Krew zawrzała w żyłach Volkmara.
W twarz! W twarz! Ty bydlaku skończony pomyślał burmistrz. Na usta cisnęły mu się o wiele gorsze przekleństwa, ale jak już wielokrotnie w swoim życiu, zagryzł tylko zęby i rzekł z uśmiechem.
- Widzę bohaterze, że gorąca krew płynie w twoich żyłach, a i temperament masz zaiste wybuchowy. To dobrze. Te idealne cechy niewątpliwie pomogą ci, gdy przyjdzie się mierzyć z nieumarłymi. A teraz wróćmy do interesów.
Jak się szybko ukazało powrót do rozmów był niemożliwy. Volkmar nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Kasa była pusta. Tego było już za wiele, jak dla spokojnego zazwyczaj urzędnika.
- Co to kurwa ma być! - krzyknął w stronę grupy obdartusów, mieniących się bohaterami - Gdzie to kurwa wszystko jest! Żądam wyjaśnień! W tej chwili! Tylko wy tu byliście! Gdzie to kurwa wszystko jest? Pieniądze, dokumenty, pieczęcie!
Za plecami Volkmara stał, nadal oszołomiony po uderzeniu kamieniem w głowę, Gwidon. Trzymając zimny okład przy skroni, rzekł spokojnym tonem:
- Panowie proszę wybaczyć, mojemu zięciowi. Sytuacja jednak naprawdę wymaga wyjaśnienie. Nie rzucam oskarżeń, ale okoliczności są przeciwko wam. Proszę więc o wyjaśnienie, co się stało z zawartością miejskiej kasy.
__________________ >>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul! |