Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2019, 21:49   #2
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
18 Brauzeit 2518, domostwo sędziego Brunsteina w Remer

Olivia po raz kolejny zmieniła pozycję na krześle, niecierpliwie spoglądając ponad blatem biurka na zamyślone oblicze sędziego. Odruchowo zacisnęła swe kształtne, pełne usta tworząc z nich bezkrwistą wąską kreskę. Nie miała pojęcia, dlaczego Brunstein poprosił ją o jak najszybsze przyjście do gabinetu. Nie zdążyła się przebrać ani nawet odświeżyć, toteż czuła się w tej chwili jeszcze bardziej rozdrażniona niż zazwyczaj. Sędzia nie dawał po sobie poznać, że coś mu przeszkadza, ale Olivia pewna była, że nie mógł nie poczuć charakterystycznego zapachu jaki dziewczyna wokół siebie roztaczała.

Kilka lat spędzonych w Bechafen wzbogaciło ją o wiele umiejętności, wśród nich również talent do cyferek. Po niechlubnym i budzącym wiele kontrowersji powrocie do Remer musiała zapracować na swoje utrzymanie, bo chociaż sędzia zaoferował jej w ramach rodzinnych koligacji pokój w swoim wielkim pustym domostwie, nie chciała zniżać się do proszenia krewniaka o pieniądze. Kilku miejscowych handlarzy skwapliwie przystało na złożone im oferty. Remer uchodziło co prawda za niemałe miasteczko, ale brakowało w nim ludzi dość wykształconych, by tutejsi kupcy bez trudu panowali nad porządkiem w swoich księgach.

Olivia dorabiała zatem w charakterze skryby rachując worki ziarna, korce hufnali, źrebięta, wozy torfu i pęki spławianych rzeką kłód drewna. Remerscy handlarze traktowali ją z irytującą wyższością i jednocześnie nie ukrywali swej nieufności, ale przynajmniej nigdy nie próbowali oszukać dziewczyny na zapłacie. Po części było to zapewne spowodowane jej pokrewieństwem z sędzią, z którym nikt w Remer nie chciał mieć zatargu; po części zaś mogło wypływać z obaw przed jej umiejętnościami. Nie było w Remer tajemnicą, że Olivia Hochberg pobierała w Bechafen nauki czarodziejskie. W zaciszu swoich domostw niejeden sąsiad skrybki snuł zapewne dywagacje na temat jej wiedźmich talentów oraz powodów, dla których wróciła z powrotem do swego rodzinnego miasteczka.

Wśród tych kupców, którzy nie lękali się zlecać jej obrachunków najszczodrzejszym płatnikiem był właściciel wielkiego stada wieprzy, sam jak i one zwalisty Oufnir. Wieprze z Ostermarku – porośnięte długą szczeciną głośne i złośliwe bestie tylko czekające na sposobność do kąsania ludzi – jawiły się dziewczynie prawdziwym przekleństwem przez wzgląd na przerażający smród wnikający w jednej chwili w ubranie i włosy skrybki.

Teraz, siedząc na krześle w oczekiwaniu na wyjaśnienia sędziego, Olivia nie mogła się oprzeć wrażeniu, że przykry zapach zwierząt przenika całe gustownie, acz nieco staromodnie urządzone pomieszczenie.

- Poprosiłem cię o przyjście, ponieważ wydarzyło się coś, co może zmienić twoje życie – powiedział w końcu Brunstein, obracając w palcach starannie zaostrzone gęsie pióro i spoglądając na wiszący po prawicy dziewczyny olejny landszaft. Olivia już dawno temu przywykła do tego, że sędzia nie potrafił zbyt długo spoglądać w jej różnobarwne oczy, toteż nie poczuła się takim zachowaniem dotknięta.

- Odwiedziła mnie dzisiaj pewna wysoko postawiona osoba – słysząc te słowa Olivia pochyliła się leciutko w krześle, z miejsca zaintrygowana tonem rozmówcy – Bawi w Remer przejazdem w drodze do Herrendorfu. Powód podróży do tego miejsca pozostaje dla mnie zupełną zagadką, ale nie wnikałem w jej motywację. Tak, to kobieta. Zważywszy na moją reputację uznała, że właśnie do mnie powinna się zwrócić o pomoc w dalszej podróży. Przybyła tu samotnie gościńcem, ale teraz musi się przeprawić przez rzekę i ruszyć dalej leśnymi duktami. Poszukuje kilku osób, które będą z nią podróżowały i zatroszczą się o wszystkie jej potrzeby.

Olivia uniosła znacząco lewą brew, wygiętą niczym skrzydło jaskółki. Prawa - równa i gęsta - pozostała nieruchoma. Wciąż zaintrygowana opowieścią sędziego, dziewczyna poczuła się zarazem nieco rozczarowana. Przez krótką chwilę łudziła się nadzieją, że przybysz z Bechafen był przedstawicielem tamtejszego Kolegium i przywiózł zaproszenie do podjęcia dalszego terminowania. Teraz, strofując samą siebie w myślach za płoche marzenia, jęła rozważać w duchu znaczenie usłyszanych właśnie słów Brunsteina.

- Jeśli miałabym wskazać kogoś użytecznego w rozczesywaniu włosów i opróżnianiu nocnika szlachcianki, chętnie rozważę kilka kandydatur – radośnie wypaliła nie potrafiąc ugryźć się w język, zdążyła się już bowiem domyślić, co sędzia chciał jej zaproponować.

Brunstein westchnął ciężko, nawykły do ustawicznych humorów swej krewniaczki.

- Do tego rodzaju pomocy sam znajdę kogoś innego – powiedział śląc Olivii karcące spojrzenie – Od ciebie oczekuję zapewnienia tej kobiecie odpowiedniego towarzystwa. Konwersacji na poziomie, intelektualnej rozrywki. Wiem, że wbrew powszechnym opiniom stać cię na takt i wyważone maniery.

- Jestem pewna, że ta szlachcianka z niebywałą przyjemnością odda się dyspucie na temat wyższości wieprza remerskiego nad zajęczokami stirlandzkimi - wbrew sobie samej coraz bardziej poirytowana, dziewczyna uniosła nieco ton - A także…

- Wierzę, że znajdziecie wspólne tematy - sędzia przerwał wzburzonej kobiecie zdecydowanym ruchem ręki - Chcę, aby to pozostało tajemnicą, ale sądzę, że oboje możemy na tej nowej znajomości zyskać. Wbrew twoim obiekcjom, ty możesz zyskać znacznie więcej ode mnie.

Gospodarz pochylił się nad stołem i zaczął coś tłumaczyć krewniaczce ściszonym głosem, a im dłużej mówił, tym bardziej oczy Olivii rosły w wyrazie zdumienia. Już instynktowna potrzeba zachowania dyskrecji nadała rozmowie nieoczekiwanego wyrazu, a kiedy sędzia wyjawił największą tajemnicę, jego krewniaczka z zawstydzeniem odkryła, że mimowolnie doznała uczucia cielesnego podniecenia. Chciwie nadstawiając uszu, chłonęła wyjaśnienia Brunsteina czując na przemian uderzenia gorąca oraz lodowatego zimna.

Wychodząc z gabinetu Olivia zapomniała już o smrodzie wieprzy, ogromnie poruszona rozważała w zamian w myślach jakie zrządzenie losu pchało ją właśnie w niebezpieczną głuszę w tak wyjątkowym towarzystwie. Mimo roztargnienia odczuła coś niecodziennego. Nieobecność. Nieobecność Klausa, szemranego protegowanego sędziego Brunsteina. Cóż takiego knuł ten fircyk, z pewnością szukał kogoś od nocnika szlachcianki - pomyślała Olivia uznając, że to idealne zajęcie dla rajfura, jak pozwoliła sobie nazywać prawie jej nieznanego pana Niersa.
 
Nanatar jest offline