Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2019, 15:05   #434
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Gdy Fernandez usłyszał słowa Kuby i zaśmiał się.
- A więc ty… - śmiech nie pozwolił mu powiedzieć nic więcej. Kuba mało przez to nie przeszył go rapierem. Z trudem powstrzymał się przed tym. Dźgnięcie przeciwnika podczas monologu było wielkim nietaktem.
- Nie poznałeś jej, prawda? - Fernandez otarł łzę z kącika oka. - Toż to lady D’ewarianog we własnej osobie. Aż się zdziwiłem, że pozwoliła mi cię zabić. Widać ma pilniejsze plany, niż krótka chwila przyjemności. Bo najwyraźniej tylko tyle jesteś jej w stanie dać.
Mówiąc to przeskoczył wiadro kopnięte przez Wróbla i z gracja tancerza wyminął mierzące mu w gardło ostrze. Szybkim młynkiem związał rapier Kuby i wyciągniętym z rękawa wąskim sztyletem, chciał dostać się do serca Wróbla przez żołądek. Ten jednak, niechętny zalotom gubiąc jedynie guzik zdołał ujść bez rozstroju żołądka.
Co więcej Kuba uświadomił sobie, że on nie dałby się tak podpuścić jak to przed chwilą sugerował Fernandezowi. W końcu chroniona przez nich kobieta była… Kątem oka zerknął na boki. Ogoniasty w najlepsze fikał z łańcuchowatym, a elfka leciała na przystojniaka z wąsem. Zerknął jeszcze raz, niedoszłej królewny nie dostrzegł, za to dostrzegł grubasa. Coś tu się bardzo nie zgadzało.

Vince niczym buchaj, którego przypominał zapachem, natarł na nożownika. Ten jednak najwyraźniej odczuwał niechęć do spouchwalania, zwłaszcza, że jego strój daleko bardziej elegancji mógł ucierpieć w łapskach grubasa. Sam nie mogąc rzucać próbował ciąć spocone cielsko Vince’a, ale albo był lepszym miotaczem, niż nożownikiem, albo tak samo kiepskim nożownikiem jak miotaczem. Bo mimo, że Vince’owi daleko było do tancerza to wciąż znajdował się nie tam gdzie ostrze noża. A gdy już przy cielsku Vince jesteśmy, nasz zacny gospodarz goloneczkę świeżą proponuje. Zapach niebiański, w przeciwieństwie to naszego grubego Vine’a.

Mnich zanurkował pod ciśniętą kotwiczką i złapawszy za ramiona wyjechał mu z bańki. Przeciwnik poleciał w tył roniąc obficie juchę z rozwalonego nosa. Ale coś nie dawało spokoju Anathemowi. Może to mistyczne przeczucie, a może złośliwy uśmiech spod rozwalonego nosa. Gnojek nawet lecąc w tył zdołał szarpnięciem przyciągnąć kotwiczkę. Jedynym minusem tej sytuacji był fakt, iż Anathem stał na jej drodze. Poharatane ramię zapłonęło bólem.

Makara natarła z impetem słysząc grubiańską uwagę Rodrigo. Dama nie powinna takich rzeczy słuchać. Cięła i kłuła wirując i skacząc. Dopiero, gdy przeciwnik krwawił jak zarzynana świnia zorientowała się co jest nie tak… nie była damą. Niepotrzebnie pozwoliła ponieść się emocjom. Pięknie rzeźbiony tors spływał krwią, a jego właściciel, choć tego nie rzekł, z pewnością wolałby teraz nadziać Makarę na stal.

- Straż, niech ktoś wezwie straż! - dobiegały okrzyki z okolicznych uliczek. I o dziwo ktoś musiał wezwać, bo było słychać gwizdki straży zmierzającej w stronę bijatyki.


Kuba - draśnięty dzięki “To tylko draśnięcie”
Fernandez - draśnięcie
Rodrigo - krwawi jak zarzynana świnia
Anathem - Poharatany

Tylko Makara miała szczęście w kościach.

 
Mike jest offline