Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2019, 22:57   #15
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Witam serdecznie. Podziękowania dla Mistrzyni za przydział do drużyny. To moja pierwsza sesja w roli gracza na LI, natomiast NS z grubsza znam (bardziej setting niż mechanikę, ale mam podręczniki, więc w razie potrzeby mogę się w nie zagłębić).

Teraz kilka słów nt mojego bohatera (awatara ciągle szukam)


Szeregowiec Heras Romero

Średniego wzrostu i budowy, ciemne włosy i oczy, smagła cera. Potomek hiszpańskiej rodziny, więc dla niektórych niepełnowartościowy Amerykanin. Opinie takie naturalnie go drażnią, podobnie jak nawiązania do meksykańskiego pochodzenia. Romero nie jest Latynosem, jego rodzice byli przed wojną hiszpańskimi oficjelami. Niewiele więcej o nim wiadomo, bo jest bardzo małomówny i nie lubi nawiązywać bliższych znajomości. Da się zauważyć, że łyka jakieś psychotropy, więc najpewniej ma urojenia paranoidalne - to by tłumaczyło jego ustawiczną podejrzliwość, nerwowość i przesadną dbałość o swoje bezpieczeństwo. Sprawia wrażenie jakby chciał jak najszybciej odsłużyć swoje i wracać do cywila, aczkolwiek nie jest malkontentem. Robi, co mu się każe, najwyżej coś tam mruknie pod nosem po hiszpańsku. Nie lubi kłótni, wyraża wyważone opinie.

Reszta pododdziału ceni go przede wszystkim za znajomość rusznikarskiego fachu. Świetnie radzi sobie z bronią i darzy ją większą atencją niż towarzyszy służby. Może odmówić kumplowi pożyczenia kilku gambli, ale nigdy nie odeśle kogoś, kto przyjdzie do niego ze zepsutą giwerą... byle tylko nie zarośniętą brudem, bo wtedy robi się nie tylko nerwowy, ale i złośliwy.

Poniżej mała wstawka, którą w ramach rekrutacji wysłałem Mistrzyni. Towarzysze broni Herasa nie znają tych detali z jego prywatnego życia, to wiedza dla graczy, a nie ich postaci.


"Soy Heras Romero, da Nuevo York.

Wiesz, nie panujesz do końca nad mimiką twarzy. Te kilka słów wystarczyło, abyś poddał w wątpliwość moją tożsamość. Wiem, co teraz myślisz. Gość musi pochodzić z Hegemonii Południa albo z Vegas.

Co hiszpańskojęzyczny meks mógłby robić w Nowym Jorku? Pozwól, że wyprowadzę cię z błędu. Nie pochodzę z Meksyku, ani Nowego ani tym bardziej zielonego. Moi rodzice byli Hiszpanami i mieszkali w Wielkim Jabłku, zanim spadło ono z drzewa. Pracowali w Zgromadzeniu Ogólnym Narodów, a przynajmniej tak mi opowiadali, kiedy już podrosłem na tyle, by rozumieć ich historię. Czym było Zgromadzenie Ogólne? Długo by opowiadać. Niech ci wystarczy świadomość, że przed wojną oprócz Kanady i Meksyku istniało jeszcze wiele innych państw, a wszystkie one miały przedstawicielstwa właśnie w Nowym Jorku. To dzięki rodzicom nie mówię wyłącznie po angielsku jak ty i twoi kumple. Hiszpański jes tmoją mową ojczystą i przestań się krzywić, kiedy go słyszysz, bo przed wojną to właśnie ludzie mówiący tym językiem wkładali najwięcej łez i potu w tworzenie imperium, które teraz Nowy Jork chce odbudować.

Czy to był sarkazm? Broń Boże. Teraz to już nie ma znaczenia. Tamten świat i tamci ludzie przestali istnieć, kiedy zmiotły ich atomówki. Teraz wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, strażnikami odrodzonej demokracji, budowniczymi nowej cywilizacji. Dobra, teraz to faktycznie był sarkazm, ale nie myśl sobie zbyt wiele. Urodziłem się w NY i kocham to miejsce. Ludzie tutaj dbają o siebie wzajemnie, troszczą się o przyszłość, zwłaszcza swoich dzieci. Nie wegetujemy w slumsach, nie zjadamy słabszych i starszych. Nowojorczycy mają przed sobą konkretną wizję i ogromną determinację, by ją zrealizować. Ja sam po części nadal w to wierzę.

Dlaczego po części? Bo wiem trochę więcej niż zwyczajni ludzie. Bo przejrzałem system. W Nowym Jorku każdy o ciebie zadba i każdy przeleje za ciebie krew, jeśli tylko ty sam będziesz gotowy umrzeć na rozkaz dla dobra Wielkiego Jabłka. Cała ta gadka o braterstwie, misji, krzewieniu demokracji dla dobra ogółu ma sens wyłącznie wtedy, kiedy robisz wszystko to, czego się od ciebie zażąda.

Prawda jest taka, że nie chciałem iść do armii. Od kiedy poznałem Claire, zamierzałem ożenić się z nią i otworzyć własny warsztat rusznikarski. Zawsze miałem dryg do mechaniki i budowy maszyn. Ojciec szybko to zauważył i nie oszczędzał na mojej nauce. W dzisiejszych czasach ludzie znający się na takich rzeczach są w cenie.

I są potrzebni wielu organizacjom. Również armii. Wiesz jak to działa w Nowym Jorku? Tam nie ma przymusowego poboru. Ochotników się gloryfikuje, wpaja się dzieciom przeświadczenie, że to ich obowiązek, by bronić kraju. Jeśli zgłaszasz się do służby, możesz liczyć na wiele przywilejów, w końcu jesteś strażnikiem demokracji. Gorzej, jeśli nie zamierzasz się zgłosić, a najgorzej, jeśli odrzucisz uprzejmą sugestię, by założyć mundur. Oczywiście nikt cię nie aresztuje, nikt nie opluje na ulicy ani nie skopie w zaułku. Takie metody nie przystoją w NY. Ale i tak szybko się zorientujesz, że coś nie gra. Znajomi przestaną z tobą rozmawiać, na ścianach domu pojawią się wymalowane farbą obelgi, ktoś wybije w nocy szybę. Twoją matkę wyrzucą z pracy w dziale reglamentacji żywności, co drugi dzień odetną ci prąd albo odmówią przydziałowych leków twierdząc, że dostawa nie przyszła na czas. I będą to robić tak długo, aż pękniesz, aż przyjdziesz do biura rekrutacji, aby się zaciągnąć. Wieść pójdzie w miasto i życie twoich bliskich natychmiast się z powrotem ułoży. Tak to właśnie funkcjonuje, tak działa system pracujący w białych rękawiczkach.

To dlatego rozmawiam teraz z tobą ubrany w ten mundur. Dziwi cię moja szczerość? Oczywiście na co dzień nie jestem taki wylewny. Zbytnia otwartość byłaby bardzo niebezpieczna, nawet w Nowym Jorku. Pozwoliłem sobie na chwilę szczerości, bo wiem, że zachowasz dyskrecję. Ta rana jest śmiertelna, sam o tym dobrze wiesz. Nawet nie jestem pewien, czy dałeś radę zrozumieć wszystko, co powiedziałem do tej pory. Nieważne, tak naprawdę nie gadałem do nikogo. Czasami trzeba z siebie coś wyrzucić, żeby poczuć się lepiej.

Muszę się już zbierać, słyszę gwizdek do zbiórki. Wstrzyknę ci teraz trochę morfiny. Za mało, żeby cię bezboleśnie zabić, ale więcej nie mam. Przynajmniej nie będziesz cierpiał, dopóki nie umrzesz. Muszę uważać, że nie popełnić twojego błędu, chłopie. Claire ciągle na mnie czeka, pisze listy. Muszę na siebie uważać, żeby do niej wrócić.

Un feliz viaje a otro mundo
".
 
Ketharian jest offline