Wszystko się posypało... w sposób jakiego Peter nie spodziewał się w najgorszych nawet koszmarach. Ciekawa acz w teorii dość zwyczajna wyprawa już po paru godzinach okazała się być pełna groźnych niespodzianek, a teraz przekształciła się w prawdziwy horror.
I żeby chociaż przyczynili się do tego wszystkiego tubylcy, dinozaury, czy inne zmutowane paskudztwo... Ale niestety ci pierwsi mieli niewielki udział w tragedii, chociaż nie da się ukryć, że w pewnym sensie zapoczątkowali lawinę śmierci.
Ze śmiercią Peter miał do czynienia wcześniej, ale w tym przypadku nie chodziło o normalną śmierć. Amantes amentes, powiadano, ale Alan i "Bear" całkiem oszaleli. Ale czy można było przewidzieć taką, a nie inną ich reakcję? W każdym razie Peter tego nie wiedział.
-
Czy budowałeś kiedyś tratwę? - Peter zwrócił się do Van Stratena, gdy trzecie ciało w worku znalazło się w ziemi.
-
Nie, nie zdarzyło się - odparł krótko Tropiciel, w milczeniu przeżegnał się nad chowanym ciałem, po czym zaczął je zasypywać.
-
A masz jakiś pomysł na coś, co pływa i co da się zrobić w naszych warunkach? - Peter machnął łopatą i sypnął na ciało kolejną porcję ziemi.
-
Pytasz niewłaściwą osobę - stwierdził van Straten, nie przerywając pracy.
Peter był, delikatnie mówiąc, rozczarowany. Miał nadzieję, że doświadczony tropiciel potrafi sobie radzić w każdych warunkach... ale, najwyraźniej, nie miał racji. Pozostało zatem, po skończeniu tego zajęcia, porozmawiać z Collinsem. A nuż inżynier coś wymyśli.
* * *
Collins, jak się okazało, spał snem siedmiu braci śpiących, a że Peter doszedł do wniosku, że każdy ma prawo w taki czy inny sposób odreagować trudy dnia. Dlatego też Curran zostawił w spokoju śpiącego inżyniera, a że major chwilowo był... zajęty, sierżant poczuł się zobowiązany do przejęcia, chwilowo, wojskowej władzy w obozie.
Sprawdzenie wart, sprawdzenie stanu rannej, ponowne obejście obozu... i można było na chwilę usiąść i pomyśleć.
Może to zmęczenie spowodowało, iż nie wpadł na żaden możliwy do zrealizowania sposób opuszczenia wyspy. Prócz tratwy, oczywiście, bowiem pomysł z ponownym wykorzystaniem barki, nawet wybebeszonej ze wszystkiego, do gołego kadłuba, stale był poza zakresem jego możliwości. Co prawda piramidy budowano z bloków o wadze kilku dziesiątków ton, ale Peter nie dysponował setkami niewolników, a te kilka koni, które kryją się pod maskami dżipów, mogły nie wystarczyć.
Po chwili Peter wstał, dorzucił do ognia i poszedł się umyć.
Po powrocie zjadł coś, potem zastąpił jednego z wartowników.