Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2019, 21:43   #53
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Czego ten stary skurwiel może ode mnie chcieć? - zastanawiał się Heinrich. Wezwanie do samego Shutzmanna nie wróżyło niczego dobrego. Lista grzechów przeleciała strażnikowi przez głowę, ale nie znalazł nic tak poważnego, co zaprowadziłoby go do gabinetu Kapitana. Datkami sumiennie dzielił się z sierżantem, jak wszyscy, normę aresztów wyrabiał... Nawet na murach walczył i nie uciekł. Co prawda dlatego, że mu ze strachu nogi odjęło, ale liczą się czyny.
Nie wychylał się, ale przecież nie ma musu być ambitnym i starać się o kaprala albo i sierżanta, obecna pozycja zupełnie mu pasowała. Ale kto wie, co koledzy nagadali, ostatnio rzeczywiście częściej zamieniał się na dyżury... ale przecież mnie nie wywali, ludzi nie ma - pocieszał się idąc do gabinetu. Obciągnął mundur i z zazdrością patrzył na "elitę", strażników pracujących bezpośrednio z Komendantem. Jak zawsze, dla wybranych błyszczące napierśniki, wygodne mundury i nieprzeciekające buty, a dla reszty skórzane kurty i buty z podeszwami, przez które czuć bruk.


"Nie są podejrzani w sprawie." No pewnie że nie, kurwa, skoro są w piątkę w gabinecie i mają broń. Z podejrzanymi gadalibyśmy dwa piętra niżej. Pojedynczo. I byliby w pętach. Chyba, że to specjalnie dla nich powiedział, by ich uspokoić. Czyli to nie skarga na mnie.

- Tak jest Panie Komendancie! - Glauber trzasnąłby obcasami, gdyby buty strażnika miały obcasy. Ulga rozlała się po jego twarzy, a zaraz później wypełzł na nią uśmiech - Najwyższy priorytet. Wszelką pomoc w granicach prawa - potwierdził, że zrozumiał wydane rozkazy. Oczywiście otrzymane rozkazy należało potem przecedzić przez gęste sito zdrowego rozsądku, dodając solidną porcję kreatywnego niezrozumienia, a w razie potrzeby także zaczątki głuchoty. Bo Władza nigdy się nie zniżała do poziomu ulicy. Tam trzeba było wykazać pewną elastyczność. Na szczęście strażnik Heinrich Glauber, dla przyjaciół i kolegów ze straży Heini, znał się jak mało kto.

Przeniósł swoje spojrzenie na grupę awanturników. Znał takich jak oni. O, jak dobrze ich znał. Zakały społeczeństwa, męty i odrzutki, co do jednego. Za większością nierozwiązanych spraw stali jacyś poszukiwacze przygód, kurwa ich mać. Albo morderstw. "Panie władzo, bo ten kupiec, u którego pół miasta kupowało bułki to był kultysta Chaosu. Żadnych dowodów nie mamy, ale uratowaliśmy świat, jaka jest nagroda?" albo "Bo on mnie próbował okraść" albo "sprowokował bitkę, zamierzył się na mnie kuflem", czy "pokłóciliśmy się, smagnął mnie w twarz nahajem, to się przecież musiałem bronić". I za każdym jebanym razem stawiają opór przy aresztowaniu, jakby mieli po dwa, trzy dodatkowe życia do wykorzystania.

Glauber widział już sporo w swoim życiu. Może nie umiał odczytywać zawartości ludzkich umysłów i serc patrząc w oczy... ale to i lepiej, bo należało patrzeć na ręce. To w rękach trzyma się broń. A ręce tych tutaj mówiły wiele.
Pierwszy wyglądał jak dziesiątki zabijaków krążących po Middenheim. I zapewne ko każdym z miast w Imperium i na całym Starym Świecie. Glauber spotykał takich codziennie. Ciekawe co go wygnało na szlak, tacy "chłopcy z ferajny" raczej nie opuszczali swojego miasta, chyba że sobie u kogoś nagrabili. Mogą być tarcia, ale tacy zwykle żyją dobrze że strażą. Ba, czasem nawet w niej służą, więc pewnie wie co i jak i zna zasady.
Drugi to ewidentny Wojownik. Ślady na dłoniach sugerują raczej łuk niż miecz, ale pewnie umie używać obu, bo miecz też zadbany, sądząc po rękojeści. Nogi i spodnie, że sporo czasu spędził w siodle. Zapewne były żołnierz. Czyżby zwiadowca? Zobaczymy ile będzie gadał. Jak mało to się potwierdzi.
I do kompletu, wojowniczka. Zapewne najemniczka. Zdradzało ją praktyczne ubranie, kusza zamiast łuku i pancerz. Zapewne jest tak samo praktyczna w innych sprawach. Taktyka, nie szał. Bardzo dobrze.
Zadbane dłonie kolejnego mężczyzny sugerowały uczonego. Wróć. Za młody. I do tego łazi w towarzystwie zabijaków. Nie wygląda na ich szefa więc zostaje tylko jedno. Początkujący czarodziej. Uchowaj Ulryku.
A ostatnia... Wcześniej przez chwilę pomyślał, że Shutzmann zamówił sobie damę do towarzystwa ale, choć ładna, za tanio wygląda. Czy ta banda awanturników wzięła sobie na drogę dziwkę? Ciekawe czy jako materac, czy ma jakieś przydatne umiejętności. I ciekawe ile bierze. Wyglądała na trochę za drogą jak na możliwości biednego strażnika, ale może dla drużyny są jakieś zniżki…
Ich towarzystwo mogło mieć jednak swoje plusy… No i nie ma co sobie robić wrogów bez potrzeby.


W pierwszej kolejności nakazano im udanie się do Świątyni Sigmara. Glauber, choć Ulrykanin, zachował pełen profesjonalizm i złośliwy uśmieszek zachował dla siebie. Zresztą, zabijanie kapłana Sigmara w czasie Burzy Chaosu to jednak przesada.
Mundur jak zwykle pomógł i bez zbędnych pytań wpuszczono ich do środka.
A potem do pokoju ofiary.
Ojciec Morten wyglądał na całkiem martwego. Ponieważ był najwyraźniej ważną osobą i do tego śledztwo było pod osobistym nadzorem Komendanta nie można było uznać tego za samobójstwo* i zamknąć sprawy. Przynajmniej nie od razu.
Trzeba było zadać pytania. Czy są jacyś nowi w okolicy? Czy widzieliście w pobliżu obcych? Czy ktoś pytał o ofiarę? Interesował się nim? A może ktoś mimochodem tak prowadził rozmowę, że sam mu powiedziałeś o ofierze? Ktoś krzywo na nią spojrzał? Z kim ostatnio rozmawiała? Z kim ją widziano? Jakich miała wrogów? Czy ostatnio weszła komuś w drogę? Obraziła kogoś? Wiele z nich nic nie da, ale trzeba je zadać.
Poszukać śladów i odpowiedzi. Jak zginęła ofiara? Czy stawiała opór? Kto ma broń pasującą do śladów?
I pomyśleć. Glauber to potrafił, tylko nie lubił. Niby mógł pójść po linii najmniejszego oporu i o wszystko oskarżyć kultystów, którzy pewnie od razu ukradli ikonę, ale skoro już będzie się musiał tłumaczyć Komendantowi to niech będzie dowód, ze zrobił co mógł. Trzeba też będzie przepytać okolicznych mieszkańców, sprzedawców i sprawdzić karczmy i noclegownie. Ale na szczęście miał sporo ludzi do pomocy...


---------------------------
* wbrew powszechnej opinii, w Middenheim morderstwa zdarzały się raczej rzadko, było za to wiele samobójstw. Zapuszczać się nocą w zaułki obok ruin rzeźni Fleishera albo do Ostwaldu to samobójstwo. Poprosić krasnoludzkiego barmana o "małe" piwo i się uśmiechnąć - samobójstwo. Powiedzieć „Nie będę płacił za ochronę” do Starego Hansa to samobójstwo. Niewystarczająco szybko zejść z drogi Rycerzom Pantery albo szlachcicowi - samobójstwo. Łatwo jest popełnić samobójstwo, jeśli się nie uważa.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 27-08-2019 o 21:46.
hen_cerbin jest offline