemu tak właściwie… Dobrze, dziękuję za pomoc - powiedział do Kirilla z zamiarem rozłączenia się.
- Daj znać za godzinę… Maksymalnie za godzinę, czy potrzebujesz mojej pomocy - powiedział Kirill. Odczekał chwilę i to on się rozłączył. Nina tymczasem przesunęła się.
- Chodź, chodź. Ogrzejmy je - powiedziała Morozow zachęcająco.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Prasert. - Jak chcesz je ogrzać? - zapytał.
Nie chciał go oddawać Ninie, wolał sam się nim zaopiekować. Wtedy będzie mieć pewność, że mu się nic nie stanie.
- Nie chcę, żebyś go przypadkiem zbiła. Może powinnaś odpocząć? Jak to wszystko pamiętasz? Czegoś potrzebujesz? Cholera… - szepnął pod nosem i spojrzał na nią. Czy w ogóle docierało do niej, że najprawdopodobniej doszło tutaj właśnie do najdziwniejszej rzeczy w historii świata?
Kobieta posmutniała.
- Daliśmy życie naszemu dziecku. Potrzebuje i mnie i ciebie. Połóż się obok mnie, a je między nami. Jak się rozgrzeje, to będzie chciało do nas szybciutko wyjść - opowiadała i uśmiechnęła się do niego. Była jak na haju. Przechyliła się i pogładziła jajo.
- Nie skrzywdziłabym jej - powiedziała czule.
- A może go, a nie jej? - zapytał Prasert, lekko żartując. Choć z drugiej strony wcale nie było mu zbytnio do śmiechu.
Położył się na łóżku obok Niny. Kobieta od razu przekręciła się przodem do niego. Oparła dłoń na jaju, które Prasert skrył pod koszulką.
- Twoje oczy mnie przerażają. Są całkowicie niebieskie. Nawet nie mają źrenic. Tylko nieskończone morze…
“...mojej własnej mocy”, dokończył w myślach. To spostrzeżenie go przeraziło. Na moment nawet poczuł poczucie… władzy? Siły? Własnej wspaniałości i potęgi? Jednak wnet uświadomił sobie, że nad niczym z tego nie miał kontroli, więc raczej nie powinien się cieszyć w najmniejszym stopniu.
- To nic. To wszystko wkrótce się skończy i wróci do normy, ale najpierw musimy skończyć to co zaczęliśmy… - powiedziała Nina… Prasert znów poczuł drgnięcie jaja. Między ich ciałami zaczęło się robić coraz cieplej.

W pewnym momencie pojawiły się trzy drgnięcia i pęknięcie. Skrobanie nasiliło się. Prasert dosłyszał ciche skrzypnięcie. Dźwięk, którego nigdy w życiu nie słyszał. Nie przypominał ptaków…
Cholernie się bał.
- Ale co takiego zaczęliśmy? I skąd możesz wiedzieć, że cokolwiek się skończy i wróci do normy? - zapytał.
To było dziwnie ekscytujące, ale także przerażające. Jeśli to nie był ptak… co zdawało się całkiem logiczne… A ludzie nie rodzili się w ten sposób… to co takiego stworzyli? Prasert czuł się tak surrealistycznie. Odniósł wrażenie, że to był jeden wielki, dziwny sen… Świadomość, że niejako on był za to wszystko odpowiedzialny dodatkowo czyniło tę sytuację bardziej oniryczną.
Nina nie odpowiedziała. Skupiła się teraz na spoglądaniu w dół, pomiędzy ich ciała. Przestała gładzić jajo, jedynie przysunęła się i milczała, czekając. Prasert wyraźnie czuł poruszanie jaja, a także, że coś próbowało wydostać się z niego na zewnątrz. Materiał jego koszulki poruszył się i zwilgotniał od niebieskiej substancji, a także zapewne płynów z wnętrza jaja. Nie było wątpliwości, ich dziecko wydostawało się na zewnątrz. Zaczęło nawoływać, w końcu materiał ograniczał widoczność. Privat instynktownie wyczuł, że szukało ich obojga.
- Tu jesteśmy, mały… - szepnął Prasert.
Bardzo delikatnie odwinął koszulkę. Jego serce biło tak szybko. Czuł milion przeróżnych emocji. Czy naprawdę miał zostać ojcem? Przecież jeszcze kilka godzin temu Nina nawet nie była w ciąży. Co więcej, w życiu uprawiał seks tylko kilka razy… zdaje się, że był naprawdę płodny, jeśli już teraz miał zostać rodzicem. Nie wiedział, co było większe. Strach, niepewność i stres, czy ekscytacja, zaciekawienie i dziwne… rozczulenie.
Kiedy tylko spojrzał w dół, jego oczom ukazał się niewielki, niebieski smoczek. Mrużył oczy, pierwszy raz rozglądając się po rzeczywistości. Jego oczy były całkowicie błękitne, podobnie jak jarzące się światłem zakończenie jego ogona. Jego łapki zakończone były pazurami, jednak stworzenie było niewielkich rozmiarów, w końcu dopiero co wykluło się z jaja. Prasert odniósł wrażenie, że to jednak samczyk i że cieszy się, że ich widzi oboje i że ich kocha. Byli jego rodzicami. Pisnął. Był głodny…
- Witaj, mały… - Prasert powiedział słabym głosem.
Był pod wrażeniem wspaniałego stworzenia. Został ojcem smoka… W jego głowie ziała czysta pustka. Nie miał pojęcia, jak to się dalej potoczy. Potarł skroń. Aż go głowa rozbolała. Wyciągnął dłoń, żeby dotknąć opuszką palca wskazującego głowy stworzenia.
- Nie spodziewałbym się tego, nawet gdyby… - zawiesił głos.
Zerknął na Ninę, a potem z powrotem na smoka.
- Co jedzą małe smoki? - zapytał i parsknął śmiechem, dość szaleńczym. Same to zdanie oznaczało, że kompletnie odszedł od zmysłów…
Smoczątko podniosło łepek do góry. Otworzyło pysk i chwyciło jego palec. Prasert odkrył, że nie miało wyrżniętych kiełków, jak zazwyczaj gady. Co więcej, zaczęło ciamkać jego palec, jakby ssało. Nina uśmiechnęła się zachwycona. Promieniała, jak najbardziej dumna matka. Urodziła mu dziecko, którym był ten oto smok między nimi. Pogładziła delikatnie jego szyjkę palcami.
- A co powinien chcieć jeść? - zapytała zerkając na Praserta z tym niebiańskim uśmiechem.
- Nina, wszystko w porządku? Jesteś dziwnie spokojna… - zawiesił głos.
Bał się, że tym seksem kompletnie wyprał jej mózg i pomieszał w głowie. Z drugiej strony rozumiał jej emocje. Sam również je odczuwał. Jednak nie widział w jej oczach strachu, ani niepewności. O ile nie rodziła wcześniej smoków, nie powinna być taka spokojna.
- Boli cię podbrzusze? To jajo było całkiem spore… - zawiesił głos.
Następnie wziął telefon i zadzwonił do Waruna. Nikt jednak nie odebrał.
Jej oczy nadal pozostawały w całkowicie połyskującej, niebieskiej barwie.
- Nie boli… Nic mnie nie bolało… Bolało mnie tylko to, że nie dotykałeś mnie, ale potem zacząłeś i wszystko wyszło tak jak powinno - powiedziała, po czym ostrożnie odsunęła łepek smoka od palców Praserta. Wyjęła go z resztek jaja, po czym przekręciła się na plecy. Usiadła, opierając o poduszki. Smoczątko usiadło na jej brzuchu, po czym to chyba był moment w którym i ono i Prasert zrozumieli czym się żywiło. Bowiem złapało pyszczkiem jej lewy sutek i zaczeło ssać. Nina jęknęła cicho, zaskoczona, po czym zaczęła głaskać stworzenie po łebku.
- Zachłanny… Jak tatuś - powiedziała pieszczotliwie. Gładziła stworzonko dalej po głowie, cała zarumieniona. Chyba to jak małe piło na swój sposób sprawiało jej przyjemność. Rozluźniła się.
- Jak tatuś… - Prasert zawiesił głos, odkładając telefon.
Warun nie odbierał. Privat zamierzał poprosić go o kupienie steka i przyniesienie, ale najwyraźniej małe smoki nie miały aż tak mocnych apetytów. Trochę Prasert zaniepokoił się, że Suttirat był niedostępny. Co tam takiego się działo, że byli niedostępni, choć minęło tyle godzin? Wybrał numer do Hana. Który z niewyjaśnionych powodów… Również nie odebrał telefonu.
- Jest piękny - Prasert westchnął, spoglądając na błyszczące, niebieskie łuski stworzenia. To była taka piękna istota…
Przysunął się bliżej, żeby pogłaskać smoka.
- Będę się tobą opiekować - obiecał mu z lekkim uśmiechem. - A gdzie jest twój… braciszek? - mruknął pod nosem i rozejrzał się w poszukiwaniu zmutowanego pająka.
Pająk dalej siedział w kojcu z pajęczyn pod sufitem w rogu pomieszczenia. Zdawał się niezbyt zainteresowany sprawami trójki na dole. Smoczątko piło i piło i wyglądało na to, że na razie nie miało zamiaru przerwać. Nina oddychała spokojnie.
- Wymyśliłeś mu już imię? - zapytała go. Przechyliła się i pocałowała Praserta w szczękę.
- Imię? - zmarszczył brwi. - Komu…
Potrzebował dwóch sekund na zrozumienie, że smoki również potrzebowały imion.
- Chyba moglibyśmy go po prostu nazywać smokiem. Pewnie jest jedyny na całym świecie, więc raczej nam się z niczym i nikim innym nie pomyli. Jednak zasługuje chyba na coś bardziej konkretnego… - zastanowił się. - Może… jest niebieski, jakby wywodził się z wody. To gad. Ale nie do końca, bo żywi się twoim mlekiem, niczym ssak. W mojej mitologii istnieje istoty pół węże pół ludzie… Nazwałbym go… Naga - rzekł.
Następnie nachylił się i pocałował Ninę w policzek.
- Jestem coraz bardziej szczęśliwy. Ale również kompletnie… e… wiruje mi w głowie. Jakbym najadł się cukru. Dobrze się czujesz? Na pewno? - dopytał się.
- Muszę się położyć spać i wszystko będzie dobrze - powiedziała Nina. Naga jeszcze parę chwil karmił się, po czym odsunął łepek od jej piersi, czknął i przesunął, by ułożyć między nimi, gdzie było najcieplej. Morozow przekręciła się, by gładzić stworzenie. Sam Prasert też czuł się coraz bardziej zmęczony, mimo tego, że wcześniej stracił przytomność i dopiero ją odzyskał.
- Mam wrażenie, że jak zaraz zaśniemy, to dopiero wtedy się obudzimy - mruknął pod nosem. - A wtedy nie będzie z nami Nagi. Dlatego nie do końca chcę zasypiać. O ile w ogóle byłbym w stanie… - zawiesił głos. - Aż mi ręce drżą z ekscytacji.
Wyciągnął je przed siebie i spojrzał na palce. Rzeczywiście tak było.
- Niby jestem zmęczony, ale raczej nie zasnę. A ty? Ty chcesz iść spać? - Privat zapytał. Lekko pogładził łeb smoka. Nie mógł uwierzyć, że to było prawdziwe, żyjące stworzenie. To zaprzeczało wszelkim prawom logiki. Był jego ojcem. Ta myśl zdawała się po prostu niewyobrażalna. Następnie przeniósł dłoń na jego skrzydła. Ciekawiło go, jakie były w dotyku.
 
Ombrose jest offline