Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2019, 09:20   #5
Fenrir__
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Kapitan w skupieniu patrzył na ekrany analizując dane. Strumienie danych obmywały także jego drugi mózg, podawane przez niego rozwiązania były sprawdzone i przetestowane na różnych polach walk. Ale ortodoksyjne działania nie zawsze sprawdzają się w każdej sytuacji.
- Średni laser, wal w desantowiec. Spróbuj uszkodzić im silniki. Lekkie lasery… - zawiesił głos na sekundę - … macie po jednym snajperskim strzale do intruzów na poszyciu. Ale strzelacie tylko, gdy macie pewność, że nie traficie w nic istotnego na naszym statku. Darius, wychodzicie na spacer. Bądź w kontakcie z lekkimi laserami, spróbują paru odstrzelić. *

Rdzawą Różą wstrząsnęło kilka razy, tak iż Protopower ledwo minimalizował uderzenia. Na szczęście wnętrze pancerza posiadało tulące wyłożenie. Marine Dariusa rozglądali się nerwowo, przynajmniej Ci, którzy nie założyli jeszcze hełmów. Wiedział, iż oczekują na jego rozkaz. Niemniej w tej piekielnej sytuacji pozostawało im czekać. Włączony naścienny interkom ciągle dawał wiadomości z mostka, aż w końcu trafiła się okazja. Polaris sam nie dowierzał w to co słyszał. Wariaci, jakieś kompletne pojeby wskoczyły na Różę i spacerowali sobie po niej jak w niedzielę po parku na poszyciu ich okrętu.

Kapitan rozkazał im wyjść. Mężczyzna przełknął ślinę. Zrobił to drugi jak kiedy okazało się, że dowódca oprócz ich sił zamierza użyć lekkich laserów to zrzucenia nowego mięsa na statku. Musiał działać i był gotowy. Szybko zebrał się w sobie, kumulując gniew. Pytanie co z morałami jego ludzi?

-Czwórka, która boi się śmierci zostaje. Znajdziecie przeklętą Lunę i w razie naszej porażki brońcie załogi do końca. Reszta idzie ze mną.- powiedział głośno i wyraźnie Darius po czym skierował się do panelu przy śluzie.


Po krótkiej autoryzacji z mostka znaleźli się w dość dużym, sterylnie białym pomieszczeniu. Dekompresja, dekompresja oraz wielka próżnia usłana dalekimi gwiazdami. Nie zginę, jeszcze nie dziś, nie pozwolę na to, rozmyślał marine, kiedy on i jego najemnicy stanęli w grupie czekając na otwarcie głównej śluzy do ziejącej pustki.

Orn przyjrzał się odczytom oporu desantowca które wywierał na poszczególne chwytaki. Trzeba było dobrać precyzyjnie siłę na każdym z nich by równomiernie ściskały wrogi okręt. Wierzył w swoje umiejętności… tak, ten statek należało zniszczyć z precyzją godną zegarmistrza. Tylko dobrze dobrana siła miała tu słuszność inaczej… mogło być niepociesznie.*

Zanim śluza się zamknęła za Dariusem doszło do małego poruszenia w oddziale. W wyniku zamieszania po zamknięciu śluzy Darius się zorientował, że wszyscy obecni w ładowni najemnicy znaleźli się w śluzie. Nikt nie chciał wyjść przed kolegami na tchórza. Nikt nie chciał pokazać, że boi się śmierci...Darius zaklął zapominając, że jest na otwartym kanale… Zamieszanie momentalnie przycichło i uwaga wszystkich marines się na nim skupiła. W takich chwilach jak ta najbardziej brakowało mu Luny.

Wszyscy widzieli na ekranie jak ramiona zaciskały się jak węże. W ostatniej chwili Orn przesunął jedno ramię w kierunku dysz wylotowych. Kontrolował siłę nacisku. Nagle spostrzegł, że wskaźniki nacisku na jednym z ramieniu drgnęły. Struktura zostala naruszona! Przesunął w tamtą stronę drugie ramię i nacisnął z siłą obu. Nadwyrężone wsporniki w desantowcu nie wytrzymały. Przez ramię przeszło drganie ustępującego metalu. Stłumiony zgrzyt było więc słychać na okręcie. Orn podkręcił maksymalnie uścisk. Miażdżona konstrukcja musiała uszkodzić system napędowy. Bo dysza desantowca zgasła.

Bombowiec dalej nieskutecznie celował ze swoich laserów próbując sięgnąć róży. Promienie rozświetlały czarne niebo.

- ORN! Trzymaj tego Gnosjanskiego Gwałciciela Jeży jeszcze sekundę! - Krzyknęła Saren na kanale ogólnym.

Nie minęła sekunda a drżenie pokładu uświadomiło załodzę, że bateria średnich laserów przemówiła. Promienie trafiły prosto w dziób okręty wypalając w kokpicie gigantyczną dziurę, której krawędzie błyskawicznie stygły w przestrzeni.

Orn otworzył okno zatytułowane, “Wulgarne sformułowania Saren do sprawdzenia” i zapisał “Gnosjanski Gwałciciel Jeży”.

Chwilę potem na kanale ogólnym Hudson zawył tryumfalnie a hicks zaklął.

- Kapitanie! Statek wroga jest poważnie uszkodzony wydaje się unieruchomiony. Nasze działka rozpoczęły ostrzał celów na poszyciu.

- Przeciwnik nie odpowiada ogniem. - Dodał Herc.

Kapitan wyjął cygaro i i powiedział:
- Dobra robota, laser powtórz to trafienie, a ty Orm rzuć wrak na kurs bombowca. Darius, potrzebujesz wsparcia lekkich laserów na poszyciu? Jeśli nie to niech dadzą zajęcie bombowcowi.*

- Się robi Kapitanie! - odpowiedziała Saren

Sprzężone działko laserowe przemówiło ponownym impulsem laserowym. Przepalając skorupę statku na wylot. Resztka gazów zniknęła w niewielkiej eksplozji.

Orn nie czekał ramiona rozprostowały się, zaś ostatnie skierowało wrak na kurs kolizyjny z bombowcem

- Wrak porusza się kursem kolizyjnym najbardziej prawdopodobnego stożka kursu bombowca. Przy założeniu, że pilot powstrzyma się od gwałtownych zmian kursów.

- Kapitanie coś jest nie tak. Wygląda na to, że jakieś pozostałości okrętu przyczepiły się do macek. Nie wiem co to jakaś pluskwa??
- Sprawdzę - powiedział Rita odpalając nowe okno konsoli.
- Mamy też nowe kontakty na poszyciu! - Dodał Herc - mówiąc to wrzucił na ekran obraz z innej kamery. Było tam teraz widać 10 kombinezonów bojowych w szerszym ujęciu.
- Nasi są już na zewnątrz - mruknął Herc. Statkiem zatrzęsło od kolejnego zwrotu Endymiona.

Darius stał przy samej śluzie. Gdy tylko zaczynała się otwierać widział. Jak ludzie przypinają linki kombinezonów. Sam zaś skoczył do góry. Chciał złapać się górnej krawędzi śluzy i wyskoczyć wprost na wroga. Jednak Statek się odsunął. A Darius pofrunął w górę gubiąc kontakt ze statkiem. Momentalnie zawirowął w kombinezonie.

Zobaczył jak Dzikus wyskakuje za nim z bojowym okrzykiem na ustach. Choć jak zawsze z wyłączonym radiem. W ostatniej chwili Kabo złapał mutanta i przypiął jego linę do swojego pasa wychodząc swobodnie na powierzchnię kadłuba.

Dysze na ramionach i łydkach Protoarmora otworzyły się i rozpaliły bladym światłem napędów. Dario ruszył w kierunku okrętu. Przyziemił ciężko ledwo stojąc na nogach. Nawet kompensatory kombinezonu ledwo wytrzymały. Przeklęty pilot szarpał tym statkiem, jakby chciał strącić z niego jego i jego ludzi. Wszyscy z trudem wypełzli ze śluzy. Z trudem utrzymując równowagę w środowisku, w którym grawitacja zmieniała się z sekundy na sekundę. Jedynie Kabo górujący nad wszystkimi w swoim prymitywnym kombinezonie dawał sobie radę. Nad jego głową wyrysowała się smuga lasera z bombowca, musiała ich minąć o jakiś kilometr, mimo to Darius miał wrażenie, że było to tuż nad jego głową. Darius widział jak przeciwnik zbliża się do jego ludzi, którzy z trudem utrzymują równowagę. Goście z desantowca byli dobrzy. Parli do przodu, choć w na pół bezwładnych pozach. Jego ludzie nie dali by rady tak szybko poruszać się w takich warunkach. Ostatnie wypełzły spartany. Ich konstrukcja nie była przewidziana do walki w nieważkości. Poruszały się w iście żółwim tempie.

- O cholera! - jęknęła Rita - oni próbują się przez to włamać. Odcinam sekcje ramion. Izoluję strumienie danych… - Zamarła na chwilę. Po czym przebiegła palcami po klawiaturze i uśmiechnęłą się… - MAM CIĘ! - mruknęła. - Element wyizolowany. Tamtędy nie wejdą. Muszą mieć jakiegoś hakera. Postawiłem system w stan zagrożenia. Rozpoczynam proces izolowania danych mostka i awaryjnego zrzutu kopii danych.

Darius unosił karabin z trudem pokonując przeciążenie generowane przez statek gdy coś rzuciło się na niego z boku. Obrócił się i zamarł.



Przez wizjer wroga zobaczył jego twarz. Skóra odchodziła płatami, oczy przykryte bielmem. Twarz wykrzywiona w grymasie bólu. To coś było martwe a jednak walczyło i było cholernie silne.

Z trudem udało mu się opanować i strącić z siebie potwora. Upadł na poszycie i próbował się podnieść, choć nagłe zwroty Endymiona szarpały jego martwym ciałem znacznie mu to utrudniając!

Jego ludzie nie zareagowali prawidłowo. Widok grupy umarlaków ich sparaliżował. Wróg ich dopadł. Darius dostrzegł, że potwory mają w rękach noże monokrystaliczne.

Już miał coś krzyknąć ale było za późno. Jeden ze stworów wykorzystał zwrot statku i przeskoczył ostatnich parę metrów wpadając prosto na jednego z marines. Wbił nóż głęboko i wyrwał go niosąc w przestrzeń małe kuleczki krwi. Ciało marines zawisło bezwładnie przyciskane przez ochydne cielsko potwora.

Drugi stojący obok zdążył zasłonić się ręką. Ostrze zarysowało wizjer jego hełmu ale go nie rozhermetyzowało. Pozostali zdążyli się już przygotować.

W tych warunkach te potwory radziły sobie lepiej niż marines!

- Endymion, mniej rzucaj bryką, bo nasi ledwo stoją na nogach. - powiedział Cort patrząc na obraz z kamer zewnętrznych. - Średni laser, wal w bombowiec, lekkie wspomagacie naszych. Osłaniajcie te pozycje - zaznaczył i wysłał do strzelców. - Darius, co wy tam robicie, rozwalcie ich.*


- Kapitanie. - powiedział Orn beznamiętnie na łączu - W obliczu przeważającej siły wroga mogę zasugerować rekonfigurację i przeciążenie tarcz celem eliminacji zagrożenia. Jednak nasze siły również zostaną objęte tym działaniem i istnieje ryzyko wysokiego szczebla również i ich eliminacji. Co więcej, również nasze tarcze mocno oderwą.

- Nie działajmy pochopnie, ludzie Dariusa powinni sobie poradzić, to profesjonaliści. - odpal kapitan - Prawda Darius?*

- Kapitanie, propozycja - odezwał się Endymion nie odrywając się od sterów - Herc mnie zastąpi, a ja lecę do chłopaków na poszyciu. Mój gatling może się przydać.*


Darius patrzył z wściekłością jak jeden z umarlaków wbija ostrze monokrystaliczne w ciało jednego z jego marines. On sam widział dostatecznie dużo gier i filmów, by wyobrazić sobie zombie, jednak spotkanie takiego stwora w prawdziwym świecie nieźle go zaskoczyło. Złapał DX9 i pewnym chwytem zaczął namierzać przeciwników. Jego pancerz wspomagany świetnie radził sobie w wirującej, pędzącej próżni, mimo to niektórzy z najemników w pancerzach Hoplitów nie najlepiej dawali radę z przeciążeniem oraz ciągle zmieniającą się orientacją. Przeklął siebie, iż naraził żołnierzy na zbyteczną śmierć. Może nie powinien podburzać ich ego kiedy stali przy śluzie.

-Jebać to…- szepnął do siebie a potem odezwał się na ogólnym kanale komunikacyjnym.- Tak kapitanie damy radę. Mamy przewagę bo nie posiadają broni dystansowej. Przynajmniej tak mi się wydaję. Są jednak wyposażeni w noże a ich siła zdecydowanie przeważa możliwości zwykłego człowieka. Mam, kurwa nadzieję, że nie promieniują radiacją. Niemniej cokolwiek im to zrobiło musi mieć związek z promieniowaniem. Damy radę. Bez odbioru.

Polaris chwycił potężnego Hadesa i nacisnął spust, kiedy namierzył chodzącego trupa. Szybka, świszcząca wiązka zielonej energii pomknęła jak błyskawica.

- Zostań, tu się bardziej przydasz. Wyrównanie lotu im pomoże - odparł Cort. - Zanim się przebierzesz w pancerz i tam dotrzesz może być już po wszystkim.*

Endymion wyprostował lot. A lekkie działka od razu odpowiedziały ogniem. Załoga kokpitu widziała jak jeden z oddalonych zombi dosłownie wyparował od pasa w górę. Drugiemu laser przeleciał przed oczami. Minął jego hełm dosłownie o milimetry.

- Kapitanie Bombowiec jest poza zasięgiem - zameldowała Saren - Mam go na celu jak tylko wejdzie w zasięg usmaże ich.
 
Fenrir__ jest offline