Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2019, 14:09   #73
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Silver
292016062SH
Anielska Brama

W drodze powrotnej z przetargu Silver zobaczył kobietę, która rano przybyła na stację. Piła ona piwo w stosunkowo zaludnionym barze. Z jakiegoś powodu inni biesiadnicy zachowywali przynajmniej metr dystansu od niej. Biorąc pod uwagę, że zajmowała jeden z końców lady barowej, stwarzało to zator przy drugim jej końcu, przy którym wszyscy inni próbowali zamawiać swoje drinki.
Pewny siebie, Demon podszedł do baru i sam zamówił piwo. Konkretniej, zamówił dwa razy to, co ona pije, na co otrzymał dwa kufle piwa. Słysząc, że się do niej odnosi, kobieta pokazała mu środkowy palec, nie odwracając wzroku w jego stronę.
~Urocza, aż dziwne że siedzi sama. - Zaśmiał się w duchu Silver. Niezrażony wziął oba kufle i ruszył w jej stronę. Kiedy przekroczył “magiczną granicę” za którą wszyscy się trzymali, nic się nie wydarzyło. Usiadł obok dziewczyny i podsunął jej piwo.
- Jeszcze mi buty wyliż. - zaproponowała.
-Dziękuję za tak szczodrą ofertę, ale jestem zmuszony odmówić. - Odpowiedział, obracając sprawę w żart. Z gorszymi już musiał się zadawać, choćby w trakcie studiów. Pociągnął łyk piwa i spojrzał na nią znad kufla. - Jeśli wielki napis “SPIERDALAJ” mnie kiedyś powstrzyma, to będzie znak że się starzeję.
Kobieta złapała spód kufla, z którego pił Silver i zaczęła wpychać mu go w gardło. Mężczyzna zaczął dusić się trunkiem, więc szybko wstał z miejsca, aby uwolnić się od napaści. Kobieta uśmiechnęła się do siebie.
Jak dziecko, dobrze że mu garnituru nie upierdzieliła… Odstawił swój kufel na blat i odkaszlnął.
-Możemy uznać że powitanie mamy za sobą i napijemy się na spokojnie, czy będziemy dalej wymienić uprzejmości? - Zapytał, trzaskając stawami szponiastej ręki.
Silver mógł wyczytać chęć walki z twarzy kobiety, która praktycznie zaciskała zęby ze złości. Ograniczyła się jednak do ściskania w milczeniu kufla, na którym zaczynały pojawiać się pęknięcia.
- Myślę, że pan powinien już wyjść. - zaproponował barman. - Jestem po pana stronie, ale teoretycznie to pan ją nęka. - zauważył.
Demon spojrzał na barmana ze zrozumieniem, chyba nikt nie lubił burd w swoim lokalu. Dopił jedno piwo, po czym sięgnął po drugi kufel i również szybko go opróżnił.
-Dziękuję za piwo. Udanego dnia życzę. - Pożegnał się z barmanem i ruszył do wyjścia. Gdy był przy drzwiach obrócił się jeszcze i rzucił. - A sprzedawanie alkoholu dzieciom jest nielegalne. - I wyszedł, akurat w momencie gdy suce kufel roztrzaskał się w dłoni. Pora było wrócić na okręt.

Po powrocie na okręt Silver spotkał Holmesa rozmawiającego z profesorem Opusem wewnątrz jadalni.
- Niech pan do nas dołączy, chce pan to usłyszeć. - zaprosił Holmes, z wyraźną ekscytacją w głosie.
- Póki co to tylko hipoteza. - rosły, białowłosy Opus kontynuował wątek jakiejś przerwanej rozmowy - Każda iskra wydaje się związana wyłącznie z konkretnym, ścisłym tematem. Podobno magowie potrafią ukazać adeptowi zakres całej magii jako takiej. To może jednak nie być niezbędne. Wiele iskr da się zastosować w sposoby spokrewnione z ich zakresem. Być może dałoby się w ten sposób poszerzyć swój zakres magiczny. - wyjawił.
Ta hipoteza nie była już tylko hipotezą, co wykazał eksperyment Silvera kilka godzin wcześniej. Nie wyprowadzał jednak profesora z błędu, był ciekaw co ten ma w tej kwestii do powiedzenia.
-Czy ma Pan na to jakiś przykład profesorze?
- Oryginalnie, moja iskra służyła znajdowaniu...elementów zainteresowania. Aktywując ją, byłem w stanie podświadomie znaleźć artefakty, uszkodzenia w mechanizmach, słabe punkty u przeciwników. Zacząłem ją jednak trenować w dwie strony: po pierwsze zacząłem uczyć się szukać konkretnych rzeczy, po drugie analizować widziane przedmioty. Początkowo były to zwykłe ćwiczenia, jednak kilkakrotnie miałem wrażenie, że przez to magiczne wytężenie zderzyłem się z czymś większym. - wyjaśnił Opus. - Wydaje mi się, że jeżeli będę w stanie tak prowokować magię, to przełamię jakąś jej barierę. - wyznał z nadzieją w głosie.
To z kolei pokrywało się z sugestią, którą przekazał Holmesowi. Czy raczej potwierdzało jego własną hipotezę, że wydajność Iskry można poprawić. Dwa i dwa zazwyczaj daje cztery, ale tu mogło dać coś nowego. Rozwój Iskry to jedno, ale przejście do czegoś większego…
-Brzmi to bardzo obiecująco profesorze, jednakowoż mam pewne wątpliwości. - Podjął Silver po chwili namysłu. - Nie jestem znawcą dziedziny magii, ale doskonale rozumiem prawa którymi rządzi się wszechświat. Myślę, że mogę pokusić się o ekstrapolację z zakresu mojego wykształcenia… - Znów na chwilę się zamyślił, szukając odpowiedniego porównania. - Przyjmijmy że człowiek i jego Iskra, to izolowany układ kwantowy. Zmiany zachodzące wewnątrz tego układu to korzystanie z możliwości Iskry, bądź jej rozwój. Układ wciąż pozostaje izolowany, więc nie zaburza to równowagi fazowej. - Zrobił pauzę by Opus mógł sobie przyswoić jego słowa. Był wprawdzie profesorem, ale jego dziedziną niekoniecznie musiała być fizyka kwantowa. - Przełamanie bariery jak to Pan określił, przerwałoby izolację układu, nagle znalazł by się jednocześnie w równowadze i nierównowadze z różnymi stanami rzeczywistości. Konsekwencji takiego zjawiska nie da się przewidzieć. - Przedstawił swój punkt widzenia. Nie chciał ekstrapolować za daleko, miał bardzo niewiele danych.
- Szaleństwo. - odpowiedział Opus, po czym napił się herbaty. - Znam kilku magów i adeptów. - przyznał. - Wszyscy są w pewien sposób szaleni. Nie wiem, czy fizyka kwantowa jest tu najlepszą alegorią, w każdym jednak razie obcowanie z zaawansowaną magią wydaje się zbyt wymagające dla ludzkiego mózgu, czy też duszy, jeżeli ta miałaby istnieć. Mówimy o tak nadludzkich zdolnościach, że to raczej dziedzina metafizyki. - z głosu Silver mógł wyczytać, że Opus nie jest zadowolony z własnych słów. Raczej nie był teistą.
-Magia to wymiar rzeczywistości, którego nadal do końca nie pojmujemy. Podobnie jest z kwantami. - Odparł Silver, nalewając herbaty dla siebie. Mimo upływu całych milleniów nadal nie udało się wyprowadzić zunifikowanej teorii która łączyłaby fizykę kwantową i klasyczną. Pociągnął łyk. - Zna pan KILKU magów? - W jego głosie przebrzmiało lekkie niedowierzanie. - Zdawało mi się zawsze, że są to istoty dość unikalne, z racji iż raczej niechętnie dzielą się swoją wiedzą, a tym bardziej mocą. - Nie wspominając o tym, że aby przejść od użytkownika Iskry do bardziej zaawansowanego adepta należało spełnić warunek, którego nikt nie znał… - Spotkać kilku z nich za jednego żywota, musiał pan naprawdę sporo widzieć.
- Trzech. - sprecyzował Opus.
- Wedle moich badań w zakresie historii magii. - odezwał się Holmes. - Magów było tylko kilku, nie jestem pewien ilu, i to może nawet miliony lat temu. Iskry to pozostałości ich mocy. Jakim cudem magowie mogą istnieć dalej?
- Druga generacja. - odparł Opus. - A może nawet i trzecia. Magowie mają moc tworzenia nowych magów, która jest dziedziczna. Choć każda kolejna generacja ma słabszy potencjał. - wyjawił profesor.
-Jak pan myśli profesorze, ten spadek potencjału wynika z że tak powiem “rozwodnienia” mocy magicznej, czy raczej z faktu że magowie są tak zazdrośni o swoje moce iż nawet następcom nie pokazują wszystkiego? - Zapytał Silver. Bardzo często ci, którzy mieli najwięcej, jednocześnie najmniej byli gotowi dać. Magia może nie była materialna, ale potęga i władza też nie, a jednak dzielenie się nimi działało analogicznie. Niemniej, mogło to też przebiegać tak samo jak przekazywanie energii w fizyce, zawsze była jakaś strata. - I czy tych magów można rzeczywiście spotkać, czy pojawiają się tylko kiedy zechcą?
- No, możesz się z kimś spotkać przypadkowo. - wzruszył ramionami Opus. - Jeżeli chodzi ci o wytropienie kogoś, to nie znam żadnych cech, które ułatwiłyby ci poszukiwania. - stwierdził. - A sam spadek z generacji na generację...myślę, że to może być jakaś forma adaptacji? Magia nie jest czymś, co ludzki rozum może pojąć. Większość magów jest w ten czy inny sposób niestabilna umysłowo. Być może przez te setki tysięcy lat zaczęliśmy rozwijać adaptacje mające odciąć nas od magii dla własnego bezpieczeństwa. - zaproponował profesor.
-Ciekawy pomysł, przyznam nie spodziewałbym się przebiegu ewolucji w tę stronę. - Demon podrapał się po brodzie. - Człowiek z reguły rozwijał się tak, by móc wykorzystywać nowe narzędzia, czyli powinny się zwiększać nasze możliwości umysłowe, by pojęcie magii nie groziło szaleństwem. Zamiast tego nasze ciała, umysły, bądź dusze z czasem coraz bardziej się od magii izolowały i to mimo, że magia od zawsze człowieka przyciągała. - Choć w tak zwanych pokazach magicznych bardziej chodziło o sprawne ręce, to niejeden dzieciak z pewnością dzięki nim pragnął zostać czarodziejem. Kamień Filozoficzny, przemiana ołowiu w złoto, te idee były czysto magiczne a za ludzkością ciągnęły się od tysiącleci. Ciekawe czy…
-Nie wie Pan aby profesorze, czy Merlin był prawdziwym magiem? - Była to znana postać mitologii na wyspach. Gdyby okazał się prawdziwy, może Silver zdołałby prześledzić genezę swojej Iskry.
- Nie znam się specjalnie na historii, ale to bardzo możliwe. Magowie często zmieniali imiona, więc wiele mitycznych figur mogło być jedną magiczną postacią z przeszłości. - stwierdził Opus, zamyślony. - Sugeruje pan, że magia nie jest narzędziem, tylko drapieżnikiem? - zaproponował.
-Porównałbym ją raczej do żywiołu. Fascynuje ludzi od zarania dziejów i jest niepowstrzymana. Mocy ognia czy wody nie da się w pełni okiełznać, można jedynie naginać je do swojej woli. Tak samo jest z magią, jak mówiłem nie jestem ekspertem, ale chyba żaden z magów nie był wszechmocny? - Spojrzał pytająco na swoich rozmówców. - I niezależnie od tego, że nad cząstką żywiołu można zapanować, przed jego pełną mocą należy się chronić. Oczywiście to tylko moje przypuszczenia.
- To brzmi sensownie. - przyznał Opus. - Też nie jestem autorytetem. Proszę nie traktować moich spostrzeżeń jako bezwzględną prawdę. - ostrzegł.
-Mimo wszystko, pańskie wypowiedzi dają mi całkiem dobry punkt odniesienia. No i ma pan doświadczenie, którego mi brakuje. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto przekroczyłby próg między Iskrą a magią, to z pewnością poszerza horyzonty. - Demon zakręcił filiżanką i pociągnął łyk. - Skoro przy żywiołach jesteśmy, czy nie sądzi pan że magia mogłaby się rozwijać w sposób niekontrolowany? Na przykład gdyby sięgnąć po nią siłą?
- Ciężko to określić nie znając jej pełnej natury. - stwierdził Opus. - Magia potrafi się mocno różnić od osoby do osoby. Być może niektóre jej, nazwijmy to, rodzaje, mogłyby prędko wymykać się spod kontroli? - zasugerował. - Myślę, że za mało wiem na ten temat. - przyznał się.
-Osobiście przypuszczam, że każda magia mogłaby się rozwijać w sposób niekontrolowany. Jednakże nie zawsze, właśnie zależnie od rodzaju byłyby widoczne efekty tego rozwoju. - Teoretyzował dalej Silver. - Dla przykładu, gdyby ktoś dysponował magią zwiększającą siłę, jego mięśnie mogłyby zacząć się nadmiernie rozrastać. Ale ktoś taki jak pan, posiadający Iskrę detekcyjną moim zdaniem nie zdradzałby zewnętrznych symptomów. Oczywiście znów czyniąc na ślepo założenie, że niekontrolowana magia prowadziłaby do jakichś manifestacji. - Młody Armstrong spojrzał na Opusa znad filiżanki. - Jeśli ma pan kontakt z którymś z tych magów profesorze, zawsze może ich pan o to zapytać. Gdyby mi się zdarzyło jakiegoś spotkać, pewnie będę miał do niego lub niej miliony pytań.
- Nie pamiętam pacjenta, który sam wyjaśniłby swoją chorobę. - zaśmiał się Opus, po czym skinął do Silvera i Holmesa. - Muszę się powoli zabierać. Jeżeli będziecie chcieli więcej porozmawiać, będę jutro na balu. Z tego, co się orientuję, to wszyscy są zaproszeni.
- Nie wiem, czy pójdę. - stwierdził Holmes. - O ile chętnie bym podyskutował, nie do końca mam powód się tam pakować.
- Póki będziecie na stacji, pewnie zdarzy się wiele okazji.
-Zatem dziękuję za pouczającą rozmowę profesorze. Miło mi było pana poznać. - Odrzekł Silver wstając i wyciągając rękę by się pożegnać.
Mając dużo wolnego czasu przed balem, Silver postanowił wytestować limity swojej iskry. Jego pierwszym testem było sprawdzenie, jak dużo energii jest w stanie pochłonąć. Największym źródłem na statku były baterie tachionowe, które aktywują się na wypadek awarii głównego zasilania okrętu. W zapasie mają ich zawsze aż nadto, więc wykorzystanie jednej nie stanowiło problemu.

Próbując pochłonąć energię baterii, Silver spostrzegł, że po pochłonięciu pewnej ilości energii, jego ciało zaczęło stawać się ociężałe. Najpierw ruszał się powoli, później praktycznie nie mógł drgnąć. Były to ogromne pokłady mocy, porównywalne z działem antyplanetarnym. Jego limity były absurdalne w porównaniu z siłą ognia współczesnego uzbrojenia.

Pochłanianie tak dużej ilości energii pozwoliło też Silverowi zaobserwować naturę przyciągania. Im dłużej pochłaniał energię, tym szybciej i więcej jej wcierało do jego ciała. Nie wybierał garściami energii z baterii, energia ta wpływała do niego. Oznaczało to, że gdy chciał przestać, nie mógł zrobić tego natychmiastowo.

Gdy eksperyment był zakończony, Silver miał problem z znalezieniem uwolnienia dla energii. Nigdy nie ćwiczył jej wykorzystywania, zwykle nie zauważał jej obecności w jego ciele, a ta znikała sama. Z tą ilością było nieco inaczej.

Po zakończeniu pierwszego eksperymentu Silver dostał wiadomość: Corvus wracał na swój pokład. Młody Armstrong był bardzo zaciekawiony przez swoje poprzednie eksperymenty na nieświadomym recollectorze i chciał spróbować ponownie. Najpierw jednak musiał pozbyć się obciążającej go energii. Spojrzał na swoją rękawicę. Był to symbiotyczny artefakt, który zwiększał jego predyspozycje fizyczne, zwłaszcza gdy był wzmacniany przez pochłoniętą energię. Jak skuteczny będzie, jeżeli dostanie jej aż tyle? Silver skierował swoją moc w stronę ręki. Ta szybko zaczęła się rozrastać. Jej skalista powłoka zaczęła obejmować ciało Silvera w zastraszającym tempie, a ten nie wiedział, jak ją zatrzymać. Całkiem niedługo, całe jego ciało było objęte przez artefakt.

Silver przybrał demoniczną formę ogromnej bestii. Czuł się niepomiernie silniejszy, a jego twarde ciało musiało zyskać ogromną wytrzymałość. Nie czuł się jednak zbyt szybki, wolniejszy niż zwykle nawet. O ile normalnie artefakt zwiększał jego zwinność i prędkość, przy tak dużej masie ten bon się wyrównywał. Mężczyzna nie miał pojęcia, jakie możliwości ma ta forma. Prędko jednak zobaczył, że powłoka na jego ciele się kruszy. Moc musiała być tymczasowa.

Silver szybko poinformował załogę, co zaszło, po czym udał się na mostek. Czekał tam na niego lekarz okrętowy, Meredith. Plan był prosty: Silver spróbuje ukraść iskrę Victora, odbierając ją jak energię. Meredith zadba o jego bezpieczeństwo.
Używanie iskry w jego obecnej formie różniło się nieco od robienia tego w zwykłym stanie: teraz pobierana energia naprawiała wykruszone elementy nowej formy, a dopiero gdy ta była nienaruszona, reszta się magazynowała w ciele Silvera.

Pobieranie dużych ilości energii nie różniło się zbytnio od przeprowadzania rytuału. Gdy Silver zaciągnął energię z Victora, ten się zatrzymał. Rozejrzał się, po czym zawiesił wzrok na okręcie Silvera. Jego oczy wędrowały po przeróżnych oknach okrętu. Nie wiedział, kto to robi, wiedział tylko skąd. Victor nie uciekał ani nie szarżował. Stanął skierowany w stronę okrętu, w niewzruszonej posturze człowieka z rekordowym ego i patrzył. Patrzył z uśmiechem na twarzy. Silver miał wrażenie, że Corvus stawia mu wyzwanie.

Początkowo Armstrong nie miał pojęcia, czemu Victor jest tak pełny siebie. Energia mężczyzny przechodziła prosto w Silvera w zastraszającym tempie. Nic jej nie powstrzymywało, mógł z niej korzystać, tak bardzo, jak chciał. Naturalnie, Silvera nękały myśli na temat tego, ile tej energii musi tam być. Wyobrażał sobie iskrę jako coś niewielkiego, prostego do przejęcia. Na jego rachubę już powinno być po wszystkim, a jednak Corvus wydawał się mieć pojemność większą od baterii tachionowej. Silver skupił się, aby spróbować ocenić limity Corvusa. Pominąć część energii i zasięgnąć tej dalszej, zejść na dno pojemnika i wygarnąć wszystko w drodze powrotnej. Wtedy zrozumiał.

Nie ma dna.

Corvus był nieskończonym źródłem energii. Jego magia była energią, a całe jego jestestwo było z niej stworzone. Był nieskończoną galaktyką, uniwersum, wymiarem energii, a przynajmniej bramą do niego. Nie było mowy, aby Silver faktycznie skradł magię Victora, magia tak nie działała, a przynajmniej nie magia tego człowieka. Silver postarał się odciąć od przepływu. Jego siła przyciągania była jednak zbyt duża. Energia napływała do jego ciała zbyt prędko, nie mógł jej z łatwością odrzucić. Gdy już udało mu się odciąć, czuł, jak jego żyły pulsują, jak jego skóra płonie. Czuł się, jak poparzony prądem. Meredith szybko zabrała się do roboty. Kątem oka Silver widział, jak Victor wraca na pokład zadowolony z siebie.

Bolało jak jasna cholera… Nie chodziło jednak o ciało, taka była cena ryzykownych eksperymentów. Zdecydowanie bardziej ucierpiała duma Demona, został pokonany… Każda rana fizyczna w końcu się zagoi, ale to będzie się go trzymać dopóki jakoś nie powetuje tej porażki. Niemniej, teraz należało się zająć obrażeniami, na które było lekarstwo. Silver poddawał się więc cierpliwie zabiegom młodej pani doktor. Wydawało mu się, że dostrzega błysk ekscytacji w jej oczach, eh... ta żyłka szalonego naukowca…
- Jak paskudnie teraz wyglądam? - Zapytał.
- Xeno na dziesięć. - stwierdził Jack.
- Nie aż tak źle. Załatam to w jakieś dwie godziny. - Odparła Meredith.
-Myślę, że raczej Demon na dziesięć. - Odparł Raidenowi, po czym zachichotał zdając sobie sprawę z kalamburu który przypadkiem powiedział. - Dwie? To ja w tym czasie pozwolę sobie kuć żelazo, póki gorące. - Jakby nie patrzeć był naładowany energią po same brzegi. Gdzieś w jego rozumowaniu krył się błąd, żeby go znaleźć musiał przyjrzeć się przede wszystkim sobie. Rozbić mechanikę działania Iskry i przy okazji swojego artefaktu na czynniki pierwsze, skoro współdziałały musiała zachodzić tu jakaś zależność.
Poprawił się, by dać Meredith dostęp do uszkodzonych obszarów swojego ciała i wszedł w trans. Tym razem jednak nie rozszerzał swojej świadomości na zewnątrz, a kierował ją w głąb siebie. Chciał przeanalizować przepływ energii, wyodrębnić jego składowe, może nawet udałoby mu się zacząć naginać go do swojej woli. Gdyby moc Demonicznej Dłoni mogła rozejść się na całe ciało, albo dodatkowo wzmocniła ten “Tryb Demona” jak go w myślach ochrzcił, zyskałby na tym znacząco.
Dekonstrukcja działania samej Iskry była prosta. Przekazywanie energii było naturalnym zjawiskiem. Akcja wywoływała reakcję zgodnie z trzecią zasadą termodynamiki Newtona. Jego Iskra negowała tę zasadę i normalna reakcja nie występowała, energia zostawała uwięziona. Jednakże nadal musiał przeanalizować interakcję swojej mocy i organizmu. Skąd brał się ten ciężar i jak artefakt wchłaniał energię nagromadzoną w jego ciele?
Ostatnie przeżycia i eksperymenty wyczuliły Silvera na ruch energii w jego ciele, na zachowanie wchłanianej magii. Teraz gdy spędził czas skupiony w sobie, był w stanie zaobserwować naturę tych procesów. Wpierw odczuł ruch energii w stronę artefaktu. Dłoń wciągała ją do siebie, regenerując się w ten sposób. Silver już wiedział, że rękawica stanowiła jakiś symbiotyczny organizm. Nie wiedział, czy jest świadoma, czy myśli. Teraz miał jednak pewność, że próbuje się odbudować. Zaczyna to przez odtworzenie swojej skamieniałej skóry, po czym nie może zdziałać nic więcej, ponieważ Silver zajmuje przestrzeń, którą powinny wypełnić organy. Gdyby rękawica znajdowała się na martwym źródle energii, prawdopodobnie wróciłaby do życia.

Eksperymentując z przepływem energii do rękawicy, Silver zauważył, że zawsze może go spowolnić, oddalając energię. Robił to punktowo, a punktem musiała być jego iskra. Działało to...jak magnes. Jego przyciągająca iskra funkcjonowała jak źródło magnetyzmu zdolne do przyciągania i, jak teraz zdał sobie sprawę, odpychania energii od wybranego punktu. Myśląc o tym w medytacji, Silver poczuł się, jak gdyby nie był sam. Rozglądając się z zamkniętymi oczyma, wydawał się znajdować w nieskończoności wszystkiego, w bieli, w której coś było. Ta wizja trwała zaledwie momenty.

Gdy Silver otworzył oczy zorientował się, że odpoczywał kilkanaście godzin. Meredith nie wybudziła go z transu po skończonej pracy. Czując się teraz zdrowo i rześko, Silver był gotów przygotować się na bal.

Cytat:
Discovered Nature: Magnetism
Magic +1
Znowu się mylił… Choć tym razem nie do końca. Jego Iskra faktycznie ingerowała w termodynamikę, ale jednocześnie była czymś znacznie więcej. Ten eksperyment zdecydowanie można było uznać za udany, w przeciwieństwie do zajścia z Corvusem. Niepokoiło go jednak drugie odkrycie, jeśli artefakt wykorzystywał go by odtworzyć swoją oryginalną formę, mogło to stwarzać zagrożenie dla jego życia, gdyby “nakarmił” go zbyt dużą ilością energii. Będzie to wymagało dalszych badań, ale teraz musiał się szykować do balu.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar

Ostatnio edytowane przez Fiath : 12-10-2019 o 19:22.
Fiath jest offline