Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2019, 13:11   #1557
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Tak blisko, a jednocześnie tak daleko...

Wychylając się przez okna strażnicy widział już bramę, a za nią zamek, w którym przebywał ten, którego szukał. Tak blisko. Każde jednak spojrzenie wiązało się z ryzykiem. Bełty kusz rozbiły już szyby i powbijały się w ściany. Mogli się tylko chować, trzymani w szachu przez obrońców zamku. Tak blisko.

* * *


Leonard Geldmann pojawił się w Wittgensteinie przed paroma miesiącami. Najpierw w milczeniu, przez dłuższy czas, stał pod świątynią Sigmara i przyglądał się jej. Potem, jeszcze dłużej, obserwował zamek i jego wieże, przypominające demoniczną dłoń potwora wygrzebującego się spod ziemi. Na koniec splunął, odwrócił się i rozpoczął swoją pracę.

Dzień za dniem, noc po nocy, dowiadywał się więcej i więcej. O zamku i jego mieszkańcach. O wsi i banitach. O wydarzeniach z przeszłości dalszej i bliższej. Był jak cień. Wszystko po to, by zrobić to, po co tu przybył. Znalazł sprzymierzeńców w miejscowych buntownikach. Oni byli jednak zbyt słabi, sami nie byli w stanie zrobić zbyt wiele.

Przełom przyszedł wraz z przyjściem czwórki obcych. Ci, z jakiegoś powodu, byli zainteresowani wejściem do zamku równie mocno jak i Leonard. I w przeciwieństwie do banitów, dawali nadzieję na sukces akcji. Gdyby tak połączyć siły... Przekonał przywódczynię, silną kobietę imieniem Sigrid, do współpracy z nimi. Tylko razem mieli szansę na sukces.

* * *


Skuleni przy ścianach, przez chwilę nie zauważyli, że kusznicy przestali ich ostrzeliwać. Z marazmu wyrwał ich głos jednego z obcych, wzywający pomocy. Geldmann pierwszy skoczył na równe nogi i zaczął podrywać kolejnych, szarpiąc ich w górę za ramiona i rękawy.

- No już, już, ruszamy, teraz jest okazja! – Wypychał kolejnych banitów za drzwi strażnicy. – Trzeba im pomóc!

Ruszył między nimi. Przemykał szybko, drobny, zręczny mężczyzna w czarnym skórzanym ubraniu. Nie był ani tak dobrze wyposażony, ani opancerzony jak niektórzy banici, a co dopiero przybysze walczący ze strażnikami. Jego siła nie leżała w walce twarzą w twarz, ale w wyszukiwaniu celów, które nie spodziewają się ataku. To też zrobił, gdy wpadli wszyscy do pomieszczenia, gdzie trwała walka. Szybkimi spojrzeniami ogarnął sytuację i ruszył bokiem, czekając na dogodną okazję do niespodziewanego ataku.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline